Ekonomiści wciąż zakładają relatywnie płytką recesję

Przeciętny ekonomista oczekuje, że w tym roku polska gospodarka skurczy się o 2 proc. Tak wynika z ankiety przeprowadzonej przez Narodowy Bank Polski na rynku. Wygląda to na umiarkowanie optymistyczny scenariusz.

NBP jak co kwartał pytał ekonomistów rynkowych i akademickich o prognozy dla polskiej gospodarki na najbliższe lata. Tym razem wyniki ankiety były szczególnie ciekawe, bo niepewność jest wyjątkowo wysoka. I widać to w odpowiedziach. O ile zwykle pesymistów i optymistów nie dzieli więcej niż 1 pkt proc. w prognozach PKB, o tyle dziś jest to aż 6 pkt proc. Największy pesymista w ankiecie NBP oczekuje spadku PKB o 5,5 proc. w 2020 roku, a największy optymista wzrostu o 0,5 proc. Środkowy w tej grupie ma prognozę na poziomie -2 proc.

Prognozy na kolejne lata są równie rozstrzelone. Największy pesymista oczekuje wzrostu PKB o zaledwie 0,8 proc. w 2022 r., a największy optymista o 4,4 proc. Nie każdy zatem wierzy w szybkie ozdrowienie gospodarki po pandemii.

To, co przykuło moją większą uwagę, to prognozy inflacji. Są one bardzo stabilne jak na skalę niepewności w gospodarce. Medianowa prognoza inflacji na ten rok wynosi 3,3 proc., a na kolejne lata jest właściwie bardzo blisko środka celu inflacyjnego NBP (2,5 proc). Maksymalne prognozy nie sięgają nawet 4 proc. Czyli nikt nie oczekuje, że nadchodzące ogromne luzowanie polityki pieniężnej wywoła – przy ograniczonej podaży dóbr i usług – podwyższoną inflację. Nie twierdzę, że wysoka inflacja to powinien być scenariusz bazowy, ale dziwi mnie, że nikt nie uważa, iż wysoka inflacja mieści się w zasięgu prawdopodobnych scenariuszy (badanie zawiera szacunki przedziałów ufności, one też nie wskazują na podwyższone ryzyko wysokiej inflacji).

W mojej ocenie wyniki ankiety NBP są dość optymistyczne. Tylko 2 proc. spadek PKB przy najsilniejszej pandemii od 100 lat (pod względem siły infekowania wirusa i wskaźnika umieralności, a nie liczby ofiar) można uznać za optymistyczną wizję. Podobnie 2-3 procentową inflację można uznać za wyraz dużej wiary w zdolność rządu i banku centralnego do płynnego przeprowadzenia kraju przez turbulencje. Ja myślę, że może być grany gorszy scenariusz, ale dziś potrzeba nam optymizmu, więc nie będę już psuł Państwu dnia.

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.

Jeśli chcecie się dowiedzieć jak pandemia COVID-19 może wpłynąć na Waszą firmę i gospodarkę polecamy PB Forecast Makro UE „Monitoring kryzysowy”.

 

 

 

O Autorze:

Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez „Rzeczpospolitą” i Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.

 

Zużycie prądu sugeruje, że Europa Środkowa radzi sobie lepiej niż Europa Zachodnia

Pierwszy wstrząs kryzysowy w Europie Środkowej może być słabszy niż w Europie Zachodniej. Tak wynika z europejskich danych o zużyciu prądu. W Polsce spadek zużycia ustabilizował się po pierwszym głębokim załamaniu. To może oznaczać, że wciąż wiele zakładów produkcyjnych działa. Choć trzeba też pamiętać o ograniczeniach związanych z interpretacją tych danych.

Dane z Europejskiej Sieci Operatorów Elektroenergetycznych Systemów Przesyłowych (ENTSO-E) pokazują, że w ostatnim tygodniu marca zużycie prądu było o 10-20 proc. niższe rok do roku we Francji, Włoszech i Hiszpanii oraz ok. 3-8 proc. niższe rok do roku w Polsce, Czechach i na Węgrzech. Jak wynika z danych Polskich Sieci Elektroenergetycznych, w Polsce w pierwszych dniach kwietnia spadek popytu na prąd w systemie wynosił ok. 7 proc. rok do roku, co oznacza, że po załamaniu w drugiej dekadzie marca nastąpiło pewne odbicie. Dane prezentuję na wykresach poniżej (regularnie prezentujemy je w tygodniowym przeglądzie PB Forecast – firmy zainteresowane bieżącym monitoringiem zapraszam do prenumeraty).

