EBC nie daje rady podnieść inflacji i otwarcie to przyznaje

Miał Europejski Bank Centralny wziąć za bary inflację i trochę to zrobił. Ale „trochę” to mało, nie bierze się przecież czegoś za bary „trochę”. I prezes EBC Mario Draghi, w moich oczach najlepszy polityk wśród ekonomistów i najlepszy ekonomista wśród polityków współczesnej Europy, wyjaśnił, dlaczego nie dało rady zrobić więcej. Tuż przed odejściem wyjaśnił, jaka jest największa bariera dla polityki pieniężnej w strefie euro.

EBC podjął w czwartek kilka istotnych decyzji. Ale zanim o nich, to krótko o prognozach banku, które pokazują kontekst tych decyzji. Najnowsze prognozy EBC pokazują, że gospodarka strefy będzie w mizernej kondycji jeszcze przez co najmniej parę lat. Widać to na wykresie poniżej. Inflacja ma być niska, wyraźnie niższa niż cel inflacyjny EBC („poniżej, ale blisko 2 proc.”). Wzrost gospodarczy będzie ledwo przekraczał 1 proc. Prognozy zostały obniżone w porównaniu do czerwca, a już wtedy były raczej pesymistyczne.

Dlatego bank zrobił trzy ważne rzeczy. Po pierwsze, obniżył jedną ze stóp procentowych – stopę depozytową, która określa oprocentowanie depozytów banków w EBC i przekłada się na rynkowy koszt finansowania dla firm i konsumentów – do -0,5 proc. (wobec -0,4 proc. wcześniej). Po drugie, zdecydował o wznowieniu skupu aktywów, czyli tzw. luzowaniu ilościowym. Po trzecie, zapowiedział, że będzie prowadził luźną politykę pieniężną tak długo, jak inflacja nie osiągnie trwale celu inflacyjnego. Tym decyzjom towarzyszą ważne, aczkolwiek bardzo techniczne zmiany w zasadach oprocentowania depozytów banków w EBC – zmierzają one do tego, by część depozytów nie była lokowana na ujemnej stopie i by dzięki temu banki nie traciły na tych operacjach pieniędzy (słabe wyniki finansowe banków mogą utrudniać kreowanie akcji kredytowej).

To wszystko są istotne decyzje, które mogą trochę wesprzeć gospodarkę strefy euro. Ale spójrzmy jeszcze raz na prognozy EBC, które już uwzględniają nową ścieżkę stóp procentowych. One są tak mizerne, że wymagałyby znacznie szerzej zakrojonych działań, radykalnej zmiany w polityce pieniężnej. Bank centralny, który przyznaje, że przez trzy lata nie jest w stanie doprowadzić inflacji do swojego celu, de facto podnosi ręce do góry w geście poddania się.

Prezes EBC Mario Draghi przyznał, że EBC nie może zrobić więcej niż robi. Dlaczego? Jego zdaniem, i opinię tę podziela większość ekonomistów oraz decydentów w Radzie Gubernatorów EBC, kluczową rolę w pobudzaniu europejskiej gospodarki powinna odegrać polityka fiskalna. Po raz pierwszy EBC zakomunikował tak otwarcie, że europejskie rządy powinny wesprzeć wzrost gospodarczy instrumentami budżetowymi (czyli zwiększaniem wydatków lub cięciem podatków). Z czysto teoretycznego punktu widzenia Draghi nie ma racji, bank centralny ma wciąż potężne narzędzia do dyspozycji, mógłby np. przelewać obywatelom pieniądze na konta prywatne, skoro przelewanie ich bankom niewiele daje (w ekonomii tzw. helicopter money jest rozważany jako jedna opcji, które banki centralne mogą wykorzystać). Ale realia polityczne strefy euro są takie, że bardzo szeroko zakrojone działania w polityce pieniężnej wywołałyby potężny opór polityczny. Jest to więc niemożliwe. EBC trafił na mur. Może wykorzystać dotychczasowe narzędzia, których skuteczność jednak maleje. Draghi zawsze umiał balansować na bardzo cienkie granicy technokracji i polityki, nigdy jej jednak nie przekraczając. To pozwoliło mu uratować strefę euro w 2012 r. i stać się najważniejszym urzędnikiem współczesnej Europy. Ale słusznie uznał, że jest tylko urzędnikiem. Działania dużo głębsze niż do tej pory wymagają akceptacji politycznej, więc powinny być w realiach europejskich podejmowane przez polityków.

