NBP prognozuje sielankowy scenariusz makro dla Polski

Wzrost gospodarczy pozostanie stabilny i relatywnie wysoki, a inflacja będzie się stopniowo obniżała. Taki scenariusz dla polskiej gospodarki rysują analitycy Narodowego Banku Polskiego w najnowszej projekcji inflacji. Projekcja to dość ważny dokument, uważnie analizowany przez rynek. Jak na razie władze banku centralnego nie specjalnie się też przejmują wpływem koronawirusa na polską gospodarkę, choć dostrzegają ryzyko i zapowiadają, że bank w razie czego jest gotowy do reakcji.

NBP przedstawił po środowym posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej wstępne wyniki swoich projekcji – dokładne pojawią się w przyszłym tygodniu. Najważniejsze wnioski pokazałem na wykresie poniżej. Wzrost gospodarczy ma być niższy od wcześniejszych oczekiwań, a inflacja wyższa. Ale jednocześnie zmiany nie są duże.

NBP prognozuje, że wciąż możliwe jest utrzymanie wzrostu PKB w Polsce powyżej 3 proc. w tym roku i w okolicach 3 proc. w przyszłym. Inflacja będzie wysoka w tym roku – wyższa niż górna granica celu NBP – ale jej trajektoria będzie spadkowa. W ciągu dwóch lat ma bez zmian stóp procentowych znaleźć się już poniżej celu NBP. Jest to obraz dość sielankowy – spokojny stabilny wzrost, bez dużych napięć inflacyjnych.

Ze słów prezesa banku Adama Glapińskiego wynika, że na razie stopy procentowe pozostaną bez zmian. Ale dostrzega on, że istnieje ryzyko gorszego scenariusza makroekonomicznego, czyli niższego wzrostu gospodarczego. I wtedy bank będzie reagował. Glapiński nie mówił tego wprost, ale obniżki stóp są jak najbardziej możliwe w razie głębszego hamowania gospodarki.

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.

PB Forecast
O Autorze:
Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
 
Negatywne prognozy zawładnęły wyobraźnią

Niektórzy epidemiolodzy twierdzą, że wirus COVID-19 może zarazić kilkadziesiąt procent populacji każdego kraju, w którym się pojawi.  Tak twierdzi na przykład Marc Lipsitch, którego opinia została przytoczona przez The Atlantic. Do tej pory takie opinie były traktowane jako niszowe – scenariusz negatywny. Ale wczoraj dokładnie taką samą opinię wyraził tygodnik „The Economist”. Nie to, żebym traktował ten tygodnik jako eksperckie źródło analiz epidemiologicznych, ale to pokazuje, że negatywny scenariusz zaczyna być powoli traktowany jako scenariusz bazowy. I stąd potężna przecena akcji na giełdzie.

Na wykresie poniżej widać dzienny procentowy przyrost liczby zdiagnozowanych przypadków COVID-19. Poza Chinami liczba ta rośnie w tym momencie w tempie 20-30 proc. (dziennie!). Im dłużej będzie utrzymywał się wysoki przyrost, tym gorzej. Warto sobie wyobrazić, że dzienne tempo przyrostu na poziomie 20-30 proc. oznacza, że cała ludzkość byłaby zarażona do kwietnia/maja tego roku. To oczywiście jest niemożliwe, ale piszę o tym po to, by unaocznić, że niska liczba przypadków dziś nie jest istotna – liczy się tempo przyrostu. Ono poza Chinami niestety nie maleje.

To jest kluczowy wskaźnik do obserwacji – dzienne tempo przyrostu zdiagnozowanych przypadków. Baza danych pozwalających na taką obserwację znajduje się tutaj:

 https://github.com/CSSEGISandData/COVID-19

Dopóki tempo jest wysokie, dopóty panika wśród ludności będzie się rozprzestrzeniać. Pocieszający może być fakt, że poza Chinami wirus nie rozprzestrzenia się tak szybko jak na początku epidemii w Chinach – w związku z tym najbardziej negatywne prognozy dla jego trajektorii mogą się nie spełnić. Ale kluczowy będzie moment, kiedy tempo przyrostu zacznie wyraźnie spadać.