Warto oczywiście pamiętać, że dane o zużyciu energii nie są miarodajne dla całej aktywności gospodarczej. Niektóre sektory zużywają znacznie więcej energii – na przykład przemysł zużywa dużo więcej energii niż usługi rynkowe, mimo że jego udział w PKB jest znacznie niższy. W ramach przemysłu też są branże bardziej (stal) i mniej (tekstylia) energochłonne.

Ale nawet pamiętając o tych wątpliwościach, wykorzystanie danych o energii wydaje się uzasadnione. Mogą być współcześnie przybliżoną miarą spadku aktywności w branżach energochłonnych. Co więcej, trendy sugerowane przez dane o popycie na energię są spójne z dynamiką rozwoju epidemii. W Europie Środkowej dynamika ta jest niższa niż w Europie Zachodniej, co może wynikać z późniejszego rozpoczęcia epidemii i wcześniejszej reakcji rządów. Nie można oczywiście też wykluczyć, że kraje naszego regionu po prostu mają słabszy system testowania i zbierania danych, ale nie widzę przekonujących dowodów, by to był główny powód niższej oficjalnej ścieżki epidemii w regionie.

Będziemy na bieżąco śledzić dane z różnych segmentów gospodarki, ale nie można wykluczyć, że założenie o 20-30 proc. spadku PKB w czasie tzw. lockdownu w Polsce okaże się nieco przesadzone. Kluczowy dla tej oceny będzie jednak kwiecień, ponieważ to w tym miesiącu miną różne efekty wzmożonego budowania zapasów i odczuwalne dla przemysłu stanie się zamknięcie wielu fabryk w Polsce i Niemczech.

***

Jak co dzień, poniżej prezentuję krzywe epidemii na podstawie danych Uniwersytetu Johna Hopkinsa. Warto zwrócić uwagę na dość wyraźny spadek liczby zmarłych osób we Włoszech, Hiszpanii czy Francji. Możliwe, że kraje te znajdują się już poza szczytem obecnej fali epidemii. Kolejne dni pokażą, na ile dynamiczny jest spadek.

Zainteresowanym osobom polecam śledzenie danych na temat epidemii zamieszczanych na naszej stronie covid.spotdata.pl.

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.

Jeśli chcecie się dowiedzieć jak pandemia COVID-19 może wpłynąć na Waszą firmę i gospodarkę polecamy PB Forecast Makro UE „Monitoring kryzysowy”.

 

 

 

O Autorze:

Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez „Rzeczpospolitą” i Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.

 

Obniżyliśmy mocno wskaźnik długu, czas go odważnie powiększyć

Dług publiczny w Polsce spadł do poziomu niższego niż w 2008 r. – roku upadku Lehman Brothers. To daje rządowi niezły punkt startu, by teraz nie przejmować się długiem i solidnie wesprzeć firmy i gospodarstwa domowe w czasie załamania gospodarczego. Ten punkt mógłby być oczywiście lepszy, gdyby nie przedwyborcze, bardzo „hojne” programy społeczne. Ale nie jesteśmy wcale w złej pozycji. Ważne, by stworzyć mechanizmy, które zapewnią później redukcję długu w czasie odbicia gospodarczego.

Na koniec 2019 r. dług publiczny, liczony według metodologii Unii Europejskiej, spadł do 46 proc. PKB. Spadek jest wynikiem wysokiego nominalnego wzrostu gospodarczego i całkiem niskiego deficytu fiskalnego (deficyt to ubytek dochodów w relacji do wydatków w danym roku, dług zaś to ogólna wartość kredytów i obligacji państwa). Oznacza to, że dług jest najniższy od 2007 r.

O ile możemy powiększyć teraz zadłużenie? Rząd zdaje się postępować bardzo ostrożnie, jakby chciał bronić kraj przed nadmiernym zadłużeniem. Z wypowiedzi przedstawicieli rządów w mediach w minionych dniach można wnioskować, że liczą oni, iż dług nie wzrośnie mocno ponad poziom 50 proc. PKB.

Ale moim zdaniem to nieporozumienie. Czas na wstrzemięźliwość jest w okresach dobrej koniunktury, nie złej. Sądzę, że sam spadek PKB wywinduje wskaźnik długu do poziomów zbliżonych do 50 proc. PKB. Do tego dochodzi spadek dochodów podatkowych, który doda kolejne kilka punktów procentowych. A dodatkowo gospodarka potrzebuje dziś potężnego wsparcia płynnościowego. Wiele firm już zaczęło zwalniać pracowników, wiele firm zrobi to w kwietniu. Po takiej dezorganizacji produkcji odbicie po epidemii będzie dużo trudniejsze. Rząd nie powinien obawiać się programów wydatkowych idących w kwoty zbliżone do 5 proc. PKB, czyli znacznie większych niż to, co zapowiedziano w tarczy antykryzysowej.

To wszystko oznacza, że dług może znacznie przekroczyć 60 proc. PKB. Ale nie powinniśmy się tego obawiać nadmiernie. Jeżeli będziemy krajem dynamicznym gospodarczo to bez najmniejszych problemów poradzimy sobie z obsługą tego zadłużenia. Jeżeli nie będziemy – to ciężarem będzie dla nas nawet dużo niższy dług. To nie w długu tkwi zagrożenie, tylko w ewentualnym spadku naszego potencjału rozwojowego.

Istnieje oczywiście ryzyko, że wiarygodność kredytowa Polski ucierpiałaby na nadmiernym powiększeniu długu. Dlatego będziemy potrzebowali planu, jak sfinansować ten jednorazowy przyrost długu po epidemii. Z części transferów społecznych trzeba może będzie zrezygnować. Część zamożniejszych grup społecznych będzie musiała zapłacić wyższe podatki. Część funduszy z UE będziemy musieli przeznaczyć na redukcję długu. Ale to wszystko będą problemy do załatwienia po kryzysie. Nie dziś.

***

Zainteresowanym osobom polecam śledzenie danych na temat epidemii zamieszczanych na naszej stronie covid.spotdata.pl.

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.

Jeśli chcecie się dowiedzieć jak pandemia COVID-19 może wpłynąć na Waszą firmę i gospodarkę polecamy PB Forecast Makro UE „Monitoring kryzysowy”.

 

 

 

O Autorze:

Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez „Rzeczpospolitą” i Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.

 

Przemysł w Europie tąpnął, w Chinach ożył

Koniunktura przemysłowa w Europie, w tym w Polsce, gwałtownie tąpnęła w marcu, a to dopiero początek zjawiska recesji. Tymczasem w Chinach doszło do wyraźnej poprawy wskaźnika koniunktury przemysłowej – w głównej mierze ze względu na rozruch fabryk po ich zatrzymaniu i realizację opóźnionych dostaw.  Popyt nawet w Chinach pozostaje słaby.

Indeks PMI dla przemysłu w Polsce wyniósł w marcu 42,4 pkt, wobec 48,2 pkt w lutym. To największy spadek indeksu w historii badań, czyli od 1998 r. Taki odczyt spójny jest z istotnym spadkiem produkcji przemysłowej, w granicach -5 proc. rok do roku, choć przy tak dużych zaburzeniach produkcji dokładne oszacowania mają mały sens. Moje generalne założenie, oparte na wielu źródłach, jest takie, że ogólna aktywność gospodarcza w czasie społecznej kwarantanny jest o ok. 20-30 proc. niższa od normy. To jest załamanie, z jakim gospodarka mierzy się od mniej więcej połowy marca i z jakim zostanie do mniej więcej maja.

Podobnie słabe lub nawet słabsze odczyty widać we wszystkich krajach europejskich. W strefie euro indeks PMI spadł w marcu do 44,5 pkt, z 49,2 pkt w lutym.

Jednocześnie w Chinach indeks PMI odbił w zaskakująco mocny sposób w marcu – do 50,1 pkt, z 40,3 pkt w lutym. Widać, że tamtejsza gospodarka powoli budzi się do życia po kwarantannie. Niestety nie oznacza to, że wszystko wraca do normy. Poprawa indeksu pokazuje jedynie, że wobec fatalnego lutego nastąpiła poprawa. Jak wskazuje firma Markit, prowadząca badanie, wynika to z powolnego otwierania fabryk, realizacji zaległości produkcyjnych itd. Popyt tymczasem wciąż pozostaje słaby i utrzyma się na niskim poziomie jeszcze przez wiele tygodni.

Patrząc na ścieżki epidemii, Europa jest w tym momencie w analogicznym punkcie, w którym Chiny były w pierwszej dekadzie lutego, a Stany Zjednoczone są jeszcze ok. 10 dni później. W umiarkowanie optymistycznym scenariuszu można założyć, że powolne budzenie się produkcji do życia w Europie nastąpi w trzeciej dekadzie maja, a w USA w czerwcu. Wiadomo, że pierwsza połowa roku to będzie potężny szok dla całej światowej gospodarki. Walka toczy się teraz o to, by przygotować zasoby na mocny restart gospodarki w drugiej połowie roku. Będzie to bardzo trudne biorąc pod uwagę opinie epidemiologów o możliwym powrocie epidemii późnym latem/jesienią, ale nie jest to niemożliwe. Doświadczenia krajów azjatyckich pokazują, że jeżeli system ochrony przed epidemią jest gotowy, to można ją ograniczać na wczesnym etapie bez drastycznych kosztów.

***

Zainteresowanym osobom polecam śledzenie danych na temat epidemii zamieszczanych na naszej stronie covid.spotdata.pl.

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.

Jeśli chcecie się dowiedzieć jak pandemia COVID-19 może wpłynąć na Waszą firmę i gospodarkę polecamy PB Forecast Makro UE „Monitoring kryzysowy”.

 

 

 

O Autorze:

Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez „Rzeczpospolitą” i Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.

 

Światowy PMI sygnalizuje spadek produkcji, ale w Europie jest lepiej

Indeks PMI dla światowego przetwórstwa sygnalizuje powrót recesji w sektorze produkcji dóbr. Przyczyną jest oczywiście zamrożenie aktywności w Chinach w lutym ze względu na epidemię koronawirusa. Wirus uderzył akurat w momencie, kiedy koniunktura powoli odbijała od dna. Jednak nie wszystkie informacje nadchodzące z przemysłu są złe. Europejskie firmy sygnalizowały poprawę koniunktury, mimo przerw w dostawach z Chin.

Światowy PMI dla przetwórstwa, liczony przez Markit dla JP Morgan, spadł w lutym o 3,2 pkt, do poziomu 47,2 pkt. To najniższy odczyt od maja 2009 r., będący wynikiem tąpnięcia koniunktury w Chinach. Taki odczyt indeksu jest spójny ze spadkiem produkcji przemysłowej na świecie o ok. 1,5-2 proc. Gdy zatem OECD ostrzega, że przez wirusa wzrost gospodarczy na świecie może być niższy o połowę, to ma już do tego pierwsze podstawy.

Ale jednocześnie warto zauważyć, że indeksy PMI w Europie w większości przypadków poprawiły się. Na przykład w Polsce indeks wzrósł z poziomu 47,4 do 48,2 pkt. Podobne ruchy widać było w Niemczech i całej strefie euro.

Analitycy twierdzą, że europejskie indeksy, powstające na podstawie ankiet wśród menedżerów zamówień, nie zdążyły jeszcze zareagować na efekty epidemii. Ale przecież ludzie wypełniający ankiety nie są ślepi – w lutym już widać było ograniczenia w dostawach z Chin, a w ostatniej dekadzie lutego na pewno odczuwalne też były ograniczenia w handlu z Włochami. Skoro koniunktura mimo wszystko oceniania była lepiej niż przed miesiącem to należy to traktować jako pozytywny sygnał. Możliwe, że zaburzenia w handlu nie są aż tak silne, lub że firmy traktują je jako zjawisko przejściowe, które nie wykolei ożywienia koniunktury.

Może być oczywiście też tak, że marcowe indeksy będą już dużo gorsze. Na razie jednak w czasie bieżącym bardzo trudno śledzić reakcję gospodarki na epidemię. Wszystkie dane są zbyt stare. Prawdopodobnie najlepszym źródłem informacji są w tym momencie dane o przelewach bankowych, które mogą pokazywać, czy firmy lub konsumenci zaczynają opóźniać płatności. Ale do takich danych nie mamy oczywiście dostępu.

Wiadomo, że realna produkcja będzie w pierwszym kwartale pod wpływem zaburzeń w dostawach. Trwa w tym momencie szacowanie perspektyw na przyszłość.

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.

PB Forecast


O Autorze:

Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
 

 

Światowy przemysł w recesji

Spadał, spadał, aż w końcu spadł pod wodę. Taka jest trajektoria zmian indeksu koniunktury dla światowego przetwórstwa przemysłowego. Indeks w maju spadł poniżej granicy oddzielającej recesję od ekspansji. Kluczowe pytanie brzmi: czy ta recesja jest tylko w głowach menedżerów, czy dzieje się naprawdę? W głowach, bo indeks oparty jest na subiektywnych opiniach szefów działów zamówień firm. Twarde dane na razie nie są jeszcze recesyjne.

Indeks JP Morgan PMI dla światowego przetwórstwa, tworzony przez firmę Markit i sponsorowany przez duży amerykański bank, spadł w czerwcu do poziomu 49,8 pkt, wobec 50,4 pkt w kwietniu. Jest to pierwszy spadek poniżej granicy 50 pkt od trzech lat i najniższy odczyt od jesieni 2012 r. Widać to na poniższym wykresie, pochodzącym z oryginalnego raportu.

Dane są oczywiście mają negatywny wydźwięk. Z punktu widzenia polskiej gospodarki oznaczają, że festiwal świetnych danych z ostatnich miesięcy i kwartałów może się niedługo skończyć. W historii indeksy PMI dobrze sygnalizowały zmiany koniunktury.

Ale warto pamiętać, że w ostatnich kwartałach indeksy konstruowane na podstawie ankiet słabiej radziły sobie z odzwierciedlaniem zmian w realnej gospodarce. Wbrew wskazaniom PMI-ów, europejska gospodarka uniknęła recesji, a przemysł zaczął wczesną wiosną wychodzić z dołka. Więc ten strach jest częściowo tylko w głowach ludzi od zamówień. Musimy poczekać na kolejne porcje twardych danych, by zobaczyć, czy w realnej aktywności też widać wyraźne pogorszenie. Nadchodzący tydzień przyniesie wiele do tego okazji, bo np. w piątek pojawią się dane o produkcji w Niemczech i zatrudnieniu w USA.

Autor: Ignacy Morawski

Publikacja prasowa PMI Markit : LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.

Walka o 4 procentowy wzrost gospodarczy w Polsce

Kolejne dane potwierdzają, że luty był bardzo dobry dla polskiej gospodarki, nie różniąc się zresztą pod tym względem znacząco od stycznia. Po dobrych danych z rynku pracy i przemysłu, w czwartek pojawiły się bardzo dobre dane z budownictwa i handlu detalicznego. W obu przypadkach dane były wyższe od prognoz rynkowych, a budownictwo zaskoczyło wręcz kosmicznie. Choć wciąż dane z europejskiej gospodarki wyglądają nie najlepiej.

Mój prosty model ekonometryczny wskazuje w tym momencie na możliwy przedział 3,9-4,8 proc. wzrostu PKB w pierwszych miesiącach roku. Pokazuję to na wykresie poniżej. Jest to model, który szacuje wzrost PKB w danym kwartale na podstawie danych z przemysłu, budownictwa i handlu za pierwsze dwa miesiące kwartału. Pokazuję go, by zobrazować, jaki jest obecnie przedział możliwych scenariuszy dla gospodarki w bardzo krótkim okresie. Prognozy rządowe i rynkowe są w tym momencie dość podobne. A przypomnijmy, że od drugiej połowy roku PKB zostanie podniesione przez transfery fiskalne o ok. 0,3-0,5 proc.

Co do szczegółów. Produkcja budowlano-montażowa za luty pokazała wzrost o 15,1 proc. rok do roku, wobec oczekiwań rynkowych na poziomie 6 proc. (w poprzednich trzech miesiącach średni wzrost wynosił 10,8 proc.). A sprzedaż detaliczna wzrosła realnie o 5,6 proc., wobec oczekiwanych 5,3 proc. (w poprzednich trzech miesiącach średni wzrost wynosił 5,3 proc.). Seria zaskoczeń jest już dość długa i pokaźna.

Choć trzeba jednocześnie odnotować, że niektóre dane z europejskiej gospodarki są wciąż słabe. Dziś rano odczyty indeksów PMI dla przemysłu były głęboko poniżej oczekiwań. Na przykład, niemiecki PMI dla przemysłu wyniósł 44,7 pkt., wobec oczekiwanych 48 pkt. To ogromna i rzadko spotykania różnica. Ale pisałem już parę razy o rosnących wątpliwościach wobec skuteczności indeksów PMI w wyłapywaniu zmian koniunktury. Widać, że wśród inwestorów też takie wątpliwości panują. Niemiecki indeks DAX nie zareagował rano bardzo negatywnie na publikację PMI.

Widać, że w napływających danych ogółem jest bardzo dużo szumu. Dobre dane łączą się z sygnałami recesyjnymi. Ja pozostaję po lekko optymistycznej stronie mocy. 

Autor: Ignacy Morawski

Źródło danych użytych do przygotowania prognozy: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.

Co bardziej straciło moc: PMI czy gospodarka?

Indeks PMI, czyli najuważniej śledzony indeks koniunktury, nieźle postraszył w piątek. Jego odczyt, wraz ze szczegółami, wskazuje, że spowolnienie przemysłowe uderza w polską gospodarkę z mocą fali sztormowej. Pytanie tylko, czy nie jest to w jakiejś mierze zjawisko iluzoryczne, pojawiające się w głównej mierze poprzez niedoskonałość badań ankietowych, na podstawie których budowany jest indeks?

PMI dla przetwórstwa w lutym spadł do poziomu 47,6 pkt, wobec 48,2 pkt w styczniu. To jest poziom indeksu, który wcześniej występował w szczycie kryzysu w strefie euro w 2012 i 2013 r. A jeszcze gorsze są szczegóły. Subindeks produkcji bieżącej, jeden z ważniejszych komponentów całego PMI, spadł do najniższego poziomu od niemal 10 lat, czyli od czasu wielkiego kryzysu finansowego. Patrząc na relacje historyczne między PMI a produkcją, obecne poziomy indeksu zbieżne są ze spadkiem produkcji o ok. 3-5 proc. rok do roku. Choć z ostatnich danych wynika, że produkcja w Polsce … rośnie w tempie przekraczającym 4 proc.

Co się dzieje?

Na pewno w firmach przemysłowych w Polsce odczuwalne jest pogorszenie koniunktury i osłabienie zamówień. W ankiecie składającej się na indeks znajdują się odpowiedzi menedżerów zamówień z ponad 200 dużych firm przemysłowych, więc wątpliwe, by ten pesymizm nie odzwierciedlał jakichś realnych zjawisk. Tym bardziej, że indeks był zawsze mocno skorelowany z realną dynamiką produkcji – dlatego jest tak uważnie śledzony. Wkrótce można się spodziewać osłabienia produkcji.

Jednak w ostatnich latach zauważalne było pogorszenie korelacji między PMI a danymi z realnej gospodarki. O ile przed rokiem 2015 korelacja była bardzo wysoka, z małymi przerwami, o tyle od roku 2015 korelacja wyraźnie się obniżyła. Widać to na wykresie poniżej. Tak jakby PMI w coraz mniejszym stopniu był reprezentatywny dla sytuacji sektora przetwórczego. Żeby było jasne – korelacja wciąż jest wyraźnie dodatnia i nie można zupełnie lekceważyć tego indeksu. Ale sygnały przezeń wysyłane nie są już tak jednoznaczne jak kiedyś. Nie chcę snuć nieuzasadnionych domysłów, ale gwoli ścisłości należy wspomnieć, że w 2015 r. zmienił się sponsor badania – wycofał się z niego bank HSBC. Czy to mogło mieć jakiś wpływ na precyzję całego, zapewne kosztownego badania? Nie wiem.

Wykres: Średniookresowa korelacja między indeksem PMI a dynamiką produkcji sprzedanej przetwórstwa

Wniosek? Z tym, czy uderzyła nas fala sztormowa europejskiej dekoniunktury przemysłowej, poczekajmy na dane z realnej gospodarki za luty i marzec. Na razie rynek finansowy nie redukuje prognoz dla polskiej gospodarki na ten rok, a wręcz niektóre banki podniosły swoje prognozy, uwzględniając hojny, nowy program fiskalny rządu.
Autor: Ignacy Morawski

Źródło danych dotyczących danych o produkcji przemysłowej: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna