Narodowy Bank Polski zapowiedział szereg działań zmierzających do podtrzymania płynności banków i rynku obligacji skarbowych. Jednym z nich jest plan skupu obligacji skarbowych. Jego celem jest zapewnienie wsparcia dla rynku tych papierów w okresie, gdy państwo będzie przeprowadzało masywne emisje. Szykujemy się w Polsce, podobnie jak na całym świecie, na niespotykany dotychczas program wsparcia sektora prywatnego przez państwo. Teraz nie ma właściwie innego wyboru, nawet jeżeli koszty w przyszłości potencjalnie mogą okazać się wysokie. Koszty te będzie w stanie odrobić jeżeli utrzymamy zdolność gospodarki do szybkiego restartu po pandemii.
Kluczowe instrumenty wprowadzone przez bank centralny są następujące. Po pierwsze, są to operacje repo dla banków, czyli takie, w których banki mogą otrzymać tanią pożyczkę pod zastaw określonych aktywów. To ma umożliwić płynne rozliczenia bankowe, które są niezbędne dla sprawnego działania całego systemu finansowego. Po drugie, będzie to skup obligacji skarbowych. To ma zapewnić obroty na rynku, na którym zaraz pojawi się masa nowych obligacji. Po trzecie, będzie to udostępnienie bankom kredytu wekslowego, dzięki któremu banki będą mogły utrzymać finansowanie przedsiębiorstw (m.in. prolongatę spłaty kredytów). Po czwarte, będzie to obniżenie stopy rezerw obowiązkowych (to ma uwolnić płynne zasoby banków) oraz podniesienie oprocentowania tych rezerw (to ma ograniczyć negatywny wpływ kryzysu na wyniki banków).
Co bardzo ważne, NBP podkreśla, że teraz kluczowa jest rola polityki fiskalnej – działania banku centralnego tylko to wspierają. A jaką rolę ma polityka fiskalna? Ogromnie trudną – musi przejąć na siebie część zobowiązań sektora prywatnego, tak, aby sektor ten był gotowy do szybkiego restartu po epidemii. Jeżeli restart będzie szybki i zdecydowany, co jest możliwe, to przejęte przez państwo zobowiązania da się spłacić bez problemu. Gorzej jeżeli restart będzie się opóźniał.
Sektor prywatny w wielu obszarach traci zdolność regulowania bieżących zobowiązań – wypłacania wynagrodzeń, spłacania kredytów, płacenia podatków, opłacania innych kosztów. W miarę upływu czasu ten problem będzie rozlewał się z branż najbardziej zagrożonych na inne branże. Po pewnym czasie część firm zacznie bankrutować, część pracowników tracić pracę. To potencjalnie może być problem masowy. I wtedy nie będzie mowy o szybkim restarcie gospodarki. Część zdolności produkcyjnych zostanie utracona na długo. Firmy, które będą musiały oddać maszyny wzięte na kredyt, nie odnowią szybko działalności. Zwolnieni pracownicy nie wrócą szybko na swoje stanowiska. Niespłacone kredyty zatkają system finansowy. Trudno wyliczyć właściwie wszystkie negatywne skutki. Dlatego państwo musi dokonać znaczącego powiększenia swojego długu by przejść na swoje barki część uderzenia. W ten sposób jako społeczeństwo rozkładamy bardziej równomiernie koszty wstrząsu.
Niestety projekcje epidemiologiczne wskazują, że restart gospodarki nie nastąpi szybko. Wczoraj naukowcy z Imperial College London opublikowali analizę, z której wynika, że stoimy przed tragicznym wyborem: albo szczyt epidemii będzie bardzo wysoki, co oznacza totalne przeciążenie systemu szpitalnego, albo epidemia będzie powracać. Wykres to obrazujący zamieszczam poniżej i zachęcam do lektury materiału – jest relatywnie prosty w odbiorze. To oznacza, że musimy szykować się na potężną interwencję państwa. Przynajmniej dopóki nie powiększymy zdolności systemu ochrony zdrowia do przyjmowania pacjentów i masowego testowania.
Jednocześnie przypomniałbym, że – jak w każdym kryzysie – jest wiele niewiadomych. Do tej pory nie docenialiśmy niewiadomych czynników ryzyka. Możliwe, że znajdujemy się w momencie, gdy nie doceniamy niewiadomych czynników szansy. Możliwe, że jesteśmy w okresie szczytu paniki.
Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.
O Autorze:
Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
|