Sprzedaż detaliczna prawie 10 proc. w dół. Jak będzie wyglądać konsumpcja po kwarantannie?

Nie było budowania wielkich zapasów przez konsumentów w marcu. Sprzedaż detaliczna siadła i to znacznie bardziej od oczekiwań rynkowych. A przecież sprzedaż nie uwzględnia usług, których sprzedaż spadła na pewno bardziej niż towarów. Recesja konsumpcji jest więc potężna. Teraz interesujące jest pytanie, jak konsumenci będą się zachowywali po rozluźnieniu kwarantanny? Pomijam efekty obaw o pracę, które na pewno obniżą popyt na niektóre towary. Chodzi mi bardziej o efekty dystansowania społecznego – czy ludzie kupią tylko mniej biletów do kina, czy też również mniej spodni, sukienek i perfum, bo bez wyjścia do kina nie ma przecież całego anturażu?

Sprzedaż detaliczna spadła w Polsce w marcu o 9 proc. rok do roku (w cenach stałych). Najmocniej spadła sprzedaż odzieży, bo niemal o 50 proc. Pewnym zaskoczeniem wydaje się fakt, że sprzedaż żywności wzrosła tylko o 2,5 proc. – to nie współgra z obrazkami medialnymi, które pokazywały długie kolejki w sklepach. Widocznie kamery jeździły tam, gdzie akurat te kolejki były, a media społecznościowe podbijały wyświetlenia zdjęć pustych półek (to oczywiście pół-żartem).

Analizując zachowania konsumentów trzeba oczywiście pamiętać, że towary to nie wszystko. Stanowią one 70 proc. koszyka konsumenta, co i tak jest jednym z najwyższych wskaźników w Europie (opóźnienie rozwojowe nas chroni przed efektami niektórych kryzysów – znamy to zjawisko od lat). Usługi na pewno sprzedawały się gorzej w marcu, bo duża część z nich była po prostu zamknięta lub mocno ograniczona. Hotele, restauracje, kina, transport, duża część usług higieny osobistej – tylko te kategorie stanowią 12 proc. wydatków konsumenckich i 40 proc. wydatków na usługi.

Jeżeli sprzedaż towarów spadła o ok. 10 proc., a usług o ok. 30 proc. to w samym marcu spadek konsumpcji mógł sięgnąć ok. 17 proc. A kwiecień będzie gorszy. 

Teraz pytanie: co dalej? Zakładam, że kwarantanna od maja/czerwca będzie bardzo powoli luzowana – bez szybkich ruchów, ale powoli będziemy wracali do komercyjnego życia. Naturalne i oczywiste jest, że strach przed bezrobociem i spadkiem dochodów ograniczy wydatki na część dóbr i usług przez wiele miesięcy. Ale jeszcze ciekawszy jest inny efekt, potencjalnie znacznie większy – strach przed kontaktem z ludźmi.

Uczestniczyłem wczoraj w ciekawej dyskusji zorganizowanej przez CFA Society Poland na temat perspektyw w gospodarczych w czasach pandemii. Padło pytanie o to, czy konsumenci trwale zmienią swoje przyzwyczajenia. To rzeczywiście ważne. Moja teza jest taka, że dystansowanie społeczne uderzy w niemałą część konsumpcji. Nie chodzi tylko o fakt fizycznych ograniczeń – do galerii handlowych, kin, teatrów, muzeów będzie mogło wejść mniej ludzi, więc część w ogóle będzie rezygnowała. Chodzi o coś więcej. O społeczną rolę konsumpcji. Ubrania kupujemy nie tylko by zapewnić sobie okrycie i ochronę, ale też po to, by odpowiednio „pozycjonować” się wśród innych ludzi. To samo z samochodami – są nie tylko środkiem transportu, ale przede wszystkim wyznacznikiem statusu. Taką listę towarów i usług, które ludzie nabywają jako dodatek do kontaktów społecznych, można budować jeszcze długo. Część tej aktywności może wyparować. Jeżeli wieczorne rauty, zabawy i spotkania znikają z kalendarza, to do fryzjera też nie trzeba chodzić co dwa tygodnie. I po co dodatkowy flakonik perfum. Zakładam, że ten efekt złoży się na 5 proc. konsumpcji przez kilka kwartałów po ograniczeniu społecznej kwarantanny.

A może się mylę? Może pęd do kupowania jest już elementem naszego DNA? Byłem w środę wieczorem na spacerze w parku, co sprawiło mi przyjemność nie mniejszą niż wyjazd nad morze w normalnych czasach. Widziałem ludzi na rowerach, na lodach, obok kebabu, w liczbach nieco mniejszych niż kiedyś, ale wcale nie małych. A jesteśmy dopiero o progu luzowania niektórych ograniczeń. Kto wie. W najbliższym czasie dowiemy się wiele nie tylko o gospodarce, ale też o tym, jak bardzo potrzebujemy tych elementów rzeczywistości, do których zdążyliśmy bardzo przywyknąć.

Powyższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.

Jeśli chcecie się dowiedzieć jak pandemia COVID-19 może wpłynąć na Waszą firmę i gospodarkę polecamy PB Forecast Makro UE „Monitoring kryzysowy”.

 

 

 

O Autorze:

Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez „Rzeczpospolitą” i Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.