Światowy PMI ożył!

Po półrocznej recesji jeden z najważniejszych wskaźników koniunktury dla przetwórstwa przemysłowego na świecie ożył. Indeks PMI znalazł się znów powyżej granicy 50 pkt. To mogą być jaskółki lepszego 2020 roku. Lepszego dla światowego przemysłu, bo my w Polsce mamy swój trochę oddzielny mikrocykl.

PMI dla przetwórstwa światowego – liczony przez JP Morgan i Markit – wzrósł w listopadzie do 50,3 pkt, wobec 49,8 pkt w październiku. W badaniu tym granica 50 oddziela ogólną poprawę od ogólnego pogorszenia koniunktury, czyli umownie okres ekspansji od okresu recesji. Indeks znalazł się powyżej tej granicy po raz pierwszy od kwietnia tego roku. A pod względem tempa wzrostu indeksu był to najlepszy miesiąc od dwóch lat.

Na uwagę zasługuje szczególnie bardzo wyraźna poprawa nastrojów w przetwórstwie w … Chinach. To też sugeruje, że za poprawą mogą stać nadzieje związane ze złagodzeniem wojny handlowej, która mocno dotyka chińskich producentów. To jednocześnie jest dobra informacja i zła. Dobra, bo słabość chińskiego popytu uderzała w produkcję w Europie, więc odwrócenie tego trendu może oznaczać też rychłą poprawę nastrojów w naszym otoczeniu.  Zła, bo jeżeli poprawa nastrojów opiera się tylko na nadziejach dotyczących negocjacji na linii USA-Chiny to jej trwałość może być ograniczona.

Warto zwrócić uwagę, że realne dane produkcyjne w ostatnich miesiącach też się poprawiały. Na przykład, średnia dynamika produkcji przemysłowej na świecie odbiła we wrześniu (ostatnie dostępne dane – patrz wykres), a bardzo wysoka korelacja z PMI’em może sugerować, że jesień przynosi dalsze ożywienie. Zbierają się zatem powoli argumenty za tezą, że rok 2020 będzie dla światowej gospodarki, w tym głównie przemysłu, wyraźnie lepszy niż lata 2018-2019.

W Polsce sytuacja wygląda trochę inaczej niż średnio na świecie. Przez wiele kwartałów byliśmy odporni na globalne spowolnienie, m.in. dzięki wysokim inwestycjom publicznym w całym regionie Europy Środkowej. Nadchodzący rok może niestety przynieść odwrócenie tego korzystnego trendu – teraz Polska i region będą zwalniać w warunkach globalnego ożywienia. 

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.


O Autorze:
Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
Konsumpcja i inwestycje zawiodły

Mamy już dokładniejsze dane o strukturze wzrostu gospodarczego Polski w trzecim kwartale, które pozwalają ocenić, co pchało gospodarkę w górę, a co ciągnęło ją w dół. Generalnie, wbrew pozorom, to nie siły zewnętrzne przyczyniły się do spowolnienia PKB – nie eksport, a popyt wewnętrzny. Słabiej od prognoz wypadła zarówno konsumpcja, jak i inwestycje.

PKB wzrósł w trzecim kwartale o 3,9 proc. rok do roku, wobec wzrostu o 4,6 proc. w drugim kwartale. Te dane już znaliśmy od dwóch tygodni, ale teraz pojawiły się szczegóły. Na niższą dynamikę PKB złożyło się spowolnienie konsumpcji do 3,9 proc. rok do roku (wobec 4,4 w drugim kwartale) oraz spowolnienie inwestycji do 4,7 proc. (wobec 9,1 proc.). Co ciekawe, eksport przyspieszył w ostatnich miesiącach do 5 proc. (wobec 3,2 proc.).

Piszę, że konsumpcja lekko zawiodła, ponieważ na rynku oczekiwano mocniejszego efektu transferów socjalnych z tytułu programu 500+. Transfery te trafiły do gospodarstw domowych we wrześniu i teoretycznie powinny być widoczne w popycie konsumpcyjnym. Możliwe, że gospodarstwa domowe zwiększyły oszczędności. Byłoby to racjonalne. Pisałem o tym wielokrotnie, że obecna runda 500+ w większej mierze niż poprzednia trafiła do osób znajdujących się w górnych decylach rozkładu dochodów – a ci ludzie mają większą skłonność do oszczędzania. Jednocześnie wydaje mi się, że transfery socjalne będą w końcu widoczne w konsumpcji w czwartym kwartale. Jest to zbyt potężny zastrzyk gotówki, by nie podniósł zupełnie konsumpcji.

Piszę, że inwestycje zawiodły, ponieważ na rynku oczekiwano ich łagodniejszego spowalniania w warunkach wciąż mocno rozkręconych inwestycji publicznych. Widać jednak, że samorządy ścięły nakłady inwestycyjne i to wpłynęło na tak słaby wynik zagregowany. Na przykład, aktywność budowlana w zakresie dróg spadła w trzecim kwartale najmocniej od dokładnie czterech lat. Firmy wciąż zwiększają nakłady na środki trwałe, choć w wolniejszym tempie niż w pierwszej połowie roku.

Na razie spowolnienie polskiej gospodarki jest wywołane głównie czynnikami krajowymi, w tym przede wszystkim wahaniami inwestycji publicznych. Reakcja gospodarki na recesję w światowym handlu jeszcze przed nami. Przyszły rok będzie więc zapewne gorszy niż obecny. Na razie jednak nie ma co wybiegać za daleko w przyszłość. Nasze bieżące szacunki pokazują, że czwarty kwartał nie przynosi już tak głębokiego spowolnienia jak trzeci – wzrost może ustabilizować się w okolicach 3,7-4,2 proc.

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.


O Autorze:
Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
Wyjątkowo wysoka jest niepewność dotycząca najbliższej przyszłości gospodarki

Generalnie uważam frazę „czasy są wyjątkowo niepewne” za nadużycie. Niepewność zawsze jest wysoka, a dopiero ex post wydaje nam się, że wszystko było przewidywalne. Ale patrząc na to, jak firmy oceniają bieżącą koniunkturę, akurat tym razem stwierdzenie, że niepewność jest wyjątkowo wysoka, jest uzasadnione.

Różnica między odczytami indeksów koniunktury, opartych na ankietach wśród firm przemysłowych, dawno nie była tak wysoka jak obecnie. Indeks PMI pokazuje recesję w przetwórstwie przemysłowym; indeks Komisji Europejskiej pokazuje relatywnie solidną ekspansję, przynajmniej w stosunku do średniej historycznej; a indeks GUS znajduje się gdzieś pomiędzy – pokazuje wyraźne spowolnienie. Widać to na załączonych wykresach.

Teoretycznie możnaby zbadać, który indeks w przeszłości lepiej wyprzedzał realne zmiany koniunktury. Ale w praktyce każdy z indeksów ma jakieś zalety i wady pod względem właściwości statystycznych. Każdy indeks w pewnych okresach był bardziej skuteczny niż inne. Nie ma sposobu by zweryfikować, który z nich jest lepszy dziś.

Główna konkluzja z indeksów koniunktury jest zatem taka, że firmy ewidentnie odczuwają sprzeczne sygnały. I to akurat łatwo wyjaśnić. Fundamentalna sytuacja gospodarcza na świecie nie jest zła – w większości krajów stopa bezrobocia spada, zatrudnienie rośnie, konsumenci są w coraz lepszych nastrojach. Ale wojna handlowa zaburzyła część łańcuchów dostaw, a do tego dołożyły się wstrząsy regulacyjne w sektorze motoryzacyjnym. Te zaburzenia bardzo mocno obniżają nastroje w niektórych branżach i wywołują obawy w innych. Ale rozłożenie branżowe tych obaw jest nierównomierne. I na razie brakuje sygnałów, by rozwijała się pełnowymiarowa recesja, czyli silna dekoniunktura obejmująca większość branż jednocześnie.

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.


O Autorze:
Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
Stopa bezrobocia zmierza w kierunku „dwójki”

Choć w ostatnich miesiącach dane o zatrudnieniu w przedsiębiorstwach pogorszyły się, to dane o stopie bezrobocia w całej gospodarce wciąż zachowują się jak w szczycie cyklu koniunktury.  Stopa bezrobocia spada i wciąż dzieje się to szybciej od oczekiwań.

W październiku stopa bezrobocia rejestrowanego wyniosła 5 proc., wobec 5,1 proc. we wrześniu – podał GUS. Po wyrównaniu sezonowym stopa bezrobocia wyniosła 5,2 proc., wobec 5,3 proc. we wrześniu. Te dane są zaskakująco dobre, ponieważ we wcześniejszych miesiącach wydawało się, że trend spadkowy bezrobocia wypłaszcza się i osiągnęliśmy już maksimum możliwości pod względem poprawy tego wskaźnika. A jednak stało się inaczej i poprawa trwa dalej.

