Bardzo optymistyczne prognozy PKB

Analitycy Narodowego Banku Polskiego wyraźnie podnieśli projekcję PKB na 2019 i 2020 r. Obraz rysowany przez tę projekcję jest bardzo optymistyczny. Pytanie, czy nie za bardzo? Choć warto pamiętać, że w przeszłości projekcje banku sprawdzały się całkiem nieźle, przynajmniej w krótkim okresie.

Według projekcji NBP, publikowanej trzy razy w roku, w 2019 r. wzrost PKB ma zmieścić się w przedziale 3,3-4,7 proc. (środek przedziału to 4 proc.), w 2020 r. – 2,7-4,6 proc. (środek to 3,7 proc.), a w 2021 r. – 2,4-4,3 proc. (środek to 3,4 proc.). A zatem jeszcze przez niemal dwa lata wzrost gospodarczy ma być zbliżony do 4 proc., co jak na gospodarkę nie notującą właściwie wzrostu zatrudnienia ze względu na wyczerpującą się podaż siły roboczej jest wynikiem bardzo wysokim. Taki wzrost mamy utrzymać w warunkach wygasającego napływu imigrantów, malejących dynamicznych efektów napływu funduszy europejskich i wyraźnego spowolnienia w strefie euro.

Jednym z powodów tak optymistycznej prognozy jest prawdopodobnie (bo szczegóły poznamy dopiero w przyszłym tygodniu) silna stymulacja fiskalna gospodarki oraz wykazywana dotychczas przez polską gospodarkę odporność na spowolnienie w Europie. Ten pierwszy czynnik jest nowy, dlatego obecna projekcja NBP jest wyraźnie wyższa niż ta z jesieni. Jeszcze jesienią projekcja wskazywała na wzrost rzędu 3,6 proc. w 2019 r. i 3,4 proc. w 2020 r.

Mi projekcja NBP wydaje się nieco zbyt optymistyczna. Impuls fiskalny w warunkach pełnego zatrudnienia nie przełoży się tak znacznie na wzrost PKB jak parę lat temu, a jednocześnie efekty spowolnienia w Niemczech powinny w końcu być bardziej widoczne w Polsce. Ale jednocześnie moje spojrzenie nie jest diametralnie odmienne od tego prezentowanego przez bank. Trzeba pamiętać, że projekcje NBP generalnie były dość trafne. Od 2010 r. w zdecydowanej większości przypadków faktyczny wzrost PKB mieścił się w przedziale projekcji na rok bieżący. Gorzej z projekcją na dwa lata w przód – w ok. połowie przypadków faktyczny wzrost znajdował się poza przedziałem 50-proc. prawdopodobieństwa. Ze statystycznego punktu widzenia nie ma w tym nic dziwnego, generalnie dobra prognoza to taka, gdy w połowie przypadków faktyczna realizacja zmiennej mieści się w 50-proc. przedziale prawdopodobieństwa. Po prostu patrząc na długi okres swobodniej można się z NBP nie zgodzić.

Autor: Ignacy Morawski

Komunikat RPP z wynikami projekcji PKB i inflacji: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Zaskakujące ożywienie eksportu we wszystkich krajach Europy Środkowej

Ciekawe zjawisko. We wszystkich krajach Europy Środkowej, z których mamy dane, eksport towarów w czwartym kwartale 2018 r. wyraźnie przyspieszył. Dotyczy to Polski, Czech i Węgier. Region okazuje się dość odporny na spowolnienie w światowym handlu, mimo że jest mocno uzależniony od Niemiec, gdzie eksport wyraźnie zwalniał. To może być przyczynek do tezy, że na razie negatywne zjawiska obserwowane w gospodarce nie rozprzestrzeniają się z siłą powodzi – jest wiele wysp odpornych na tendencje recesyjne.

W Polsce eksport towarów wzrósł w czwartym kwartale aż o 6,7 proc. rok do roku (na podstawie danych odsezonowanych z tzw. rachunków narodowych – wszystkie dane do pobrania pod linkiem poniżej), ale najwyższy wzrost zanotowały Węgry, aż o 6,9 proc. W Czechach wzrost wyniósł 4,9 proc. We wszystkich przypadkach dynamiki w czwartym kwartale były wyższe niż w trzecim kwartale. W tym samym okresie niemiecki eksport spadł o 0,3 proc. rok do roku, wobec wzrostu o 1,1 proc. w trzecim kwartale, co oznaczało pierwszy spadek od … 2009 r.

Dobre dynamiki eksportu w regionie to m.in. efekt otwierania nowych fabryk. Na przykład, na Węgrzech Audi otworzyło w zeszłym roku dużą fabrykę modelu A3. Ale warto też dostrzec, że generalnie Niemcy nie ograniczają tak importu jak spada im eksport. Niemiecki import rośnie słabiej, ale nie jest to recesja – w czwartym kwartale wzrost wyniósł 3 proc., wobec 4,4 proc. w trzecim kwartale.

Jak na razie zatem do Polski i regionu nie docierają bardzo mocne wstrząsy ze światowej gospodarki.

Autor: Ignacy Morawski


Źródło danych o eksporcie wszystkich krajów UE: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Co bardziej straciło moc: PMI czy gospodarka?

Indeks PMI, czyli najuważniej śledzony indeks koniunktury, nieźle postraszył w piątek. Jego odczyt, wraz ze szczegółami, wskazuje, że spowolnienie przemysłowe uderza w polską gospodarkę z mocą fali sztormowej. Pytanie tylko, czy nie jest to w jakiejś mierze zjawisko iluzoryczne, pojawiające się w głównej mierze poprzez niedoskonałość badań ankietowych, na podstawie których budowany jest indeks?

PMI dla przetwórstwa w lutym spadł do poziomu 47,6 pkt, wobec 48,2 pkt w styczniu. To jest poziom indeksu, który wcześniej występował w szczycie kryzysu w strefie euro w 2012 i 2013 r. A jeszcze gorsze są szczegóły. Subindeks produkcji bieżącej, jeden z ważniejszych komponentów całego PMI, spadł do najniższego poziomu od niemal 10 lat, czyli od czasu wielkiego kryzysu finansowego. Patrząc na relacje historyczne między PMI a produkcją, obecne poziomy indeksu zbieżne są ze spadkiem produkcji o ok. 3-5 proc. rok do roku. Choć z ostatnich danych wynika, że produkcja w Polsce … rośnie w tempie przekraczającym 4 proc.

Co się dzieje?

Na pewno w firmach przemysłowych w Polsce odczuwalne jest pogorszenie koniunktury i osłabienie zamówień. W ankiecie składającej się na indeks znajdują się odpowiedzi menedżerów zamówień z ponad 200 dużych firm przemysłowych, więc wątpliwe, by ten pesymizm nie odzwierciedlał jakichś realnych zjawisk. Tym bardziej, że indeks był zawsze mocno skorelowany z realną dynamiką produkcji – dlatego jest tak uważnie śledzony. Wkrótce można się spodziewać osłabienia produkcji.

Jednak w ostatnich latach zauważalne było pogorszenie korelacji między PMI a danymi z realnej gospodarki. O ile przed rokiem 2015 korelacja była bardzo wysoka, z małymi przerwami, o tyle od roku 2015 korelacja wyraźnie się obniżyła. Widać to na wykresie poniżej. Tak jakby PMI w coraz mniejszym stopniu był reprezentatywny dla sytuacji sektora przetwórczego. Żeby było jasne – korelacja wciąż jest wyraźnie dodatnia i nie można zupełnie lekceważyć tego indeksu. Ale sygnały przezeń wysyłane nie są już tak jednoznaczne jak kiedyś. Nie chcę snuć nieuzasadnionych domysłów, ale gwoli ścisłości należy wspomnieć, że w 2015 r. zmienił się sponsor badania – wycofał się z niego bank HSBC. Czy to mogło mieć jakiś wpływ na precyzję całego, zapewne kosztownego badania? Nie wiem.

Wykres: Średniookresowa korelacja między indeksem PMI a dynamiką produkcji sprzedanej przetwórstwa

Wniosek? Z tym, czy uderzyła nas fala sztormowa europejskiej dekoniunktury przemysłowej, poczekajmy na dane z realnej gospodarki za luty i marzec. Na razie rynek finansowy nie redukuje prognoz dla polskiej gospodarki na ten rok, a wręcz niektóre banki podniosły swoje prognozy, uwzględniając hojny, nowy program fiskalny rządu.
Autor: Ignacy Morawski

Źródło danych dotyczących danych o produkcji przemysłowej: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Polska i USA cyklicznie idą pod rękę wbrew Niemcom

Obserwowaliśmy w ostatnich miesiącach i kwartałach ewidentne spowolnienie aktywności przemysłowej i handlowej na świecie, ale spowolnienie to nie rozchodzi się równomiernie po krajach. I wczorajsze szczegółowe dane o PKB z Polski czy Stanów Zjednoczonych to potwierdziły.

Widać to też na poniższym wykresie, na którym zaprezentowano PKB Polski na tle USA i Niemiec. Zróżnicowanie wynika m.in. z odmiennego podejścia do polityki fiskalnej. Ale też w danych handlowych nie widać skoordynowanej recesji.

GUS podał, że PKB Polski w czwartym kwartale 2018 r. wzrósł o 4,9 proc. rok do roku (a kiedy weźmiemy dane odsezonowane, to wzrost wyniósł 4,6 proc.). Bardzo pozytywnie zaskoczył eksport, który wzrósł aż o 8,9 proc. rok do roku, wobec wzrostu o 4,9 proc. kwartał wcześniej, a negatywnie zaskoczyły inwestycje, które wzrosły tylko o 6,7 proc., wobec 9,9-procentowej dynamiki kwartał wcześniej, mimo rozgrzanych do czerwoności inwestycji publicznych.

Również wczoraj dane o PKB podał amerykański urząd statystyczny. I również były one bardzo dobre. Media finansowe skupiają się na dynamice PKB kwartał do kwartału, która wyniosła 2,6 proc. (po zannualizowaniu, czyli przedstawieniu danych w ujęciu rocznym – tak jak przedstawia się odsetki bankowe) i była wyższa od prognoz. Ale dla potrzeb porównań międzynarodowych lepiej podać dynamikę PKB rok do roku – wyniosła ona 3,1 proc. i to był najwyższy odczyt od wiosny 2015 r. Wysoka była dynamika inwestycji prywatnych, co zostało odczytane jako dobry prognostyk na przyszłość. Niezła jest też dynamika eksportu – choć eksport zwalnia, to dynamika utrzymuje się na wyraźnym plusie, ponad 2 proc. rok do roku.

Zwracam uwagę na fakt, jak bardzo sytuacja cykliczna Polski czy Stanów Zjednoczonych różni się od Niemiec, które balansują na granicy recesji. Jak wyjaśnić fakt, że nie wszystkie gospodarki reagują jednakowo na spowolnienie aktywności przemysłowej na świecie? Można podać kilka powodów. Po pierwsze, popyt konsumpcyjny na razie nie reaguje na turbulencje przemysłowe, więc lepiej zachowują się gospodarki krajów, gdzie konsumpcja ma duży udział w PKB – tak jest w USA; z kolej w Niemczech konsumpcja ma relatywnie niski udział w PKB (Polska jest gdzieś pomiędzy tymi krajami pod względem udziału konsumpcji). Po drugie, w Polsce czy Stanach Zjednoczonych gospodarka jest wspierana przez relatywnie luźną politykę fiskalną. W Polsce kluczowy pod tym względem jest skokowy wzrost inwestycji publicznych (a w tym roku nadchodzą potężne transfery fiskalne), a w USA cięcia podatków. Po trzecie, wstrząsy przemysłowe najwyraźniej nie rozchodzą się równomiernie po świecie, ponieważ nie wszędzie eksport dołuje. Niemiecki eksport prawie stanął w miejscu, eksport USA wciąż rośnie, a eksport Polski rośnie całkiem szybko (licząc towary i usługi). Pewną zagadką w Polsce jest rozbieżność między danymi z bilansu płatniczego i rachunków narodowych, ale to jest zagadka tylko dla największych fascynatów statystyki publicznej.

Jaki z tego wypływa wniosek? Można odnieść wrażenie, że odporność gospodarcza USA czy Polski na spowolnienie przemysłowe na świecie jest powodem do optymizmu w prognozach na ten rok. Spowolnienie w końcu niewątpliwie dotknie te kraje, ale wciąż można mieć nadzieję, że nie będzie to zjawisko tak gwałtowne jak w Niemczech.

Autor: Ignacy Morawski


Źródło danych dotyczących danych o wzroście PKB: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Festiwal konsumpcji odsuwa w cień inwestycje. Ocena programu gospodarczego rządu.

„To jest walka o klasę średnią, żyjącą na poziomie europejskim” – powiedział premier Mateusz Morawiecki, ogłaszając program wyborczy Prawa i Sprawiedliwości. Trzeba powiedzieć, że pomysły gospodarcze, które mają podnieść poziom życia w Polsce do europejskiego poziomu, są jednym wielkim eksperymentem. Zwykle kraje, które rozpoczynały wielkie przedsięwzięcia gospodarcze, mające je wynieść na wyższy poziom rozwoju, stawiały na inwestycje (lub reformy strukturalne). Nawet Morawiecki uczynił parę lat temu inwestycje centralnym punktem swojej myśli gospodarczej. Ale dziś rząd stawia na konsumpcję. Ponad 80 proc. propozycji gospodarczych rządu pod względem deklarowanych kwot dotyczy wzmacniania redystrybucji i pobudzania popytu konsumpcyjnego.

Jako kontekst dla rozważań nad propozycjami rządu prezentuję poniżej dane, które pokazują, że w ostatnich latach Polska była jednym z liderów Unii Europejskiej pod względem wzrostu konsumpcji i jednym z outsiderów pod względem wzrostu inwestycji.  To nie jest zjawisko zupełnie niezależne od polityki gospodarczej. Ale o tym jeszcze powiem.

PiS obiecał łącznie ok. 1,5-2 proc. PKB korzyści fiskalnych dla obywateli. Z tego ok. 1-1,5 proc. PKB to jest wprowadzenie dodatku w wysokości 500 zł na pierwsze dziecko (dotychczas program 500+ nie dotyczył pierwszego dziecka) i dodatek do emerytur wynoszący ok. 1100 zł rocznie (choć ten dodatek ma być na razie tylko w 2019 r.). Reszta to propozycje o bardziej podażowym charakterze, czyli wzmacniające podaż pracy i zasoby infrastruktury (likwidacja PIT dla osób do 26 roku życia, podniesienie kosztów uzyskania przychodu, inwestycje w nowe połączenia PKS).

Zgodnie z mainstreamowymi teoriami ekonomicznymi, pobudzanie konsumpcji może wspomóc długookresowy wzrost gospodarczy tylko wtedy, gdy gospodarka znajduje się w dołku i nie wykorzystuje w pełni swoich zdolności produkcyjnych. Polska raczej nie jest w takiej sytuacji. Wprawdzie mamy bardzo niską inflację, co mogłoby sugerować, że gospodarka wciąż słabo wykorzystuje potencjał, ale jednocześnie jest cała masa wskaźników sugerujących, że gospodarka zmaga się raczej z problemami podażowymi niż popytowymi. Bezrobocie jest tak niskie, że niżej już raczej nie może spaść, firmy mają ogromne problemy ze znalezieniem pracowników, wykorzystanie mocy produkcyjnych jest rekordowo wysokie, zaledwie parę procent firm wskazuje, że popyt na ich towary i usługi stanowi jakąkolwiek barierę rozwojową.

Dlatego wspomaganie konsumpcji nie przełoży się na wzrost gospodarczy w takim stopniu, jak poprzednia runda hojnych transferów fiskalnych w 2015 i 2016 r. Wzrost PKB będzie krótkookresowo wyższy o kilka dziesiątych punktu procentowego, ale nie będzie to zjawisko trwałe, a w większym stopniu ten impuls fiskalny sfinansuje import.

Istotny jest tu inny aspekt, który mainstreamowa ekonomia do niedawna zupełnie pomijała. Program PiS należy bardziej postrzegać jako budowę polskiej wersji tzw. państwa dobrobytu niż wspomagania konwergencji polskich płac do zachodniego poziomu. PiS chce budować państwo, w którym nad rodzinami roztoczony jest bardzo szeroki parasol ochronny. To ma sens, ponieważ coraz więcej badań ekonomicznych wskazuje, że dbanie o redystrybucję i wyrównywanie szans podnosi tzw. kapitał społeczny i długookresowo przyczynia się do szybszego rozwoju.

