Sytuacja w kraju dawno nie była tak dobra, wg CBOS

To jest chyba historyczny moment. I zapewne dla wielu będzie to zaskakujące. Zaledwie trzeci raz po transformacji 1989 roku więcej niż połowa Polaków uważa, że sytuacja w kraju zmierza … w dobrym kierunku. To nic, że kryzys polityczny zaostrzył się, to nic, że pojawiają się oznaki spowolnienia gospodarki. Polak dawno nie był tak zadowolony z sytuacji w Polsce.

W listopadzie wg wskazań CBOS pozytywnie kierunek zmian w kraju oceniło 53 proc. ankietowanych. To pierwszy raz od stycznia 2008 r., gdy wskaźnik ten przekroczył 50 proc. A generalnie od transformacji były trzy fale optymizmu odnośnie zmian w kraju. Pierwsza w 1997 r., gdy skumulowały się pozytywne efekty reform z początku lat 90., a jednocześnie – ku uciesze większości – Solidarność wracała do władzy. Druga fala wystąpiła na przełomie 2007 i 2008 r., gdy na szybko spadające bezrobocie i wzrost płac nałożyły się nadzieje dużej części społeczeństwa związane z początkami rządów Platformy Obywatelskiej. Trzecią falę mamy dziś. Jak ją wyjaśnić? Żadnego przełomu politycznego nie ma, więc wygląda na to, że ludzie czują po prostu coraz bardziej niespotykaną nigdy wcześniej dobrą koniunkturę na rynku pracy. Na przykład, wg wskazań CBOS w listopadzie odsetek Polaków, którzy twierdzą, że pracę można znaleźć bez żadnych problemów, przekroczył 20 proc. Dla przypomnienia, w szczycie koniunktury w 2008 r. było to … 10 proc.

Oczywiście patrząc na wynik badań CBOS należy nałożyć okulary sceptycyzmu. Badania ankietowe zawsze nieco wykrzywiają rzeczywistość, a w tym przypadku mamy do czynienia z ośrodkiem państwowym. Cóż, innych danych z tak długimi szeregami nie mamy. Ale moim zdaniem z analitycznego punktu widzenia tych danych lekceważyć nie można. Wiele różnych danych wskazuje, że poczucie zadowolenia, bezpieczeństwa, optymizmu wśród Polaków dawno nie było tak wysoki.


Źródło danych do wykresów: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela. Sprawdź na: https://spotdata.pl/ogolna

Autor: Ignacy Morawski

 

PO widzi lukę w awanturze o lukę VAT. Słusznie?

Sprawa luki VAT od dłuższego czasu jest przedmiotem burzliwej dyskusji. Główna oś sporu toczy się wokół tego czy obecny wzrost przychodów z VAT jest w większym stopniu wynikiem uszczelniania systemu podatkowego czy tylko mocno nagrzanej koniunktury.

Wystąpienie byłego ministra finansów Jacka Rostowskiego przed sejmową komisją śledczą ds. VAT na nowo rozbudziło dyskusję na temat faktycznych strat jakie polskie państwo ponosi na nieszczelności systemu podatkowego. Nie wracam do tego tematu z powodów politycznych, ale dlatego, że jest on ważny dla zrozumienia sytuacji w polskim budżecie i przez to dla oceny stabilności gospodarki. Rostowski zaprezentował obliczenia  afiliowanego przy PO think-tanku Instytut Obywatelski, z których wynika, że tzw. luka w VAT w ostatniej dekadzie była bardzo mała – dużo niższa niż szacowała Komisja Europejska. Gdyby przychylić się do tych szacunków, to obecne doskonałe dochody budżetowe należałoby przypisać przede wszystkim doskonałej koniunkturze, a nie działaniom uszczelniającym system podatkowy. To zaś prowadziłoby do wniosku, że budżet jest bardziej narażony na efekty ewentualnej recesji niż się pozornie wydaje.

Czy Rostowski ma rację?

Bardzo trudno odpowiedzieć jednoznacznie na to pytanie. W ostatnich trzech latach roczne dochody z VAT wzrosły o ponad 40 mld zł, co stanowi sumę dużo większą niż koszty programu 500+ i podniesienia wieku emerytalnego. Z tej kwoty duża część, ok. 40-50 proc., to ewidentny i prosty efekt wzrostu nominalnego PKB. Do wyjaśnienia pozostaje zatem ok. 15-20 mld zł. Czy jest to efekt uszczelnienia systemu podatkowego, czy też dodatkowy, wzmocniony efekt cyklu koniunkturalnego? Rząd twierdzi, że to w całości jego zasługa. Opozycja – że to efekt procesów od rządu niezależnych. Prawda leży pomiędzy tymi skrajnościami. Żeby ją zrozumieć, odwołam się do szczegółów obliczeń luki w VAT.

Dlaczego szacowanie luki VAT jest tak trudne?

Rząd opiera się na obliczeniach Komisji Europejskiej, wg których w 2015 r. ponad jedna czwarta możliwych do uzyskania dochodów z VAT przepadała – znikała w szarej lub czarnej strefie. To było, bagatela, ok. 40 mld zł., wobec paru miliardów „znikających” w 2007 r. Według tych samych wyliczeń, od 2016 r. luka w VAT zaczęła wyraźnie spadać. Nie każdy jednak wie, że obliczenie luki w VAT, czyli różnicy między teoretycznymi i faktycznymi dochodami z tego podatku, jest bardzo trudne, wymaga przyjęcia wielu niepewnych założeń, a wyniki obarczone są dużym ryzykiem błędu. Na przykład, żywność może być opodatkowana na 5 proc., 8 proc. lub 23 proc., ale nie ma dokładnych danych, ile wynosi konsumpcja w poszczególnych grupach podatkowych. Przyjmuje się pewne założenia, ale mogą one być bardzo niedokładne. Co więcej, w modelu stosowanym przez Komisję Europejską nie ma miejsca na efekt zmiany struktury konsumpcji żywności w trakcie cyklu koniunktury, czyli na to, że Pan Kowalski w czasie dobrej koniunktury może kupować relatywnie więcej towarów opodatkowanych na 23 proc. niż w czasie złej koniunktury. Wszystkie tego typu problemu sprawiają, że błędy w szacowaniu luki w VAT mogą być ogromne.

Opozycja skupiła się na wytykaniu luk w szacunkach luki w VAT. I bardzo dobrze, bo im bardziej debata idzie w liczby, a nie symboliczne połajanki, tym lepiej dla debaty. Główny argument ekspertów Instytutu Obywatelskiego, czyli znanych ekonomistów Andrzeja Bratkowskiego i Ludwika Koteckiego, jest taki, że wahania PKB wywołują bardzo duży wpływ na dochody z VAT, czego nie brała pod uwagę Komisja Europejska. Ich zdaniem dochody z VAT w latach 2012-2015 były bardzo niskie m.in. ze względu na niski nominalny wzrost PKB, a wzrosły w latach 2016-2018 ze względu na przyspieszenie nominalnego PKB. Czyli w czasach przed PiS luka w VAT wcale nie rosła, tylko po prostu budżet odczuwał efekty niższego wzrostu gospodarczego i niższej inflacji, a w czasach PiS nie ma spektakularnego uszczelnienia systemu, tylko jest odcinanie kuponów od dobrej koniunktury.

Wystarczy spojrzeć na zestawienie dochodów z VAT (w relacji do PKB) z dynamiką konsumpcji, by dostrzec, że Bratkowski i Kotecki mają silne argumenty. Pokazuję to na poniższym wykresie (trzeba dodać, że Kotecki i Bratkowski nie szacują samej wielkości luki, ale odpowiadają na pytanie, czy ona rośnie czy spada i z jakich powodów).

Czy analiza Instytutu Obywatelskiego nie jest narażona na błędy?

Czyli PO załatwiło PiS prostą analizą? Niekoniecznie. Tak jak szacunki Komisji Europejskiej są narażone na błędy, tak samo szacunki Koteckiego i Bratkowskiego. Na przykład, wrażliwość dochodów z VAT na zmiany koniunktury ekonomiści ci szacują na podstawie bardzo krótkiego szeregu danych – z lat 2005-2015. Tłumaczą, że przed wejściem do UE system VAT funkcjonował inaczej, więc dane nie są porównywalne. Jednak takie tłumaczenie może po prostu ukrywać nieprzyjemny fakt, że przed 2005 r. wrażliwość VAT na zmiany koniunktury była znacznie mniejsza i model autorów dawałby inne wyniki. Co więcej, sami autorzy przyznają, że szacunki dla innych krajów dają inne wyniki (co do skali, nie co do kierunku wpływu PKB na VAT), co tym bardziej wzmaga ostrożność wobec ich wniosków.

Niestety jakość i dostępność danych są zbyt niskie, by móc rozstrzygnąć ten spór. Natomiast kilka faktów jest bezsprzecznych. Po pierwsze, problem wyłudzeń VAT i dużej szarej strefy na pewno w Polsce istniał i istnieje, przynosząc wymierne straty budżetowi, a postawienie tego problemu wysoko w agendzie politycznej było słusznym ruchem. Po drugie, PiS niewątpliwie uszczelnił system podatkowy, choć skala uszczelnienia może być mniejsza od tego, czym chwali się rząd. Po trzecie, jeżeli wrażliwość dochodów podatkowych na cykl jest większa niż szacuje Komisja Europejska, to odporność finansów publicznych na ewentualne spowolnienie gospodarki może być mniejsza niż się powszechnie wydaje. Po czwarte, odpowiedzialność polityczna (a tym bardziej karna!) urzędników Ministerstwa Finansów za zaniedbania związane z funkcjonowaniem systemu podatkowego nie może w żadnym wypadku opierać się na bardzo niepewnych modelach ekonomicznych.

Te punkty to zapewne za mało by podgrzać dobrą, polityczną awanturę. Ale z ekonomicznego punktu widzenia niewiele więcej da się powiedzieć.


Źródło danych do wykresów: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela. Sprawdź na: https://spotdata.pl/ogolna

Autor: Ignacy Morawski, dyrektor SpotData

 

Coraz więcej piwa, stagnacja w produkcji wódki

Jako, że dziś wypada piątek to postanowiliśmy przyjrzeć się statystykom dotyczącym produkcji alkoholu w Polsce. Długoterminowa tendencja jest taka, że produkuje się więcej piwa, a mniej wódki. W  produkcji obu trunków pozostajemy w europejskiej elicie.

Produkcja piwa rośnie…

W 2018 polskie browary wyprodukują najprawdopodobniej nieznacznie ponad 40 milionów hektolitrów, a więc aż 4 miliardy litrów piwa.  Rynek piwa w Polsce jest już więc rynkiem dużym, dojrzałym.  Nie ma miejsca ani perspektyw na silne wzrosty. Dość powiedzieć, że konsumpcja pozostaje na podobnym poziomie od ponad 5 lat.  Stąd też browary wysyłają coraz więcej piwa na eksport – w 2017 roku było to aż 3,3 mln hektolitrów. Eksport również szybko rośnie – średnio w dwucyfrowym tempie. Głównymi odbiorcami polskich browarów pozostają kraje UE, ale też Stany Zjednoczone czy Korea Południowa.

Polska jest również trzecim największym producentem piwa w Europie (za Niemcami i Wielką Brytanią). Chociaż produkcja jest skoncentrowana wśród trzech największych koncernów (Kompania Piwowarska, Grupa Żywiec, Carlsberg), które mają aż  80 proc. rynku, to moce produkcyjne małych browarów istotnie wzrosły w ostatnich latach.

