Potężny fundusz szansą na ożywienie (w) Unii Europejskej

Francja i Niemcy proponują stworzenie specjalnego funduszu rekonstrukcji po kryzysie epidemicznym. Fundusz ma mieć duży potencjał finansowy, więc to potencjalnie może być ważny krok dla Unii Europejskiej i istotne narzędzie wspierania dynamicznego ożywienia gospodarczego. Nie jest to może dla UE tzw. gamechanger, ale skłonny jestem sądzić, że z perspektywy UE to najbardziej pozytywna informacja od wielu miesięcy. Unia tego potrzebowała i Polska też tego potrzebowała. Choć diabeł będzie oczywiście tkwił w szczegółach.

Fundusz ma mieć wielkość 500 mld euro, co stanowi niemal 4 proc. PKB krajów UE i (uwaga, uwaga…) ok. 50 proc. w relacji do wielkości obecnego, wieloletniego budżetu UE. Czyli w relacji do rocznego budżetu UE to może być ok. 300 proc. Fundusz ma być finansowany przez emisję obligacji przez Komisję Europejską, gwarantowanych dochodami z budżetu UE. Jeżeli pieniądze z funduszu byłyby wydane relatywnie szybko – powiedzmy w ciągu do dwóch lat – to mogłyby na przykład podnieść o połowę wielkość inwestycji publicznych w UE, a w mocniej dotkniętych kryzysem krajach nawet podwoić inwestycje. Oczywiście nie wiemy, czy pieniądze byłyby przeznaczone na inwestycje, ale taki cel należałby na pewno do najbardziej efektywnych pod względem wpływu na dynamikę PKB w okresie wychodzenia z recesji.

Ale znaczenie funduszu wykracza poza kwestie czysto finansowe. Z Polski tego nie widać dobrze, ale UE znalazła się w egzystencjalnym kryzysie w ostatnich dwóch miesiącach. Brak solidarności finansowej w obliczu niespotykanego wcześniej załamania PKB sprawił, że w krajach dotkniętych kryzysem gwałtownie wzrosły antyeuropejskie nastroje. Nawet liberalni i proeuropejscy Włosi pisali, że integracja europejska bez solidarności traci sens (patrz na przykład artykuł profesora Uniwersytetu Chicago Lugiego Zingalesa). Łącząc to z faktem, że kraje odzyskały kontrolę nad politykami, które mają duży potencjał do generowania konfliktów międzynarodowych (np. ochrona granic, pomoc publiczna dla firm), otrzymaliśmy wybuchową mieszankę, która docelowo mogła doprowadzić nawet do wzmocnienia procesów dezintegracyjnych w Europie.

Stworzenie funduszu rekonstrukcji to może być pierwszy krok w ostatnich miesiącach realnie ratujący integrację europejską. Dla Polski to bardzo ważne, ponieważ – w moim przekonaniu – integracja europejska to jeden z najważniejszych fundament naszych sukcesów gospodarczych i awansu cywilizacyjnego.

Ale jest też inny, bardziej prozaiczny powód, dla którego stworzenie funduszu może być korzystne dla Polski – może nas uratować przed dalszą utratą funduszy europejskich w nowej perspektywie finansowej. W obliczu gigantycznego kryzysu na południu Europy, cięcie alokacji dla lepiej radzących sobie krajów Europy Środkowej byłoby niemal pewne.

To wszystko brzmi pięknie, ale droga do funduszu jest jeszcze niestety daleka. Żeby stał się on efektywnym narzędziem polityki gospodarczej musi zostać spełnionych kilka istotnych warunków. Po pierwsze, Unia Europejska będzie potrzebowała nowych źródeł dochodów do obsługi kosztów nowego zadłużenia. To jest akurat zbieżne z postulatami Polski, ale w praktyce może być trudne politycznie. Po drugie, obligacje powinny być w grupie papierów wartościowych podlegających skupowi przez Europejski Bank Centralny, zarówno w ramach normalnych operacji płynnościowych z bankami, jak też w ramach działań kryzysowych. Po trzecie, na fundusz będą musiały zgodzić się wszystkie kraje UE, a kilka z nich już zapowiedziało sprzeciw. Warto jednak za ten projekt trzymać kciuki.

PB Forecast

Powyższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.

O Autorze:

Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez „Rzeczpospolitą” i Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.

 

 

Jest Zielony Ład – zaczyna się prawdziwa rewolucja

Komisja Europejska przyjęła Europejski Zielony Ład (Green Deal for Europe), czyli jeden z najbardziej rewolucyjnych dokumentów w polityce gospodarczej współczesnej Europy. Nie mam bowiem najmniejszych wątpliwości, że transformacja energetyczna to najgłębsza zmiana czekająca europejską gospodarkę w nadchodzących latach. Nie tyle ze względu na samą wielkość inwestycji, ale ze względu na sposób jej przeprowadzenia – jest to rewolucja zarządzana ze szczebla politycznego i wiążąca się z bardzo silną ingerencją regulacji wymuszających zmiany technologiczne, które same z siebie postępowałyby znacznie wolniej. Ingerencja jest zapewne konieczna. Ale sposób jej przeprowadzenia wciąż jest sprawą otwartą.

Europejski Zielony Ład zakłada, że do 2050 r. UE stanie się gospodarką neutralną emisyjnie, czyli nie będzie emitować gazów cieplarnianych ponad to, co będzie wycofywane z atmosfery. Jednocześnie cele pośrednie na 2030 r. mają zostać znacznie zaostrzone – redukcja emisji ma wynieść 50-55 proc. wobec poziomu z roku 1990 r., w porównaniu z wcześniej planowanymi 40 proc. Aby zrealizować te cele, redukcja emisji będzie musiała być dwukrotnie mocniejsza niż w ostatniej dekadzie, która była przecież dekadą kryzysową. Do tego potrzebnych będzie wiele trudnych działań – rozważany jest m.in. graniczny podatek węglowy (carbon border tax), ograniczający import z krajów o wysokich emisjach, blokujący ucieczkę miejsc pracy w przemyśle z Europy.

Co istotne, transformacja energetyczna wyjdzie poza energetykę i zacznie mocno dotykać branże, które do tej pory były przed nią w miarę chronione – przemysł, transport, budownictwo, czy rolnictwo.

Trzeba zauważyć, że udział branż najmocniej dotkniętych transformacją energetyczną w zatrudnieniu ogółem jest najwyższy w krajach Europy Środkowej. Pokazuję to na wykresie, na którym widać łączny udział wydobywania ropy/gazu/węgla, energetyki, produkcji metali, surowców niemetalicznych i samochodów oraz transportu lądowego i powietrznego. Na przykład, w Polsce branże zagrożone stanowią niemal 10 proc. zatrudnienia, ponaddwukrotnie więcej niż średnio w Unii Europejskiej.

To te kraje będą musiały ponieść relatywnie największy wysiłek zmiany (w relacji do PKB), więc stawiają warunek – zgodzą się na Europejski Zielony Ład w zamian za bardzo wysokie wsparcie finansowe. Komisja Europejska proponuje 100 mld euro na transformację energetyczną. Ale szczegóły tej propozycji nie są jeszcze znane, a mogą być bardzo istotne. Jeżeli część pieniędzy to będą fundusze już obecne w wieloletnim planie finansowym UE, a część to pożyczki, to ciężko będzie uznać te 100 mld euro za istotną kwotę.

Inne wyzwanie polega na określeniu docelowego miksu energetycznego, czyli struktury źródeł energii. Eksperci wskazują, że transformacja energetyczna będzie niewykonalna bez przynajmniej częściowego udziału energii jądrowej w miksie. Odnawialne źródła energii nie dostarczą całej energii, potrzebne będą sterowalne jej źródła, a po wyeliminowaniu paliw kopalnych na polu gry pod tym względem zostaje tylko energia jądrowa. Jednak ze względu na presję polityczną partii ekologicznych w oficjalnych dokumentach brakuje wsparcia dla energii jądrowej. Uzasadnione jest zatem pytanie, czy nadmierna ingerencja polityczna w strukturę transformacji energetycznej nie uczyni jej nadmiernie kosztowną.

