Idzie polskie QE i fiskalna bazooka

Narodowy Bank Polski zapowiedział szereg działań zmierzających do podtrzymania płynności banków i rynku obligacji skarbowych. Jednym z nich jest plan skupu obligacji skarbowych. Jego celem jest zapewnienie wsparcia dla rynku tych papierów w okresie, gdy państwo będzie przeprowadzało masywne emisje. Szykujemy się w Polsce, podobnie jak na całym świecie, na niespotykany dotychczas program wsparcia sektora prywatnego przez państwo. Teraz nie ma właściwie innego wyboru, nawet jeżeli koszty w przyszłości potencjalnie mogą okazać się wysokie. Koszty te będzie w stanie odrobić jeżeli utrzymamy zdolność gospodarki do szybkiego restartu po pandemii.

Kluczowe instrumenty wprowadzone przez bank centralny są następujące. Po pierwsze, są to operacje repo dla banków, czyli takie, w których banki mogą otrzymać tanią pożyczkę pod zastaw określonych aktywów. To ma umożliwić płynne rozliczenia bankowe, które są niezbędne dla sprawnego działania całego systemu finansowego. Po drugie, będzie to skup obligacji skarbowych. To ma zapewnić obroty na rynku, na którym zaraz pojawi się masa nowych obligacji. Po trzecie, będzie to udostępnienie bankom kredytu wekslowego, dzięki któremu banki będą mogły utrzymać finansowanie przedsiębiorstw (m.in. prolongatę spłaty kredytów). Po czwarte, będzie to obniżenie stopy rezerw obowiązkowych (to ma uwolnić płynne zasoby banków) oraz podniesienie oprocentowania tych rezerw (to ma ograniczyć negatywny wpływ kryzysu na wyniki banków).

Co bardzo ważne, NBP podkreśla, że teraz kluczowa jest rola polityki fiskalnej – działania banku centralnego tylko to wspierają. A jaką rolę ma polityka fiskalna? Ogromnie trudną – musi przejąć na siebie część zobowiązań sektora prywatnego, tak, aby sektor ten był gotowy do szybkiego restartu po epidemii. Jeżeli restart będzie szybki i zdecydowany, co jest możliwe, to przejęte przez państwo zobowiązania da się spłacić bez problemu. Gorzej jeżeli restart będzie się opóźniał.

Sektor prywatny w wielu obszarach traci zdolność regulowania bieżących zobowiązań – wypłacania wynagrodzeń, spłacania kredytów, płacenia podatków, opłacania innych kosztów. W miarę upływu czasu ten problem będzie rozlewał się z branż najbardziej zagrożonych na inne branże. Po pewnym czasie część firm zacznie bankrutować, część pracowników tracić pracę. To potencjalnie może być problem masowy. I wtedy nie będzie mowy o szybkim restarcie gospodarki. Część zdolności produkcyjnych zostanie utracona na długo. Firmy, które będą musiały oddać maszyny wzięte na kredyt, nie odnowią szybko działalności. Zwolnieni pracownicy nie wrócą szybko na swoje stanowiska. Niespłacone kredyty zatkają system finansowy. Trudno wyliczyć właściwie wszystkie negatywne skutki. Dlatego państwo musi dokonać znaczącego powiększenia swojego długu by przejść na swoje barki część uderzenia. W ten sposób jako społeczeństwo rozkładamy bardziej równomiernie koszty wstrząsu.

Niestety projekcje epidemiologiczne wskazują, że restart gospodarki nie nastąpi szybko. Wczoraj naukowcy z Imperial College London opublikowali analizę, z której wynika, że stoimy przed tragicznym wyborem: albo szczyt epidemii będzie bardzo wysoki, co oznacza totalne przeciążenie systemu szpitalnego, albo epidemia będzie powracać. Wykres to obrazujący zamieszczam poniżej i zachęcam do lektury materiału – jest relatywnie prosty w odbiorze. To oznacza, że musimy szykować się na potężną interwencję państwa. Przynajmniej dopóki nie powiększymy zdolności systemu ochrony zdrowia do przyjmowania pacjentów i masowego testowania.

Jednocześnie przypomniałbym, że – jak w każdym kryzysie – jest wiele niewiadomych. Do tej pory nie docenialiśmy niewiadomych czynników ryzyka. Możliwe, że znajdujemy się w momencie, gdy nie doceniamy niewiadomych czynników szansy. Możliwe, że jesteśmy w okresie szczytu paniki.

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.

PB Forecast


O Autorze:

Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.

 

Czas radykalnych decyzji

Szukanie odpowiedzi na epidemię COVID-19 to jeden wielki eksperyment, zarówno w sferze organizacyjnej jak i finansowej. Mało kto na taką sytuację jest dobrze przygotowany. Rządy najbardziej rozwiniętych krajów (np. Wielkiej Brytanii) robiły symulacje kryzysu pandemii, ale te symulacje najczęściej dotyczyły pandemii grypy, która ma nieco inne cechy niż COVID-19. Obecna choroba wymaga hospitalizowania znacznie większego odsetka chorych i ma wyższe wskaźniki śmiertelności niż grypa, co sprawia, że obciążenie systemu szpitalnego oraz panika ludności są znacznie większe.

Żeby zaplanować przyszłość musimy najpierw dokonać założeń, jak obecna pandemia będzie przebiegać. Na podstawie opinii epidemiologów zamieszczanych w różnych publikacjach w mediach i wydawnictwach naukowych możemy przyjąć bazowe założenie, że szczyt pandemii nastąpi za ok. 2-3 miesiące, a późną jesienią wystąpi ryzyko powrotu choroby. Wobec tego scenariusza bazowego można określić dwa scenariusze skrajne – pozytywny i negatywny. W scenariuszu pozytywnym zmiany pory roku wywołują silniejszy spadek fali pandemii wiosną. W scenariuszu negatywnym pandemia zostaje z nami na dłużej.

Polska gospodarka wchodzi oczywiście w głęboką recesję. Sądzę, że w scenariuszu bazowym jesteśmy w stanie w ciągu roku przywrócić gospodarkę do jako takiej normalności, choć porządkowanie po chaosie będzie trudne (w scenariuszu pozytywnym odbędzie się to szybciej, w ciągu paru kwartałów). W scenariuszu negatywnym kraj będzie musiał przejść na tryb quasi-wojenny, z szerokimi elementami centralnego planowania.

Bardzo ważne jest by zrozumieć, że to, czy szybko odbijemy po pandemii, zależy od utrzymania zdolności produkcyjnych i organizacyjnych w jej czasie. Większość działań, oprócz tych w obszarze ochrony zdrowia, musi być nakierowana na zapobieganie upadkom firm i zwalnianiu pracowników.

Jak reagować? Oto kilka punktów, które uważam za istotne.

Po pierwsze, priorytet mają inwestycje i zaopatrzenie w systemie ochrony zdrowia. Musimy szybko zainwestować w zasoby potrzebne do przyjmowania bardzo dużej fali pacjentów oraz w zasoby do masowego testowania.

Po drugie, musimy mieć plan restartu działania w warunkach epidemii (gdy fala będzie opadała). Gospodarka nie może długo stać w miejscu, bo koszty będą tak duże, że zaczną przekraczać koszty związane z ograniczaniem pandemii. Trzeba wypracować procedury związane z telepracą, dystansowaniem, środkami higieny, szybkim testowaniem. Możliwe, że powinniśmy zreplikować strategię masowego testowania stosowaną przez Koreę, gdzie jest relatywnie mało przypadków śmiertelnych (choć tu nie czuję się ekspertem).

Po trzecie, potrzebne jest wprowadzenie instrumentów pozwalających pracodawcom zagrożonych firm wysyłać pracowników na bezpłatne urlopy, częściowo finansowane przez państwo. Rząd nie musi finansować dużej części traconego wynagrodzenia, bo w czasie przejściowym konsumpcja i tak jest obniżona. Najpierw można zacząć od branż najbardziej zagrożonych, a później też pozwolić na to innym branżom.

Po czwarte, potrzebne jest odroczenie części zobowiązań podatkowych w firmach.

Po piąte, potrzebne jest wsparcie finansowe dla firm, aby zapobiegać ich bankructwom. Może się to odbywać przez kredyty udzielane przez BGK lub przez restrukturyzację zapadalności zobowiązań finansowych firm i gospodarstw domowych wobec banków. To musi się odbyć w szybkim porozumieniu z KNF i NBP. KNF musi obniżyć bufory kapitałowe banków, a NBP zapewniać finansowanie tym bankom, które mogą mieć problemy.

Po szóste, potrzebny jest plan zarządzania makroekonomicznego, związany z finansowaniem rosnącego zadłużenia. Wzrost długu publicznego może być potencjalnie bardzo wysoki. NBP powinien być gotowy do skupu obligacji skarbowych jeżeli na rynku wystąpią jakieś zaburzenia.

Po siódme, po ustaniu ograniczeń w aktywności ludności trzeba będzie przejściowo skrócić część wakacji, czy ograniczyć urlopy. Spłata wszystkich powstających w czasie kryzysu zobowiązań będzie wymagała bardzo silnego wzrostu PKB w kwartałach po pandemii.

Nie jestem oczywiście przekonany na 100 proc., że opisane działania są optymalne. Ale jesteśmy w czasie wielkiego eksperymentowania, a musimy działać szybko i odważnie.

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.

PB Forecast


O Autorze:

Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.

 

Banki centralne wchodzą do gry, ale to wciąż może być nieskuteczne

Banki centralne wchodzą do gry w walce ze skutkami gospodarczymi pandemii COVID-19. Kłopot w tym, że na razie nie stosują jeszcze instrumentów, które w tej walce mogą być niezbędne. Na razie skupiają się na wspieraniu płynności sektora finansowego, gdy tymczasem finalnie największym wyzwaniem będzie płynność sektora pozafinansowego. A między tymi dwoma obszarami może nie być połączenia. Dlatego rynki finansowe praktycznie nie zareagowały na decyzje Fed i EBC, co zdarza się rzadko.

Europejski Bank Centralny podjął wczoraj decyzje o dodatkowym skupie obligacji (120 mld euro do końca roku) i dodatkowych pożyczkach dla banków przeznaczonych na finansowanie przedsiębiorstw. Wielu komentatorów, a także prezydent Francji Emmanuel Macron, głośno krytykowało EBC, że zrobił za mało. Ale bank przyzwyczaił, że na wyciągnięcie armat zawsze czeka nieco za długo – ale w końcu je wyciąga.

Rezerwa Federalna USA z kolei zasiliła rynek finansowy gigantycznymi krótkookresowymi pożyczkami pod zastaw papierów skarbowych (operacje repo o wartości 1500 miliardów dolarów). Finansowanie ma utrzymać płynne działanie m.in. rynku, na którym handluje się obligacjami skarbowymi. Rynek ten zaczął w ostatnich dniach przeżywać wyjątkowo silne wstrząsy, wywołane dążeniem instytucji finansowych do trzymania gotówki.

Mimo tych decyzji najważniejsze indeksy giełdowe notowały wczoraj dwucyfrowe spadki (lub blisko dwucyfrowe). Nigdy wcześniej skala przeceny w ciągu kilku dni nie była tak duża jak w tym tygodniu (wniosek na podstawie S&P500). Dlaczego magiczna broń banków centralnych okazała się nieskuteczna? Dlatego, że płynność sektora finansowego nie jest dziś źródłem zagrożenia gospodarczego – ona może wymagać wsparcia, ale to wsparcie może nie wystarczyć, bo kluczowym zagrożeniem jest zrywanie sieci zobowiązań w realnej gospodarce. To grozi upadkami firm.

Dziś można oczekiwać, że nadzwyczajne ograniczenie aktywności społecznej w reakcji na COVID-19 może potrwać co najmniej kilkanaście tygodni. Niektóre podmioty gospodarcze lub gospodarstwa domowe mogą nie mieć gotówki by wytrzymać tyle czasu bez dochodów i jednocześnie regulować swoje zobowiązania. To jest sytuacja, z jaką rozwinięte gospodarki nie miały dawno do czynienia. Wiele wskazuje, że w takiej sytuacji optymalną reakcją może być bezpośrednie zasilanie w gotówkę przez bank centralny rządu, firm lub gospodarstw domowych. Ale do tego potrzebna jest maksymalna koordynacja polityki fiskalnej i monetarnej, co dla całego pokolenia decydentów – wychowanych w nauce, że trzeba unikać przenikania się polityki fiskalnej i monetarnej – może być barierą trudną do przejścia.

Jak codziennie staram zamieścić uaktualnienie krzywej epidemii. Niestety wygląda na to, że cała Europa idzie ścieżką Włoch. Krzywa będzie dużo dłuższa i będzie miała dużo wyższy szczyt niż w Azji – może dlatego, że mamy inną kulturę kontaktów międzyludzkich i reagowania na sytuacje zagrożenia. Natomiast to, co wciąż nie jest jasne, czy włoski wybuch śmiertelności był jakimś specyficznym zjawiskiem dla tego kraju, czy powtórzy się w innych krajach. Wkrótce zacznie się to wyjaśniać, ponieważ Francja dochodzi do miejsca, w którym we Włoszech nastąpił skokowy wzrost liczby zgonów.

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.

PB Forecast


O Autorze:

Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
Między kryzysem a zapaścia, między Koreą a Włochami

Biorąc pod uwagę wydarzenia w Polsce i Europie można założyć, że w tym momencie polska gospodarka się kurczy. Objawy paniki wskazują, że ludność znacząco redukuje wydatki na cokolwiek innego niż żywność, a zamknięcie szkół oznacza, że duża część pracowników będzie wyłączona z aktywności. Rozwój epidemii w Europie Zachodniej oznacza, że tam również występują lub wystąpią podobne efekty, więc dojdzie do poważnych zakłóceń w całym handlu międzynarodowym.

To, czy wchodzimy w recesję, a jeżeli tak – to czy ona będzie długa, zależy w tym momencie wyłącznie od przebiegu epidemii. A w jej przebiegu dwa parametry wydają się mi kluczowe: nachylenie krzywej nowych zakażeń oraz wskaźnik śmiertelności. W obu przypadkach możemy wyróżnić dwie skrajne ścieżki, które obserwujemy w innych krajach. Zjawiska te są pokazane na poniższych wykresach.

Z jednej strony, mamy ścieżkę koreańską, która oznacza znaczący wzrost liczby zakażeń przez ok. trzy tygodnie, a później odwrócenie tendencji i powolny spadek nowych infekcji. W tej ścieżce niska jest też śmiertelność, co sprawia, że kraj może funkcjonować w miarę normalnie. Na przykład dane z Korei pokazują, że w ciągu pierwszej dekady marca kraj ten zwiększył eksport. Może być oczywiście przejściowy efekt realizacji wcześniejszych zamówień, ale mimo wszystko pokazuje to, że obrót gospodarczy nie został zamrożony. Przy dużej liczbie zakażeń ale niskiej śmiertelności panika ludności jest ograniczona, a kraj nie przechodzi kryzysu humanitarnego.

Z drugiej strony, mamy ścieżkę włoską, która oznacza znacznie większy i dłuższy wzrost liczby nowych zakażeń oraz znacznie wyższą śmiertelność. W tej ścieżce kraj wchodzi praktycznie w stan wyjątkowy, ludność jest zmuszona do pozostawania w domu, system szpitalny traci zdolność do realizacji wszystkich swoich funkcji, część obrotu gospodarczego jest całkowicie zamrożona.

Patrząc na inne kraje, jedne przypominają bardziej ścieżkę koreańską (np. Niemcy), inne – włoską (np. Hiszpania). Ale na razie za wcześnie, by wyrokować, który scenariusz jest realizowany. Sądzę, że pójście ścieżką włoską oznaczałoby dla Europy kryzys o rozmiarach tego z 2008/2009 r. Pójście ścieżką koreańską mogłby być łagodniejsze, ponieważ zakładam, że część paniki ludności mogłaby w miarę szybko ustąpić.

Wchodzimy w krytyczne 7-10 dni.

 

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.

PB Forecast


O Autorze:

Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.

 

Niepewność wywołuje ogromne wahania na rynkach

Rynki finansowe dawno nie były tak rozchwiane. Jednego dnia ceny akcji spadają o prawie 8 proc., by następnego rosnąć o ok. 5 proc. To piszę na przykładzie amerykańskiego indeksu S&P500. To rozchwianie odzwierciedla rozmiar niepewności przed jaką stoimy. Scenariusze gospodarcze można układać od łagodnie negatywnych do bardzo negatywnych. W takich momentach zmienność nastrojów jest ekstremalnie duża.

W minionych pięciu dniach bezwzględna różnica między dołkiem a szczytem na indeksie S&P500 wynosiła aż 15 proc. (licząc jako punkt odniesienia wartość tygodniowego maksimum). Wcześniej tak duża różnica w notowaniach w krótkim czasie występowała w czasie kryzysu strefy euro, gdy strefa stała na granicy rozpadu, a jeszcze wcześniej w okresie światowego kryzysu finansowego. Zmienność to po prostu papierek lakmusowy niepewności.

Czy obecną sytuację można porównać do kryzysu finansowego?Pod względem bieżącego wstrząsu dla gospodarki to w większości miejsc wstrząs jest na razie mniejszy niż w czasie kryzysu finansowego. I jest też inny. Wtedy bardzo szybko na granicy upadków stanęły duże banki, kraje rozwinięte stały na granicy zatrzymania pracy sektora finansowego. W gospodarkę szybko pompowano kwoty sięgające kilku-kilkunastu procent PKB. Teraz skala szoku nie jest aż tak duża (przynajmniej na razie) – wiele firm wstrzymuje prace, ale wszyscy myślą o kwietniu/maju jako o momencie przywracania jako takiej normalności.

Z drugiej jednak strony, obecny kryzys niesie większe ryzyka skrajne (tzw. tail risks), ponieważ nie ma dobrych metod, by go łagodzić w razie jego pogłębiania. Makroekonomia wypracowała przez wiele dekad metody zapobiegania nadmiernym kosztom kryzysów finansowych – one nie zawsze są stosowane ze względów politycznych, ale narzędzia są znane. Natomiast skutki pandemii trudno złagodzić jeżeli trwa ona bardzo długo. Można jedynie stosować narzędzia, które zmierzają do utrzymania ładu społecznego i podtrzymania systemu płatności, ale im dłużej trwać będzie zamrożenie gospodarki tym te narzędzia będą mniej efektywne lub bardziej kosztowne w stosowaniu.

Na horyzoncie jest zatem wiele ryzyk, które trudno jest zrozumieć i wycenić. A to niesie rozchwianie nastrojów.

***

Zamieszczam też dzisiejszą aktualizację danych na temat raportowanych infekcji w najważniejszych krajach (na tle Chin).

Widać, że we Włoszech drastyczne środki ograniczające ruch ludności mogły zadziałać. Liczba nowych zdiagnozowanych przypadków COVID-19 spadła. Niektórzy twierdzą, że jest to spowodowane krytyczną sytuacją służby zdrowia (problemem jest rosnąca liczba zgonów) i testowaniem jedynie najcięższych przypadków. Jednak dane wskazują, że liczba testów wczoraj znacząco wzrosła, a nie spadła. Możliwe więc, że Włochy faktycznie znajdują się w punkcie przegięcia.

