Europejski konsument zaskoczył optymizmem

W tym tygodniu pojawiły się dwie informacje czysto makroekonomiczne, które mogły wywołać spore zaskoczenie. Jedną opisałem wczoraj – to wyskok inflacji w Polsce, który nota bene został zlekceważony przez Radę Polityki Pieniężnej w jej środowym komunikacie. Ale jest też drugie ciekawe zaskoczenie – sprzedaż detaliczna w Europie. Ona rośnie, pięknie rośnie! Gdyby Europejczycy przywiązywali tyle wagi do konsumpcji, co Amerykanie, to negatywne opinie o stanie gospodarki na pewno nie byłyby aż tak rozpowszechnione.

W listopadzie sprzedaż detaliczna w strefie euro wzrosła o 2,2 proc. rok do roku (na podstawie danych odsezonowanych), czyli właściwie zgodnie z długookresowym trendem. Najciekawsze jest spojrzenie na zestawienie sprzedaży i produkcji przemysłowej. NIGDY nie zdarzyło się, by sprzedaż utrzymywała stabilne tempo wzrostu w czasie recesji produkcji. Nigdy od początku istnienia strefy euro. Ten zupełny brak przełożenia zawirowań w przemyśle na handel jest zaskakujący. Jest to zapewne efekt dobrej sytuacji na rynkach pracy krajów europejskich, a to z kolei wynika z wstrzemięźliwości firm przemysłowych w zwalnianiu pracowników.

Przeciętny konsument od recesji w światowym handlu towarami wciąż jest bardzo daleko.

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.


O Autorze:
Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
Nie było efektu nowego 500+?

Nowe transfery społeczne w tym roku zostały skonstruowane tak, by największy przyrost dochodu zapewnić we wrześniu – tuż przed wyborami parlamentarnymi. Dane o sprzedaży detalicznej nie wskazują jednak, by nowe transfery znalazły ujście w wyższych wydatkach konsumentów. Czyżby nowy dochód został oszczędzony? Albo został wydany na usługi, których nie widać w danych o sprzedaży?

Sprzedaż detaliczna wzrosła we wrześniu realnie o 4,3 proc. rok do roku, czyli w podobnym tempie co w sierpniu i znacznie wolniej od oczekiwań rynkowych. Cały trzeci kwartał był w sprzedaży lekko rozczarowujący – średnia 3-miesięczna dynamika wyniosła po wrześniu 4,8 proc. i była o 2,3 pkt proc. niższa niż po wrześniu czerwcu. W przeszłości takiemu spowolnieniu sprzedaży w 9 na 10 przypadków towarzyszyło spowolnienie konsumpcji. Jest więc bardzo prawdopodobne, że w konsumpcji nie zobaczyliśmy oczekiwanego efektu nowych transferów społecznych.

Mógłbym zapytać, czy za tym kryje się rozczarowujący dla partii rządzącej wynik wyborów parlamentarnych? Ale to byłby chyba krok za daleko we wnioskowaniu. Ograniczę się do rozpatrywania samych zjawisk ekonomicznych.

Od początku jasne było, że tegoroczna runda nowych transferów z tytułu programu „500+” nie będzie miała tak dużego wpływu na konsumpcję, jak w 2016 r. Transfery w większej mierze trafiły do zamożniejszych gospodarstw domowych, które mają wyższą skłonność do oszczędzania. Ale mimo wszystko jakiś efekt powinien wystąpić. Co więc się stało?

Są właściwie tylko dwie możliwe odpowiedzi na to pytanie. Pierwsza jest taka, że oszczędności wzrosły mocniej od oczekiwań. Druga możliwość jest taka, że dodatkowy dochód został przeznaczony na usługi, których nie widać w danych o sprzedaży – na urlopy, kina, restauracje, usługi higieny osobistej, czy transport.

Tę drugą możliwość mógłby potwierdzać fakt, że w danych o sprzedaży detalicznej jest dużo szumu, który trudno wyjaśnić fundamentalnymi procesami gospodarczymi. Na przykład, bardzo zwolniła dynamika sprzedaży w sklepach specjalizujących się w sprzedaży żywności. Nie licząc miesięcy z istotnymi świętami, kiedy zmienność sprzedaży jest bardzo duża, wrzesień przyniósł najgłębszy spadek w tego typu sklepach od listopada 2015 r. Możliwe, że jest tu jakiś szum w danych, który nie ma żadnego związku z trendami w popycie.

Na ostateczną odpowiedź na pytanie o wpływ nowych transferów społecznych na konsumpcję przyjdzie nam poczekać do listopada, gdy pojawią się dane z rachunków narodowych o PKB i jego składowych. Na razie jednak optymiści, wieszczący przyspieszenie PKB dzięki ekspansywnej polityce fiskalnej, muszą wykazać się dużą kreatywnością w interpretowaniu danych.

Autor: Ignacy Morawski

Źródło danych o sprzedaży detalicznej: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.

Prognozy się chyboczą

Ostatnie dni przyniosły serię słabszych danych z polskiej i europejskiej gospodarki. Jaskółki ożywienia w sektorze przemysłowym schowały się, widać coraz więcej sygnałów spowolnienia koniunktury. Ekonomiści zapewne są już gotowi do wyraźnych rewizji prognoz dla Polski, a powstrzymywać ich może jedynie fakt, że dużej części aktywności gospodarczej w danych miesięcznych po prostu nie widać – i może tam kryją się jakieś pozytywne zjawiska.

Z wielu negatywnych informacji z ostatnich dni, na pierwszy plan wysuwają się bardzo słabe odczyty indeksów PMI w strefie euro. Wydawało się, że PMI ubijał już dno, a tymczasem indeks we wrześniu spadł jeszcze niżej. Na załączonym wykresie, pochodzącym z publikacji firmy Markit, widać, jak po wielu miesiącach szurania po dnie indeks zanurkował. Analitycy tworzący indeks wskazują, że firmy narzekają głównie na zaburzenia związane z brexitem i wojną handlową. Obecny odczyt złożonego PMI (dla przetwórstwa i usług razem) na poziomie 50,4 pkt jest spójny ze stagnacją gospodarczą.

Znając kontekst globalny, możemy teraz spojrzeć na dane krajowe. A tutaj też nic wielce dobrego się nie dzieje. Pisałem już w piątek o nurkującej produkcji przemysłowej. Do tego doszły raczej słabe dane o sprzedaży detalicznej i mizerne dane o produkcji budowlano-montażowej. Wszystkie najważniejsze wskaźniki miesięczne wskazują na wyraźne spowolnienie gospodarki.

Na razie nie obserwujemy jeszcze fali rewizji prognoz, ponieważ dane miesięczne w Polsce nie pokazują bardzo istotnego sektora – usług. A tam dzięki nowym transferom fiskalnym obroty i zyski mogą się zwiększać szybciej niż w innych sektorach.

W tym momencie więc większość prognoz rynkowych wciąż wskazuje na utrzymanie dynamiki PKB powyżej 4 proc. w drugiej połowie roku. Ale trudno uniknąć wrażenia, że te prognozy mocno się chyboczą.

Autor: Ignacy Morawski

Źródło danych o PMI dla strefy euro: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.

Czy zakaz handlu w niedzielę pomógł dużym sklepom?

To będzie zapewne jeden z ważniejszych, a przynajmniej ciekawszych tematów gospodarczych kampanii wyborczych roku 2019 – zakaz handlu w niedziele. W ostatnich dniach ze strony rządowej zaczęły płynąć sygnały, że regulacja zakazująca handlu w niedzielę może zostać złagodzona. Głosy te łączono z publikacją Biura Analiz Sejmowych, która wskazała, że regulacja zaszkodziła małym sklepom. Ale bardziej prawdopodobne wydaje się, że wpływ na decyzje polityczne mają sondaże pokazujące, że wyborcom zakaz się nie podoba.

Ekspertem od zmian sentymentów politycznych nie jestem, skupię się więc na pytaniu o wpływ zakazu handlu w niedzielę na los mniejszych i większych sklepów. Z danych GUS o sprzedaży detalicznej możemy wnioskować, że rzeczywiście wraz z zakazem niedzielnego handlu mniejsze sklepy zaczęły tracić. Ale czy jest to zależność przyczynowa? Tak może być, ale nie musi.

Zmiany w obrotach małych i dużych sklepów widać po dynamice sprzedaży w dwóch kategoriach – sklepach spożywczych i sklepach niewyspecjalizowanych. Te pierwsze są zwykle mniejsze, mają średnie obroty na poziomie ok. 22 mln zł (nie licząc najmniejszych podmiotów), te drugie są zwykle większe i mają średnie obroty na poziomie ok. 50 mln zł. To do tej drugiej grupy należą tacy giganci jak Biedronka. Jak wiać na wykresie poniżej, od wiosny dynamika sprzedaży w sklepach spożywczych wyraźnie się obniżała, a dynamika sprzedaży w sklepach niewyspecjalizowanych utrzymywała się bez zmian. Możliwe, że klienci zdecydowali się zwiększyć częstotliwość dużych zakupów, robionych w dużych sklepach z wyprzedzeniem na wiele dni, a zmniejszyli częstotliwość zakupów w mniejszych sklepach wyspecjalizowanych. Na to wskazują też dane Nielsena, na które powołuje się Biuro Analiz Sejmowych.

Ale możliwe jest jeszcze inne wyjaśnienie obserwowanych zmian. Umacnianie się sieci handlowych kosztem mniejszych sklepów wyspecjalizowanych to trend obserwowany od wielu lat. Jak widać na wykresie, sklepy niewyspecjalizowane notowały wyższą dynamikę sprzedaży przed 2017 r. W ciągu 10 lat udział sklepów o obrotach powyżej miliarda złotych w ogólnej sprzedaży detalicznej w Polsce wzrósł z ok. 33 proc. do ok. 50 proc. Wygląda na to, że rok 2017 mógł być tylko przejściową przerwą w tym długookresowym trendzie, spowodowaną m.in. nadzwyczajnie mocnym popytem konsumpcyjnym. A zakaz handlu w niedzielę nałożył się po prostu na powrót struktury handlu do długookresowego trendu.

Bez względu na wpływ na strukturę handlu, kluczowym czynnikiem wpływającym na zmiany regulacji będzie jednak opinia gospodarstw domowych a nie przedsiębiorców. Tych pierwszych jest po prostu dużo więcej. Kluczowe będą więc sondaże, a nie analizy ekonomiczne.

Autor: Ignacy Morawski

Źródło danych o sprzedaży detalicznej: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna