W kwietniu inflacja w Polsce wyraźnie się obniżyła, wracając do przedziału, w którym najchętniej widzi ją Narodowy Bank Polski. Jednocześnie ludność inflacji boi się coraz bardziej, co widać po rosnących oczekiwaniach inflacyjnych. Te obawy wynikają prawdopodobnie z faktu, że uwaga konsumentów w wyjątkowym stopniu koncentruje się obecnie na żywności, a ta wyraźnie drożeje. W najbliższych miesiącach ogólna inflacja poza żywnością powinna się obniżać – przynajmniej jeżeli w Polsce powtórzą się zjawiska widoczne w Europie Zachodniej.
W kwietniu inflacja wyniosła 3,4 proc., wobec 4,6 proc. w kwietniu. Jednym z głównych powodów obniżenia dynamiki cen jest potężny spadek cen paliw, które w kwietniu były średnio niemal o 19 proc. niższe niż w analogicznym miesiącu przed rokiem. Tylko ten czynnik obniżył inflację niemal o 1 pkt proc.
Jednocześnie badania GUSu prowadzone wśród gospodarstw domowych pokazują, że oczekiwania inflacyjne są najwyższe od marca 2011 r. Co więcej, od wejścia Polski do UE te oczekiwania tylko raz były wyższe niż w kwietniu – właśnie w marcu 2011 r. Ludzie ewidentnie oczekują, że ceny będą rosły szybciej.
Co się zatem dzieje? Dlaczego ludzie boją się inflacji, skoro ona spada?
Jedno wyjaśnienie może być takie, że ludzie ulegli fali strachu związanej z publikowanymi w mediach ostrzeżeniami przed inflacją. Niektórzy ekonomiści ostrzegają przed negatywnymi skutkami zwiększania długu publicznego i angażowania się banku centralnego w pomoc rządowi, sugerując, że grozi nam wysoki wzrost cen. Dowody anegdotyczne wskazują, że takie opinie rozchodzą się bardzo szybko w społeczeństwie.
Ja jednak sądzę, że ważniejsze jest inne wyjaśnienie rosnących oczekiwań inflacyjnych – ludność po prostu jeszcze nie dostrzegła spadku dynamiki cen. Paliwa tanieją, ale kupuje je znacznie mniej ludzi niż wynika to z wag stosowanych przez GUS przy wyliczaniu inflacji. W czasie kwarantanny ludzie kupowali głównie żywność i inne konieczne towary i usługi. A wśród nich wiele było takich, które drożały.
Wiele wskazuje, że w kolejnych miesiącach wstrząs gospodarczy powinien wywierać presję na spadek cen. Zobaczmy, co dzieje się w Europie Zachodniej. Ostatnie dane ze strefy euro pokazują, że kwietniu taniały tam nie tylko paliwa, ale też spadała tzw. inflacja bazowa – ceny po wyłączeniu żywności i energii. Popyt staje się coraz słabszy, nawet słabszy niż ograniczenie podażowe. To sprawia, że firmy obniżają ceny lub wstrzymują się z ich podwyżkami. Choć żeby potwierdzić trend spadkowy trzeba poczekać do maja/czerwca, kiedy część usług nieobecnych na rynku wróci do sprzedaży. Zobaczymy na przykład, co stanie się cenami takich usług jak bilety lotnicze, gdzie podaż będzie zapewne mocno ograniczona. Wydaje mi się, że takie kategorie produktów mogą drożeć i dlatego ogólny spadek cen nie będzie aż tak głęboki jak oczekują pesymiści.
Powyższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.
O Autorze:
Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez „Rzeczpospolitą” i Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
|