Bez względu na wszystkie wątpliwości, Polska musi szykować się na duże inwestycje i istotne zmiany regulacyjne.

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.


O Autorze:

Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
 
Unia Europejskia musi pogodzić ogień z wodą

Nowa Komisja Europejska zaczyna swoją kadencję i będzie to kadencja dużych, strategicznych decyzji. Z tej okazji przygotowaliśmy wspólnie z Olafem Osicą dla polskiego przedstawicielstwa KE analizę z rekomendacjami dla nowych komisarzy – co zrobić, by nadać Unii Europejskiej nowy impet rozwojowy.

Najważniejszym wyzwaniem, które identyfikujemy w ramach analizy strategii UE, jest brak równowagi między realizacją dwóch dużych celów polityk gospodarczych: zrównoważonym rozwojem i konkurencyjnością. Widać to na załączonym wykresie.

Unia Europejska jest globalnym liderem we wdrażaniu zmian, które czynią rozwój gospodarczy bardziej przyjaznym dla przeciętnego obywatela, środowiska naturalnego, zasobów naturalnych. Bank Światowy nazwał kiedyś Europę „super-potęgą jakości życia” („lifestyle superpower”). Dziś można lekko skorygować tę frazę i opisać Unię Europejską jako potęgę zrównoważonego rozwoju. UE ma znacznie lepsze niż Stany Zjednoczone wskaźniki dotyczące nierówności społecznych, aktywności zawodowej, zdrowia obywateli, czy emisji gazów cieplarnianych. Unia jest niewątpliwie dla przeciętnego obywatela lepszym i bezpieczniejszym miejscem do życia niż Stany Zjednoczone.

Ale jednocześnie Unia Europejska słabo wypada w obszarach leżących na froncie współczesnej, globalnej konkurencji gospodarczej. Notuje niski wzrost gospodarczy, niski wzrost efektywności pracy, niskie nakłady na badania i rozwój, czy niskie inwestycje w obszarze własności intelektualnej, która w erze cyfryzacji decyduje o przewagach konkurencyjnych. Namacalnym tego przejawem jest utrzymujące się wysokie bezrobocie w wielu państwach południa Unii, które uderza przede wszystkim w młodych ludzi.

Egzystencjalny dylemat UE to pytanie, czy tę nierównowagę da się zmienić? Będzie to gigantyczne wyzwanie. Na przykład, jeżeli UE będzie chciała szybko zacząć realizować radykalną wersję polityki klimatycznej (wprowadzenie celu zerowych emisji netto w 2050 r., znacznie ostrzejszego niż dzisiejsze oficjalne cele), to będzie musiała zacząć chronić własny rynek przed „importem emisji”, czyli importem tańszych towarów z krajów prowadzących łagodniejszą politykę klimatyczną. To zaś natychmiast zwiększy ryzyko wzrostu wojen handlowych i może odbić się rykoszetem na konkurencyjności. Nie prowadzi to do wniosku, że taka polityka nie ma sensu, ale pokazuje skalę wyzwań dla UE.

Inny przykład – UE chcąc dogonić USA i Chiny w rywalizacji technologicznej w różnych dziedzinach rozważa większe wsparcie dla tzw. czempionów, czyli dużych firm, o silnych pozycjach kapitałowych, zdolnych inwestować potężne pieniądze w ryzykowne projekty. Ale to rodzi ewidentnie ryzyka dla funkcjonowania największego skarbu Unii – wspólnego, otwartego, jednolitego rynku.

Będzie ciężko. Ale z drugiej strony, czy ktoś kiedyś mówił, że będzie łatwo?

Raport Zachwiana równowaga – W jaki sposób Unia Europejska powinna łączyć ambitne cele zrównoważonego rozwoju z potrzebą podniesienia konkurencyjności : LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.

Jakie będą konsekwencje urynkowienia cen energii

Powoli rozwiązuje się jeden z największych bałaganów legislacyjnych w Polsce, mających wpływ na gospodarkę. Chodzi o ceny prądu. Ministerstwo Energii poinformowało, że uzgodniło z Komisją Europejską, iż ceny prądu dla gospodarstw domowych, jednostek finansów publicznych i małych firm mają zostać zamrożone, a dla większych firm – urynkowione. Przypomnę, że od grudnia niejasne były zasady, na jakich ma dojść do zamrożenia cen prądu dla odbiorców końcowych.

Jak widać na wykresie poniżej, rynkowe ceny energii na Towarowej Giełdzie Energii są obecnie o ok. 50 proc. wyższe niż przed 2018 r. Wchodzimy w erę wyższych cen energii. Ciekawe omówienie tematu znajdą Państwo w tym artykule Pulsu Biznesu. Ja skupię się na trzech wnioskach o charakterze makroekonomicznym.

Po pierwsze, rosnące ceny prądu dla firm mogą podbić już rosnącą inflację, choć kluczowe dla dynamiki cen w gospodarce będą ewentualne podwyżki dla gospodarstw domowych. Na razie nie ma decyzji, jakie będą ceny dla gospodarstw domowych w 2020 r. Ale biorąc pod uwagę wymogi biznesowe energetyki i ograniczenia budżetowe finansów publicznych, powinno się ostrożnie zakładać, że ceny prądu dla gospodarstw domowych w przyszłym roku wzrosną. Ekonomiści mBanku szacują, że może to podbić inflację do 5 proc., zakładając już rosnące ceny w innych kategoriach.

Po drugie, rosnące ceny prądu nie powinny istotnie uderzyć w konkurencyjność całej gospodarki, ale mogą zaszkodzić firmom działającym w sektorach energochłonnych, m.in. w hutnictwie, czy przetwórstwie wyrobów mineralnych. Przy czym udział energii w kosztach jest niższy wśród eksporterów niż nie eksporterów, co wskazuje, że konkurencyjność zagraniczna powinna być relatywnie bezpieczna. Ciekawą analizą na temat roli kosztów energii przeprowadził NBP w kwartalnym monitoringu kondycji przedsiębiorstw w październiku zeszłego roku (link tutaj – analiza na str. 15). Warto jednocześnie zauważyć, że wiele firm już płaci wyższe ceny energii, a urynkowienie oznacza, że nie otrzymają oczekiwanej rekompensaty (tak tłumaczy Puls Biznesu).

Po trzecie, niedobry jest mechanizm, który chroni małe firmy a wystawia na ekspozycję na ryzyko cen energii duże firmy. Jest to element szerszego podejścia politycznego panującego w Polsce i Europie, które regulacyjnie promuje małe podmioty. Takie podejście tworzy negatywne bodźce do konsolidacji, która może być potencjalnie dobrą ścieżką do podnoszenia wydajności przedsiębiorstw.

Po czwarte, wyższe ceny prądu są prawdopodobnie niezbędne by uruchomić na szerszą skalę transformację energetyczną w Polsce. Jesteśmy dopiero u progu dłuższej rewolucji energetycznej w polskiej gospodarce. Transformacja energetyczna, czyli zwiększenie udziału odnawialnych źródeł energii w produkcji i zużyciu, będzie jednym z większych wyzwań dla kraju w najbliższej dekadzie. A jak to często bywa, transformacja zaczyna się od wstrząsu cenowego. Żeby duże firmy uruchomiły inwestycje na większą skalę, potrzebują większej pewności odnośnie warunków prowadzenia biznesu, w tym szczególnie – cen. Narażanie energetyki na duże straty w celu ochrony konsumentów nie miało dużego sensu.

Autor: Ignacy Morawski

Źródło danych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.