Banki centralne wchodzą do gry, ale to wciąż może być nieskuteczne

Banki centralne wchodzą do gry w walce ze skutkami gospodarczymi pandemii COVID-19. Kłopot w tym, że na razie nie stosują jeszcze instrumentów, które w tej walce mogą być niezbędne. Na razie skupiają się na wspieraniu płynności sektora finansowego, gdy tymczasem finalnie największym wyzwaniem będzie płynność sektora pozafinansowego. A między tymi dwoma obszarami może nie być połączenia. Dlatego rynki finansowe praktycznie nie zareagowały na decyzje Fed i EBC, co zdarza się rzadko.

Europejski Bank Centralny podjął wczoraj decyzje o dodatkowym skupie obligacji (120 mld euro do końca roku) i dodatkowych pożyczkach dla banków przeznaczonych na finansowanie przedsiębiorstw. Wielu komentatorów, a także prezydent Francji Emmanuel Macron, głośno krytykowało EBC, że zrobił za mało. Ale bank przyzwyczaił, że na wyciągnięcie armat zawsze czeka nieco za długo – ale w końcu je wyciąga.

Rezerwa Federalna USA z kolei zasiliła rynek finansowy gigantycznymi krótkookresowymi pożyczkami pod zastaw papierów skarbowych (operacje repo o wartości 1500 miliardów dolarów). Finansowanie ma utrzymać płynne działanie m.in. rynku, na którym handluje się obligacjami skarbowymi. Rynek ten zaczął w ostatnich dniach przeżywać wyjątkowo silne wstrząsy, wywołane dążeniem instytucji finansowych do trzymania gotówki.

Mimo tych decyzji najważniejsze indeksy giełdowe notowały wczoraj dwucyfrowe spadki (lub blisko dwucyfrowe). Nigdy wcześniej skala przeceny w ciągu kilku dni nie była tak duża jak w tym tygodniu (wniosek na podstawie S&P500). Dlaczego magiczna broń banków centralnych okazała się nieskuteczna? Dlatego, że płynność sektora finansowego nie jest dziś źródłem zagrożenia gospodarczego – ona może wymagać wsparcia, ale to wsparcie może nie wystarczyć, bo kluczowym zagrożeniem jest zrywanie sieci zobowiązań w realnej gospodarce. To grozi upadkami firm.

Dziś można oczekiwać, że nadzwyczajne ograniczenie aktywności społecznej w reakcji na COVID-19 może potrwać co najmniej kilkanaście tygodni. Niektóre podmioty gospodarcze lub gospodarstwa domowe mogą nie mieć gotówki by wytrzymać tyle czasu bez dochodów i jednocześnie regulować swoje zobowiązania. To jest sytuacja, z jaką rozwinięte gospodarki nie miały dawno do czynienia. Wiele wskazuje, że w takiej sytuacji optymalną reakcją może być bezpośrednie zasilanie w gotówkę przez bank centralny rządu, firm lub gospodarstw domowych. Ale do tego potrzebna jest maksymalna koordynacja polityki fiskalnej i monetarnej, co dla całego pokolenia decydentów – wychowanych w nauce, że trzeba unikać przenikania się polityki fiskalnej i monetarnej – może być barierą trudną do przejścia.

Jak codziennie staram zamieścić uaktualnienie krzywej epidemii. Niestety wygląda na to, że cała Europa idzie ścieżką Włoch. Krzywa będzie dużo dłuższa i będzie miała dużo wyższy szczyt niż w Azji – może dlatego, że mamy inną kulturę kontaktów międzyludzkich i reagowania na sytuacje zagrożenia. Natomiast to, co wciąż nie jest jasne, czy włoski wybuch śmiertelności był jakimś specyficznym zjawiskiem dla tego kraju, czy powtórzy się w innych krajach. Wkrótce zacznie się to wyjaśniać, ponieważ Francja dochodzi do miejsca, w którym we Włoszech nastąpił skokowy wzrost liczby zgonów.

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.

PB Forecast


O Autorze:

Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
Między kryzysem a zapaścia, między Koreą a Włochami

Biorąc pod uwagę wydarzenia w Polsce i Europie można założyć, że w tym momencie polska gospodarka się kurczy. Objawy paniki wskazują, że ludność znacząco redukuje wydatki na cokolwiek innego niż żywność, a zamknięcie szkół oznacza, że duża część pracowników będzie wyłączona z aktywności. Rozwój epidemii w Europie Zachodniej oznacza, że tam również występują lub wystąpią podobne efekty, więc dojdzie do poważnych zakłóceń w całym handlu międzynarodowym.

To, czy wchodzimy w recesję, a jeżeli tak – to czy ona będzie długa, zależy w tym momencie wyłącznie od przebiegu epidemii. A w jej przebiegu dwa parametry wydają się mi kluczowe: nachylenie krzywej nowych zakażeń oraz wskaźnik śmiertelności. W obu przypadkach możemy wyróżnić dwie skrajne ścieżki, które obserwujemy w innych krajach. Zjawiska te są pokazane na poniższych wykresach.

Z jednej strony, mamy ścieżkę koreańską, która oznacza znaczący wzrost liczby zakażeń przez ok. trzy tygodnie, a później odwrócenie tendencji i powolny spadek nowych infekcji. W tej ścieżce niska jest też śmiertelność, co sprawia, że kraj może funkcjonować w miarę normalnie. Na przykład dane z Korei pokazują, że w ciągu pierwszej dekady marca kraj ten zwiększył eksport. Może być oczywiście przejściowy efekt realizacji wcześniejszych zamówień, ale mimo wszystko pokazuje to, że obrót gospodarczy nie został zamrożony. Przy dużej liczbie zakażeń ale niskiej śmiertelności panika ludności jest ograniczona, a kraj nie przechodzi kryzysu humanitarnego.

Z drugiej strony, mamy ścieżkę włoską, która oznacza znacznie większy i dłuższy wzrost liczby nowych zakażeń oraz znacznie wyższą śmiertelność. W tej ścieżce kraj wchodzi praktycznie w stan wyjątkowy, ludność jest zmuszona do pozostawania w domu, system szpitalny traci zdolność do realizacji wszystkich swoich funkcji, część obrotu gospodarczego jest całkowicie zamrożona.

Patrząc na inne kraje, jedne przypominają bardziej ścieżkę koreańską (np. Niemcy), inne – włoską (np. Hiszpania). Ale na razie za wcześnie, by wyrokować, który scenariusz jest realizowany. Sądzę, że pójście ścieżką włoską oznaczałoby dla Europy kryzys o rozmiarach tego z 2008/2009 r. Pójście ścieżką koreańską mogłby być łagodniejsze, ponieważ zakładam, że część paniki ludności mogłaby w miarę szybko ustąpić.

Wchodzimy w krytyczne 7-10 dni.

 

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.

PB Forecast


O Autorze:

Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.

 

Niepewność wywołuje ogromne wahania na rynkach

Rynki finansowe dawno nie były tak rozchwiane. Jednego dnia ceny akcji spadają o prawie 8 proc., by następnego rosnąć o ok. 5 proc. To piszę na przykładzie amerykańskiego indeksu S&P500. To rozchwianie odzwierciedla rozmiar niepewności przed jaką stoimy. Scenariusze gospodarcze można układać od łagodnie negatywnych do bardzo negatywnych. W takich momentach zmienność nastrojów jest ekstremalnie duża.

W minionych pięciu dniach bezwzględna różnica między dołkiem a szczytem na indeksie S&P500 wynosiła aż 15 proc. (licząc jako punkt odniesienia wartość tygodniowego maksimum). Wcześniej tak duża różnica w notowaniach w krótkim czasie występowała w czasie kryzysu strefy euro, gdy strefa stała na granicy rozpadu, a jeszcze wcześniej w okresie światowego kryzysu finansowego. Zmienność to po prostu papierek lakmusowy niepewności.

Czy obecną sytuację można porównać do kryzysu finansowego?Pod względem bieżącego wstrząsu dla gospodarki to w większości miejsc wstrząs jest na razie mniejszy niż w czasie kryzysu finansowego. I jest też inny. Wtedy bardzo szybko na granicy upadków stanęły duże banki, kraje rozwinięte stały na granicy zatrzymania pracy sektora finansowego. W gospodarkę szybko pompowano kwoty sięgające kilku-kilkunastu procent PKB. Teraz skala szoku nie jest aż tak duża (przynajmniej na razie) – wiele firm wstrzymuje prace, ale wszyscy myślą o kwietniu/maju jako o momencie przywracania jako takiej normalności.

Z drugiej jednak strony, obecny kryzys niesie większe ryzyka skrajne (tzw. tail risks), ponieważ nie ma dobrych metod, by go łagodzić w razie jego pogłębiania. Makroekonomia wypracowała przez wiele dekad metody zapobiegania nadmiernym kosztom kryzysów finansowych – one nie zawsze są stosowane ze względów politycznych, ale narzędzia są znane. Natomiast skutki pandemii trudno złagodzić jeżeli trwa ona bardzo długo. Można jedynie stosować narzędzia, które zmierzają do utrzymania ładu społecznego i podtrzymania systemu płatności, ale im dłużej trwać będzie zamrożenie gospodarki tym te narzędzia będą mniej efektywne lub bardziej kosztowne w stosowaniu.

Na horyzoncie jest zatem wiele ryzyk, które trudno jest zrozumieć i wycenić. A to niesie rozchwianie nastrojów.

***

Zamieszczam też dzisiejszą aktualizację danych na temat raportowanych infekcji w najważniejszych krajach (na tle Chin).

Widać, że we Włoszech drastyczne środki ograniczające ruch ludności mogły zadziałać. Liczba nowych zdiagnozowanych przypadków COVID-19 spadła. Niektórzy twierdzą, że jest to spowodowane krytyczną sytuacją służby zdrowia (problemem jest rosnąca liczba zgonów) i testowaniem jedynie najcięższych przypadków. Jednak dane wskazują, że liczba testów wczoraj znacząco wzrosła, a nie spadła. Możliwe więc, że Włochy faktycznie znajdują się w punkcie przegięcia.

Niepokojąca jest sytuacja w Hiszpanii, która idzie wyższą ścieżką raportowanych zakażeń niż Włochy przed dwoma tygodniami. Gorzej wygląda też sytuacja w Niemczech i Francji, które podążają ścieżką włoską. Pogorszyła się też niestety sytuacja w Korei, co wynika z odkrycia nowego ogniska choroby w Seulu.

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.

PB Forecast
O Autorze:
Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
 
Jaki będzie wpływ epidemii na inflację

Wczoraj pisałem o tym, że epidemia COVID19 znacząco ograniczy wzrost gospodarczy w Polsce, a w negatywnym scenariuszu może doprowadzić do recesji. Rynki finansowe w poniedziałek wyceniły taki scenariusz, na giełdach doszło do potężnego tąpnięcia cen akcji. Dziś staram się odpowiedzieć – na  pytanie o wpływ tego zjawiska na inflację. Może on przebiegać w różnych kierunkach.

Zasadniczo moje spojrzenie na inflację jest następujące. Jeżeli epidemia będzie mocna, ale krótka, wywoła recesję, nawet głęboką, po której nastąpi w miarę szybkie ożywienie, wówczas wpływ na inflację będzie ujemny. Spadek popytu sprawi, że firmy będą obniżały ceny – widać to zresztą już na rynku kin w Polsce. Ponadto, na spadek inflacji wpłynie spadek cen surowców – widać to już na rynku ropy (choć spadek cen o 50 proc. w poniedziałek wynika bardziej z czynników podażowych). To będzie efekty widoczny w pierwszej fazie spowolnienia. I tego możemy oczekiwać w pierwszej połowie roku.

Wielu ekspertów jest przekonanych, że im mocniejszy będzie wstrząs gospodarczy, tym wspomniane efekty silniejsze – większy spadek inflacji. Ja jednak sądzę, że może być inaczej.

Jeżeli jednak epidemia będzie długotrwała i wywoła recesję, po której nastąpi stagnacja, wówczas jej wpływ na inflację może być dodatni. Banki centralne będą musiały zapewnić płynność gospodarce, w tym m.in. uruchomić linie kredytowe dla rządów (tak, wiem, dziś to nie jest zgodne z prawem, ale to się szybko może zmienić w negatywnym scenariuszu) lub wręcz przelewać bezpośrednio pieniądze gospodarstwom domowym. Odbywać się to będzie przy stłumionej podaży dóbr ze względu na zerwane łańcuchy dostaw i ograniczoną aktywność pracowników. Utrzymanie płynności przy znacząco mniejszej podaży oznaczać powinno wyższe ceny. Można na to też spojrzeć inaczej. Trwały spadek PKB oznacza masową niewypłacalność wielu firm i gospodarstw domowych. Obniżyć realny dług niewypłacalnych osób i podmiotów można tylko poprzez restrukturyzację lub inflację. Pierwsze wyjście w tak dużej skali będzie bardzo trudne.

Drugi scenariusz wciąż jest jeszcze odległy. Ale sądzę, że w ramach planowania kryzysowego rząd powinien szykować się na wszystkie scenariusze.

***

Na wykresie znajdą Państwo codzienną aktualizację krzywej epidemii w najważniejszych krajach. Widać, że we Włoszech sytuacja staje się dramatyczna – wczoraj rząd podjął decyzję o ograniczeniu ruchu ludności w całym kraju. Lekarze raportują w mediach, że muszą selekcjonować pacjentów w zależności od stanu zdrowia – tak jak w czasie wojny. W Korei sytuacja się wyraźnie poprawia, co pokazuje, że skuteczna polityka może szybko ograniczyć skalę epidemii. We Francji i Niemczech widać wzrost zachorowań, ale wolniejszy niż na tym samym etapie we Włoszech. Kolejne dni będą dla tych krajów kluczowe. Pokażą, czy środki przez nie stosowane wystarczają do ograniczenia skali epidemii (co byłoby bardzo pozytywne), czy też kraje te wchodzą na włoską ścieżkę.

 

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.

PB Forecast
O Autorze:
Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
 
Uderzenie epidemii w PKB będzie silne. Pytanie: jak długo?

Epidemia COVID19 powoduje coraz większe zakłócenia w aktywności gospodarczej i już wiemy, że nie tylko oddaliliśmy się od łagodnych scenariuszy makroekonomicznych, ale wręcz realizowany jest negatywny scenariusz. Szok jest ogromny, a niewiadoma polega teraz na tym, na ile część tego szoku pozostanie z nami na dłużej. W potoku negatywnych informacji można dopatrzeć się kilku pozytywnych zjawisk.

Włochy zamknęły w weekend część prowincji, które są sercem przemysłowym kraju – głęboka recesja w tym kraju jest oczywista. W recesji będzie prawdopodobnie cała strefa euro. Można założyć, że te i inne informacje, które napłynęły w ostatnich dniach, powinny powodować obniżenie prognoz dla PKB Polski na najbliższy kwartał o co najmniej 1 pkt proc. Pole do większych rewizji jest duże, na horyzoncie na pewno jawi się recesja również w naszym kraju. Później może dojść do szybkiego ożywienia, ale to będzie zależało od cyklu falowania epidemii.

Oto kluczowe informacje, które pojawiły się w ostatnich dniach i które mają wpływ na ocenę skutków społecznych i gospodarczych epidemii.

Po pierwsze, epidemia COVID19 generuje w widoczny sposób (przypadek Włoch) ogromne obciążenie systemu szpitalnego i przez to jest dużo większym obciążeniem społecznym niż sezonowe epidemie grypy. To też sprawia, że ograniczenia w ruchu ludności są i będą bardzo radykalne. Wprawdzie ogólna liczba zgonów z tytułu COVID19 jest mniejsza niż z powodu grypy (na razie), ale kluczowy jest fakt, że COVID19 powoduje potrzebę hospitalizacji dużo większej liczby osób. We Włoszech system ochrony zdrowia jest na granicy wydajności, brakuje łóżek, oddziały intensywnej terapii są tworzone prowizorycznie na korytarzach. To dzieje się w najbardziej rozwiniętych gospodarczo regionach Europy. Dla innych krajów priorytetem jest więc podjęcie radykalnych działań, które ograniczą ryzyko niewydolności systemów ochrony zdrowia. To zaś przekłada się na zamrożenie części aktywności społecznej i gospodarczej.

Po drugie, trzecia największa gospodarka strefy euro wchodzi w recesję, która będzie prawdopodobnie głębsza niż ta z czasów kryzysu finansowego 2009 r. Przynajmniej pod względem jednorazowego spadku PKB. Region Lombardii oraz 14 prowincji zostały zamknięte na miesiąc dla ruchu ludności, a obywatelom – szczególnie starszym – zaleca się pozostawanie w domach. Zamknięte są szkoły, muzea, baseny i ośrodki narciarskie. Regiony te odpowiadają za dokładnie 33 proc. PKB kraju. Zakładając, że spadek PKB w tych obszarach wyniesie w ciągu miesiąca 30 proc., to tylko efekty statyczne obniżą kwartalny PKB Włoch o 3 proc. A do tego dochodzi wpływ na inne regiony, inne restrykcje przyjmowane na innych obszarach oraz efekty dynamiczne (przekładanie się spadku w jednym kwartale na wyniki w kolejnym kwartale). Nie będzie wyolbrzymieniem jeżeli założymy, że włoski PKB spadnie w krótkim okresie o ok. 5 proc.  A to oznacza recesję w całej strefie euro. W takich warunkach wzrost gospodarczy w Polsce musi być wyraźnie niższy.

Po trzecie, w wielu dużych krajach epidemia dopiero się zaczyna – dotyczy to m.in. Stanów Zjednoczonych. Francja i Niemcy są zaś dopiero na początku ścieżki wznoszącej. Nie wiadomo, jak epidemia będzie się rozwijała, ale nawet jeżeli będzie podążała ścieżką chińską (szczyt zachorowań w okresie ok. dwóch tygodni od momentu, gdy liczba nowych przypadków przekracza 100 dziennie, później powolny spadek nowych infekcji przez kolejne parę tygodni), to ograniczenia w ruchu ludności potrwają do kwietnia. A to jest scenariusz w miarę optymistyczny, bo Chiny od wielu ekspertów zbierają pochwały za wyjątkowo efektywną walkę z chorobą. Można założyć, że nie wszystkie kraje poradzą sobie z tym tak szybko. Można też założyć, że w niektórych miejscach pojawi się konieczność stosowania tak radykalnych kroków, jakie zastosowały Włochy. Czeka nas zatem kilka-kilkanaście tygodni obniżonej aktywności gospodarczej i bardzo dużej niepewności.

Po czwarte, informacje medyczne podawane przez WHO i pojawiające się badania naukowe wskazują, że skala epidemii nie musi być tak duża jak wskazywały pesymistyczne projekcje sprzed kilku-kilkunastu tygodni. Tę epidemię da się zatrzymać radykalnymi środkami, ona nie ma aż tak wysokich wskaźników rozprzestrzeniania jak grypa. Na przykład, WHO wskazuje, że zdecydowana większość infekcji roznosi się wśród rodziny, a nie w innych środowiskach (tutaj link do ciekawej opinii i danych). Niski jest też wskaźnik zachorowań bezobjawowych, które – wedle początkowych obaw – mogły wywoływać bardzo szybkie tempo rozprzestrzeniania.  Jest zatem szansa, że do maja w krajach rozwiniętych będzie już znacznie mniej zachorowań i aktywność społeczna wróci do jako takiej normy. Na taką możliwość wskazują dane z Azji (szczególnie Chin i Korei) gdzie udało się lub powoli się udaje zdusić epidemię. Gdyby Europa zareagowała szybko, najlepiej na poziomie UE, poprzez zamknięcie szkół, odwołanie wszystkich imprez masowych i jasne zalecenia dla obywateli by w miarę możliwości unikali większych zgromadzeń, to byłaby szansa na powtórzenie ścieżki azjatyckiej.

Ale jednocześnie projekcje pokazują, że wirus SARS-CoV-2, który odpowiada za chorobę COVID19, może zostać z nami na dłużej, że będzie powracał sezonowo (tutaj symulacja). A to z kolei oznacza, że istnieje ryzyko powrotu epidemii na jesieni lub zimą. Z tego powodu pewna część aktywności gospodarczej może być ograniczona na dłużej, bo generalnie większa będzie awersja do ryzyka wśród podmiotów gospodarczych i mniejsza skłonność do inwestowania. A zatem rozpowszechnione w analizach przekonanie o V-kształtnym cyklu (recesja i szybkie odbicie) może się nie sprawdzić.

Można też powoli rozważać, jakie długookresowe konsekwencje przyniesie epidemia. Wzrost stopy oszczędzania ostrożnościowego? Defragmentacja łańcuchów dostaw i ograniczenie globalizacji przemysłowej? Niższy wzrost produktywności? A może też wzmocnienie odporności organizacyjnej na gorsze pandemie? Postęp w medycynie? Zmiany w zachowaniach ludności sprzyjające niższej transmisji innych wirusów? Większe wydatki publiczne na inwestycje i przez to wyższy wzrost gospodarczy?

Mamy na horyzoncie niezliczoną liczbę scenariuszy. Na razie jednak wyzwaniem jest przejście na drugą stronę krzywej epidemii – a to będzie trudna droga.

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.

PB Forecast
O Autorze:
Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
 
Dokąd gospodarkę zaprowadzi krzywa epidemii

Zaczynają się rewizje prognoz wzrostu gospodarczego na świecie na 2020 r. Ale wszyscy zdają sobie sprawę, że skala niepewności jest gigantyczna – można rozważać zarówno scenariusze łagodne (silne spowolnienie i później jeszcze silniejsze odbicie), jak i bardzo ostre (kryzys finansowy). W ciągu tygodnia mocno oddaliliśmy się od najłagodniejszych scenariuszy, ale wciąż wszystkie opcje są w grze.

Kluczowym wskaźnikiem do obserwowania obecnie jest prawdopodobnie tzw. krzywa epidemii, która pokazuje liczbę nowych przypadków koronawirusa dziennie. Pokazuję ją na wykresie. Im później zacznie się ona wypłaszczać, tym gorzej dla światowej gospodarki. Przedłużające się ograniczenia w aktywności gospodarczej będą skutkować problemami płynnościowymi, które mogą w końcu przełożyć się na problemy z wypłacalnością przedsiębiorstw.

Obecnie na świecie odnotowuje się ok. 1500-2000 nowych przypadków dziennie (pomijam tu wiarygodność danych). Świat dochodzi zatem do momentu, w którym miesiąc temu były Chiny. Wtedy w Chinach zaczęło się powolne obniżanie liczby nowych przypadków. Dziś w Chinach poza prowincją Hubei przybywa tylko kilka przypadków dziennie.

Niektórzy specjaliści twierdzą, że kształt krzywej epidemii z Chin zostanie w przybliżeniu powtórzony w innych miejscach świata, bowiem mamy do czynienia z sezonowym wirusem. Nie chodzi oczywiście o taki sam przebieg, bo przecież ogniska wirusa wybuchają w różnych momentach, a odmienne warunki instytucjonalne i klimatyczne wymuszają odmienne reakcje. Nowych przypadków na świecie będzie pewnie przybywać dużo więcej niż obecnie. Ale scenariusz optymistów jest taki, że cykl epidemii będzie się mniej więcej powtarzał, czyli po kilku tygodniach szybkiego przyrostu nastąpi odwrócenie tendencji zachorowań.

Na korzyść łagodnych interpretacji może działać też fakt, że – w przeciwieństwie do zwykłej grypy – stroma krzywa zachorowań wynika z nadzwyczajnego wysiłku władz dotkniętych krajów, by szybko wyłapać wszystkie przypadki. Więc szybki przyrost może częściowo oznaczać rosnącą skuteczność systemu diagnostycznego, a nie tylko szybkie tempo rozprzestrzeniania się wirusa. To wszystko by oznaczało, że w marcu powinniśmy zobaczyć szczyt nowych zachorowań, a potem stabilizację i spadek. Jak tylko liczba nowych przypadków zacznie się obniżać, panika ustąpi, gospodarka ruszy z miejsca. W skali całego roku wpływ wirusa na światowe PKB może być ograniczony do kilku dziesiątych punktu procentowego.

Inni wskazują jednak, że istnieje wysokie ryzyko, że krzywa będzie dużo wyższa i odwróci się później. Chociażby dlatego, że wciąż pojawiają się nowe ogniska wirusa. Chiny zastosowały środki kontroli, których nie mogą prawdopodobnie zastosować inne kraje, stąd wyjątkowy sukces Chin w szybkim wypłaszczaniu krzywej epidemii. Ponadto wstępne badania pokazywały, że wirus ma wyjątkowo wysoki współczynnik zarażania – jedna osoba zaraża dwie kolejne. Na tej podstawie niektórzy epidemiolodzy twierdzą, że zarażonych zostanie kilkadziesiąt procent populacji krajów, w których choroba się pojawi. Jeżeli krzywa będzie się cały czas podnosić, a proces będzie trwał do kwietnia/maja, wówczas możliwe są wszystkie najgorsze scenariusze gospodarcze. Abstrahując nawet od wskaźnika śmiertelności, który może pozostać niski (obecnie badania wskazują na możliwy zasięg tego wskaźnika w okolicach 0,5-2 proc.), panika ludności jest sama w sobie czynnikiem ryzyka. W skrajnych scenariuszach dojdzie do tzw. credit crunchu, którego spóźniona reakcja władz (co stanowi ryzyko szczególnie w Unii Europejskiej, mającej złożone procedury decyzjne) nie będzie w stanie zatrzymać.

Jak wspomniałem, w ciągu tygodnia mocno oddaliliśmy się od najłagodniejszych scenariuszy. Ale też warto pamiętać, że w momentach tak wysokiej paniki łatwo podłączyć się pod panikujący tłum. Media selekcjonują informacje negatywne, wybijając alarmistyczne opinie ekspertów. Rynek finansowy zawsze ma tendencję do przereagowywania. Jedyny niezaprzeczalny fakt jest taki, że znaleźliśmy się w momencie gigantycznej niepewności – podwyższonej nawet jak na standardy współczesnego, niestabilnego świata.

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.

PB Forecast
O Autorze:
Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.