Schodzą już pierwsze dane o PKB, które pozwalają zrozumieć, jaka jest wielkość ogólnych strat spowodowanych przez pandemię i kwarantannę społeczną. Wyniki są co do rzędu wielkości zgodne z wcześniejszymi oczekiwaniami – w okresie tzw. lockdownu aktywność gospodarcza jest o ok. jedną trzecią niższa od normy w krajach najmocniej dotkniętych. Jest to oczywiście spadek bezprecedensowy. Ale sama jego wielkość nie ma wielkiego znaczenia wobec pytania, czy epidemia będzie powracała.
Ze wstępnych danych wynika, że PKB Francji spadł w pierwszym kwartale o 5,8 proc. (wobec czwartego kwartału zeszłego roku, po odsezonowaniu), w Hiszpanii o 5,2 proc., a w Stanach Zjednoczonych o 1,2 proc. Jak to interpretować? Jeżeli jako laboratorium potraktujemy kraje najmocniej dotknięte i przyjmiemy, że kwarantanna zaczęła się w połowie marca, to 5-6 procentowy spadek PKB za cały kwartał oznacza, że w samym okresie kwarantanny gospodarka musiała pracować w okolicach 65-75 proc. normy. Kryje się w tym założenie, że przed kwarantanną gospodarka operowała blisko swojej normy z zeszłego roku.
Sądzę, że w krajach takich jak Polska straty w PKB mogą być nieco mniejsze ze względu na fakt, że kwarantanna nie była tak ostra jak we Francji czy Włoszech. Tam nie działała większość fabryk, u nas aktywność gospodarcza nie była aż tak ograniczona. Ale pierwsze dane o PKB poznamy w połowie maja.
Jak ocenić taki spadek PKB, do czego go przyrównać? Można powiedzieć, że cały świat rozwinięty w ciągu miesiąca doświadczył tego, czego Grecja doświadczała w latach 2008-2012. Wtedy grecki PKB spadł o ok. 30 proc. Tyle był to proces długi i bolesny, bez wyraźnej perspektywy poprawy. My wciąż możemy teraz liczyć, że gdy epidemia osłabnie to aktywność gospodarcza wróci przynajmniej do poziomu 90-95 proc. normy. A w perspektywie dwóch-trzech lat mamy szansę wrócić do przedkryzysowej ścieżki PKB. Do tego będzie oczywiście potrzebna doza szczęścia i sukcesy branży farmaceutycznej, ale nie wydaje mi się, byśmy nie mogli pokładać w tych dwóch czynnikach dużej nadziei.
Dlatego ważniejsza niż spadek PKB jest późniejsza ścieżka ożywienia. Najgorszy dla gospodarki scenariusz jest taki, gdy na horyzoncie nie widać perspektywy poprawy. Gdy sytuacja się pogarsza, a uczestnicy obrotu gospodarczego są przekonani, że to jest długotrwała zmiana. Wtedy zaczyna się nakręcać błędne koło pesymizmu i niskich inwestycji, uruchamiają się negatywne „zwierzęce instynkty”.
Dopóki na horyzoncie widać nadzieję, dopóty nie będziemy mieli na świecie drugiej Grecji. Będziemy w stanie z tego wyjść.
Powyższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.
O Autorze:
Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez „Rzeczpospolitą” i Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
|