Branża piwna generalnie cechuje się wyższym poziomem zysków niż przeciętnie w przetwórstwie spożywczym. Według IERiGZ rentowność netto branży piwowarskiej wynosi między 7-15 proc., gdy średnio w przemyśle spożywczym jest to ok. 4-5 proc.

… a produkcja wódki pozostaje w stagnacji

W przypadku mocniejszych alkoholi sytuacja jest z kolei mniej pozytywna. Produkcja od 2014 roku utrzymuje się na mniej więcej podobnym poziomie – ok. 100 mln litrów. Taka wielkość produkcji daje nam pierwsze miejsce w UE oraz czwarte na świecie. Wyprzedzają nas tylko Rosja, Ukraina i USA.

Główną przyczyną niższej niż wcześniej produkcji jest, poza zmianami gustów konsumentów, wprowadzona od 2014 roku nowa, wyższa o 15 punktów proc. stawka akcyzy na mocne alkohole. Zwiększyła ona ceny wódek w sklepach, co doprowadziło w konsekwencji do mniejszego jej spożycia.  Skokowy wzrost akcyzy doprowadził do zaburzeń w wielkości produkcji – pod koniec 2013 roku wzrosła ona o ok. 20 proc. aby na początku 2014 spaść również o 20 proc. w porównaniu do przeciętnej produkcji w tych okresach.

Polski rynek mocnych alkoholi również jest już nasycony. Na przestrzeni lat zmieniła się też kultura picia alkoholu. Spożycie alkoholu może i ilościowo nie spada, ale zmienia się struktura – w kierunku wódek smakowych, o niższej zawartości alkoholu. Z drugiej strony coraz więcej osób pije mniej, ale lepsze bardziej ekskluzywne trunki. Dlatego również i ta branża wiąże nadzieje z dalszym wzrostem eksportu i specjalizacją. Już teraz około 20 proc. produkcji idzie na eksport. Nadal brakuje jednak spójnej marki i strategii promocji polskiej wódki za granicą.


Dokładne dane dotyczące produkcji alkoholu w Polsce znajdują się w naszej hurtowni danych:  LINK

Autor: Kamil Pastor, analityk SpotData

Koniunktura na rynku pracy powoli się osłabia

Zatrudnienie w firmach nieznacznie wzrosło w październiku, ale trend spowolnienia pozostaje nieubłagany.

Wczorajsze dane z rynku pracy mogły wydawać się bardzo dobre – zatrudnienie wzrosło, wynagrodzenia również. Ale dokładny wgląd w dane pokazuje, że trwa nieubłagany trend spowolnienia aktywności. Popyt na pracę nie jest już tak mocny jak w pierwszej połowie roku, obniżyła się również gotowość do podnoszenia wynagrodzeń.

Wykres: Miesięczna zmiana liczby pracujących w sektorze przedsiębiorstw *

Źródło: SpotData na podstawie GUS

* Nie uwzględniono danych za styczeń każdego roku ze względu na zmianę składu próby badanych przedsiębiorstw, (37 proc. wszystkich zatrudnionych w gospodarce)

Liczba zatrudnionych w sektorze przedsiębiorstw wyniosła 6 227 tys. i wzrosła w październiku o 2,3 tys. w porównaniu z wrześniem. Oznaczało to wzrost po dwóch miesiącach spadków. Ale nie można na tym zbudować optymistycznej narracji o rynku. – Jedynie wyraźnej sezonowości października zawdzięczamy fakt, że nie był on kolejnym z serii miesiącem spadków liczby pracujących – wskazują ekonomiści mBanku. Pomimo wzrostu zatrudnienia w ujęciu miesięcznym jasno widać, że spada tempo wzrostu zatrudnienia – w ujęciu rocznym zatrudnionych jest o 191 tys. osób więcej niż przed rokiem, co oznacza najmniejszy przyrost od końca 2016 roku. Lepiej już nie będzie. Można podać dwie główne przyczyny takiego stanu rzeczy: spadająca liczba dostępnych do zatrudnienia pracowników oraz spadające zapotrzebowanie na pracowników ze strony przedsiębiorstw. Obecnie szczególnie istotne pozostaje ten drugi argument. Pomimo doskonałych danych o PKB za trzeci kwartał przedsiębiorcy od kilku miesięcy zaczęli ograniczać popyt na pracowników. W ankietach NBP i GUS dostrzec można spadek wartości portfela zamówień (nowych kontraktów) – szczególnie tych zagranicznych. Reakcją obronną pracodawców pozostaje więc ograniczanie nowych rekrutacji.

Wykres: Dynamika wzrostu wynagrodzeń na tle odsetka przedsiębiorstw planujących wzrost płac.

Źródło: SpotData na podstawie GUS i NBP

Pozytywne zaskoczenie wystąpiło w przypadku wynagrodzeń, które w październiku wzrosły o 7,6 proc. zamiast o oczekiwanych 6,7 proc. Wartość ta oznacza powrót po kilku miesiącach niższych wzrostów do obserwowanych jeszcze na początku roku dynamik. Może być to jednak zjawisko przejściowe. Według Piotra Piękosia, ekonomisty z Banku Pekao, wyższy od oczekiwań wynik tłumaczyć należy wypłatą zaległych deputatów węglowych z 2016 górnikom z JSW. W kolejnych miesiącach dynamiki wynagrodzeń powinny być niższe. Wydaje się więc, że czasy najwyższych podwyżek w obecnym cyklu mamy już za sobą. Firmy już teraz przygotowują się na oczekiwane hamowanie koniunktury oraz obserwowane spadki nowych zamówień. Wskazuje na to np. odsetek firm prognozujących wzrosty płac, który spadł do poziomu z końca 2016 roku.

Na horyzoncie widnieje jednak kilka procesów, które mogą uniemożliwić firmom dostosowanie kosztów wynagrodzeń do słabszej koniunktury. Pierwszym z nich jest zliberalizowanie przez Niemcy dostępu do swojego rynku pracy dla wykwalifikowanych pracowników. Może przyczynić się to do masowego odpływu pracujących w Polsce Ukraińców. Oznaczać to może zwiększenie presji na podwyżki wynagrodzeń. Drugim procesem mogącym podbić ogólną dynamikę płac są podwyżki w sektorze publicznym. Przez lata były one w budżetówce raczej niewielkie, ale w tym roku niektóre grupy zawodowe rozpoczęły usilne starania o wyższe pensje. Już teraz podwyżki wywalczyli policjanci czy pielęgniarki, a strajki planują m. in. nauczyciele.

 

Autor: Kamil Pastor

Wielki awans przemysłowy – Raport SpotData

Żaden kraj w Europie nie doświadczył w ostatniej dekadzie takiej industrializacji jak Polska.

Polska jest jedynym krajem Unii Europejskiej, który po kryzysie finansowym oparł się dezindustrializacji. To oznacza, że tylko w Polsce udział przemysłu w gospodarce (liczony jako udział w zatrudnieniu) wzrósł. To jeden z wniosków z raportu „Wielki awans przemysłowy. Jak rośnie rola przemysłu w polskiej gospodarce i globalnych łańcuchach dostaw”, który opublikowała SpotData, centrum analityczne należące do Bonnier Business Polska. Partnerami raportu są AXA, Velux i KGHM. Prezentacja raportu miała miejsce podczas debaty w Pulsie Biznesu z udziałem ekspertów i przedstawicieli agencji rządowych.

To wyjątkowe na tle Europy zjawisko wzrostu roli przemysłu w gospodarce ma kilka źródeł. Przede wszystkim, przemysł w Polsce korzystał na rozwoju łańcuchów dostaw przez producentów zachodnioeuropejskich, szczególnie niemieckich. Widać to m.in. we wzroście udziału Niemiec w polskim eksporcie – tuż przed kryzysem finansowym udział ten wynosił 25 proc., dziś sięga 28 proc. Polska w niektórych branżach jest zapleczem produkcyjnym Niemiec. Rolę tę od dawna odgrywa cały region Europy Środkowej, ale skala wzrostu produkcji w Polsce w ostatniej dekadzie była zdecydowanie najwyższa, a więzi polsko-niemieckie nabrały wyjątkowo wysokiej dynamiki. Doskonale widać to porównując wzrost udziału niemieckiego importu z Polski i Włoch. Włochy, pomimo, że są gospodarką nominalnie cztery razy większą mają obecnie niższy udział w niemieckim imporcie niż Polska.

Często podkreśla się jako negatywny element krajobrazu gospodarczego fakt, że w Polsce dużo produkuje się towarów relatywnie mało przetworzonych – śrub, folii, rur, pudełek, torebek, blach, prostych elementów plastikowych czy metalowych itd. Ma to być przejaw niskiego zaawansowania technologicznego gospodarki i niskiej innowacyjności. Trzeba jednak podkreślić, że choć pewne elementy tej oceny są prawdziwe, to takie przedstawienie pozycji przemysłu w Polsce zupełnie pomija mechanizmy rozwojowe, które dobrze działają i jeżeli będą dalej działały to pozwolą utrzymać wysoki wzrost gospodarczy. To prawda, że w Polsce produkuje się towary relatywnie mniej przetworzone niż w Niemczech, a nawet mniej niż w Czechach czy na Węgrzech. Widać to po najprostszym wskaźniku – wartość dodana w przetwórstwie w Polsce jest niższa niż w tych krajach: o ok. 70 proc. niższa niż w Niemczech i ok. 15 proc. niższa niż w Czechach i na Węgrzech. Jest to spadek historyczny – Polska jeszcze w XIX wieku później weszła w rewolucję przemysłową, a w XX wieku wiele było epizodów, kiedy rozwój był przerywany dewastującymi wojnami czy nieefektywnym planowaniem. Jednak pejoratywna ocena stanu przemysłu w Polsce pomija zmiany, jakie nastąpiły w ostatnich kilkunastu latach. Marzenie o gwałtownym skoku rozwojowym pomija często znaczenie gradualnych zmian, które w długim okresie dają skokowy efekt.

 

Czy w przyszłości przemysł w Polsce może dalej rozwijać się w tak szybkim tempie jak do tej pory? Fundamenty do tego są bardzo solidne, ale jednocześnie na horyzoncie pojawia się coraz więcej wyzwań. Pierwsze wyzwanie, relatywnie łatwiejsze, to zwiększenie automatyzacji i wejście w trend rewolucji cyfrowej. Drugi krok, już trudniejszy, to inwestycja w wiedzę, markę i rozwój własnych sieci sprzedaży.

 

Sektor przemysłowy oczami ekspertów

 

Piotr Wójcik

dyrektor departamentu OC w AXA

Jednym z kluczowych czynników, które decydują o sukcesie firmy przemysłowej w środowisku międzynarodowym, jest perfekcyjne zarządzanie całym procesem biznesowym, od dostaw, przez produkcję, po sprzedaż. Pracując z różnymi klientami przez wiele lat,obserwujemy jak duży postęp nastąpił w jakości zarządzania tym procesem w polskich firmach. To jest głęboka transformacja. Polskie firmy zbudowały nowe kompetencje,częściowo ucząc się od firm zagranicznych obecnych w kraju. To pozwoliło im na skuteczną ekspansję międzynarodową i przyczyniło się do sukcesu sektora przemysłowego.

Jacek Siwiński
prezes VELUX POLSKA

W Polsce jest odpowiedni ekosystem do rozwoju sektora przemysłowego. Składają się na niego duża liczba wyspecjalizowanych firm, które mogą dostarczać towary wysokiej jakości,oraz wykwalifikowana kadra pracownicza, która cechuje się wysoką relacją wydajności do wynagrodzeń. Nasza firma nie tylko produkuje w Polsce, ale też zamawia towary u ok. 100 dostawców, którzy są certyfikowani i dzięki tym certyfikacją mogą też łatwiej sprzedawać zagranicę. To w taki sposób tworzą się sieci dostaw, złożone z firm zagranicznych i krajowych,które odpowiadają za rozwój przemysłu w kraju.

Andrzej Krzyszczak

dyrektor departamentu modeli ekonomicznych ciągu produkcyjnego w KGHM Polska Miedź

Duży wpływ na rozwój sektora przemysłowego w Polsce mają czynniki demograficzne – w Polsce rosła liczba osób z odpowiednimi kwalifikacjami do pracy w przemyśle. W tym kontekście na awans w światowym systemie przemysłowym można spojrzeć przez pryzmat rozwoju społecznego. Jesteśmy społeczeństwem coraz dojrzalszym, lepiej wyedukowanym, a to przekłada się na większą dostępność profesjonalistów i wykwalifikowanej kadry menedżerskiej.

Krzysztof Senger

wiceprezes Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu

Wśród projektów inwestycji zagranicznych, które prowadzimy, połowa to są inwestycje przemysłowe, a pod względem deklarowanych nakładów inwestycyjnych przemysł stanowi aż 90 proc. Bardzo ważną rolę w rozwoju inwestycji przemysłowych w Polsce pełni krajowa kadra menedżerska, która doskonale rodzi sobie w środowisku biznesu międzynarodowego. To są często ludzie odpowiedzialni za to, by przekonać centralę, że warto rozwijać kolejne projekty w Polsce. Rosnąca rola lokalnej kadry w procesie decyzyjnym o reinwestycjach jest dobrym prognostykiem dla rozwoju polskiego przemysłu.

 

 


Raport „Wielki awans przemysłowy. Jak rośnie rola przemysłu w polskiej gospodarce i globalnych łańcuchach dostaw” został przygotowany przez analityków SpotData, centrum danych i analiz należące do Bonnier Business Polska.

Partnerami raportu są AXA, VELUX i KGHM.

Raport zawiera analizy kluczowych zjawisk związanych z rozwojem przemysłu w Polsce, mechanizmów wpływających na wzrost roli tego sektora w gospodarce oraz wyzwań na przyszłość.

 

Pobierz raport:

Najważniejsze trendy w ekspansji zagranicznej polskich firm

Najważniejsze trendy w ekspansji zagranicznej polskich firm

Na początku marca SpotData opublikowała raport na temat najważniejszy trendów w ekspansji zagranicznej polskich firm. Poniżej prezentujemy kilka ciekawszych wniosków z raportu, którego pełna wersja dostępna jest w tym miejscu.

Polska jest europejskim liderem pod względem tempa ekspansji eksportowej firm

Żaden kraj europejski nie zwiększał w ostatnich latach swojego udziału w wymianie handlowej na świecie tak szybko jak Polska. Mamy silny sektor eksportowy, w którym niemałą rolę odgrywają prywatne firmy krajowe. Ale jednocześnie polskie firmy wciąż produkują towary znacznie tańsze niż ich konkurenci w Czechach czy na Węgrzech.

Na początku stulecia Polska, Czechy i Węgry miały ok. 0,5 procentowy udział w przepływach handlowych na świecie. Dziś udział Polski przekracza 1,2 proc. i jest o ok. jedną piątą wyższy niż udział Czech i dwukrotnie wyższy niż udział Węgier. Szczególnie dużą przewagę nad innymi krajami regionu Polska uzyskała po 2008 r., kiedy w Europie i na Świecie zaczął się kryzys finansowy. Polska, jako kraj relatywnie mało zadłużony, odczuła skutki kryzysu mniej dotkliwie niż inne kraje i dzięki temu zyskała przewagę konkurencyjną – firmy z Polski miały zdrowsze bilanse, mogły oferować lepsze warunki, miały wsparcie ze strony solidnego popytu krajowego. Dzięki temu okres po kryzysie pozwolił wielu firmom z Polski zyskać przewagę nad konkurentami z innych krajów.

Solidny jest udział kapitału krajowego w ekspansji eksportowej

Polska ma relatywnie wysoki udział krajowego kapitału w eksporcie dóbr przemysłowych – udział ten jest dwukrotnie wyższy niż w Czechach. To częściowo wynika z dużej roli firm państwowych w polskiej gospodarce, które kontrolują takie sektory jak produkcja paliw czy produkcja niektórych metali, ale w wielu branżach z dużym udziałem krajowego kapitału w eksporcie bardzo dużą rolę odgrywają również krajowi producenci. Tak jest na przykład w produkcji żywności, do pewnego stopnia też w produkcji chemii czy metali.

Udział krajowego kapitału w eksporcie jest wciąż niższy niż w krajach rozwiniętych, co wynika z faktu, że model rozwojowy Polski i innych krajów regionu Europy Środkowej był oparty na imporcie technologii. W przyszłości jednak krajowe firmy będą prawdopodobnie zwiększały swój udział w eksporcie. Powinno to wynikać z naturalnego rozwoju obecnych małych i średnich przedsiębiorstw, które będą poszukiwały nowych rynków za granicą Polski.

Wciąż produkujemy i eksportujemy towary znacznie tańsze niż nasi sąsiedzi

Wartość jednostkowa eksportu może być wskaźnikiem stopnia zaawansowania produkcji w danym kraju, czy znaczenia marki krajowych producentów. Polska od dawna produkuje towary mniej zaawansowane niż sąsiedzi, a trendy długookresowe nie wskazują, aby to się zmieniało. Różnica między Polską a Czechami i Węgrami jest dziś podobna jak była na początku stulecia.

Polska produkuje wiele towarów mniej przetworzonych, w tym przede wszystkim surowców, takich jak metale, tworzywa sztuczne, paliwa. Mamy relatywnie mniej niż Czechy czy Węgry zaawansowanej produkcji w sektorze motoryzacyjnym czy maszynowym.

Zmianie tego trendu nie sprzyja oparcie się polskiej gospodarki na przemyśle meblarskim i spożywczym, który w przeliczeniu na kilogramy zapewne zawsze będzie mniej wartościowy niż eksport części samochodowych. Tym niemniej branże te mogą być motorem rozwoju w sektorach bardziej zaawansowanych, np. przemysł spożywczy potrzebuje w procesie produkcji opakowań aluminiowych, co sprzyja rozwojowi tego sektora.

Polskie firmy szykują się do silniejszej ekspansji kapitałowej na świat

Choć w eksporcie polskie firmy osiągają ogromne sukcesy, a liczba firm fizycznie obecnych za granicą powoli rośnie, to kapitałowa ekspansja na świat nie przyrasta zbyt szybko. Zwiększa się wartość polskich inwestycji zagranicznych, ale jest to wzrost będący wciąż we wczesnej fazie. Stosunek inwestycji do PKB jest w Polsce wielokrotnie niższy niż w krajach Europy Zachodniej, a nawet niższy niż w Czechach.

Bezpośrednie inwestycje zagraniczne polskich firm w relacji do PKB dziś są niemal na tym samym poziomie co przed dekadą. A jeżeli od tych danych odejmiemy przepływy związane z optymalizacjami podatkowymi i podobnymi transferami niezwiązanymi z faktyczną działalnością produkcyjną i usługową, to przyrost będzie jeszcze mniej imponujący.

Z badań Polskiego Funduszu Rozwoju wynika, że połowa dużych polskich firm planuje inwestycje zagraniczne. Bardzo możliwe, że znajdujemy się u progu mocniejszej ekspansji, która wspierana będzie przez dwa czynniki: po pierwsze, poprawę koniunktury na świecie; po drugie, przez bardziej aktywne wsparcie państwowych instytucji finansowych. Ekspansja inwestycyjna polskich firm znajduje się bardzo wysoko na liście priorytetów polityki gospodarczej.

Zapraszamy do lektury całego raportu!