Co to wszystko oznacza dla Polski? Środowisko niskiej inflacji i niskich stóp będą wpływały też na naszą gospodarkę – wczoraj pokazywałem, jak duże znaczenie dla trendów nominalnych w kraju (ceny, stopy procentowe) mają zjawiska za granicą. Inflacja w strefie euro będzie bardzo niska bardzo długo. Stopy procentowe też. Możliwe nawet, że stopy procentowe w euro nie wzrosną już nigdy. Przecież dokładnie tak było w Japonii przez ostatnie 30 lat. Więc u nas też bardzo długo mogą być bardzo niskie.

Autor: Ignacy Morawski

Prognozy makroekonomiczne EBC: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.

IFO spada jak kamień, DAX śmiało rośnie

Najważniejszy niemiecki indeks koniunktury spadł w lutym jak kamień. To wskazuje, że niemiecka gospodarka szura po dnie, choć do recesji wciąż jest jeszcze daleko. Jednocześnie tego samego dnia, kiedy IFO tąpnął, niemiecki indeks giełdowy DAX zanotował bardzo solidny wzrost. Rośnie zresztą tak już od paru tygodni. Możliwe, że spowolnienie gospodarcze w najbardziej uprzemysłowionych krajach, łagodząc obawy dotyczące podwyżek stóp procentowych w strefie euro i USA, okaże się dla stabilności światowej gospodarki zbawienne. Pisałem o takiej możliwości kilka dni temu.

W styczniu IFO obniżył się o 1,9 pkt, do 99,1 pkt, najniższego poziomu od niemal trzech lat. Tak mocny spadek w ciągu miesiąca zdarza się bardzo rzadko, ostatni raz miał miejsce niemal pięć lat temu, gdy europejska gospodarka zmagała się jeszcze z recesją. Niepokojące jest, że gwałtownie obniżył się subindeks IFO mierzący oczekiwania (cały indeks jest wypadkową pomiaru oceny sytuacji bieżącej i pomiaru oczekiwań). Spadł on ponad 3 pkt, co ostatni raz miało miejsce w sierpniu 2011 r., gdy na europejskich rynkach długu dochodziło do potężnych wstrząsów, stawiających Włochy i Hiszpanię na granicy niewypłacalności.

Czy będzie recesja w Niemczech?

 

Obecne odczyty IFO jeszcze nie wskazują na recesję. Są one zbieżne ze wzrostem PKB w granicach 1,5 proc. Wciąż można sądzić, że mamy do czynienia z mikrocyklem – wahaniami wokół długookresowego trendu wzrostowego. Ale coś mocno zgrzyta w niemieckiej gospodarce i na pewno uzasadnione jest pytanie, czy te zgrzyty nie przerodzą się w poważniejszą awarię?

Najgorszy wariant jest taki, że Niemcy dostają rykoszetem od spowalniającej gospodarki Chin, która z kolei ugina się pod ciężarem wojny handlowej. W lepszym wariancie przyczyną słabości gospodarki są w dużej mierze zjawiska przejściowe, takie jak zmiany standardów emisyjnych w przemyśle motoryzacyjnym czy problemy logistyczne wynikające z niskiego stanu wód na drogach śródlądowych.

Wiadomo, że spowolnienie trwające w Niemczech przełoży się najprawdopodobniej na złagodzenie tonu przez decydentów w Europejskim Banku Centralnym. Podwyżki stóp procentowych w tym roku raczej będą niemożliwe, a nie można wykluczyć łagodzenia polityki pieniężnej. Łagodniejsza postawa banków centralnych (w amerykańskim Fed widać to samo) może być pierwszym krokiem do ograniczenia skali spowolnienia na świecie. Wiele wskazuje na to, że to właśnie wyceniają rynki akcji w ostatnich tygodniach.

Indkes IFO na tle wzrostu PKB w Niemczech, dane kwartalne

    Autor: Ignacy Morawski


Źródło danych o PKB Niemiec: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Mario Draghi – bohater tragiczny

A więc koniec. Europejski Bank Centralny oficjalnie ogłosił wczoraj, że kończy skup obligacji, choć wciąż będzie reinwestował zyski z tych papierów, które posiada. Ta data wyznacza pewną cezurę w młodej historii strefy euro. EBC pod kierownictwem Mario Draghiego zrobił dla ratowania strefy znacznie więcej niż byli gotowi zaakceptować Niemcy, najważniejszy kraj strefy. Od 2012 r. EBC zapewnił rynki, że jest gotowy kupować obligacje krajów zagrożonych utratą płynności, a od 2015 r. prowadził skup obligacji skarbowych i korporacyjnych wszystkich krajów strefy. Teraz ogłosił koniec tego drugiego programu. Jego przeprowadzenie to ogromny sukces Draghiego, daleko wykraczający poza to, co można było oczekiwać od tego sprawnego technokraty.

Ale jednocześnie, bank zrobił za mało niż teoretycznie powinien, zostawiając strefę słabą i podatną na wstrząsy.

Spójrzmy na inflację, czyli najważniejszy wskaźnik, o który ma dbać EBC – cel to „blisko, ale poniżej 2 proc.”. Pozornie inflacja wróciła do celu, ponieważ w ostatnich miesiącach była zbliżona do 2 proc. Ale jest to głównie zasługa drożejących do września surowców energetycznych. Jak widać na wykresie poniżej, spadek cen tych surowców (chodzi głównie o ropę) od października najprawdopodobniej doprowadzi do wyraźnego spadku inflacji. A najważniejszy jest fakt, że inflacja bazowa, czyli nie uwzględniająca zmiennych cen energii i żywności, jest bardzo niska, dużo niższa niż pięć czy dziesięć lat temu. Wynosi zaledwie 1,1 proc. i od lat nie wykazuje żadnej tendencji wzrostowej. Jak pokazuje Zsolt Darvas z think-tanku Bruegel, w ostatnich latach EBC koszmarnie mylił się w swoich prognozach inflacji bazowej, systematycznie zakładając jej wzrost. I teraz też może się mylić.

Niska inflacja to nie jest mały problem. Po pierwsze, krajom bardzo zadłużonym, jak Włochy czy Hiszpania, trudno będzie trwale odzyskać stabilność przy tak niskiej inflacji (mają one wciąż za wysoką realną stopę procentową jak na niski wzrost i wysoki dług). Po drugie, w razie jakiegokolwiek szoku, strefa euro może bardzo szybko wpaść w deflację, co będzie oznaczało jej ostateczną destrukcję. Wielu ekonomistów, w tym Olivier Blanchard, apelowało, by podnieść cel inflacyjny EBC. Oczywiście sprzeciw Niemiec to uniemożliwia.

Dlaczego zatem EBC wycofuje się ze skupu aktywów? Powód jest prosty. Choć oficjalny cel banku to dbałość o stabilną inflację, wiadomo, że EBC spełnił też rolę polityczną – uratował zadłużone kraje peryferyjnej Europy przed bankructwem przy ogromnym sprzeciwie niemieckich polityków, niemieckiego sądu konstytucyjnego i elity niemieckich ekonomistów. Margio Draghi zaciągnął w Niemczech potężny kredyt zaufania, przekonując wielokrotnie decydentów w Berlinie, że polityka EBC ma sens. Teraz przychodzi ten kredyt zaufania spłacić. EBC nie mógłby już dalej „dociskać gazu” wbrew preferencjom Niemców. Bank musi zaakceptować niższą od optymalnej inflację.

Draghi to bohater tragiczny. Bez jego przywództwa strefa euro najprawdopodobniej by nie przetrwała. To on przekonał Radę EBC i najważniejszych polityków w Europie, że skup obligacji jest koniecznym narzędziem do zapewnienia strefie stabilności. Jego poprzednik, Jean Claude Trichet, który w szczycie greckiego kryzysu zadłużeniowego podnosił stopy procentowe w reakcji na wzrost cen ropy (oczywiście decyzje podejmowała Rada), najprawdopodobniej nie podołałby wyzwaniu. Draghi nie tylko uratował strefę, ale zapewnił też relatywnie łagodne wyjście z programu skupu aktywów, bez wstrząsów rynkowych. Jednocześnie polityka EBC okazała się nieskuteczna w obliczu wyzwania jakim jest mizerny wzrost gospodarczy i niska inflacja. Bank pod przywództwem Draghiego nie spełnił swojego zdania polegającego na trwałym przywróceniu inflacji do celu. Po prostu nie mógł. Wyobrażenie, że polityka pieniężna nie ma nic wspólnego ze zwykłą polityką dawno okazało się błędne.


Źródło danych do wykresu z cenami surowców: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela. Sprawdź na:  

https://spotdata.pl/ogolna

Autor: Ignacy Morawski