Światowy PMI sygnalizuje spadek produkcji, ale w Europie jest lepiej

Indeks PMI dla światowego przetwórstwa sygnalizuje powrót recesji w sektorze produkcji dóbr. Przyczyną jest oczywiście zamrożenie aktywności w Chinach w lutym ze względu na epidemię koronawirusa. Wirus uderzył akurat w momencie, kiedy koniunktura powoli odbijała od dna. Jednak nie wszystkie informacje nadchodzące z przemysłu są złe. Europejskie firmy sygnalizowały poprawę koniunktury, mimo przerw w dostawach z Chin.

Światowy PMI dla przetwórstwa, liczony przez Markit dla JP Morgan, spadł w lutym o 3,2 pkt, do poziomu 47,2 pkt. To najniższy odczyt od maja 2009 r., będący wynikiem tąpnięcia koniunktury w Chinach. Taki odczyt indeksu jest spójny ze spadkiem produkcji przemysłowej na świecie o ok. 1,5-2 proc. Gdy zatem OECD ostrzega, że przez wirusa wzrost gospodarczy na świecie może być niższy o połowę, to ma już do tego pierwsze podstawy.

Ale jednocześnie warto zauważyć, że indeksy PMI w Europie w większości przypadków poprawiły się. Na przykład w Polsce indeks wzrósł z poziomu 47,4 do 48,2 pkt. Podobne ruchy widać było w Niemczech i całej strefie euro.

Analitycy twierdzą, że europejskie indeksy, powstające na podstawie ankiet wśród menedżerów zamówień, nie zdążyły jeszcze zareagować na efekty epidemii. Ale przecież ludzie wypełniający ankiety nie są ślepi – w lutym już widać było ograniczenia w dostawach z Chin, a w ostatniej dekadzie lutego na pewno odczuwalne też były ograniczenia w handlu z Włochami. Skoro koniunktura mimo wszystko oceniania była lepiej niż przed miesiącem to należy to traktować jako pozytywny sygnał. Możliwe, że zaburzenia w handlu nie są aż tak silne, lub że firmy traktują je jako zjawisko przejściowe, które nie wykolei ożywienia koniunktury.

Może być oczywiście też tak, że marcowe indeksy będą już dużo gorsze. Na razie jednak w czasie bieżącym bardzo trudno śledzić reakcję gospodarki na epidemię. Wszystkie dane są zbyt stare. Prawdopodobnie najlepszym źródłem informacji są w tym momencie dane o przelewach bankowych, które mogą pokazywać, czy firmy lub konsumenci zaczynają opóźniać płatności. Ale do takich danych nie mamy oczywiście dostępu.

Wiadomo, że realna produkcja będzie w pierwszym kwartale pod wpływem zaburzeń w dostawach. Trwa w tym momencie szacowanie perspektyw na przyszłość.

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.

PB Forecast


O Autorze:

Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
 

 

Dokąd gospodarkę zaprowadzi krzywa epidemii

Zaczynają się rewizje prognoz wzrostu gospodarczego na świecie na 2020 r. Ale wszyscy zdają sobie sprawę, że skala niepewności jest gigantyczna – można rozważać zarówno scenariusze łagodne (silne spowolnienie i później jeszcze silniejsze odbicie), jak i bardzo ostre (kryzys finansowy). W ciągu tygodnia mocno oddaliliśmy się od najłagodniejszych scenariuszy, ale wciąż wszystkie opcje są w grze.

Kluczowym wskaźnikiem do obserwowania obecnie jest prawdopodobnie tzw. krzywa epidemii, która pokazuje liczbę nowych przypadków koronawirusa dziennie. Pokazuję ją na wykresie. Im później zacznie się ona wypłaszczać, tym gorzej dla światowej gospodarki. Przedłużające się ograniczenia w aktywności gospodarczej będą skutkować problemami płynnościowymi, które mogą w końcu przełożyć się na problemy z wypłacalnością przedsiębiorstw.

Obecnie na świecie odnotowuje się ok. 1500-2000 nowych przypadków dziennie (pomijam tu wiarygodność danych). Świat dochodzi zatem do momentu, w którym miesiąc temu były Chiny. Wtedy w Chinach zaczęło się powolne obniżanie liczby nowych przypadków. Dziś w Chinach poza prowincją Hubei przybywa tylko kilka przypadków dziennie.

Niektórzy specjaliści twierdzą, że kształt krzywej epidemii z Chin zostanie w przybliżeniu powtórzony w innych miejscach świata, bowiem mamy do czynienia z sezonowym wirusem. Nie chodzi oczywiście o taki sam przebieg, bo przecież ogniska wirusa wybuchają w różnych momentach, a odmienne warunki instytucjonalne i klimatyczne wymuszają odmienne reakcje. Nowych przypadków na świecie będzie pewnie przybywać dużo więcej niż obecnie. Ale scenariusz optymistów jest taki, że cykl epidemii będzie się mniej więcej powtarzał, czyli po kilku tygodniach szybkiego przyrostu nastąpi odwrócenie tendencji zachorowań.

Na korzyść łagodnych interpretacji może działać też fakt, że – w przeciwieństwie do zwykłej grypy – stroma krzywa zachorowań wynika z nadzwyczajnego wysiłku władz dotkniętych krajów, by szybko wyłapać wszystkie przypadki. Więc szybki przyrost może częściowo oznaczać rosnącą skuteczność systemu diagnostycznego, a nie tylko szybkie tempo rozprzestrzeniania się wirusa. To wszystko by oznaczało, że w marcu powinniśmy zobaczyć szczyt nowych zachorowań, a potem stabilizację i spadek. Jak tylko liczba nowych przypadków zacznie się obniżać, panika ustąpi, gospodarka ruszy z miejsca. W skali całego roku wpływ wirusa na światowe PKB może być ograniczony do kilku dziesiątych punktu procentowego.

Inni wskazują jednak, że istnieje wysokie ryzyko, że krzywa będzie dużo wyższa i odwróci się później. Chociażby dlatego, że wciąż pojawiają się nowe ogniska wirusa. Chiny zastosowały środki kontroli, których nie mogą prawdopodobnie zastosować inne kraje, stąd wyjątkowy sukces Chin w szybkim wypłaszczaniu krzywej epidemii. Ponadto wstępne badania pokazywały, że wirus ma wyjątkowo wysoki współczynnik zarażania – jedna osoba zaraża dwie kolejne. Na tej podstawie niektórzy epidemiolodzy twierdzą, że zarażonych zostanie kilkadziesiąt procent populacji krajów, w których choroba się pojawi. Jeżeli krzywa będzie się cały czas podnosić, a proces będzie trwał do kwietnia/maja, wówczas możliwe są wszystkie najgorsze scenariusze gospodarcze. Abstrahując nawet od wskaźnika śmiertelności, który może pozostać niski (obecnie badania wskazują na możliwy zasięg tego wskaźnika w okolicach 0,5-2 proc.), panika ludności jest sama w sobie czynnikiem ryzyka. W skrajnych scenariuszach dojdzie do tzw. credit crunchu, którego spóźniona reakcja władz (co stanowi ryzyko szczególnie w Unii Europejskiej, mającej złożone procedury decyzjne) nie będzie w stanie zatrzymać.

Jak wspomniałem, w ciągu tygodnia mocno oddaliliśmy się od najłagodniejszych scenariuszy. Ale też warto pamiętać, że w momentach tak wysokiej paniki łatwo podłączyć się pod panikujący tłum. Media selekcjonują informacje negatywne, wybijając alarmistyczne opinie ekspertów. Rynek finansowy zawsze ma tendencję do przereagowywania. Jedyny niezaprzeczalny fakt jest taki, że znaleźliśmy się w momencie gigantycznej niepewności – podwyższonej nawet jak na standardy współczesnego, niestabilnego świata.

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.

PB Forecast
O Autorze:
Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
 
Negatywne prognozy zawładnęły wyobraźnią

Niektórzy epidemiolodzy twierdzą, że wirus COVID-19 może zarazić kilkadziesiąt procent populacji każdego kraju, w którym się pojawi.  Tak twierdzi na przykład Marc Lipsitch, którego opinia została przytoczona przez The Atlantic. Do tej pory takie opinie były traktowane jako niszowe – scenariusz negatywny. Ale wczoraj dokładnie taką samą opinię wyraził tygodnik „The Economist”. Nie to, żebym traktował ten tygodnik jako eksperckie źródło analiz epidemiologicznych, ale to pokazuje, że negatywny scenariusz zaczyna być powoli traktowany jako scenariusz bazowy. I stąd potężna przecena akcji na giełdzie.

Na wykresie poniżej widać dzienny procentowy przyrost liczby zdiagnozowanych przypadków COVID-19. Poza Chinami liczba ta rośnie w tym momencie w tempie 20-30 proc. (dziennie!). Im dłużej będzie utrzymywał się wysoki przyrost, tym gorzej. Warto sobie wyobrazić, że dzienne tempo przyrostu na poziomie 20-30 proc. oznacza, że cała ludzkość byłaby zarażona do kwietnia/maja tego roku. To oczywiście jest niemożliwe, ale piszę o tym po to, by unaocznić, że niska liczba przypadków dziś nie jest istotna – liczy się tempo przyrostu. Ono poza Chinami niestety nie maleje.

To jest kluczowy wskaźnik do obserwacji – dzienne tempo przyrostu zdiagnozowanych przypadków. Baza danych pozwalających na taką obserwację znajduje się tutaj:

 https://github.com/CSSEGISandData/COVID-19

Dopóki tempo jest wysokie, dopóty panika wśród ludności będzie się rozprzestrzeniać. Pocieszający może być fakt, że poza Chinami wirus nie rozprzestrzenia się tak szybko jak na początku epidemii w Chinach – w związku z tym najbardziej negatywne prognozy dla jego trajektorii mogą się nie spełnić. Ale kluczowy będzie moment, kiedy tempo przyrostu zacznie wyraźnie spadać.

Przed bardzo negatywnymi scenariuszami dla gospodarki jesteśmy jeszcze daleko. Ale lekceważenie zagrożenia argumentem, że to wkrótce minie, wydaje się nieuzasadnione. Ryzyko poważnego załamania aktywności gospodarczej jest realne.

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.

PB Forecast


O Autorze:

Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
 

 

Trzy kluczowe pytania o efekty epidemii wirusa COVID-19

Rynki finansowe wpadły w poniedziałek w lekką panikę po tym, gdy okazało się, że w ciągu weekendu lawinowo wzrosła liczba zarażonych osób we Włoszech, i ta trzecia największa gospodarka strefy euro weszła w stan wyjątkowy: w niektórych regionach zamknięto szkoły, odwołano imprezy sportowe, ograniczono połączenia kolejowe. Ewidentnie wzrosło przez to ryzyko recesji w Europie.

Nie ma najmniejszej możliwości, by zarysować wiarygodny scenariusz na najbliższą przyszłość, ograniczę się więc do postawienia trzech kluczowych pytań o efekty epidemii. Pytania układają się w piramidę – od kwestii fundamentalnej, przez sprawy wtórne. Kolejność jest istotna, bo wielu analityków niepotrzebnie stawia te pytania w odwrotnym porządku.

Pierwsze, fundamentalne pytanie brzmi: czy to jest krótkotrwała epidemia, czy długotrwała pandemia? Od tego zależy trwałość blokad przepływu osób i towarów na świecie. Już widać, że długotrwała pandemia miałaby dewastujące skutki dla gospodarki przy obecnych obostrzeniach handlowych. W tym kontekście pozytywny jest fakt, że liczba nowych przypadków w Chinach wyraźnie maleje, a i we Włoszech po weekendzie przyrost jest nieco słabszy. Na bieżąco dane można śledzić m.in. na stronie:

https://www.corriere.it/speciale/esteri/2020/mappa-coronavirus/

Drugie pytanie brzmi: jak głębokie skutki gospodarcze będą miały już wprowadzone blokady handlowe? Wiele firm informowało o wstrzymaniu lub ograniczeniu produkcji, dostawy części z Chin są wstrzymane, a wybuch epidemii we Włoszech będzie potężnym ciosem w europejską branżę turystyczną. Jednocześnie pierwsze badania koniunktury (PMI) za luty pokazują, że choć firmy przemysłowe w Europie raportują zaburzenia w dostawach, to nie czują ogólnego pogorszenia koniunktury. To był bardzo zaskakujący wniosek (choć badanie pojawiło się przed ostatnim weekendem), który pokazał, że analitykom bardzo trudno jest na bieżąco śledzić gospodarcze efekty zaburzeń w łańcuchach dostaw.

Trzecie pytanie brzmi: czy ewentualna recesja może wywołać szerzej zakrojony kryzys gospodarczy? Innymi słowy, jest to pytanie o to, czy krótkotrwały silny wstrząs popytowy może przełożyć się na uderzenie w fundamenty gospodarki i pogorszenie perspektyw rozwojowych w średnim okresie. Jeżeli mocno zadłużone firmy stracą na kilka miesięcy źródła przychodów, część z nich może zacząć upadać – to może wywołać efekty takie jak w czasach kryzysów finansowych: credit crunch, spadek inwestycji, wzrost bezrobocia. Z drugiej strony, jest to idealny przypadek, gdy bardzo silna interwencja banków centralnych mogłaby złagodzić wstrząs. Banki centralne nie lubią ratować firm przed upadłościami (oczywiście mowa o efektach pośrednich), w obawie o to, czy nie ingerują w strukturę gospodarki i nie zajmują się polityką fiskalną. Jednak obecny wstrząs ma charakter ewidentnie płynnościowy i przejściowy, więc argumenty za silną interwencją będą mocne.

Nowe przypadki wirusa COVID-19 na świecie – wykres z ECDPC (European Centre for Disease Prevention and Control)

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.

PB Forecast


O Autorze:

Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
 

 

Rekordowa nadwyżka handlowa Polski – skąd się wzięła?

Na to zjawisko składają się dwa trendy, jeden pozytywny, drugi – negatywny. Bardzo mocny wzrost nadwyżki handlowej to z jednej strony efekt długookresowego wzrostu oszczędności w Polsce, a z drugiej strony silnego hamowania gospodarki w krótkim okresie.

W grudniu saldo handlowe wyniosło +224 mln euro. To wyjątkowe zjawisko, ponieważ zwykle w grudniu notowaliśmy deficyt handlowy. Gdy usuniemy z danych efekty sezonowe, to zobaczymy, że nadwyżka sięgnęła 750 mln euro i było najwyższa co najmniej od połowy lat 90., a możliwe, że nawet od początku transformacji (za lata 90. nie ma porównywalnych danych).   

Poprawa salda handlowego trwa w Polsce systematycznie od dekady i odbywa się falami. Niektórzy tłumaczą to rosnącą konkurencyjnością sektora eksportowego, ale lepsze jest inne wytłumaczenie – to efekt rosnącej stopy oszczędności, czyli relacji oszczędności do PKB. Ostatecznie całe saldo handlowe, powiększone o saldo transferów pieniężnych (np. płatności UE dla rolników) i saldo transferów dochodów (np. odsetek od obligacji), musi się równać różnicy między oszczędnościami a inwestycjami. Opisując to w bardzo dużym uproszczeniu, jeżeli jakiejś części produktu krajowego nie skonsumujemy ani nie odłożymy na później w formie środków przeznaczonych na przyszłą produkcję, to musimy to … wyeksportować. Jeżeli nie możemy, to kurs waluty dostosowuje się w taki sposób, byśmy mogli.

W Polsce konsumujemy coraz mniejszą część dochodu, który wytwarzamy. Jeszcze na początku lat 2000. konsumpcja stanowiła ok. 85 proc. PKB, dekadę później było to ok. 80 proc., a teraz jest to ok. 75 proc. Gdyby ten spadek udziału konsumpcji w PKB był rekompensowany inwestycjami, wówczas wpływ na saldo handlowe byłby niski. Ale nie jest. Udział inwestycji w PKB nie rośnie, a w długim okresie nawet się obniża. Więc wzrost oszczędności przy lekko malejącej stopie inwestycji daje trwałą poprawę salda handlowego. Jest to też czynnik wpływający na poprawę stabilności gospodarki.

Ale grudniowy skok salda to nie tylko efekt trendu długookresowego, ale też zmian krótkookresowych. Skok nadwyżki jest naprawdę imponujący. I wynika prawdopodobnie z osłabienia gospodarki w ostatnim kwartale roku. Dziś poznamy dokładne dane o PKB za czwarty kwartał, ale już wstępne dane za cały rok sugerowały, że doszło do wyraźnego hamowania gospodarki. W warunkach spowolnienia saldo handlowe Polski zwykle się poprawia.

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.

PB Forecast
O Autorze:
Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
 
Dlaczego permanentnie się boimy

Percepcja ryzyk gospodarczych na przełomie 2019 i 2020 r. wzrosła do najwyższych poziomów od 2011 r., czyli momentu, gdy na skraju rozpadu stała strefa euro. Tak wynika z nowatorskiej analizy, którą wykonaliśmy w SpotData na grupie setek tysięcy artykułów prasowych. Badaliśmy w niej częstotliwość występowania słów związanych z ryzykami („ryzyko”, „zagrożenie”, „niebezpieczeństwo”). Analizę zamieściliśmy w raporcie „Ryzyka gospodarcze 2020”, który przygotowaliśmy wspólnie z KUKE. Znajduje się tam zarówno analiza makroekonomiczna, jak i branżowa.

 

Raport można pobrać tutaj. 

 

Najciekawszy w tej analizie jest nie tyle fakt, że ryzyka wzrosły w ostatnich miesiącach, ale że w całej dekadzie były wyższe niż w poprzedniej. To jest 10 lat obaw przed najróżniejszymi ryzykami – kryzysami, regulacjami, płynnością, kosztami itd.

Nie jest to zresztą tylko nasz wniosek. Inne indeksy na świecie, opierające się na podobnej metodologii, również wskazywały na rekordowy poziom percepcji ryzyka w 2019 r. Na przykład, Indeks Niepewności Polityki Gospodarczej, mierzony przez naukowców z Uniwersytetu Stanforda i również wykorzystujący (jako jeden z trzech filarów) artykuły prasowe znalazł się w minionym roku na najwyższym poziomie w historii. I także ten indeks w minionej dekadzie był średnio na dwukrotnie wyższym poziomie niż w poprzedniej.

Co się dzieje? Patrząc z krótkookresowej perspektywy na pewno do podwyższonego poziomu obaw przyczyniły się różne wstrząsy polityczne i gospodarcze, które wystąpił w zeszłym roku. W światowym handlu wystąpiła największa recesja od 2009 r. Zmiany demograficzne zaczęły wywierać coraz większą presję na modele biznesowe wielu firm, co w widoczny sposób objawia się w brakach wykwalifikowanej siły roboczej. Zmiany klimatyczne doprowadziły do znacznego zaostrzenia celów w polityce środowiskowej, przynajmniej w Unii Europejskiej. A zmiany polityczne prowadzą do zwiększonej intensyfikacji sporów handlowych. Te wszystkie zjawiska były widoczne już przed 2019 r.

Ale w ostatnich miesiącach obawy z nimi związane nałożyły się na siebie z wyjątkową intensywnością. Wysoki poziom percepcji ryzyk w minionych miesiącach to nie tylko zjawisko cykliczne, ale też element długookresowego trendu. Można go nazwać dekadą strachu, co oznacza trwały wzrost obaw po wielkiej recesji z lat 2008/2009. W głowach decydentów i analityków zagościło przekonanie, że po tak wielkim wstrząsie mogą wystąpić kolejne.

Psychologiczny efekt wielkiego kryzysu został dobrze udokumentowany przez naukowców. W wielu badaniach widać, że tzw. efekt zakotwiczenia (koncentracja na wydarzeniach z niedalekiej przeszłości) prowadzi do permanentnie podwyższonych obaw. Na przykład, ekonomiści z Uniwersytetu Nowego Jorku pokazali*, że po wielkim kryzysie permanentnie wzrósł strach rynkowy przed gwałtownymi przecenami akcji, mimo że są one rzadkie. Bardzo sugestywne badanie na ten temat opublikował noblista Robert Shiller. Pokazał on, że deklarowane przez inwestorów ryzyko krachu giełdowego jest znacznie większe niż faktyczna częstotliwość krachów, a jedną z przyczyn obaw jest wysoka intensywność artykułów medialnych na temat kryzysu.

Ten strach ma realne konsekwencje. Sprawia, że firmy są mniej chętne do inwestowania i ponoszenia ryzyka, a chętniej gromadzą gotówkę, czyli rozbudowują płynność. Rośnie popyt na bezpieczne aktywa. Strach sam w sobie jest niewątpliwie jednym z ważniejszych ryzyk gospodarczych współczesności zarówno w Polsce, jak i na świecie.

 

Raport można pobrać tutaj. 

 

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.

PB Forecast
O Autorze:
Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
 
Niemiecki przemysł pogłębił dno – i to mocno

Badania nastrojów przedsiębiorców w ostatnich miesiącach wskazywały, że w niemieckiej gospodarce może następować odbicie koniunktury. Ale realne dane na razie nic takiego nie wskazują. Co więcej, trendy w przemyśle są znacznie gorsze od oczekiwań, produkcja pogłębia dno, które i tak było już głębokie. Pocieszeniem może być fakt, że to są dane sprzed dwóch miesięcy. Na świecie widać coraz więcej sygnałów poprawy koniunktury, które, po przejściu fali przestojów wywołanej epidemią wirusa w Chinach, dotrą też do Niemiec.

Widać, że niemiecki przemysł płaci bardzo dużą cenę zarówno za wojnę handlową, jak i – może przede wszystkim – za przestawianie sektora motoryzacyjnego na nowe normy emisyjne. W grudniu produkcja przemysłowa w Niemczech spadła aż o 3,5 proc. w porównaniu z listopadem (dane wyrównane sezonowo). To największy spadek w tym cyklu. Przetwórstwo przemysłowe zanotowało roczny spadek produkcji aż o 7,4 proc. Dane były dużo gorsze niż oczekiwania rynkowe.

Grudzień był zresztą słaby w przemyśle w całej Europie – dane zaskakiwały mocno in minus też we Francji czy w Polsce.

Patrząc na relację między produkcją w Niemczech a indeksem IFO, widać, że w tym momencie negatywne trendy powinny się odwracać. Nastroje powoli się poprawiają, choć jest to proces wyjątkowo ślamazarny, na który dodatkowo na pewno nałożą się zaburzenia wywołane przerwami dostaw z /do Chin. Na mocniejsze odbicie trzeba więc będzie poczekać pewnie do lata.

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.


O Autorze:
Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
 
Banki sygnalizują istotny spadek popytu na kredyt inwestycyjny

Koniec zeszłego roku był bardzo dobry pod względem inwestycji w gospodarce – tak przynajmniej wynika ze wstępnych danych GUS. Jednak coraz więcej sygnałów wskazuje, że to był tylko jednorazowy wyskok w trendzie osłabienia. Pokazują to na przykład wyniki ostatniej ankiety prowadzonej przez NBP wśród członków komitetów kredytowych banków. Widzą oni wyraźny spadek popytu inwestycyjnego wśród firm.

W czwartym kwartale ocena popytu na kredyt długoterminowy wśród dużych firm spadła do najniższego poziomu od niemal czterech lat. Co więcej, w przeszłości takie spadki zwykle sygnalizowały pogorszenie realnych inwestycji w gospodarce. Wszystko to widać na załączonym wykresie.

Ten wskaźnik jest o tyle istotny, że duże firmy odpowiadają za bardzo dużą część inwestycji w gospodarce. Jednocześnie analogiczny wskaźnik dla małych firm wygląda jeszcze gorzej – ocena popytu na kredyt w tej grupie jest najniższa od niemal 10 lat.

Spadek popytu na kredyt to zapewne naturalna reakcja firm na pogorszenie koniunktury, szczególnie na rynkach eksportowych – eksporterzy są bowiem grupą szczególnie aktywną inwestycyjnie.

Jednocześnie wskazałbym dwa zjawiska, które powinny łagodzić spadek inwestycji w tym roku. Po pierwsze, wyniki eksportu nie są wcale złe, nie uzasadniają głębokiej redukcji inwestycji. Po drugie, w przeciwieństwie do 2013 i 2016 r., kiedy występowały ostatnie dwa głębokie dołki inwestycyjne, tym razem nie ma przesłanek do prognozowania bardzo głębokiego cięcia inwestycji publicznych.

Od wyraźnego spowolnienia gospodarki nie uciekniemy, ale jednocześnie pesymizm odnośnie perspektyw na najbliższe miesiące może być przesadzony – również wśród komitetów kredytowych.

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.


O Autorze:
Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
 
Kolejne sygnały ożywienia w światowym przemyśle w cieniu strachu przed efektami epidemii

Nadchodzą kolejne sygnały ożywienia w światowym przemyśle, znaki odwracającego się negatywnego trendu, który trwał niemal dwa lata. Jednocześnie rynek finansowy bardziej w tym momencie przejmuje się zaburzeniami w handlu wywołanymi epidemię koronawirusa. W Stanach Zjednoczonych kontrakty terminowe zaczynają wyceniać cięcia stóp procentowych.

Indeks PMI dla światowego przemysłu, mierzony przez Markit dla JP Morgan wzrósł w styczniu do najwyższego poziomu od dziewięciu miesięcy (50,4 pkt). Obecny poziom indeksy zbieżny jest ze wzrostem produkcji przemysłowej o ok. 1 proc. w ujęciu rocznym – widać to na wykresie poniżej. Bez szału, ale też bez recesji. To, co jest istotne, to że trend się odwrócił i weszliśmy w okres stopniowego ożywienia. Ważne jest też, że ożywienie widać we wskaźnikach nastrojów u producentów dóbr pośrednich. W poprzednich cyklach nastroje w tym segmencie wyprzedzały zmiany w innych obszarach gospodarki. Można mieć nadzieję, że tym razem stanie się podobnie.

Tego ożywienia jeszcze nie widać w Polsce, ponieważ tutaj indeks PMI dla przetwórstwa obniżył się w styczniu (o 0,6 pkt, do 47,4 pkt). Łatwo to jednak wyjaśnić – do Polski spowolnienie dotarło z opóźnieniem, to i odwrócenie trendu zacznie się później.

Jakby na przekór coraz lepszym nastrojom w przemyśle, rynek finansowy wycenia coraz gorszy scenariusz makroekonomiczny dla światowej gospodarki. W ostatnich dniach wzrosło prawdopodobieństwo obniżenia stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych, wyceniane przez kontrakty terminowe. Wczoraj prawdopodobieństwo obniżki stóp przez Fed w pierwszym półroczu przekroczyło prawdopodobieństwo utrzymania ich bez zmian. To jasny sygnał, że inwestorzy obawiają się o stan gospodarki. Powodem jest oczywiście rozwijająca się w Chinach epidemia wirusowa, czy raczej związane z nią drastyczne obostrzenia w transporcie pasażerskim do tego kraju.

Co przeważy – mocniejszy popyt w przemyśle, czy wirus? Tego oczywiście nie wiemy. Ale wiemy, że wirus będzie najprawdopodobniej zjawiskiem przejściowym, a ożywienie – jeżeli się zacznie – może potrwać parę lat.

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.


O Autorze:
Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
 
Jedziesz Europo, jedziesz!

Pisałem kilka dni temu, że jest coraz więcej bardzo nieśmiałych sygnałów odwracania się cyku koniunktury w Unii Europejskiej. W czwartek nadeszły kolejne. Bardzo dobrze wypadł indeks koniunktury ESI, a stopa bezrobocia spadła po raz pierwszy od maja zeszłego roku. To wszystko jest taki wysiłek kolarza, który na podjeździe pod Torumalet (najtrudniejszy podjazd Tour de France) złapał zadyszkę, stanął, ale ludzie zaczynają go pchać, krzyczeć „jedziesz, jedziesz…!” i on powoli rusza. Nie wiemy czy podjedzie, ale ruszył.

Indeks ESI (Economic Sentiment Indicator, tworzony przez Komisję Europejską na podstawie ankiet wśród firm) w UE wzrósł w styczniu o 1,9 pkt, co jest najwyższym miesięcznym wzrostem od lipca 2017 r. Jak widać na załączonym wykresie, odwrócenie negatywnego trendu z ostatnich dwóch lat jest już dość wyraźne. To jest właśnie ten moment kolarza wsiadającego z powrotem na rower.

Stopa bezrobocia w UE spadła w grudniu do 6,2 proc., co, jak wspomniałem, jest pierwszym spadkiem od maja zeszłego roku. Te dane są często rewidowane, więc może się okazać, że spadku nie było lub że wystąpił on już wcześniej, ale na razie jest to bardzo pozytywny sygnał.

Większość prognoz w tym momencie pokazuje, że rok 2020 będzie wciąż okresem bardzo słabego wzrostu w Europie, a odbicie koniunktury będzie mizerne. Może tak być. Ale warto pamiętać, że prognozy zawsze z opóźnieniem reagują na zmiany w cyklu. Nigdy nie przeczytają Państwo komunikatu pt. „ekonomiści zgodnie prognozują wyraźną zmianę trendu”. To, co dziś obserwujemy w Europie, to są sygnały ożywienia, które potencjalnie mogą rozwinąć się w duże odbicie, kiedy miną już chińskie turbulencje związane z koronawirusem.

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.


O Autorze:
Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.