Niby dobrze, ale jednak trochę gorzej – duże przedsiębiorstwa pod presją

Biorąc pod uwagę, że od trzech kwartałów polska gospodarka rośnie w tempie około 5 procent r/r wydawać by się mogło, że koniunktura wśród przedsiębiorstw również powinna być znakomita. Wydaje się jednak, że ożywienie w mniejszym stopniu dotknęło przedsiębiorstwa. Według ostatnich danych GUS dotyczących wyników przedsiębiorstw niefinansowych w pierwszym kwartale 2018 roku po raz pierwszy od końca 2015 roku zyski firm były niższe niż przed rokiem. Spadły z poziomu 29,9 do 27,2 mld zł.

 Pojawia się więc pytanie czy ten spadek to tylko wypadek przy pracy czy zmiana dotychczas pozytywnego trendu. Przyglądając się bardziej szczegółowym danym można zauważyć, że w ogólnej strukturze kosztów wzrósł przede wszystkim udział wydatków na wynagrodzenia (aż o 0,5 proc.). O wiele niższy, bo aż o 2,7 mld był za to wynik finansowy – można uznać, że to ta pozycja była głównym winowajcą gorszego odczytu. Na spadek z tego tytułu mogły wpłynąć rosnące koszty związane z obsługą nowo zaciąganego długu na realizację rozpoczętych inwestycji.

Istnieje kilka fundamentalnych przyczyn, które mogły spowodować, że zagregowany wynik spadł. Z jednej strony firmy zmagają się z rosnącymi kosztami pracowniczymi przy braku możliwości istotnych podwyżek cen ze względu na zażartą konkurencję na rynku a z drugiej strony w pierwszym kwartale mieliśmy do czynienia z istotnym osłabieniem polskiego eksportu. A to właśnie duże firmy są tymi, które w największym stopniu opierają swoją działalność o eksport – pochodzi z niego aż 25 proc. ich łącznych przychodów.

Próbując wyciągać wnioski o koniunkturze powinno się patrzeć na wynik z działalności operacyjnej, który to w I kwartale był niższy tylko o 0,8 proc. Realnie nie ma więc powodów do niepokoju.

Stabilności i optymizmu nie widać jednak na indeksie WIG, który po osiągnięciu rekordowych poziomów w styczniu 2018 roku załamał się o 14 procent. Po dość dobrym roku 2017 pod względem osiąganego zysku, obecny rok nie zapowiada się już tak pozytywnie. Duże spółki z WIG20 rozczarowują, a u małych potencjał wzrostu zysków pozostaje niewielki m. in. ze względu na wysoką bazę. Polskie firmy, oparte najczęściej na modelu relatywnie taniej sile roboczej, są też bardzo wrażliwe na każde podwyżki kosztów, szczególnie tych pracowniczych. Dokładając do tego potrzebę poniesienia znacznych nakładów inwestycyjnych trudno oczekiwać, że zyski firm w obecnym roku pozostaną wysokie. Niższe oczekiwania odnośnie przyszłych zysków ciągną więc WIG w dół. Bardzo dobrze tę zależność widać na poniższym wykresie, na którym wzrosty zysku dużych przedsiębiorstw były zazwyczaj poprzedzane wzrostami WIGu. Jak na razie nic nie zapowiada by coś się miało w tej kwestii zmienić.

Z drugiej jednak strony największy wpływ na kształtowanie się WIGu mają zagraniczni inwestorzy, klimat wokół rynków wschodzących oraz aktywności funduszy inwestycyjnych. Stąd też przełożenie tego co się dzieje na GPW na realną gospodarkę może i jest, ale dość niewielkie. Z tego powodu osłabienie indeksów na GPW nie powinno od razu wzmagać obaw o koniunkturę w Polsce. Trwały spadek zysków dużych firm takim znakiem byłby jednak na pewno.

Spadające marże w przemyśle spożywczym skłaniają do konsolidacji
Coraz niższe marże są jedną z przyczyn, dla których w całym roku ubiegłym jak i obecnym mamy do czynienia z falą fuzji i przejęć w sektorze spożywczym. Z jednej strony firmy zmagają się z rosnącymi kosztami produkcji i brakiem odpowiednich środków na nowe inwestycje, a z drugiej widoczne jest nasilenie działań protekcjonistycznych. Polskie rolnictwo opiera się w znacznej mierze na eksporcie do EU, więc ewentualne ograniczenia w handlu mogłyby znacznie zaszkodzić tej branży. Szczególnie narażony jest na to polski sektor mięsny. Aby przetrwać i móc się dalej rozwijać branża musi ograniczyć koszty przy jednoczesnym wdrażaniu nowoczesnych technologii produkcji.
Wyższe zyski firm mogą je bodźcować do inwestycji

Są już pierwsze oznaki odbicia inwestycyjnego w gospodarce. Ale czy to będzie odbicie trwałe?

W czwartym kwartale inwestycje przedsiębiorstw zatrudniających powyżej 49 osób wzrosły o ponad 12 procent rok do roku. Czy to trwałe odbicie i czy będzie ono szeroko zakrojone – obejmie większość branż, duże firmy, podmioty zarówno publiczne jak i prywatne?

Na razie ożywienie inwestycyjne jest widoczne w sektorze publicznym – w niektórych spółkach skarbu państwa oraz samorządach. Czekamy na sygnały, czy będzie ono również widoczne w sektorze prywatnym. Jednym z czynników, które powinny sprzyjać wyraźnemu ożywieniu inwestycji prywatnych jest poprawa wyników finansowych przedsiębiorstw. Jak widać na wykresie, ostatni rok był bardzo dobry pod względem wyników, a trend poprawy był utrzymany w czwartym kwartale. W przeszłości cykl inwestycyjny był skorelowany z cyklem wyników firm – kiedy firmy widzą rosnące zyski, dostrzegają też więcej szans inwestycyjnych.

Wzrost inwestycji przedsiębiorstw to dobry znak, bo tych inwestycji bardzo w Polsce brakowało. Jeżeli jest tak, że przedsiębiorstwa wchodzą w cykl inwestycyjny, to możemy w Polsce obserwować jeszcze bardzo długo bardzo wysoki wzrost gospodarczy – przekraczający 4 proc.

Ale solidny wzrost w czwartym kwartale zeszłego roku to jeszcze za mało by rozwiać wszystkie obawy o inwestycje w Polsce. Duży wpływ na wysoką dynamikę miała niska baza odniesienia oraz inwestycje w środki transportu (m.in. tabor kolejowy), które są finansowane ze środków publicznych – albo bezpośrednio, albo poprzez spółki skarbu państwa. Mamy też ożywienie w inwestycjach samorządowych, wiedzione cyklem wyborczym.

Ale kluczowe jest pytanie, czy prywatne firmy zaczynają szybciej rozbudowywać potencjał produkcyjny? Długookresowo dla rozwoju kluczowe są prywatne inwestycje w maszyny i urządzenia. Te są ograniczane przez presję na marże i płynność, ograniczenia w dostępności pracowników, dużą niepewność regulacyjną. Dopiero ten rok pokaże, na ile te czynniki trwale blokują ożywienie inwestycyjne.