Niepokojąca jest sytuacja w Hiszpanii, która idzie wyższą ścieżką raportowanych zakażeń niż Włochy przed dwoma tygodniami. Gorzej wygląda też sytuacja w Niemczech i Francji, które podążają ścieżką włoską. Pogorszyła się też niestety sytuacja w Korei, co wynika z odkrycia nowego ogniska choroby w Seulu.

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.

PB Forecast
O Autorze:
Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
 
Jaki będzie wpływ epidemii na inflację

Wczoraj pisałem o tym, że epidemia COVID19 znacząco ograniczy wzrost gospodarczy w Polsce, a w negatywnym scenariuszu może doprowadzić do recesji. Rynki finansowe w poniedziałek wyceniły taki scenariusz, na giełdach doszło do potężnego tąpnięcia cen akcji. Dziś staram się odpowiedzieć – na  pytanie o wpływ tego zjawiska na inflację. Może on przebiegać w różnych kierunkach.

Zasadniczo moje spojrzenie na inflację jest następujące. Jeżeli epidemia będzie mocna, ale krótka, wywoła recesję, nawet głęboką, po której nastąpi w miarę szybkie ożywienie, wówczas wpływ na inflację będzie ujemny. Spadek popytu sprawi, że firmy będą obniżały ceny – widać to zresztą już na rynku kin w Polsce. Ponadto, na spadek inflacji wpłynie spadek cen surowców – widać to już na rynku ropy (choć spadek cen o 50 proc. w poniedziałek wynika bardziej z czynników podażowych). To będzie efekty widoczny w pierwszej fazie spowolnienia. I tego możemy oczekiwać w pierwszej połowie roku.

Wielu ekspertów jest przekonanych, że im mocniejszy będzie wstrząs gospodarczy, tym wspomniane efekty silniejsze – większy spadek inflacji. Ja jednak sądzę, że może być inaczej.

Jeżeli jednak epidemia będzie długotrwała i wywoła recesję, po której nastąpi stagnacja, wówczas jej wpływ na inflację może być dodatni. Banki centralne będą musiały zapewnić płynność gospodarce, w tym m.in. uruchomić linie kredytowe dla rządów (tak, wiem, dziś to nie jest zgodne z prawem, ale to się szybko może zmienić w negatywnym scenariuszu) lub wręcz przelewać bezpośrednio pieniądze gospodarstwom domowym. Odbywać się to będzie przy stłumionej podaży dóbr ze względu na zerwane łańcuchy dostaw i ograniczoną aktywność pracowników. Utrzymanie płynności przy znacząco mniejszej podaży oznaczać powinno wyższe ceny. Można na to też spojrzeć inaczej. Trwały spadek PKB oznacza masową niewypłacalność wielu firm i gospodarstw domowych. Obniżyć realny dług niewypłacalnych osób i podmiotów można tylko poprzez restrukturyzację lub inflację. Pierwsze wyjście w tak dużej skali będzie bardzo trudne.

Drugi scenariusz wciąż jest jeszcze odległy. Ale sądzę, że w ramach planowania kryzysowego rząd powinien szykować się na wszystkie scenariusze.

***

Na wykresie znajdą Państwo codzienną aktualizację krzywej epidemii w najważniejszych krajach. Widać, że we Włoszech sytuacja staje się dramatyczna – wczoraj rząd podjął decyzję o ograniczeniu ruchu ludności w całym kraju. Lekarze raportują w mediach, że muszą selekcjonować pacjentów w zależności od stanu zdrowia – tak jak w czasie wojny. W Korei sytuacja się wyraźnie poprawia, co pokazuje, że skuteczna polityka może szybko ograniczyć skalę epidemii. We Francji i Niemczech widać wzrost zachorowań, ale wolniejszy niż na tym samym etapie we Włoszech. Kolejne dni będą dla tych krajów kluczowe. Pokażą, czy środki przez nie stosowane wystarczają do ograniczenia skali epidemii (co byłoby bardzo pozytywne), czy też kraje te wchodzą na włoską ścieżkę.

 

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.

PB Forecast
O Autorze:
Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
 
Uderzenie epidemii w PKB będzie silne. Pytanie: jak długo?

Epidemia COVID19 powoduje coraz większe zakłócenia w aktywności gospodarczej i już wiemy, że nie tylko oddaliliśmy się od łagodnych scenariuszy makroekonomicznych, ale wręcz realizowany jest negatywny scenariusz. Szok jest ogromny, a niewiadoma polega teraz na tym, na ile część tego szoku pozostanie z nami na dłużej. W potoku negatywnych informacji można dopatrzeć się kilku pozytywnych zjawisk.

Włochy zamknęły w weekend część prowincji, które są sercem przemysłowym kraju – głęboka recesja w tym kraju jest oczywista. W recesji będzie prawdopodobnie cała strefa euro. Można założyć, że te i inne informacje, które napłynęły w ostatnich dniach, powinny powodować obniżenie prognoz dla PKB Polski na najbliższy kwartał o co najmniej 1 pkt proc. Pole do większych rewizji jest duże, na horyzoncie na pewno jawi się recesja również w naszym kraju. Później może dojść do szybkiego ożywienia, ale to będzie zależało od cyklu falowania epidemii.

Oto kluczowe informacje, które pojawiły się w ostatnich dniach i które mają wpływ na ocenę skutków społecznych i gospodarczych epidemii.

Po pierwsze, epidemia COVID19 generuje w widoczny sposób (przypadek Włoch) ogromne obciążenie systemu szpitalnego i przez to jest dużo większym obciążeniem społecznym niż sezonowe epidemie grypy. To też sprawia, że ograniczenia w ruchu ludności są i będą bardzo radykalne. Wprawdzie ogólna liczba zgonów z tytułu COVID19 jest mniejsza niż z powodu grypy (na razie), ale kluczowy jest fakt, że COVID19 powoduje potrzebę hospitalizacji dużo większej liczby osób. We Włoszech system ochrony zdrowia jest na granicy wydajności, brakuje łóżek, oddziały intensywnej terapii są tworzone prowizorycznie na korytarzach. To dzieje się w najbardziej rozwiniętych gospodarczo regionach Europy. Dla innych krajów priorytetem jest więc podjęcie radykalnych działań, które ograniczą ryzyko niewydolności systemów ochrony zdrowia. To zaś przekłada się na zamrożenie części aktywności społecznej i gospodarczej.

Po drugie, trzecia największa gospodarka strefy euro wchodzi w recesję, która będzie prawdopodobnie głębsza niż ta z czasów kryzysu finansowego 2009 r. Przynajmniej pod względem jednorazowego spadku PKB. Region Lombardii oraz 14 prowincji zostały zamknięte na miesiąc dla ruchu ludności, a obywatelom – szczególnie starszym – zaleca się pozostawanie w domach. Zamknięte są szkoły, muzea, baseny i ośrodki narciarskie. Regiony te odpowiadają za dokładnie 33 proc. PKB kraju. Zakładając, że spadek PKB w tych obszarach wyniesie w ciągu miesiąca 30 proc., to tylko efekty statyczne obniżą kwartalny PKB Włoch o 3 proc. A do tego dochodzi wpływ na inne regiony, inne restrykcje przyjmowane na innych obszarach oraz efekty dynamiczne (przekładanie się spadku w jednym kwartale na wyniki w kolejnym kwartale). Nie będzie wyolbrzymieniem jeżeli założymy, że włoski PKB spadnie w krótkim okresie o ok. 5 proc.  A to oznacza recesję w całej strefie euro. W takich warunkach wzrost gospodarczy w Polsce musi być wyraźnie niższy.

Po trzecie, w wielu dużych krajach epidemia dopiero się zaczyna – dotyczy to m.in. Stanów Zjednoczonych. Francja i Niemcy są zaś dopiero na początku ścieżki wznoszącej. Nie wiadomo, jak epidemia będzie się rozwijała, ale nawet jeżeli będzie podążała ścieżką chińską (szczyt zachorowań w okresie ok. dwóch tygodni od momentu, gdy liczba nowych przypadków przekracza 100 dziennie, później powolny spadek nowych infekcji przez kolejne parę tygodni), to ograniczenia w ruchu ludności potrwają do kwietnia. A to jest scenariusz w miarę optymistyczny, bo Chiny od wielu ekspertów zbierają pochwały za wyjątkowo efektywną walkę z chorobą. Można założyć, że nie wszystkie kraje poradzą sobie z tym tak szybko. Można też założyć, że w niektórych miejscach pojawi się konieczność stosowania tak radykalnych kroków, jakie zastosowały Włochy. Czeka nas zatem kilka-kilkanaście tygodni obniżonej aktywności gospodarczej i bardzo dużej niepewności.

Po czwarte, informacje medyczne podawane przez WHO i pojawiające się badania naukowe wskazują, że skala epidemii nie musi być tak duża jak wskazywały pesymistyczne projekcje sprzed kilku-kilkunastu tygodni. Tę epidemię da się zatrzymać radykalnymi środkami, ona nie ma aż tak wysokich wskaźników rozprzestrzeniania jak grypa. Na przykład, WHO wskazuje, że zdecydowana większość infekcji roznosi się wśród rodziny, a nie w innych środowiskach (tutaj link do ciekawej opinii i danych). Niski jest też wskaźnik zachorowań bezobjawowych, które – wedle początkowych obaw – mogły wywoływać bardzo szybkie tempo rozprzestrzeniania.  Jest zatem szansa, że do maja w krajach rozwiniętych będzie już znacznie mniej zachorowań i aktywność społeczna wróci do jako takiej normy. Na taką możliwość wskazują dane z Azji (szczególnie Chin i Korei) gdzie udało się lub powoli się udaje zdusić epidemię. Gdyby Europa zareagowała szybko, najlepiej na poziomie UE, poprzez zamknięcie szkół, odwołanie wszystkich imprez masowych i jasne zalecenia dla obywateli by w miarę możliwości unikali większych zgromadzeń, to byłaby szansa na powtórzenie ścieżki azjatyckiej.

Ale jednocześnie projekcje pokazują, że wirus SARS-CoV-2, który odpowiada za chorobę COVID19, może zostać z nami na dłużej, że będzie powracał sezonowo (tutaj symulacja). A to z kolei oznacza, że istnieje ryzyko powrotu epidemii na jesieni lub zimą. Z tego powodu pewna część aktywności gospodarczej może być ograniczona na dłużej, bo generalnie większa będzie awersja do ryzyka wśród podmiotów gospodarczych i mniejsza skłonność do inwestowania. A zatem rozpowszechnione w analizach przekonanie o V-kształtnym cyklu (recesja i szybkie odbicie) może się nie sprawdzić.

Można też powoli rozważać, jakie długookresowe konsekwencje przyniesie epidemia. Wzrost stopy oszczędzania ostrożnościowego? Defragmentacja łańcuchów dostaw i ograniczenie globalizacji przemysłowej? Niższy wzrost produktywności? A może też wzmocnienie odporności organizacyjnej na gorsze pandemie? Postęp w medycynie? Zmiany w zachowaniach ludności sprzyjające niższej transmisji innych wirusów? Większe wydatki publiczne na inwestycje i przez to wyższy wzrost gospodarczy?

Mamy na horyzoncie niezliczoną liczbę scenariuszy. Na razie jednak wyzwaniem jest przejście na drugą stronę krzywej epidemii – a to będzie trudna droga.

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.

PB Forecast
O Autorze:
Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.