Negatywne prognozy zawładnęły wyobraźnią

Niektórzy epidemiolodzy twierdzą, że wirus COVID-19 może zarazić kilkadziesiąt procent populacji każdego kraju, w którym się pojawi.  Tak twierdzi na przykład Marc Lipsitch, którego opinia została przytoczona przez The Atlantic. Do tej pory takie opinie były traktowane jako niszowe – scenariusz negatywny. Ale wczoraj dokładnie taką samą opinię wyraził tygodnik „The Economist”. Nie to, żebym traktował ten tygodnik jako eksperckie źródło analiz epidemiologicznych, ale to pokazuje, że negatywny scenariusz zaczyna być powoli traktowany jako scenariusz bazowy. I stąd potężna przecena akcji na giełdzie.

Na wykresie poniżej widać dzienny procentowy przyrost liczby zdiagnozowanych przypadków COVID-19. Poza Chinami liczba ta rośnie w tym momencie w tempie 20-30 proc. (dziennie!). Im dłużej będzie utrzymywał się wysoki przyrost, tym gorzej. Warto sobie wyobrazić, że dzienne tempo przyrostu na poziomie 20-30 proc. oznacza, że cała ludzkość byłaby zarażona do kwietnia/maja tego roku. To oczywiście jest niemożliwe, ale piszę o tym po to, by unaocznić, że niska liczba przypadków dziś nie jest istotna – liczy się tempo przyrostu. Ono poza Chinami niestety nie maleje.

To jest kluczowy wskaźnik do obserwacji – dzienne tempo przyrostu zdiagnozowanych przypadków. Baza danych pozwalających na taką obserwację znajduje się tutaj:

 https://github.com/CSSEGISandData/COVID-19

Dopóki tempo jest wysokie, dopóty panika wśród ludności będzie się rozprzestrzeniać. Pocieszający może być fakt, że poza Chinami wirus nie rozprzestrzenia się tak szybko jak na początku epidemii w Chinach – w związku z tym najbardziej negatywne prognozy dla jego trajektorii mogą się nie spełnić. Ale kluczowy będzie moment, kiedy tempo przyrostu zacznie wyraźnie spadać.

Przed bardzo negatywnymi scenariuszami dla gospodarki jesteśmy jeszcze daleko. Ale lekceważenie zagrożenia argumentem, że to wkrótce minie, wydaje się nieuzasadnione. Ryzyko poważnego załamania aktywności gospodarczej jest realne.

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.

PB Forecast


O Autorze:

Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
 

 

Rośnie oczekiwanie na reakcję banków centralnych na ryzyko recesji

Wyceny instrumentów finansowych zaczęły wyceniać obniżki stóp procentowych przez największe banki centralne świata, a także przez Narodowy Bank Polski. W Polsce wysoka inflacja zeszła w oczach inwestorów na dalszy plan – jeżeli epidemia COVID-19 wepchnie europejską gospodarkę w recesję, nawet przejściową, to banki centralne powinny i będą reagować. A Polska będzie podążać tropem wyznaczonym przez inne banki.

Oczekiwania na obniżki stóp widać na przykład po rentownościach obligacji skarbowych. W USA rentowności obligacji dwuletnich spadły do 1,16 proc., czyli wyraźnie poniżej stopy referencyjnej Fed (1,50-1,75 proc.). Kontrakty na stopę procentową Fed wyceniają już ponad 50 proc. prawdopodobieństwo, że stopa referencyjna do końca tego roku zostanie obniżona aż o 0,75 pkt proc.

W Polsce jeszcze w styczniu kontrakty na WIBOR wyceniały, że wysoka inflacja może pchnąć Radę Polityki Pieniężnej do podwyżki stóp. Teraz wyceniają już jedną obniżkę w ciągu roku.

Oczekiwania inwestorów są racjonalne. Dla światowej gospodarki pandemia może być wstrząsem płynnościowym. Banki centralne powinny na takie wstrząsy zdecydowanie reagować. To jest idealny przykład, kiedy polityka makroekonomiczna, służąca stabilizacji cyklu, powinna wchodzić do gry – nie tylko pieniężna, ale też fiskalna. Dlatego Niemcy zapowiedzieli, że mogą zawiesić regułę fiskalną zmuszającą rząd do bilansowania budżetu.

Nie wiadomo wprawdzie jeszcze jakie będzie faktyczna reakcja gospodarki na pandemię. Ale w tym momencie rynek wycenia, że jej ogniska będą się rozprzestrzeniać, a ruch ludności i towarów pozostanie ograniczony.

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.

PB Forecast
O Autorze:
Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
 
Bezrobocie już poniżej 3 proc., zaskakujący spadek

Pomimo wyraźnego spowolnienia gospodarki liczba zatrudnionych w Polsce rośnie, a stopa bezrobocia spada. Jest to zaskakujące, choć właściwie zbieżne z obecnymi trendami międzynarodowymi – bieżące spowolnienie generuje znaczące spadki aktywności w przemyśle, ale bez istotnego pogorszenia kondycji rynków pracy.

Stopa bezrobocia w Polsce, mierzona porównywalną między krajami metodą badań ankietowych, spadła poniżej 3 proc. w czwartym kwartale. A dokładnie wyniosła 2,9 proc. – podał GUS.  Jest to oczywiście pierwszy przypadek, gdy stopa bezrobocia znajduje się tak nisko. Widać to na wykresie. 

Te rekordy obserwujemy już od dłuższego czasu i nie ma w nich już nic nowego. Ale ciekawy jest fakt, że stopa bezrobocia spadła akurat w momencie głębszego spowolnienia gospodarki i w sytuacji, gdy powszechnie – łącznie z projekcjami NBP – oczekiwano jej stabilizacji lub nawet wzrostu. Dynamika PKB w ostatnim kwartale 2019 r. obniżyła się do 3,1 proc. (z 3,9 proc. w trzecim kwartale), czyli znacznie więcej niż w swoich projekcjach z listopada oczekiwał bank centralny. Ale jednocześnie stopa bezrobocia zachowała się dużo lepiej niż w projekcji. I co ciekawsze, jest to zasługa wzrostu zatrudnienia, a nie odpływu ludzi z zasobów siły roboczej na emeryturę.

Jak to wyjaśnić, co się dzieje? Jedna możliwość jest taka, że firmy kompletnie nie przejmują się spowolnieniem gospodarczym – traktują to jako zjawisko przejściowe. Druga możliwość, bardziej prawdopodobna, jest taka, że w obliczu problemów z dostępem do pracowników zatrudnianie jest obecnie znacznie ważniejsze niż kontrola kosztów, tym bardziej, że w warunkach wysokiej inflacji łatwiej jest przerzucać koszty na ceny.

W innych krajach widać zresztą podobne zjawisko. Niemcy doświadczają recesji w przemyśle i stagnacji gospodarki, a stopa bezrobocia ani drgnie. W innych krajach UE jest najczęściej stabilna lub spada. Rynki pracy są jak forteca dobrze chroniona przed recesyjnymi powodziami.

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.

PB Forecast
O Autorze:
Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
 
Trzy kluczowe pytania o efekty epidemii wirusa COVID-19

Rynki finansowe wpadły w poniedziałek w lekką panikę po tym, gdy okazało się, że w ciągu weekendu lawinowo wzrosła liczba zarażonych osób we Włoszech, i ta trzecia największa gospodarka strefy euro weszła w stan wyjątkowy: w niektórych regionach zamknięto szkoły, odwołano imprezy sportowe, ograniczono połączenia kolejowe. Ewidentnie wzrosło przez to ryzyko recesji w Europie.

Nie ma najmniejszej możliwości, by zarysować wiarygodny scenariusz na najbliższą przyszłość, ograniczę się więc do postawienia trzech kluczowych pytań o efekty epidemii. Pytania układają się w piramidę – od kwestii fundamentalnej, przez sprawy wtórne. Kolejność jest istotna, bo wielu analityków niepotrzebnie stawia te pytania w odwrotnym porządku.

Pierwsze, fundamentalne pytanie brzmi: czy to jest krótkotrwała epidemia, czy długotrwała pandemia? Od tego zależy trwałość blokad przepływu osób i towarów na świecie. Już widać, że długotrwała pandemia miałaby dewastujące skutki dla gospodarki przy obecnych obostrzeniach handlowych. W tym kontekście pozytywny jest fakt, że liczba nowych przypadków w Chinach wyraźnie maleje, a i we Włoszech po weekendzie przyrost jest nieco słabszy. Na bieżąco dane można śledzić m.in. na stronie:

https://www.corriere.it/speciale/esteri/2020/mappa-coronavirus/

Drugie pytanie brzmi: jak głębokie skutki gospodarcze będą miały już wprowadzone blokady handlowe? Wiele firm informowało o wstrzymaniu lub ograniczeniu produkcji, dostawy części z Chin są wstrzymane, a wybuch epidemii we Włoszech będzie potężnym ciosem w europejską branżę turystyczną. Jednocześnie pierwsze badania koniunktury (PMI) za luty pokazują, że choć firmy przemysłowe w Europie raportują zaburzenia w dostawach, to nie czują ogólnego pogorszenia koniunktury. To był bardzo zaskakujący wniosek (choć badanie pojawiło się przed ostatnim weekendem), który pokazał, że analitykom bardzo trudno jest na bieżąco śledzić gospodarcze efekty zaburzeń w łańcuchach dostaw.

Trzecie pytanie brzmi: czy ewentualna recesja może wywołać szerzej zakrojony kryzys gospodarczy? Innymi słowy, jest to pytanie o to, czy krótkotrwały silny wstrząs popytowy może przełożyć się na uderzenie w fundamenty gospodarki i pogorszenie perspektyw rozwojowych w średnim okresie. Jeżeli mocno zadłużone firmy stracą na kilka miesięcy źródła przychodów, część z nich może zacząć upadać – to może wywołać efekty takie jak w czasach kryzysów finansowych: credit crunch, spadek inwestycji, wzrost bezrobocia. Z drugiej strony, jest to idealny przypadek, gdy bardzo silna interwencja banków centralnych mogłaby złagodzić wstrząs. Banki centralne nie lubią ratować firm przed upadłościami (oczywiście mowa o efektach pośrednich), w obawie o to, czy nie ingerują w strukturę gospodarki i nie zajmują się polityką fiskalną. Jednak obecny wstrząs ma charakter ewidentnie płynnościowy i przejściowy, więc argumenty za silną interwencją będą mocne.

Nowe przypadki wirusa COVID-19 na świecie – wykres z ECDPC (European Centre for Disease Prevention and Control)

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.

PB Forecast


O Autorze:

Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
 

 

Inflacja przyrasta najszybciej od 2004 r.

Inflacja w Polsce wzrosła… Nie. Inflacja w Polsce skoczyła! Tak szybkiego przyrostu inflacji jak w ostatnich paru miesiącach nie widzieliśmy od połowy 2004 r., czyli momentu wejścia Polski do Unii Europejskiej.

Marek Belka, były prezes NBP, ostrzega  w wywiadzie dla BusinessInsider, że Polsce grozi stagflacja, czyli wysoki wzrost cen w warunkach niskiego wzrostu gospodarczego. Czy rzeczywiście takie niebezpieczeństwo ma wysokie prawdopodobieństwo materializacji? Nie sądzę, bo stagflacja to specyficzne zjawisko, które w historii występowało rzadko. Jeżeli już grozi nam jakieś niebezpieczeństwo, to że wysoka inflacja będzie czynnikiem pogłębiającym dołek koniunktury. Może „wyżreć” realne wynagrodzenia i tym samym obniżyć dynamikę konsumpcji. Może też w negatywnym scenariuszu doprowadzić do podwyżek stóp procentowych.

W styczniu inflacja wyniosła 4,4 proc. – podał wstępnie GUS (dane będą rewidowane w marcu). To oznacza, że w ciągu dwóch miesięcy wskaźnik ten wzrósł aż o 1,8 pkt proc. To najwyższy przyrost w tak krótkim okresie od czerwca 2004 r. Co więcej, i pewnie co gorzej, szybko rośnie tzw. inflacja bazowa, która nie uwzględnia cen żywności i energii, zależnych w dużej mierze od cen surowców. Ta miara inflacji, mająca mierzyć fundamentalne procesy cenowe, mogła przekroczyć 3,3 proc., co oznacza, że była najwyższa od wiosny 2002 r. Inflacja rośnie z trzech powodów: 1) jako reakcja na wysoki wzrost płac w minionych latach, 2) jako efekt zmian regulacyjnych (szczególnie na rynku wywozu odpadów), 3) jako efekt ograniczeń w produkcji żywności wywołanych zmianami pogody i zwierzęcymi epidemiami.

Dla obywateli szybko rosnące ceny są bardzo nieprzyjemnym zjawiskiem. Realne wynagrodzenia są przez to niższe, a to może przełożyć się na niższy wzrost konsumpcji i niższy wzrost gospodarczy.

Z eksperckiego punktu widzenia sam fakt, że inflacja wyskoczyła tak wysoko nie powinien budzić nadmiernych emocji. Pamiętajmy, że przez bitych siedem lat (!) inflacja znajdowała się poniżej celu inflacyjnego NBP. W ekonomii i w bankach centralnych coraz częściej uważa się, że po bardzo długich okresach niskiej inflacji można pozwolić, by przez pewien czas była ona wyższa niż cel inflacyjny. Żyjemy w świecie generalnie bezinflacyjnym i parę miesięcy podwyższonej inflacji nie powinno wywoływać palpitacji serca i rozsądku. Firmy dzięki temu odbudowują marże, realne wynagrodzenia wracają do normalnego wzrostu po okresie stratosferycznych dynamik, pewne zjawiska po prostu się normalizują. I sama inflacja też się w końcu znormalizuje, bo hamująca konsumpcja i inwestycje ograniczą przyrost cen.

Natomiast uważnego monitoringu wymaga jedno istotne zjawisko – skłonność firm do wykorzystywania szumu wokół inflacji do szybszego podnoszenia cen. Firmom jest dużo łatwiej wprowadzać nowe cenniki, gdy całe społeczeństwo rozmawia o podwyżkach cen (a z mojego wąskiego doświadczenia wynika, że tak jest). Gdyby to zjawisko przybrało masowy charakter, wówczas groziłoby nam utrwalenie podwyższonej inflacji. W takich warunkach bank centralny będzie musiał podnieść stopy procentowe, nawet w warunkach spowalniającej gospodarki.

Pierwszy kwartał może wiele w tej kwestii wyjaśnić.

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.

PB Forecast


O Autorze:

Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
 

 

Rekordowa nadwyżka handlowa Polski – skąd się wzięła?

Na to zjawisko składają się dwa trendy, jeden pozytywny, drugi – negatywny. Bardzo mocny wzrost nadwyżki handlowej to z jednej strony efekt długookresowego wzrostu oszczędności w Polsce, a z drugiej strony silnego hamowania gospodarki w krótkim okresie.

W grudniu saldo handlowe wyniosło +224 mln euro. To wyjątkowe zjawisko, ponieważ zwykle w grudniu notowaliśmy deficyt handlowy. Gdy usuniemy z danych efekty sezonowe, to zobaczymy, że nadwyżka sięgnęła 750 mln euro i było najwyższa co najmniej od połowy lat 90., a możliwe, że nawet od początku transformacji (za lata 90. nie ma porównywalnych danych).   

Poprawa salda handlowego trwa w Polsce systematycznie od dekady i odbywa się falami. Niektórzy tłumaczą to rosnącą konkurencyjnością sektora eksportowego, ale lepsze jest inne wytłumaczenie – to efekt rosnącej stopy oszczędności, czyli relacji oszczędności do PKB. Ostatecznie całe saldo handlowe, powiększone o saldo transferów pieniężnych (np. płatności UE dla rolników) i saldo transferów dochodów (np. odsetek od obligacji), musi się równać różnicy między oszczędnościami a inwestycjami. Opisując to w bardzo dużym uproszczeniu, jeżeli jakiejś części produktu krajowego nie skonsumujemy ani nie odłożymy na później w formie środków przeznaczonych na przyszłą produkcję, to musimy to … wyeksportować. Jeżeli nie możemy, to kurs waluty dostosowuje się w taki sposób, byśmy mogli.

W Polsce konsumujemy coraz mniejszą część dochodu, który wytwarzamy. Jeszcze na początku lat 2000. konsumpcja stanowiła ok. 85 proc. PKB, dekadę później było to ok. 80 proc., a teraz jest to ok. 75 proc. Gdyby ten spadek udziału konsumpcji w PKB był rekompensowany inwestycjami, wówczas wpływ na saldo handlowe byłby niski. Ale nie jest. Udział inwestycji w PKB nie rośnie, a w długim okresie nawet się obniża. Więc wzrost oszczędności przy lekko malejącej stopie inwestycji daje trwałą poprawę salda handlowego. Jest to też czynnik wpływający na poprawę stabilności gospodarki.

Ale grudniowy skok salda to nie tylko efekt trendu długookresowego, ale też zmian krótkookresowych. Skok nadwyżki jest naprawdę imponujący. I wynika prawdopodobnie z osłabienia gospodarki w ostatnim kwartale roku. Dziś poznamy dokładne dane o PKB za czwarty kwartał, ale już wstępne dane za cały rok sugerowały, że doszło do wyraźnego hamowania gospodarki. W warunkach spowolnienia saldo handlowe Polski zwykle się poprawia.

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.

PB Forecast
O Autorze:
Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
 
Dlaczego permanentnie się boimy

Percepcja ryzyk gospodarczych na przełomie 2019 i 2020 r. wzrosła do najwyższych poziomów od 2011 r., czyli momentu, gdy na skraju rozpadu stała strefa euro. Tak wynika z nowatorskiej analizy, którą wykonaliśmy w SpotData na grupie setek tysięcy artykułów prasowych. Badaliśmy w niej częstotliwość występowania słów związanych z ryzykami („ryzyko”, „zagrożenie”, „niebezpieczeństwo”). Analizę zamieściliśmy w raporcie „Ryzyka gospodarcze 2020”, który przygotowaliśmy wspólnie z KUKE. Znajduje się tam zarówno analiza makroekonomiczna, jak i branżowa.

 

Raport można pobrać tutaj. 

 

Najciekawszy w tej analizie jest nie tyle fakt, że ryzyka wzrosły w ostatnich miesiącach, ale że w całej dekadzie były wyższe niż w poprzedniej. To jest 10 lat obaw przed najróżniejszymi ryzykami – kryzysami, regulacjami, płynnością, kosztami itd.

Nie jest to zresztą tylko nasz wniosek. Inne indeksy na świecie, opierające się na podobnej metodologii, również wskazywały na rekordowy poziom percepcji ryzyka w 2019 r. Na przykład, Indeks Niepewności Polityki Gospodarczej, mierzony przez naukowców z Uniwersytetu Stanforda i również wykorzystujący (jako jeden z trzech filarów) artykuły prasowe znalazł się w minionym roku na najwyższym poziomie w historii. I także ten indeks w minionej dekadzie był średnio na dwukrotnie wyższym poziomie niż w poprzedniej.

Co się dzieje? Patrząc z krótkookresowej perspektywy na pewno do podwyższonego poziomu obaw przyczyniły się różne wstrząsy polityczne i gospodarcze, które wystąpił w zeszłym roku. W światowym handlu wystąpiła największa recesja od 2009 r. Zmiany demograficzne zaczęły wywierać coraz większą presję na modele biznesowe wielu firm, co w widoczny sposób objawia się w brakach wykwalifikowanej siły roboczej. Zmiany klimatyczne doprowadziły do znacznego zaostrzenia celów w polityce środowiskowej, przynajmniej w Unii Europejskiej. A zmiany polityczne prowadzą do zwiększonej intensyfikacji sporów handlowych. Te wszystkie zjawiska były widoczne już przed 2019 r.

Ale w ostatnich miesiącach obawy z nimi związane nałożyły się na siebie z wyjątkową intensywnością. Wysoki poziom percepcji ryzyk w minionych miesiącach to nie tylko zjawisko cykliczne, ale też element długookresowego trendu. Można go nazwać dekadą strachu, co oznacza trwały wzrost obaw po wielkiej recesji z lat 2008/2009. W głowach decydentów i analityków zagościło przekonanie, że po tak wielkim wstrząsie mogą wystąpić kolejne.

Psychologiczny efekt wielkiego kryzysu został dobrze udokumentowany przez naukowców. W wielu badaniach widać, że tzw. efekt zakotwiczenia (koncentracja na wydarzeniach z niedalekiej przeszłości) prowadzi do permanentnie podwyższonych obaw. Na przykład, ekonomiści z Uniwersytetu Nowego Jorku pokazali*, że po wielkim kryzysie permanentnie wzrósł strach rynkowy przed gwałtownymi przecenami akcji, mimo że są one rzadkie. Bardzo sugestywne badanie na ten temat opublikował noblista Robert Shiller. Pokazał on, że deklarowane przez inwestorów ryzyko krachu giełdowego jest znacznie większe niż faktyczna częstotliwość krachów, a jedną z przyczyn obaw jest wysoka intensywność artykułów medialnych na temat kryzysu.

Ten strach ma realne konsekwencje. Sprawia, że firmy są mniej chętne do inwestowania i ponoszenia ryzyka, a chętniej gromadzą gotówkę, czyli rozbudowują płynność. Rośnie popyt na bezpieczne aktywa. Strach sam w sobie jest niewątpliwie jednym z ważniejszych ryzyk gospodarczych współczesności zarówno w Polsce, jak i na świecie.

 

Raport można pobrać tutaj. 

 

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.

PB Forecast
O Autorze:
Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
 
Niemiecki przemysł pogłębił dno – i to mocno

Badania nastrojów przedsiębiorców w ostatnich miesiącach wskazywały, że w niemieckiej gospodarce może następować odbicie koniunktury. Ale realne dane na razie nic takiego nie wskazują. Co więcej, trendy w przemyśle są znacznie gorsze od oczekiwań, produkcja pogłębia dno, które i tak było już głębokie. Pocieszeniem może być fakt, że to są dane sprzed dwóch miesięcy. Na świecie widać coraz więcej sygnałów poprawy koniunktury, które, po przejściu fali przestojów wywołanej epidemią wirusa w Chinach, dotrą też do Niemiec.

Widać, że niemiecki przemysł płaci bardzo dużą cenę zarówno za wojnę handlową, jak i – może przede wszystkim – za przestawianie sektora motoryzacyjnego na nowe normy emisyjne. W grudniu produkcja przemysłowa w Niemczech spadła aż o 3,5 proc. w porównaniu z listopadem (dane wyrównane sezonowo). To największy spadek w tym cyklu. Przetwórstwo przemysłowe zanotowało roczny spadek produkcji aż o 7,4 proc. Dane były dużo gorsze niż oczekiwania rynkowe.

Grudzień był zresztą słaby w przemyśle w całej Europie – dane zaskakiwały mocno in minus też we Francji czy w Polsce.

Patrząc na relację między produkcją w Niemczech a indeksem IFO, widać, że w tym momencie negatywne trendy powinny się odwracać. Nastroje powoli się poprawiają, choć jest to proces wyjątkowo ślamazarny, na który dodatkowo na pewno nałożą się zaburzenia wywołane przerwami dostaw z /do Chin. Na mocniejsze odbicie trzeba więc będzie poczekać pewnie do lata.

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.


O Autorze:
Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
 
Czesi i Polacy odmiennie zareagowali na wzrost inflacji

Co powinien zrobić bank centralny, gdy inflacja rośnie, a wzrost gospodarczy zwalnia? Najwyraźniej Narodowy Bank Polski (NBP) i Narodowy Bank Czech (CNB) mają na ten temat diametralnie odmienne zdanie. Prezes NBP Adam Glapiński powiedział dwa dni temu, że stopy procentowe w Polsce pozostaną długo bez zmian, ale jeżeli w ogóle bank miałby je zmienić to raczej w dół niż w górę. Mimo rosnącej inflacji. Tymczasem bank centralny w Pradze nieoczekiwanie podniósł wczoraj stopy procentowe. Mimo zwalniającego wzrostu gospodarczego. 

Dla banku centralnego kluczowe znaczenie powinien mieć fakt, czy wzrost inflacji jest krótkotrwały czy też istnieje ryzyko jej utrzymania na podwyższonym poziomie przez dłuższy czas. Z tej perspektywy to decyzja czeskiego banku wydaje się bardziej zaskakująca niż postawa polskiej Rady Polityki Pieniężnej. Projekcje CNB wskazują, że inflacja wróci do celu inflacyjnego. Na podobny scenariusz wskazują projekcje NBP. W takiej sytuacji podnoszenie stóp procentowych to działanie dość ryzykowne.

Jednocześnie rozumiem decydentów, którzy mają ograniczone zaufanie do projekcji inflacyjnych. Są one związane z bardzo dużą niepewnością, często nietrafione. CNB widocznie uznał, że ważniejsze jest, by przy wyraźnym wzroście inflacji ponad cel banku centralnego dać wszystkim uczestnikom rynku sygnał, że władze pieniężne będą  twardo broniły celu. Podwyżkę stóp w Czechach bardziej należy traktować jako taki sygnał niż początek całego cyklu podwyżek.

Nasza Rada Polityki Pieniężnej musi tymczasem pokładać nadzieję, w prognozowanym spadku inflacji na wiosnę tego roku. Gdyby inflacja utrzymywała się dłużej w pobliżu 3-4 proc., wówczas RPP będzie miała poważną zagwozdkę.

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.


O Autorze:
Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
 
Banki sygnalizują istotny spadek popytu na kredyt inwestycyjny

Koniec zeszłego roku był bardzo dobry pod względem inwestycji w gospodarce – tak przynajmniej wynika ze wstępnych danych GUS. Jednak coraz więcej sygnałów wskazuje, że to był tylko jednorazowy wyskok w trendzie osłabienia. Pokazują to na przykład wyniki ostatniej ankiety prowadzonej przez NBP wśród członków komitetów kredytowych banków. Widzą oni wyraźny spadek popytu inwestycyjnego wśród firm.

W czwartym kwartale ocena popytu na kredyt długoterminowy wśród dużych firm spadła do najniższego poziomu od niemal czterech lat. Co więcej, w przeszłości takie spadki zwykle sygnalizowały pogorszenie realnych inwestycji w gospodarce. Wszystko to widać na załączonym wykresie.

Ten wskaźnik jest o tyle istotny, że duże firmy odpowiadają za bardzo dużą część inwestycji w gospodarce. Jednocześnie analogiczny wskaźnik dla małych firm wygląda jeszcze gorzej – ocena popytu na kredyt w tej grupie jest najniższa od niemal 10 lat.

Spadek popytu na kredyt to zapewne naturalna reakcja firm na pogorszenie koniunktury, szczególnie na rynkach eksportowych – eksporterzy są bowiem grupą szczególnie aktywną inwestycyjnie.

Jednocześnie wskazałbym dwa zjawiska, które powinny łagodzić spadek inwestycji w tym roku. Po pierwsze, wyniki eksportu nie są wcale złe, nie uzasadniają głębokiej redukcji inwestycji. Po drugie, w przeciwieństwie do 2013 i 2016 r., kiedy występowały ostatnie dwa głębokie dołki inwestycyjne, tym razem nie ma przesłanek do prognozowania bardzo głębokiego cięcia inwestycji publicznych.

Od wyraźnego spowolnienia gospodarki nie uciekniemy, ale jednocześnie pesymizm odnośnie perspektyw na najbliższe miesiące może być przesadzony – również wśród komitetów kredytowych.

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.


O Autorze:
Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.