Przed bardzo negatywnymi scenariuszami dla gospodarki jesteśmy jeszcze daleko. Ale lekceważenie zagrożenia argumentem, że to wkrótce minie, wydaje się nieuzasadnione. Ryzyko poważnego załamania aktywności gospodarczej jest realne.

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.

PB Forecast


O Autorze:

Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
 

 

Rośnie oczekiwanie na reakcję banków centralnych na ryzyko recesji

Wyceny instrumentów finansowych zaczęły wyceniać obniżki stóp procentowych przez największe banki centralne świata, a także przez Narodowy Bank Polski. W Polsce wysoka inflacja zeszła w oczach inwestorów na dalszy plan – jeżeli epidemia COVID-19 wepchnie europejską gospodarkę w recesję, nawet przejściową, to banki centralne powinny i będą reagować. A Polska będzie podążać tropem wyznaczonym przez inne banki.

Oczekiwania na obniżki stóp widać na przykład po rentownościach obligacji skarbowych. W USA rentowności obligacji dwuletnich spadły do 1,16 proc., czyli wyraźnie poniżej stopy referencyjnej Fed (1,50-1,75 proc.). Kontrakty na stopę procentową Fed wyceniają już ponad 50 proc. prawdopodobieństwo, że stopa referencyjna do końca tego roku zostanie obniżona aż o 0,75 pkt proc.

W Polsce jeszcze w styczniu kontrakty na WIBOR wyceniały, że wysoka inflacja może pchnąć Radę Polityki Pieniężnej do podwyżki stóp. Teraz wyceniają już jedną obniżkę w ciągu roku.

Oczekiwania inwestorów są racjonalne. Dla światowej gospodarki pandemia może być wstrząsem płynnościowym. Banki centralne powinny na takie wstrząsy zdecydowanie reagować. To jest idealny przykład, kiedy polityka makroekonomiczna, służąca stabilizacji cyklu, powinna wchodzić do gry – nie tylko pieniężna, ale też fiskalna. Dlatego Niemcy zapowiedzieli, że mogą zawiesić regułę fiskalną zmuszającą rząd do bilansowania budżetu.

Nie wiadomo wprawdzie jeszcze jakie będzie faktyczna reakcja gospodarki na pandemię. Ale w tym momencie rynek wycenia, że jej ogniska będą się rozprzestrzeniać, a ruch ludności i towarów pozostanie ograniczony.

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.

PB Forecast
O Autorze:
Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
 
Bezrobocie już poniżej 3 proc., zaskakujący spadek

Pomimo wyraźnego spowolnienia gospodarki liczba zatrudnionych w Polsce rośnie, a stopa bezrobocia spada. Jest to zaskakujące, choć właściwie zbieżne z obecnymi trendami międzynarodowymi – bieżące spowolnienie generuje znaczące spadki aktywności w przemyśle, ale bez istotnego pogorszenia kondycji rynków pracy.

Stopa bezrobocia w Polsce, mierzona porównywalną między krajami metodą badań ankietowych, spadła poniżej 3 proc. w czwartym kwartale. A dokładnie wyniosła 2,9 proc. – podał GUS.  Jest to oczywiście pierwszy przypadek, gdy stopa bezrobocia znajduje się tak nisko. Widać to na wykresie. 

Te rekordy obserwujemy już od dłuższego czasu i nie ma w nich już nic nowego. Ale ciekawy jest fakt, że stopa bezrobocia spadła akurat w momencie głębszego spowolnienia gospodarki i w sytuacji, gdy powszechnie – łącznie z projekcjami NBP – oczekiwano jej stabilizacji lub nawet wzrostu. Dynamika PKB w ostatnim kwartale 2019 r. obniżyła się do 3,1 proc. (z 3,9 proc. w trzecim kwartale), czyli znacznie więcej niż w swoich projekcjach z listopada oczekiwał bank centralny. Ale jednocześnie stopa bezrobocia zachowała się dużo lepiej niż w projekcji. I co ciekawsze, jest to zasługa wzrostu zatrudnienia, a nie odpływu ludzi z zasobów siły roboczej na emeryturę.

Jak to wyjaśnić, co się dzieje? Jedna możliwość jest taka, że firmy kompletnie nie przejmują się spowolnieniem gospodarczym – traktują to jako zjawisko przejściowe. Druga możliwość, bardziej prawdopodobna, jest taka, że w obliczu problemów z dostępem do pracowników zatrudnianie jest obecnie znacznie ważniejsze niż kontrola kosztów, tym bardziej, że w warunkach wysokiej inflacji łatwiej jest przerzucać koszty na ceny.

W innych krajach widać zresztą podobne zjawisko. Niemcy doświadczają recesji w przemyśle i stagnacji gospodarki, a stopa bezrobocia ani drgnie. W innych krajach UE jest najczęściej stabilna lub spada. Rynki pracy są jak forteca dobrze chroniona przed recesyjnymi powodziami.

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.

PB Forecast
O Autorze:
Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
 
Inflacja przyrasta najszybciej od 2004 r.

Inflacja w Polsce wzrosła… Nie. Inflacja w Polsce skoczyła! Tak szybkiego przyrostu inflacji jak w ostatnich paru miesiącach nie widzieliśmy od połowy 2004 r., czyli momentu wejścia Polski do Unii Europejskiej.

Marek Belka, były prezes NBP, ostrzega  w wywiadzie dla BusinessInsider, że Polsce grozi stagflacja, czyli wysoki wzrost cen w warunkach niskiego wzrostu gospodarczego. Czy rzeczywiście takie niebezpieczeństwo ma wysokie prawdopodobieństwo materializacji? Nie sądzę, bo stagflacja to specyficzne zjawisko, które w historii występowało rzadko. Jeżeli już grozi nam jakieś niebezpieczeństwo, to że wysoka inflacja będzie czynnikiem pogłębiającym dołek koniunktury. Może „wyżreć” realne wynagrodzenia i tym samym obniżyć dynamikę konsumpcji. Może też w negatywnym scenariuszu doprowadzić do podwyżek stóp procentowych.

W styczniu inflacja wyniosła 4,4 proc. – podał wstępnie GUS (dane będą rewidowane w marcu). To oznacza, że w ciągu dwóch miesięcy wskaźnik ten wzrósł aż o 1,8 pkt proc. To najwyższy przyrost w tak krótkim okresie od czerwca 2004 r. Co więcej, i pewnie co gorzej, szybko rośnie tzw. inflacja bazowa, która nie uwzględnia cen żywności i energii, zależnych w dużej mierze od cen surowców. Ta miara inflacji, mająca mierzyć fundamentalne procesy cenowe, mogła przekroczyć 3,3 proc., co oznacza, że była najwyższa od wiosny 2002 r. Inflacja rośnie z trzech powodów: 1) jako reakcja na wysoki wzrost płac w minionych latach, 2) jako efekt zmian regulacyjnych (szczególnie na rynku wywozu odpadów), 3) jako efekt ograniczeń w produkcji żywności wywołanych zmianami pogody i zwierzęcymi epidemiami.

Dla obywateli szybko rosnące ceny są bardzo nieprzyjemnym zjawiskiem. Realne wynagrodzenia są przez to niższe, a to może przełożyć się na niższy wzrost konsumpcji i niższy wzrost gospodarczy.

Z eksperckiego punktu widzenia sam fakt, że inflacja wyskoczyła tak wysoko nie powinien budzić nadmiernych emocji. Pamiętajmy, że przez bitych siedem lat (!) inflacja znajdowała się poniżej celu inflacyjnego NBP. W ekonomii i w bankach centralnych coraz częściej uważa się, że po bardzo długich okresach niskiej inflacji można pozwolić, by przez pewien czas była ona wyższa niż cel inflacyjny. Żyjemy w świecie generalnie bezinflacyjnym i parę miesięcy podwyższonej inflacji nie powinno wywoływać palpitacji serca i rozsądku. Firmy dzięki temu odbudowują marże, realne wynagrodzenia wracają do normalnego wzrostu po okresie stratosferycznych dynamik, pewne zjawiska po prostu się normalizują. I sama inflacja też się w końcu znormalizuje, bo hamująca konsumpcja i inwestycje ograniczą przyrost cen.

Natomiast uważnego monitoringu wymaga jedno istotne zjawisko – skłonność firm do wykorzystywania szumu wokół inflacji do szybszego podnoszenia cen. Firmom jest dużo łatwiej wprowadzać nowe cenniki, gdy całe społeczeństwo rozmawia o podwyżkach cen (a z mojego wąskiego doświadczenia wynika, że tak jest). Gdyby to zjawisko przybrało masowy charakter, wówczas groziłoby nam utrwalenie podwyższonej inflacji. W takich warunkach bank centralny będzie musiał podnieść stopy procentowe, nawet w warunkach spowalniającej gospodarki.

Pierwszy kwartał może wiele w tej kwestii wyjaśnić.

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.

PB Forecast


O Autorze:

Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
 

 

Rekordowa nadwyżka handlowa Polski – skąd się wzięła?

Na to zjawisko składają się dwa trendy, jeden pozytywny, drugi – negatywny. Bardzo mocny wzrost nadwyżki handlowej to z jednej strony efekt długookresowego wzrostu oszczędności w Polsce, a z drugiej strony silnego hamowania gospodarki w krótkim okresie.

W grudniu saldo handlowe wyniosło +224 mln euro. To wyjątkowe zjawisko, ponieważ zwykle w grudniu notowaliśmy deficyt handlowy. Gdy usuniemy z danych efekty sezonowe, to zobaczymy, że nadwyżka sięgnęła 750 mln euro i było najwyższa co najmniej od połowy lat 90., a możliwe, że nawet od początku transformacji (za lata 90. nie ma porównywalnych danych).   

Poprawa salda handlowego trwa w Polsce systematycznie od dekady i odbywa się falami. Niektórzy tłumaczą to rosnącą konkurencyjnością sektora eksportowego, ale lepsze jest inne wytłumaczenie – to efekt rosnącej stopy oszczędności, czyli relacji oszczędności do PKB. Ostatecznie całe saldo handlowe, powiększone o saldo transferów pieniężnych (np. płatności UE dla rolników) i saldo transferów dochodów (np. odsetek od obligacji), musi się równać różnicy między oszczędnościami a inwestycjami. Opisując to w bardzo dużym uproszczeniu, jeżeli jakiejś części produktu krajowego nie skonsumujemy ani nie odłożymy na później w formie środków przeznaczonych na przyszłą produkcję, to musimy to … wyeksportować. Jeżeli nie możemy, to kurs waluty dostosowuje się w taki sposób, byśmy mogli.

W Polsce konsumujemy coraz mniejszą część dochodu, który wytwarzamy. Jeszcze na początku lat 2000. konsumpcja stanowiła ok. 85 proc. PKB, dekadę później było to ok. 80 proc., a teraz jest to ok. 75 proc. Gdyby ten spadek udziału konsumpcji w PKB był rekompensowany inwestycjami, wówczas wpływ na saldo handlowe byłby niski. Ale nie jest. Udział inwestycji w PKB nie rośnie, a w długim okresie nawet się obniża. Więc wzrost oszczędności przy lekko malejącej stopie inwestycji daje trwałą poprawę salda handlowego. Jest to też czynnik wpływający na poprawę stabilności gospodarki.

Ale grudniowy skok salda to nie tylko efekt trendu długookresowego, ale też zmian krótkookresowych. Skok nadwyżki jest naprawdę imponujący. I wynika prawdopodobnie z osłabienia gospodarki w ostatnim kwartale roku. Dziś poznamy dokładne dane o PKB za czwarty kwartał, ale już wstępne dane za cały rok sugerowały, że doszło do wyraźnego hamowania gospodarki. W warunkach spowolnienia saldo handlowe Polski zwykle się poprawia.

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.

PB Forecast
O Autorze:
Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
 
Dlaczego metale i akcje reagują odmiennie na blokadę Chin

Restrykcje handlowe związane z epidemią wirusa w Chinach przybierają bardzo wysokie rozmiary, ewidentnie wpływające na bieżącą aktywność gospodarczą. Jednocześnie różne aktywa finansowe bardzo odmiennie reagują na ryzyko z tym związane i jest to zjawisko warte uwagi. Sądzę, że z cen różnych aktywów/towarów można wysnuć wniosek, że rynki wyceniają wyraźny wstrząs gospodarczy w krótkim okresie i brak większego wpływu tego wstrząsu na gospodarkę w średnim i długim okresie.  

Światowe łańcuchy dostaw przemysłowych doznały ewidentnego wstrząsu. Hyundai ogłosił, że przerywa produkcję samochodów w Korei. BP wskazuje, że dynamika popytu na ropę w tym roku będzie o połowę niższa. W Polsce LPP zasygnalizowało, że dostawy z Chin będą opóźnione. Od jednej z firm budowlanych usłyszałem wczoraj, że dostawy elementów stalowych z Chin mogą być opóźnione o kilka miesięcy.

Ten wstrząs jest widoczny w cenach metali, które są papierkiem lakmusowym koniunktury przemysłowej. Ceny miedzi w ciągu 10 dni spadły o 15 proc. i są na najniższym poziomie od końca grudnia 2018 r. Widać też odwrót od aktywów rynków wschodzących. Ale jednocześnie akcje na dużych płynnych rynkach są relatywnie stabilne. W ciągu 10 dni niemiecki DAX stracił zaledwie 2 proc. Porównanie tego indeksu z cenami miedzi widać na załączonym wykresie.

Ta dywergencja mówi nam wiele o tym, jak postrzegane są obecnie gospodarcze efekty restrykcji w transporcie i handlu.

Krótkookresowy wstrząs może być odczuwalny i widoczny w danych o PKB. Dlatego reagują ceny metali – one są wrażliwe na zmiany popytu i zapasów. Nikt nie gromadzi przecież miedzi po to, by sprzedaż ją za kilka lat lub wykorzystać jako zabezpieczenie emerytalne. Na tym rynku krótki okres liczy się znacznie bardziej niż długi.

Ceny akcji zaś bardziej reagują na długookresowe perspektywy. Dla nich krótkookresowy wstrząs makroekonomiczny, który ma ewidentnie przejściowy charakter, nie powinien mieć teoretycznie znaczenia. Ludzie trzymają akcje, by zapewnić sobie dochód w dłuższym okresie (pomijam spekulację). Zrobię na moment dygresję, by pokazać, jak to działa. Gdy polska firma CD Projekt ogłosiła przełożenie o pół roku premiery gry Cyberpunk, na którą gracze czekają na całym świecie, ceny akcji początkowo spadły, by później szybko wrócić do trendu wzrostowego (nie podejmuję się tutaj oceny, czy ten trend jest uzasadniony). Przełożenie premiery oznacza niższe dochody w krótkim okresie, ale nie przekłada się na całą oczekiwaną ścieżkę dochodów. Podobnie jest z epidemią wirusa – dopóki nie przyjmie ona formy niszczycielskiej pandemii, to jej średnio i długookresowy wpływ na PKB, zyski spółek, modele biznesowe powinien być bliski zera. Zyski firm mogą spaść przez kilka miesięcy, a później wrócą do trendu.

Krótkookresowy wstrząs jest groźny wtedy, gdy zaczyna mieć długookresowe konsekwencje. W ekonomii nazywa się to efektem histerezy – kiedy szok przekłada się na potencjał rozwojowy. Firmy tracą płynność, upadają, zwalniają ludzi, obniżona zostaje jakość kapitału ludzkiego i innych miękkich zasobów gospodarki.

Na razie jednak inwestorzy ewidentnie oceniają, że epidemia nie ma w sobie potencjału by zaburzyć średnio i długookresowe perspektywy światowej gospodarki. Zobaczymy, co będzie dalej.

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.


O Autorze:

Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
 

 

Kolejne sygnały ożywienia w światowym przemyśle w cieniu strachu przed efektami epidemii

Nadchodzą kolejne sygnały ożywienia w światowym przemyśle, znaki odwracającego się negatywnego trendu, który trwał niemal dwa lata. Jednocześnie rynek finansowy bardziej w tym momencie przejmuje się zaburzeniami w handlu wywołanymi epidemię koronawirusa. W Stanach Zjednoczonych kontrakty terminowe zaczynają wyceniać cięcia stóp procentowych.

Indeks PMI dla światowego przemysłu, mierzony przez Markit dla JP Morgan wzrósł w styczniu do najwyższego poziomu od dziewięciu miesięcy (50,4 pkt). Obecny poziom indeksy zbieżny jest ze wzrostem produkcji przemysłowej o ok. 1 proc. w ujęciu rocznym – widać to na wykresie poniżej. Bez szału, ale też bez recesji. To, co jest istotne, to że trend się odwrócił i weszliśmy w okres stopniowego ożywienia. Ważne jest też, że ożywienie widać we wskaźnikach nastrojów u producentów dóbr pośrednich. W poprzednich cyklach nastroje w tym segmencie wyprzedzały zmiany w innych obszarach gospodarki. Można mieć nadzieję, że tym razem stanie się podobnie.

Tego ożywienia jeszcze nie widać w Polsce, ponieważ tutaj indeks PMI dla przetwórstwa obniżył się w styczniu (o 0,6 pkt, do 47,4 pkt). Łatwo to jednak wyjaśnić – do Polski spowolnienie dotarło z opóźnieniem, to i odwrócenie trendu zacznie się później.

Jakby na przekór coraz lepszym nastrojom w przemyśle, rynek finansowy wycenia coraz gorszy scenariusz makroekonomiczny dla światowej gospodarki. W ostatnich dniach wzrosło prawdopodobieństwo obniżenia stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych, wyceniane przez kontrakty terminowe. Wczoraj prawdopodobieństwo obniżki stóp przez Fed w pierwszym półroczu przekroczyło prawdopodobieństwo utrzymania ich bez zmian. To jasny sygnał, że inwestorzy obawiają się o stan gospodarki. Powodem jest oczywiście rozwijająca się w Chinach epidemia wirusowa, czy raczej związane z nią drastyczne obostrzenia w transporcie pasażerskim do tego kraju.

Co przeważy – mocniejszy popyt w przemyśle, czy wirus? Tego oczywiście nie wiemy. Ale wiemy, że wirus będzie najprawdopodobniej zjawiskiem przejściowym, a ożywienie – jeżeli się zacznie – może potrwać parę lat.

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.


O Autorze:
Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
 
USA stabilne, strefa euro zwolniła

W czwartek i piątek pojawiły się wstępne dane o PKB Stanów Zjednoczonych i strefy euro za ostatni kwartał 2019 r.  Wynika z nich, że amerykańska gospodarka trzymała się całkiem nieźle, a europejska zawodziła oczekiwania. Odpowiedź na pytanie o przyczyny tej różnicy między USA i strefą euro leży w handlu zagranicznym – jest on w recesji, a gospodarka europejska jest od niego znacznie bardziej uzależniona niż amerykańska.

W Stanach Zjednoczonych PKB zwiększył się w ostatnim kwartale o 2,3 proc. rok do roku (dane podaję według jednej formuły – rok do roku – nieco innej niż dominuje w anglosaskich komentarzach). Biorąc pod uwagę, że jeszcze latem zeszłego roku inwestorzy obawiali się recesji, jest to wynik całkiem niezły. Gorszy niż średnio w ostatnich latach, ale zbliżony do długoterminowego trendu. Warto natomiast zwrócić uwagę, co się stało z importem. Spadł on aż o 3,5 proc. rok do roku i był to pierwszy taki spadek od dokładnie 10 lat. Polityka „America First” przynosi efekty. Pytanie tylko, czy będą to efekty pozytywne w długim terminie?

W ten sposób płynnie przechodzimy do sytuacji w strefie euro – strefie, która jest bardzo mocno oparta na handlu zagranicznym. W strefie euro PKB zwiększył się w czwartym kwartale tylko o 1 proc. rok do roku. Jest to wynik wyraźnie gorszy od oczekiwań. Zawiodły m.in. dane z Francji (niewielka liczba poszczególnych krajów podała na razie dane), gdzie strajki mogły wywołać większy od prognoz wpływ na aktywność firm. Jeżeli tak się stało, to kolejny kwartał powinien przynieść odbicie. Ale głównym powodem słabych wyników strefy było m.in. załamanie w światowym handlu, widoczne w danych amerykańskich. Nawet jeżeli Amerykanie obniżają głównie import z Chin, to poprzez łańcuchy dostaw przenosi się to na sytuacje wszystkich dużych eksporterów.

Jak pisałem w piątek, są pewne sygnały, że kolejne kwartały dla europejskiej gospodarki mogą być już lepsze. Ale zmiany w strukturze światowego handlu to jest strategiczne wyzwanie dla otwartej Europy, wykraczające poza bieżące problemy z koniunkturą.  

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.


O Autorze:
Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
 
Jedziesz Europo, jedziesz!

Pisałem kilka dni temu, że jest coraz więcej bardzo nieśmiałych sygnałów odwracania się cyku koniunktury w Unii Europejskiej. W czwartek nadeszły kolejne. Bardzo dobrze wypadł indeks koniunktury ESI, a stopa bezrobocia spadła po raz pierwszy od maja zeszłego roku. To wszystko jest taki wysiłek kolarza, który na podjeździe pod Torumalet (najtrudniejszy podjazd Tour de France) złapał zadyszkę, stanął, ale ludzie zaczynają go pchać, krzyczeć „jedziesz, jedziesz…!” i on powoli rusza. Nie wiemy czy podjedzie, ale ruszył.

Indeks ESI (Economic Sentiment Indicator, tworzony przez Komisję Europejską na podstawie ankiet wśród firm) w UE wzrósł w styczniu o 1,9 pkt, co jest najwyższym miesięcznym wzrostem od lipca 2017 r. Jak widać na załączonym wykresie, odwrócenie negatywnego trendu z ostatnich dwóch lat jest już dość wyraźne. To jest właśnie ten moment kolarza wsiadającego z powrotem na rower.

Stopa bezrobocia w UE spadła w grudniu do 6,2 proc., co, jak wspomniałem, jest pierwszym spadkiem od maja zeszłego roku. Te dane są często rewidowane, więc może się okazać, że spadku nie było lub że wystąpił on już wcześniej, ale na razie jest to bardzo pozytywny sygnał.

Większość prognoz w tym momencie pokazuje, że rok 2020 będzie wciąż okresem bardzo słabego wzrostu w Europie, a odbicie koniunktury będzie mizerne. Może tak być. Ale warto pamiętać, że prognozy zawsze z opóźnieniem reagują na zmiany w cyklu. Nigdy nie przeczytają Państwo komunikatu pt. „ekonomiści zgodnie prognozują wyraźną zmianę trendu”. To, co dziś obserwujemy w Europie, to są sygnały ożywienia, które potencjalnie mogą rozwinąć się w duże odbicie, kiedy miną już chińskie turbulencje związane z koronawirusem.

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.


O Autorze:
Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.