Warto odnotować też, że stopa bezrobocia mierzona metodą badań ankietowych, czyli porównywalna międzynarodowo, spadła do zaledwie 3,1 proc. w trzecim kwartale (3,2 proc. po wyrównaniu sezonowym). Czyżbyśmy zobaczyli niedługo „dwójkę” z przodu tych danych? Raczej nie stanie się to zimą, kiedy występują negatywne efekty sezonowe. A wiosną gospodarka raczej będzie generować słabszy popyt na pracę niż w tym roku. Więc o tę „dwójkę” będzie trudno, choć już tyle nieoczekiwanych granic zostało osiągniętych, że niczego bym nie wykluczał.

Ta dane to na pewno bardzo dobra informacja jeżeli chodzi o opis warunków życia w Polsce. Ale nie wyciągałbym z nich zbyt daleko idących wniosków co do zmian na rynku pracy. Widać tendencję firm do redukowania planów zatrudnieniowych i to w końcu pewnie będzie dostrzegalne też w stopie bezrobocia.

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.


O Autorze:

Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
 

 

Ważny moment dla ukraińskiej gospodarki

Ukraina powoli staje na nogi po wieloletnim kryzysie wywołanym wojną w Donbasie. Nowy rząd i prezydent zapowiadają bezwzględną walkę z korupcją i reformy gospodarcze, polegające m.in. na prywatyzacji części przedsiębiorstw. Gospodarka zaczyna przyspieszać. Nadchodzący rok pokaże, czy mocniejszy będzie impuls reformatorski, czy bezwzględne prawo ciążenia makroekonomicznego, sprowadzające wzrost do długookresowej średniej.

Ostatnie dane pokazują, że gospodarka bardzo wyraźnie przyspieszyła. Wzrost gospodarczy w drugim i trzecim kwartale wyniósł średnio 4,4 proc. i był najwyższy od 2011 r. – mimo spowolnienia w globalnej gospodarce. Teraz Ukraina znalazła się w bardzo ważnym momencie. Rząd dąży do tego, by reformy doprowadziły do dalszego przyspieszenia, z długookresowym celem dla wzrostu PKB na poziomie … 7 proc. rocznie. Ale to będzie bardzo trudne, a sam Międzynarodowy Fundusz Walutowy, wspierający reformy na Ukrainie, przewiduje raczej 3 proc. wzrost.

Jak wskazuje analityk SpotData Kamil Pastor, szybki wzrost gospodarczy w ostatnich kwartałach był możliwy z kilku powodów. Przede wszystkim, mocno zwiększył się eksport w kilku ważnych dla gospodarki sektorach – rolnictwie (doskonałe zbiory i ogromny wzrost eksportu pszenicy do Unii Europejskiej), metalurgii i IT. Ponadto, stabilizacja makroekonomiczna pozwala na wyższy wzrost konsumpcji. Hrywna się umacnia, inflacja spada, a konsumpcja rośnie w tempie ponad 10 proc.

Do osiągnięcia 5 proc. (cel na 2020 r.) i 7 proc. (cel na kolejne lata) wzrostu PKB droga jest jednak jeszcze daleka. Rząd liczy, że radykalna walka z korupcją i prywatyzacja przedsiębiorstw pozwolą na bardzo mocny impuls inwestycyjny, w tym przede wszystkim znaczący wzrost inwestycji zagranicznych. W procesie reform powinna pomóc Unia Europejska, która mogłaby zwiększyć starania o mocniejsza integrację handlową z Ukrainą.

Takie radykalne prowzrostowe przełomy nie są łatwe do przeprowadzenia i utrzymania. Rachunek prawdopodobieństwa nie jest dla Ukrainy przyjazny. Choć pamiętajmy, że gdyby ludzie kierowali się rachunkiem prawdopodobieństwa, świat stałby w miejscu. Możemy trzymać za Ukrainę mocno kciuki.

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.


O Autorze:

Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
 

 

Wojna handlowa jak kot Schroedingera – rozkręca się i łagodzi jednocześnie

Ktoś napisał na Twitterze, że z wojną handlową jest jak z kotem Schroedingera – jest i jej nie ma. To trafne spojrzenie i poniedziałkowe dane tylko to potwierdzają. Wojna handlowa jest, bo widać ją w fatalnych danych handlowych. Nie ma, bo obietnice jej złagodzenia i wycofania ceł napędzają światowe rynki kapitałowe. Co ciekawe, dane pokazują jednocześnie, że na wojnę handlową odporne są nie tylko rynki kapitałowe, ale też niektóre sektory gospodarki.

Poniedziałkowe dane holenderskiego, państwowego biura analiz ekonomicznych CBP, które co miesiąc publikuje tzw. World Trade Monitor, pokazały, że światowy handel we wrześniu doznał istotnego uszczerbku – spadł o 1,3 proc. w stosunku do sierpnia i o 1,1 proc. w stosunku do września zeszłego roku. Są to zaskakująco negatywne dane, wcześniej bowiem wydawało się, że światowy eksport i import powoli wychodzą z dołka.

Jednocześnie najważniejszy światowy indeks giełdowy S&P500 pobił w poniedziałek kolejny historyczny rekord. Jedną z przyczyn miały być wznowione nadzieje na osiągnięcie przez Stany Zjednoczone i Chiny porozumienia handlowego dotyczącego zniesienia lub ograniczenia ceł wprowadzonych w minionych miesiącach.

Czyli światowy handel pogłębia recesję, a ceny akcji w USA biją rekordy na fali nadziei, że recesja handlowa w końcu minie. Czy tak?

Pewnie nie do końca jest to wyjaśnienie słuszne. Ceny akcji znajdują się wysoko z dwóch powodów.

Po pierwsze, na razie wojna handlowa ma umiarkowane przełożenie na sytuację finansową firm – miały one na przykład wystarczająco dużo gotówki, by prowadzić skupy własnych akcji, czyli zwracać pieniądze inwestorom. To pomagało cenom akcji. Warto jednocześnie zwrócić uwagę na dywergencję między produkcją przemysłową a handlem międzynarodowym – produkcja lekko odbiła we wrześniu i zachowuje się wyraźnie lepiej niż handel. To rzadkie zjawisko, pokazujące, że przełożenie wstrząsu handlowego na kondycję firm produkcyjnych nie jest 1:1.

Po drugie, banki centralne prowadzą politykę, która implicite sugeruje inwestorom, że na każde znaczące pogorszenie oczekiwań dotyczących gospodarki będą reagowały luzowaniem polityki pieniężnej. Jest to de facto ukryta forma nowego celu banków centralnych – nominalnego PKB. Wielu ekonomistów od lat apelowało o to, by banki centralne zamiast celów inflacyjnych wyznaczyły sobie cele w postaci nominalnego wzrostu PKB. Banki centralne, jak instytucje konserwatywne, są oczywiście przeciwne. Ale stabilizowanie oczekiwań dotyczących strumienia zysków jest niczym innym jak tylko stabilizowaniem nominalnego PKB.

Kolejne miesiące pokażą, czy mocniejszy jest trend pogłębiania recesji handlowej czy ożywienia produkcji w sektorze przemysłowym.

 

P.S. SpotData, jako ośrodek analityczny Pulsu Biznesu, otrzymała nominację do nagrody Grand Press Digital. Dziękuję wszystkim osobom, które swoją ciężką pracą przyczyniły się do tego wyróżnienia, oraz czytelnikom i ekspertom, którzy docenili nasze publikacje i aplikacje.

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.


O Autorze:
Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
Jerzy Osiatyński i inwestorzy detaliczni dostrzegli ważną zmianę w polskiej gospodarce

Dwie różne informacje z poniedziałku pokazują jedno istotne zjawisko makroekonomiczne w Polsce, które stanowi dość drastyczny przełom w porównaniu z trendami historycznymi i którego skutki na ten moment wciąż trudno ocenić. Pisałem o nim wielokrotnie, ale jest okazja przyjrzeć mu się ponownie. Chodzi o trwały spadek realnej stopy procentowej poniżej zera.

Członek Rady Polityki Pieniężnej Jerzy Osiatyński powiedział w wywiadzie dla agencji Bloomberg, że podwyżki stóp procentowych w Polsce są mało prawdopodobne, nawet gdy inflacja wzrośnie powyżej celu NBP. Realne stopy procentowe – jego zdaniem – będą przez lata utrzymywały się na ujemnym poziomie. Przypomnę, że teraz referencyjna stopa NBP skorygowana o inflację (przybliżenie realnej stopy procentowej) wynosi mniej więcej -1 proc., a cały rok zakończy się pod tym względem największym minusem w historii.

A jednocześnie dane Ministerstwa Finansów pokazały rekordową sprzedaż detalicznych obligacji skarbowych – w październiku sprzedano papiery za 1,975 mld zł, a w strukturze dominowały obligacje indeksowane inflacją i zapewniające w miarę bezpieczny realny zysk. Trzeba przyznać, że Ministerstwo Finansów jest dla oszczędzających wyjątkowo hojne, dając im możliwość super bezpiecznej inwestycji z realną dodatnią stopą zwrotu. Pokazuje to też, że inwestorzy są bardzo racjonalni i dostrzegają istotne zmiany gospodarcze.

Jeżeli spadek realnej stopy procentowej jest trwały, to pojawiają się trzy bardzo istotne pytania dotyczące reakcji gospodarki.

Po pierwsze, czy będzie to generowało wzrost popytu na bardziej ryzykowne aktywa? Teoretycznie powinno tak się stać. Jeżeli oszczędzający nie są w stanie zarobić na bezpiecznym inwestowaniu (pomińmy tutaj ofertę MF dla uproszczenia), powinni skierować swoją uwagę na aktywa innego rodzaju. A wycena tych aktywów powinna odzwierciedlać trwałą zmianę kosztu finansowania. I już to się dzieje. Widać to na rynku nieruchomości, gdzie ceny silnie rosną. Dobrze by jeszcze było, gdyby rynek kapitałowy oferował inwestorom możliwość transparentnych i zrozumiałych inwestycji w papiery wartościowe perspektywicznych przedsiębiorstw.

Pytanie to można też skierować w stronę przedsiębiorstw. Czy będą inwestowały więcej w aktywa trwałe, skoro realny zwrot z takich inwestycji powinien być w dynamicznie rosnącej gospodarce średnio rzecz biorąc wysoki, a koszt alternatywny spada? Wg klasycznej teorii firmy tak powinny się zachować. Ale wiemy też przecież, że klasyczne teorie nie zawsze się sprawdzają (tak jak każda teoria).

Po drugie, czy spadek realnej stopy procentowej doprowadzi do wzrostu czy spadku stopy oszczędzania Polaków (stopa oszczędzania to udział dochodu, który nie jest przeznaczany na konsumpcję)? Efekty mogą być dwojakie. Z jednej strony, wedle klasycznego spojrzenia, niska realna stopa procentowa powinna wspierać konsumpcję i deprecjonować oszczędzanie. Ale z drugiej strony, jeżeli gospodarstwa domowe muszą więcej oszczędzać na emeryturę i mają ustalony docelowy poziom dochodu z oszczędności, który chcą uzyskać, to mogą zwiększyć stopę oszczędzania w reakcji na spadek realnej stopy procentowej. Ekonomiści na świecie coraz częściej rozważają taką możliwość – że gospodarstwa domowe reagują w niestandardowy sposób na zmiany realnej stopy procentowej.

Wchodzimy w nową erę. Zobaczymy co przyniesie.

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.


O Autorze:
Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
Polacy wracają do kraju?

Pisałem niedawno, że Polska w zaskakujący sposób korzysta na brexicie (krótkookresowo, bo w długim okresie wciąż oceniam wpływ brexitu negatywnie) – ściągamy wiele inwestycji wynoszących się z Wysp, na przykład w branży motoryzacyjnej czy nieruchomościowej. W piątek nadeszła informacja, która w równie zaskakujący sposób dokłada do tej układanki kolejny element. Okazuje się, że w roku 2018 mogło dojść do masowego powrotu Polaków z Wielkiej Brytanii do kraju. Tak wskazują nowe dane statystyczne na temat emigracji.

Czyżby po fali imigracji Ukraińców był to kolejny czynnik, który pozwoli nam wyślizgnąć się negatywnym efektom recesji demograficznej? Byłoby to piękne. Choć jest jeszcze za wcześnie, by postawić tezę, że to ruch trwały, to tak może się potencjalnie stać.

GUS podał w piątek dane na temat emigracji Polaków na pobyt czasowy. W 2018 r. liczba emigrantów zmniejszyła się o 85 tys.*, co było pierwszym spadkiem od ośmiu lat. Za spadek odpowiedzialne było głównie obniżenie liczby emigrantów znajdujących się w Wielkiej Brytanii – aż o 98 tys. w stosunku do roku 2017. Na emigracji ogółem wciąż przebywa 2,5 mln Polaków, w tym 0,7 mln w Wielkiej Brytanii. GUS pisze, że powroty Polaków mogą być wywołane oczywiście brexitem, ale też lepszą sytuacją na rynku pracy w Polsce.

Warto zauważyć, czego GUS nie podaje w tej publikacji (ale podawał w poprzednich), że zdarzały się już większe epizody powrotu emigrantów do kraju. W latach 2008-2009 liczba emigrantów zmniejszyła się łącznie o 280 tys. Był to wtedy prawdopodobnie zarówno efekt spadku stopy bezrobocia w Polsce, jak i kryzysu finansowego na Zachodzie (choć w 2009/2010 r. Polsce stopa bezrobocia wzrosła wtedy bardziej niż w Wielkiej Brytanii). Ale nie był to trend trwały. Teraz jest jednak więcej powodów, by wracać do kraju – stopa bezrobocia należy w Polsce do najniższych w UE, realne wynagrodzenia wzrosły w ciągu 10 lat o 30 proc., znacząco poprawił się kurs złotego w stosunku do funta. Co więcej, istnieje szansa, że w Polsce nie wrócimy już w przewidywalnej przyszłości do dwucyfrowej stopy bezrobocia – nie pozwala na to chociażby sytuacja demograficzna.

Jak napisałem, za wcześnie jest, by oceniać obserwowaną zmianę jako początek trwałego trendu. Ale  informacja jest na tyle istotna, że zrezygnowałem dziś z pisania o inflacji bazowej, która miała być pierwotnie tematem poniedziałkowego newslettera. Gdyby okazało się, że z Wielkiej Brytanii może wrócić kilkaset tysięcy Polaków (niech będzie jeszcze kolejne 80 tys., a może być to efekt istotny z makroekonomicznego punktu widzenia), wówczas zasoby siły roboczej w Polsce zostałyby istotnie uzupełnione akurat w momencie, gdy wygasa fala imigracji ze wschodu Europy. Tym bardziej, że Polacy wracający z Wielkiej Brytanii to mogą być osoby o przeciętnie wyższych zdolnościach i wydajności niż przeciętny pracownik w kraju.

*GUS w swojej publikacji czyni wiele zastrzeżeń, by nie wyciągać z tych danych pochopnych wniosków. Pisze np., że dane „nie powinny być traktowane jako „twarde” dane, a jedynie jako wartości przybliżone. Szacunek jest utrudniony ze względu na różne systemy ewidencjonowania przepływów migracyjnych”. GUS rzadko wydaje tego typu zastrzeżenia, mimo że wiele danych statystycznych obarczonych jest gigantyczną niepewnością. Więc w tym przypadku musimy mieć do czynienia z wyjątkowo wysokim ryzykiem błędu oszacowania. Stąd znak zapytania w tytule tekstu. 

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.


O Autorze:

Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
 
Polska znów ma nadwyżkę handlową. Co ona oznacza?

Wróciliśmy do nadwyżek handlowych w polskim handlu zagranicznym towarami. We wrześniu nadwyżka była najwyższa od 2,5 roku. To jest objaw siły polskiego eksportu, ale też może być sygnał słabości popytu wewnętrznego.

We wrześniu saldo handlowe wyniosło 468 mln euro i było najwyższe od kwietnia 2017 r. To zasługa wzrostu eksportu aż o 9,3 proc. rok do roku, wobec wzrostu importu „tylko” o 4,3 proc. Dzięki wysokiemu wynikowi we wrześniu saldo handlowe w całym trzecim kwartale było na minimalnym plusie. Kiedy usuniemy z danych efekty sezonowe, to był to drugi z rzędu kwartał z dodatnim saldem handlowym (choć te szacunki mogą się jeszcze zmienić – NBP często weryfikuje dane).

Jak to interpretować? Kiedy spojrzymy na saldo handlowe jako jedynie odzwierciedlenie trendów w handlu zagranicznym, to zobaczymy w nim siłę polskiego eksportu – zaskakującą w obliczu słabości globalnego handlu. Jednocześnie uwagę zwraca słabsza dynamika importu, która może odzwierciedlać niższą dynamikę popytu na towary inwestycyjne.

Ale na saldo handlowe można spojrzeć też inaczej. Jest to główny komponent salda obrotów bieżących, które z kolei jest wynikiem różnicy między krajowymi oszczędnościami i inwestycjami (gdy te pierwsze są wyższe od drugich, saldo obrotów bieżących jest na plusie – i odwrotnie). Jak widać na wykresie, saldo handlowe poprawiało się w Polsce zwykle wtedy gdy słabły inwestycje (inwestycje są na wykresie zaprezentowane na odwróconej osi). Może więc rosnące saldo handlowe jest po prostu odzwierciedleniem słabości inwestycji?

Na przykład, żeby dobrze zobrazować opisywane zjawisko, w ostatnich miesiącach spadał w Polsce popyt na towary stalowe, mocno wykorzystywane przy inwestycjach budowlanych. Popyt spadał, bo inwestycje budowlane słabły. A że Polska jest dużym importerem towarów stalowych, więc saldo handlu nimi wyraźnie się poprawiło – dynamika importu spadła bardziej niż dynamika eksportu. Tak oto słabnący popyt inwestycyjny widać w saldzie handlowym.

Ale oczywiście to może nie być pełne wyjaśnienie sytuacji. Jak bowiem widać na wykresie, w ostatnich latach relacja między saldem handlowym a inwestycjami nieco się zmieniła – obie zmienne nie zawsze są ze sobą skorelowane. Dlaczego? Możliwe, że znacząca poprawa sytuacji finansowej gospodarstw domowych doprowadziła do wzrostu stopy oszczędności, który zniwelował wpływ inwestycji na wahania salda handlowego.  To by było pozytywne zjawisko.

Nie wyciągałbym zatem z danych o saldzie handlowym jednoznacznie pozytywnych lub negatywnych wniosków. Jest to raczej odzwierciedlenie wielu równoległych trendów, które obserwujemy w polskiej gospodarce.

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.


O Autorze:
Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
Trend spadkowy w bezrobociu ma się odwrócić, prognozuje NBP

NBP w cyklicznej projekcji inflacji zrewidował oczekiwania dotyczące stopy bezrobocia w Polsce. Zamiast spadać, jak analitycy banku oczekiwali dotychczas, ma ona nieznacznie wzrosnąć w 2020 r. Jest to zmiana mała, ale symboliczna. Jednocześnie to zapewne najciekawszy element projekcji inflacji. Czyżby mocna podwyżka płacy minimalnej uderzyła w zatrudnienie? Sygnalizowałem już kilkakrotnie, że pojawia się coraz więcej wskazówek, że firmy redukują planowany poziom zatrudnienia.

Według projekcji inflacji, bardzo ciekawego dokumentu analitycznego, który pojawia się raz na cztery miesiące, stopa bezrobocia w Polsce w tym roku wyniesie średnio 3,6 proc., w 2020 r. 3,8 proc., a w 2021 r. – 4,1 proc. Szczęśliwym jesteśmy krajem, skoro możemy debatować o niewielkim wzroście bezrobocia z bardzo niskiego poziomu. Ale mimo wszystko potraktowałbym ten wzrost serio. Może być to sygnał, że płaca minimalna została podniesiona w Polsce zbyt mocno. Gdyby stopa bezrobocia rzeczywiście wzrosła, byłby to pierwszy taki epizod od 2013 r.

Wprawdzie NBP tłumaczy, że za wzrost bezrobocia odpowiada przede wszystkim spowolnienie gospodarcze, a efekt płacy minimalnej jest niewielki. Ale redukcja prognoz wzrostu gospodarczego nie jest na tyle silna by uzasadniać takie odwrócenie kierunku w stopie bezrobocia. A jak pokazuje doświadczenie innych krajów, w obecnym cyklu firmy mniej chętnie niż w przeszłości redukują zatrudnienie. Więc wątpię, czy obniżenie tempa wzrostu gospodarczego z 4,3 do 3,6 proc. może wyjaśniać wzrost bezrobocia.

Ktoś mógłby powiedzieć, że tak niewielkie koszty podnoszenia płacy minimalnej nie są istotne. Cóż, to będzie ok. 40-50 tys. miejsc pracy mniej. To już nie do ekonomisty należy odpowiedź, czy to dużo czy mało.

Dane o bezrobociu wg BAEL: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.


O Autorze:
Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.