Mamy już pełne dane o inflacji z krajów Unii Europejskiej za marzec. Polska po raz drugi od momentu wejścia do UE jest krajem z najwyższą dynamiką cen w Unii. Pierwszy raz zdarzyło się to w grudniu 2011 r. Ale w danych widać też potwierdzenie tezy, że szok związany z epidemią powinien wywołać raczej zmniejszenie presji cenowej w krótkim okresie.
W marcu inflacja HICP, czyli liczona przez Eurostat dla celów porównań między krajami UE, wyniosła w Polsce 3,9 proc. i obniżyła się o 0,2 pkt proc. wobec lutego. Jednak w całej UE spadek był głębszy – inflacja wyniosła w marcu 1,6 proc. i była o 0,4 pkt proc. niższa niż w lutym. Z tego powodu Polska (ex aequo z Węgrami) stała się krajem z najwyższym wskaźnikiem dynamiki cen konsumpcyjnych.
Dlaczego w innych krajach ceny hamowały mocniej? Jedno wyjaśnienie jest takie, że w Polsce większy udział w strukturze zakupów ludności ma żywność, a ta wszędzie drożała. Ludzie zwiększyli popyt na towary spożywcze ze względu na gromadzenie zapasów, na co firmy w naturalny sposób odpowiedziały podwyżkami cen. Innym wyjaśnieniem może być fakt, że do pierwszej dekady marca gospodarka w Polsce funkcjonowała w miarę normalnie, a wiele firm usługowych podnosiło ceny – zgodnie z trendem z poprzednich miesięcy. Warto zwrócić uwagę, że Polska jest jedynym krajem UE z inflacją cen usług przekraczającą 5 proc.
Jednak to, co dzieje się z cenami w innych krajach, szczególnie tych mocno dotkniętych epidemią, może być wskazówką co do tego, w którym kierunku podążą ceny w Polsce. Ogólny wskaźnik inflacji spadł w marcu w 26 na 27 krajów UE. Gdy pominiemy żywność i paliwa, które podlegały wyjątkowo dużym wahaniom, spadek inflacji zanotowało 18 na 27 krajów. W najmocniej dotkniętych epidemią krajach ceny hamowały bardziej niż w innych, choć wyjątkiem są Włochy.
Wiele wskazuje, że uderzenie epidemii w popyt jest mocniejsze niż uszczerbek wywołany po stronie podażowej gospodarki. Innymi słowy, zdolności nabywcze ludności mogą obniżyć się bardziej niż zdolności wytwórcze firm. A to będzie sprzyjało obniżeniu inflacji. To zjawisko powinniśmy zaobserwować również w Polsce – publikacja danych za kwiecień będzie pierwszym momentem, kiedy będzie można to zweryfikować.
Jednocześnie wydaje mi się, że Europa nie będzie mogła sobie pozwolić na istotny wstrząs deflacyjny. Banki centralne będą dużo bardziej niż w przeszłości zdeterminowane by zapobiec spadkowi cen. W tak głębokim kryzysie bowiem deflacja może być jak oliwa dolewana do ognia, spadek cen może pogłębiać problemy związane z zadłużeniem i wypłacalnością. Wprawdzie na razie do deflacji Europie jeszcze daleko, ale przecież recesja dopiero się zaczęła. Dlatego sądzę, że działania banków centralnych będą bardzo radykalne – może nawet bardziej niż do tej pory. W skrajnym przypadku nie wykluczałbym przesyłania pieniędzy bezpośrednio na rachunki ludności. Dlatego ostatecznie w ciągu roku nie oczekiwałbym, że ceny wyhamują jakoś gwałtownie.
Powyższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.
O Autorze:
Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez „Rzeczpospolitą” i Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
|