Tylko w takiej sytuacji należy postawić pytanie, czy rzeczywiście mamy dobrze skrojony program wspierania szans wszystkich grup społecznych? Co z dramatycznie niedofinansowaną służbą zdrowia, co z edukacją, co z walką z destrukcyjnym dla zdrowia Polaków smogiem? 

Niestety ten program wygląda bardziej jak doraźny instrument walki politycznej niż dobrze przemyślany plan wyrównywania szans. Większość propozycji została zaczerpnięta z programów innych partii politycznych po to, by utrudnić im prowadzenie debaty publicznej. To wygląda jak seria bardzo kosztownych kuksańców, a nie nowa jakość w polityce gospodarczej.

A bezpośrednim kosztem tak masywnego programu może być dalsze obniżenie dynamiki inwestycji w relacji do innych krajów. Jak wspomniałem, o ile w ostatnich latach Polska była jednym z najszybciej rozwijających się krajów Unii Europejskiej, o tyle dynamika inwestycji w Polsce należy do najniższych w UE. To efekt klasycznego mechanizmu „wypłukiwania” inwestycji prywatnych przez wzrost wydatków publicznych. Silny wzrost wydatków publicznych podnosi stopy procentowe (w porównaniu do scenariusza bez wzrostu – bardzo możliwe, że przy innej polityce gospodarczej stopy procentowe byłyby w Polsce niższe) oraz zwiększa restrykcyjność fiskalną po stronie podatkowej (widoczną w Polsce w postaci znacznego zwiększenia kontroli podatkowych, kwestionowaniu sprawozdań firm itd.) i w ten sposób obniża dynamikę inwestycji. W latach 2015-2018 inwestycje małych i średnich firm w Polsce obniżyły się o ponad 5 proc.

Program redystrybucji działa w Polsce na pełnych obrotach, ale program bodźcowania inwestycji i budowania mocniejszego polskiego kapitału stoi w miejscu. I ostatnie propozycje gospodarcze tylko tę dywergencję mogą wzmocnić. 

Zmiana konsumpcji i inwestycji w krajach UE między 3. kwartałem 2015 a 3. kwartałem 2018 r., w proc.

 

Autor: Ignacy Morawski


Dane o spożyciu gospodarstw domowych w Polsce i innych krajach UE: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

 
 
Polskie firmy za mało inwestują. Czy PPK to zmienią?

Oprócz tego, że mamy mieć wyższe emerytury, to jeszcze polskie firmy mają się szybciej rozwijać. Taki jest cel Pracowniczych Planów Kapitałowych, największego w założeniu programu wspierania dobrowolnych oszczędności emerytalnych Polaków. Skupię się dziś na tym drugim celu, ponieważ wczoraj opublikowany został raport (do pobrania tutaj) Izby Zarządzających Funduszami i Aktywami, którego SpotData jest współautorem, na temat roli PPK dla polskiej gospodarki.

PPK doprowadzą do zwiększenia PKB per capita…

W raporcie pokazujemy, jaki jest wpływ PPK na wzrost i wysokość PKB per capita w Polsce, demonstrując przy tym wiele ciekawych i ważnych zjawisk ekonomicznych związanych z funkcjonowaniem programu (zarówno po stronie szans jak i ryzyk). Jeden z istotniejszych wykresów, który pokazuję poniżej, dokumentuje ograniczenia kapitałowe, z jakimi zmagają się polskie prywatne firmy i które częściowo może pomóc znieść rozwój rynku kapitałowego. Widać to na przykładzie inwestycji w przeliczeniu na pracownika.

Polskie firmy prywatne nie tylko inwestują znacznie mniej niż firmy państwowe i zagraniczne, ale też znacznie większa jest wśród nich różnica między inwestycjami firm małych i dużych. Jedną z przyczyn jest zapewne utrudniony dostęp do finansowania zewnętrznego. W Polsce wiele jest firm, dla których ograniczeniem rozwojowym jest nie tyle brak umiejętności zdobywania nowych rynków, ale bariera kapitałowa. Sam miałem okazję z licznymi takimi przedsiębiorcami rozmawiać. Ta bariera sprawia, że wśród największych polskich przedsiębiorstw dominują firmy państwowe i zagraniczne.

Jeżeli PPK wpłyną na zbudowanie odpowiednio dużego i płynnego (to jest kluczowe!) rynku kapitałowego, to mogą w długim okresie podnieść wzrost PKB per capita w Polsce o ok. 0,1-0,3 pkt proc. rocznie, m.in. dzięki uwolnieniu potencjału rozwojowego polskich prywatnych firm. Zwiększy się też szansa na realizację jednego z filarów rządowej strategii rozwoju gospodarczego, która zakłada większy udział krajowego kapitału w inwestycjach.

… ale ich pozytywny wpływ wymaga spełnienia kilku warunków

Ale żeby tak się stało musi zostać spełnionych kilka istotnych warunków, m.in. Polska musi dbać o wysoką jakość rządów prawa, poprawić instytucjonalne otoczenie rynku kapitałowego oraz zwiększyć jakość corporate governance w spółkach skarbu państwa. Zapraszamy do lektury raportu!

 


Raport SpotData i IZFA „Kapitał dla rozwoju – Znaczenie Pracowniczych Planów Kapitałowych dla wzrostu gospodarczego i dobrobytu obywateli” dostępny do pobrania w poniższym linku:

Link do raportu

Czy zakaz handlu w niedzielę pomógł dużym sklepom?

To będzie zapewne jeden z ważniejszych, a przynajmniej ciekawszych tematów gospodarczych kampanii wyborczych roku 2019 – zakaz handlu w niedziele. W ostatnich dniach ze strony rządowej zaczęły płynąć sygnały, że regulacja zakazująca handlu w niedzielę może zostać złagodzona. Głosy te łączono z publikacją Biura Analiz Sejmowych, która wskazała, że regulacja zaszkodziła małym sklepom. Ale bardziej prawdopodobne wydaje się, że wpływ na decyzje polityczne mają sondaże pokazujące, że wyborcom zakaz się nie podoba.

Ekspertem od zmian sentymentów politycznych nie jestem, skupię się więc na pytaniu o wpływ zakazu handlu w niedzielę na los mniejszych i większych sklepów. Z danych GUS o sprzedaży detalicznej możemy wnioskować, że rzeczywiście wraz z zakazem niedzielnego handlu mniejsze sklepy zaczęły tracić. Ale czy jest to zależność przyczynowa? Tak może być, ale nie musi.

Zmiany w obrotach małych i dużych sklepów widać po dynamice sprzedaży w dwóch kategoriach – sklepach spożywczych i sklepach niewyspecjalizowanych. Te pierwsze są zwykle mniejsze, mają średnie obroty na poziomie ok. 22 mln zł (nie licząc najmniejszych podmiotów), te drugie są zwykle większe i mają średnie obroty na poziomie ok. 50 mln zł. To do tej drugiej grupy należą tacy giganci jak Biedronka. Jak wiać na wykresie poniżej, od wiosny dynamika sprzedaży w sklepach spożywczych wyraźnie się obniżała, a dynamika sprzedaży w sklepach niewyspecjalizowanych utrzymywała się bez zmian. Możliwe, że klienci zdecydowali się zwiększyć częstotliwość dużych zakupów, robionych w dużych sklepach z wyprzedzeniem na wiele dni, a zmniejszyli częstotliwość zakupów w mniejszych sklepach wyspecjalizowanych. Na to wskazują też dane Nielsena, na które powołuje się Biuro Analiz Sejmowych.

Ale możliwe jest jeszcze inne wyjaśnienie obserwowanych zmian. Umacnianie się sieci handlowych kosztem mniejszych sklepów wyspecjalizowanych to trend obserwowany od wielu lat. Jak widać na wykresie, sklepy niewyspecjalizowane notowały wyższą dynamikę sprzedaży przed 2017 r. W ciągu 10 lat udział sklepów o obrotach powyżej miliarda złotych w ogólnej sprzedaży detalicznej w Polsce wzrósł z ok. 33 proc. do ok. 50 proc. Wygląda na to, że rok 2017 mógł być tylko przejściową przerwą w tym długookresowym trendzie, spowodowaną m.in. nadzwyczajnie mocnym popytem konsumpcyjnym. A zakaz handlu w niedzielę nałożył się po prostu na powrót struktury handlu do długookresowego trendu.

Bez względu na wpływ na strukturę handlu, kluczowym czynnikiem wpływającym na zmiany regulacji będzie jednak opinia gospodarstw domowych a nie przedsiębiorców. Tych pierwszych jest po prostu dużo więcej. Kluczowe będą więc sondaże, a nie analizy ekonomiczne.

Autor: Ignacy Morawski

Źródło danych o sprzedaży detalicznej: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Udział Niemiec w polskim eksporcie najwyższy od 14 lat

To, że Niemcy są głównym partnerem handlowym Polski, jest faktem znanym od rozpadu ZSRR. Jednak wzrost udziału tego kraju w polskim eksporcie jest już zjawiskiem relatywnie nowym, które dużo mówi o ścieżkach awansu firm w Polsce w światowym systemie handlowym.

Według nowych danych GUS, w 2018 r. udział Niemiec w polskim eksporcie wyniósł 28,1 proc. i był najwyższy od 2005 r. Niemcy są nie tylko głównym partnerem, ale również partnerem coraz ważniejszym — trend wzrostu udziału tego kraju trwa od 2014 r. Wcześniej przez wiele lat udział Niemiec systematycznie malał (z ok. 35 proc. w drugiej połowie lat 90.). Dużo w ostatnich latach mówiło się o konieczności ekspansji polskich firm na nowych rynkach, w tym m.in. w Azji i Afryce, ale fakt jest taki, że udział najważniejszych kierunków sprzedaży rośnie i nie widać specjalnie rosnącej dywersyfikacji geograficznej. Nie znaczy to, że polskie firmy nie zdobywają nowych rynków, ale że nie jest to aktywność na tyle istotna, by zmienić wagę kierunków handlu zagranicznego. Jak wyjaśnić to zjawisko? Można podać co najmniej trzy powody.

Po pierwsze, niemiecka gospodarka była jedną z bardziej odpornych na wstrząsy finansowe dotykające Europę i rynki wschodzące w ostatnich pięciu latach — popyt z tego kierunku był po prostu silny.

Po drugie, niemieckie firmy bardzo intensywnie rozwijały łańcuchy dostaw w regionie Europy Środkowej w ostatnich latach, a proces ten nawet przybrał na sile po kryzysie finansowym, ponieważ region zachował wysoką stabilność makroekonomiczną w przeciwieństwie do południowych krańców Europy.

Po trzecie, dla wielu polskich firm ekspansja na świat przez niemieckich pośredników jest łatwiejsza niż bezpośrednie docieranie do klientów końcowych. Nie jest to zjawisko korzystne dla polskiej gospodarki, ponieważ w dostawach do klienta końcowego ukryta jest duża część marży realizowanej na sprzedaży, ale pozycja polskich firm w światowym systemie handlowym na razie nie jest bardzo mocna.

Rola polskiej gospodarki w światowej wymianie handlowej jest bardzo mocno związana z relacjami z Niemcami. Kraj ten jest dużym inwestorem w Polsce i regionie oraz pośrednikiem w sprzedaży produktów z regionu na świat. Natomiast dla Niemiec region jest istotnym zapleczem przemysłowym, pozwalającym tej gospodarce na utrzymanie bardzo wysokiej konkurencyjności międzynarodowej. Jest to więc układ korzystny dla obu stron.

Autor: Ignacy Morawski

Źródło danych o polskim handlu zagranicznym: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Z Niemiec wciąż napływają fatalne dane

Wróciłem po tygodniowym urlopie i jedna rzecz w gospodarce zupełnie się nie zmieniła. Z Niemiec wciąż napływają fatalne dane. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że w innych dużych krajach trendy gospodarcze nie są aż tak złe, można sądzić, że załamanie niemieckich wskaźników to jest do pewnego stopnia zjawisko wyizolowane w miejscu i czasie.

Zeszłotygodniowe dane Eurostatu pokazały, że sprzedaż detaliczna w Niemczech spadła aż o 2 proc. rok do roku, co jest najgłębszym spadkiem od stycznia 2010 r., gdy gospodarka mozolnie podnosiła się po kryzysie finansowym (są to obliczenia na podstawie danych wyrównanych sezonowo). Na wykresie poniżej widać, jak zaskakująco głęboki był grudniowy spadek. Dodać do tego należy informację urzędu Destatis o spadku produkcji przemysłowej w grudniu o 4 proc. rok do roku. Wszystko składa się w dość ponury obraz koniunktury w największej gospodarce Europy.

Jednak otoczenie Niemiec nie wygląda aż tak źle. Sprzedaż detaliczna w całej strefie euro wzrosła w grudniu o 0,6 proc. rok do roku, co oznacza, że poza Niemcami notowano całkiem solidne wzrosty. Nie ma jeszcze danych z przemysłu całej strefy euro, ale we Francji roczny spadek produkcji wyniósł 1,4 proc. – źle, ale nie jest to załamanie takie, jak w Niemczech.

Nie ma wątpliwości, że zarówno w Niemczech jak i w całej Europie trwa spowolnienie. Widać je również na innych kontynentach. Ostatnio wyraźnie gorsze były na przykład wskaźniki PMI w Japonii, Korei i Chinach.

Ale załamanie niemieckich wskaźników, które wygląda jak sygnał recesji, nie jest odzwierciedlane w danych z innych krajów.

Autor: Ignacy Morawski

Źródło danych o sprzedaży detalicznej w Niemczech i strefie euro: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

IFO spada jak kamień, DAX śmiało rośnie

Najważniejszy niemiecki indeks koniunktury spadł w lutym jak kamień. To wskazuje, że niemiecka gospodarka szura po dnie, choć do recesji wciąż jest jeszcze daleko. Jednocześnie tego samego dnia, kiedy IFO tąpnął, niemiecki indeks giełdowy DAX zanotował bardzo solidny wzrost. Rośnie zresztą tak już od paru tygodni. Możliwe, że spowolnienie gospodarcze w najbardziej uprzemysłowionych krajach, łagodząc obawy dotyczące podwyżek stóp procentowych w strefie euro i USA, okaże się dla stabilności światowej gospodarki zbawienne. Pisałem o takiej możliwości kilka dni temu.

W styczniu IFO obniżył się o 1,9 pkt, do 99,1 pkt, najniższego poziomu od niemal trzech lat. Tak mocny spadek w ciągu miesiąca zdarza się bardzo rzadko, ostatni raz miał miejsce niemal pięć lat temu, gdy europejska gospodarka zmagała się jeszcze z recesją. Niepokojące jest, że gwałtownie obniżył się subindeks IFO mierzący oczekiwania (cały indeks jest wypadkową pomiaru oceny sytuacji bieżącej i pomiaru oczekiwań). Spadł on ponad 3 pkt, co ostatni raz miało miejsce w sierpniu 2011 r., gdy na europejskich rynkach długu dochodziło do potężnych wstrząsów, stawiających Włochy i Hiszpanię na granicy niewypłacalności.

Czy będzie recesja w Niemczech?

 

Obecne odczyty IFO jeszcze nie wskazują na recesję. Są one zbieżne ze wzrostem PKB w granicach 1,5 proc. Wciąż można sądzić, że mamy do czynienia z mikrocyklem – wahaniami wokół długookresowego trendu wzrostowego. Ale coś mocno zgrzyta w niemieckiej gospodarce i na pewno uzasadnione jest pytanie, czy te zgrzyty nie przerodzą się w poważniejszą awarię?

Najgorszy wariant jest taki, że Niemcy dostają rykoszetem od spowalniającej gospodarki Chin, która z kolei ugina się pod ciężarem wojny handlowej. W lepszym wariancie przyczyną słabości gospodarki są w dużej mierze zjawiska przejściowe, takie jak zmiany standardów emisyjnych w przemyśle motoryzacyjnym czy problemy logistyczne wynikające z niskiego stanu wód na drogach śródlądowych.

Wiadomo, że spowolnienie trwające w Niemczech przełoży się najprawdopodobniej na złagodzenie tonu przez decydentów w Europejskim Banku Centralnym. Podwyżki stóp procentowych w tym roku raczej będą niemożliwe, a nie można wykluczyć łagodzenia polityki pieniężnej. Łagodniejsza postawa banków centralnych (w amerykańskim Fed widać to samo) może być pierwszym krokiem do ograniczenia skali spowolnienia na świecie. Wiele wskazuje na to, że to właśnie wyceniają rynki akcji w ostatnich tygodniach.

Indkes IFO na tle wzrostu PKB w Niemczech, dane kwartalne

    Autor: Ignacy Morawski


Źródło danych o PKB Niemiec: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna