Recesja i hossa

Niemcy znajdują się na granicy recesji, będąc pod względem cyklicznym jedną z najsłabszych gospodarek strefy euro. A jednocześnie niemiecki indeks giełdowy DAX pnie się na kolejne szczyty. W ostatnich dniach osiągnął najwyższy poziom od maja 2018 r. Co mówi nam ta dywergencja? Czy rynek finansowy jest, dzięki bankom centralnym, bardziej odporny na wahania cykliczne? A może ten cykl nie jest wcale tak poważny, jak rysują go pesymiści?

Wzrost DAX jest o tyle istotny, że z niemieckiej gospodarki nie napłynęły jeszcze żadne optymistyczne dane – produkcja jest w recesji, PKB prawdopodobnie również, nastroje w biznesie są na dnie, nastroje konsumentów obniżają się. Ale inwestorzy na rynkach akcji są w optymistycznych nastrojach. Jedną przyczyną jest fakt, że wyniki finansowe firm nie były aż tak złe w tym roku jak oczekiwano. Inną przyczyną jest luzowanie polityki pieniężnej przez banki centralne, które obniża rentowności obligacji i podnosi zyskowność inwestycji w akcje. Wreszcie optymizm dodatkowo wzmocniły sygnały o nadchodzącej odwilży w wojnie handlowej między USA a Chinami.

Możliwe, że bankom centralnym udało się przekonać inwestorów, że nie dopuszczą do gwałtownej przeceny aktywów finansowych. Ktoś powie, że to pompowanie bańki. Może, ale ja patrzę na to inaczej. Ograniczanie fal pesymizmu, które same w sobie są niszczące, to duże osiągnięcie w zarządzaniu makroekonomicznym. Gospodarka może podlegać cyklicznym wahaniom, ale nie ma powodu, by przekładało się na fundamentalne oczekiwania długookresowe dotyczące poziomu dochodu.

Możliwe też, że obecna faza spowolnienia gospodarczego jest po prostu znacznie łagodniejsza od obaw – nie dotyka wszystkich sektorów, jest na razie ograniczona głównie do producentów dóbr inwestycyjnych i branż połączonych w łańcuchu dostaw z motoryzacją. Przechodzimy zwykłe wahnięcie cykliczne, wzmocnione zawirowaniami geopolitycznymi, a nie fundamentalną rekalibrację procesów rozwojowych.

Szkoda tylko, że w Polsce sytuacja jest zupełnie odwrotna. Gospodarka radzi sobie dobrze, a ceny akcji nie rosną. Szkoda dla inwestorów. Do tego tematu jeszcze powrócę.

Baza danych ekonomicznych SpotData: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.


O Autorze:
Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
Koniec ery Niemiec?

Dawno nie było tak dużej różnicy między tempem rozwoju gospodarczego Francji i Niemiec – na korzyść Francji. W drugim kwartale francuska gospodarka nieoczekiwanie przyspieszyła, a Niemcy postawili pierwszy krok na terenie recesyjnym. To jest dobry przyczynek do pytania, które stawia wielu ekonomistów (i nie tylko), o to, czy przypadkiem Niemcy nie wchodzą w czas dłuższej stagnacji?

Na wykresie pokazałem różnicę w rocznej zmianie PKB między Francją a Niemcami (wykorzystując dane nieodsezonowane). W drugim kwartale wzrost PKB we Francji wyniósł 1,4 proc. (wobec 1 proc. w pierwszym kwartale), w Niemczech 0 proc. (wobec 0,8 proc. w pierwszym kwartale). Różnica wyniosła 1,4 pkt proc. i była najwyższa od ostatniego kwartału kryzysowego roku 2009. Dane te interpretuję jako zjawisko pozytywne, ponieważ pokazują one, że w Europie zachodniej nie mamy do czynienia ze skoordynowaną recesją, a raczej punktowymi wstrząsami.

Istotne pytanie, które tu chcę postawić, dotyczy tego, czy te dane pokazują początek jakiejś długookresowej zmiany? Od ok. 15 lat Niemcy rozwijały się dużo szybciej niż Francja – to była era Niemiec w europejskiej i światowej gospodarce. Czy to się teraz zmieni? Czy Niemcy wpadają w jakieś dłuższe tarapaty? Niemcy zwykle rosną wolniej niż Francja w warunkach globalnego spadku popytu inwestycyjnego, ponieważ przemysł niemiecki specjalizuje się w dobrach inwestycyjnych, a przemysł francuski w dobrach konsumpcyjnych. Dodatkowo Niemcy są bardziej niż Francja uzależnione od koniunktury globalnej. Może być więc tak, że ta dywergencja między Francją a Niemcami jest tylko zjawiskiem cyklicznym.

Ale sami Niemcy dostrzegają w ostatnich słabych wynikach swojej gospodarki przejawy długookresowej słabości. Najczęściej wymienia się dwa problemy niemieckiej gospodarki, które mogą sprawić, że zacznie ona tracić międzynarodową konkurencyjność.

Po pierwsze, Niemcy mają dość niską stopę inwestycji, czyli relatywnie niski udział inwestycji w PKB. W zeszłym roku stopa ta wyniosła 21,2 proc., podczas gdy we Francji było to 22,8 proc. (a w poprzednich latach różnica była jeszcze większa na niekorzyść Niemiec). Czyli mimo faktu, że w ostatniej dekadzie Niemcy rozwijały się dużo szybciej niż Francja, czyli teoretycznie oferowały firmom więcej możliwości inwestycyjnych, niemieckie firmy mniejszą część dochodu przeznaczały na inwestycje niż firmy francuskie.

Po drugie, Niemcy mają relatywnie niski – jak na kraj rozwinięty – poziom inwestycji w aktywa cyfrowe, co może czynić ten kraj słabo przygotowanym na trwającą rewolucję cyfrową. Na przykład, w 2018 r. nakłady inwestycyjne na własność intelektualną (czyli głównie oprogramowanie) wyniosły w Niemczech 3,8 proc. PKB, a we Francji 5,6 proc. PKB. Niemcy obawiają się, że w erze, gdy software zaczyna dominować nad hardware (czyli na przykład, gdy o wartości samochodu będzie decydować oprogramowanie a nie silnik).

Sądzę, że Niemcy rzeczywiście mają strukturalne słabości, które były ukrywane w czasach po kryzysie finansowym, gdy inne kraje cierpiały na dużo większe bolączki. I te słabości mogą teraz wychodzić na światło dzienne. Ale jednocześnie pesymizm odnośnie perspektyw tego kraju wydaje mi się czasem przesadzony. To jest zdrowa, zrównoważona, elastyczna gospodarka, będąca zawsze jednym z liderów postępu technologicznego w przemyśle, która nie powinna mieć problemów, by zaistnieć także na froncie postępu cyfrowego. 

Autor: Ignacy Morawski

Więcej danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.

Niemcy chcą (nareszcie) poluzować pasa w budżecie

Minister finansów Niemiec Olaf Scholz zapowiedział, że w razie pogłębiającej się recesji niemiecki rząd może uruchomić program cięć podatków i zwiększania wydatków na łączną kwotę ok. 50 mld euro. Byłby to całkiem solidny pakiet fiskalny, pokazujący, że w warunkach spowalniającej gospodarki Niemcy są gotowi zerwać ze swoim rygoryzmem budżetowym. Liczą na to na pewno inne kraje europejskie, liczą też Stany Zjednoczone. Wszystkie kraje posiadające deficyty handlowe z Niemcami liczą, że największa gospodarka Europy zwiększy popyt wewnętrzny i import.

Wspomniane 50 mld euro to ok. 1,4 proc. PKB Niemiec. Byłby to zatem co do wpływu na gospodarkę do tego, co w tym roku robi polski rząd. Porównanie to ma ułatwić zrozumienie znaczenia ewentualnego pakietu dla tamtejszej gospodarki.

Mógłby to być ruch istotny dla całej strefy euro. Przypomnijmy, że Niemcy od wielu lat systematycznie zaciskają pasa w budżecie. Widać to na wykresie, który pokazuje saldo sektora finansów publicznych po odjęciu efektów cyklicznych – zmiana tego wskaźnika pokazuje, w uproszczeniu, czy polityka fiskalna stymuluje gospodarkę (spadek salda) czy ją relatywnie schładza (wzrost wskaźnika).

Inne kraje strefy euro (głównie Francja), oraz wielu ekonomistów (głównie anglosaskich), od lat wskazują, że Niemcy poprzez restrykcyjną politykę fiskalną utrudniały całej strefie wyjście z kryzysu zadłużeniowego. Przez wiele lat do kryzysu Niemcy korzystały na mocnym popycie z innych krajów, zwiększając swój eksport. Gdy popyt w innych krajach „siadł”, Niemcy nie wsparły tych krajów poprzez zwiększenie zakupów. Czyli tak naprawdę, udzielały przez wiele lat do kryzysu finansowania innym krajom (bo utrzymywanie dużej nadwyżki handlowej oznacza finansowanie innych krajów – napływ dochodu z tytułu eksportu musi być w bilansie płatniczym równoważony odpływem kapitału z tytułu inwestycji i udzielanych kredytów), a później nie zapewniły popytu by inne kraje mogły spłacić to finansowanie. Oczywiście Niemcy nie musiały się niczym odwdzięczać, nie ma żadnych reguł, które by zmuszały kraje do wyrównywania salda handlowego w długim okresie. Ale jednocześnie ostatnie lata pokazały, jak duży wpływ nierównowagi handlowe mają na relacje polityczne. Widać to po napięciach w ramach strefy euro, widać też po napięciach między USA i Chinami oraz USA i Niemcami.

Gdyby doszło do luzowania polityki fiskalnej w Niemczech, mógłby być to zatem krok w dobrą stronę. Krok wyrównujący nieco nierównowagi narastające przez ostatnie lata i dzięki temu stabilizujący strefę euro.

Autor: Ignacy Morawski

Dane źródłowe o niemieckim saldzie strukturalnym sektora general government: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.

Dlaczego rentowność obligacji skarbowych spadła tak nisko

W piątek po południu rentowność 10-letnich obligacji skarbowych w złotych spadła do rekordowo niskiego poziomu 1,94 proc. Wcześniejszy rekord odnotowano w styczniu 2015 r., ale przypomnijmy, że wtedy inflacja w Polsce wynosiła -1,4 proc. (czyli mieliśmy deflację), a dziś wynosi niemal 3 proc. (czyli jest powyżej celu NBP). Skąd wziął się taki spadek rentowności? Albo może należałoby zapytać inaczej: co tak niskie rentowności mówią nam o współczesnej gospodarce?

Przede wszystkim, trzeba zauważyć, że spadek rentowności polskich obligacji to prosta funkcja analogicznych spadków na całym świecie – głównie w Niemczech. Jak widać na wykresie poniżej, w ostatnich latach korelacja między zachowaniem polskich a niemieckich obligacji znacznie wzrosła. Dzieje się tak m.in. dlatego, że Polska i cały region Europy Środkowej zaczęły być traktowane jako bezpieczny region, trochę w zamian Włoch, które straciły na wiarygodności po kryzysie zadłużeniowym. Jak widać na wykresie poniżej, wrażliwość polskich obligacji na zmiany rentowności w Niemczech wzrosła wtedy, gdy Włochy traciły wiarygodność. I jest wyższa do dziś.

A dlaczego rentowności spadają na świecie, w krajach rozwiniętych? Najprostsza odpowiedź brzmiała by tak: rozkręca się wojna handlowa, banki centralne zaczynają luzować politykę pieniężną, więc rentowności automatycznie spadają. I moglibyśmy się z tym wygodnym wyjaśnieniem rozejść.

Ale warto zauważyć, że obecny spadek rentowności właściwie idealnie wpisuje się w trend trwający od 40 lat. Gdybyśmy narysowali trend liniowy od 1980 do 2010 r., to dzisiejsze rentowności, z 2019 r., byłyby bardzo blisko tego trendu. Nie możemy zatem wyjaśniać POZIOMU rentowności czynnikami ekonomicznymi, które obserwujemy od roku – jak wojna handlowa. Tym możemy wyjaśnić skalę spadku rentowności w ciągu paru miesięcy, ale nie to, dlaczego są one aż tak nisko. Dlaczego więc są tak nisko? Ekonomiści udzielają zwykle dwóch odpowiedzi, koncentrując się przy tym na realnych a nie nominalnych stopach procentowych.

Pierwsza interpretacja jest taka, że głównymi odpowiedzialnymi są banki centralne – te największe. Każdy kolejny cykl luzowania polityki pieniężnej sprowadza stopy procentowe niżej niż dołek poprzedniego cyklu. A pozytywnych efektów w postaci wyraźnie wyższego wzrostu gospodarczego nie widać. Władze monetarne uczyniły zatem koniunkturę zupełnie zależną od siebie. Utrzymanie jako takiego wzrostu gospodarczego wymaga coraz większych dawek luzowania polityki pieniężnej. Ta interpretacja dominuje m.in. wśród ekonomistów związanych z Bankiem Rozliczeń Międzynarodowych (tutaj ciekawe badanie w tym duchu). Ale patrząc szerzej, są oni w mniejszości, bo większość ekonomistów uważa, że banki centralne mają bardzo mały wpływ na realne stopy w długim okresie.

Druga, dominująca, interpretacja źródeł spadających realnych stóp procentowych wskazuje na strukturalne zmiany w gospodarkach rozwiniętych. Banki centralne są tu tylko aktorem drugoplanowym, który koszt pieniądza dostosowuje do poziomu odpowiadającego strukturze gospodarki. Przede wszystkim, wzrost gospodarczy jest coraz niższy w skutek wolniejszego postępu technologicznego i niższego przyrostu siły roboczej. Na to nakłada się trwały wzrost popytu na bezpieczne aktywa, takie jak obligacje rządowe, wynikający m.in. z rosnącego majątku wśród najbogatszych ludzi świata lub z pokryzysowego wzrostu awersji do ryzyka (link do ciekawego badania w tym duchu). Banki centralne mogłyby oczywiście znacząco podnieść stopy procentowe, ale wtedy świat wpadłby w recesję i … musiałyby je znów obniżać.

Z praktycznego punktu widzenia mało istotne jest, kto ma rację. Ważne jest, jak myślą decydenci w bankach centralnych. A decydenci myślą wedle drugiej z przedstawionych linii interpretacyjnych. Dlatego gdy tylko widzą ślady osłabienia koniunktury, mocno luzują politykę pieniężną. Ponieważ na świecie nie ma śladów nadmiernej inflacji, takiego dociskania gazu zobaczymy jeszcze bardzo dużo.

Autor: Ignacy Morawski

Dane o rentownościach polskich obligacji skarbowych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.

Czy coś złego dzieje się z niemiecką gospodarką?

Na świecie trwa ewidentne spowolnienie przemysłowe, ale to, co dzieje się w Niemczech, jest wyjątkowo zaskakujące, nawet na tle sytuacji na świecie. Niemiecki przemysł ma ewidentnie dużo większe problemy niż przemysł w innych krajach europejskich. Widać to na wykresie poniżej. Źródło tej dywergencji to w tym momencie jedno z najistotniejszych zagadek dotyczących europejskiej gospodarki. Czy to jest chwilowy rozjazd cyklu? A może kończy się 15-letni okres nadzwyczajnej ekspansji Niemiec w Europie i na świecie?

Wracając z urlopu, chciałem wybrać takie dane z ostatnich kilkunastu dni, które wzbudziły we mnie największe wrażenie. Były to dane o produkcji przemysłowej w krajach UE. W większości krajów widać, że cykl produkcji jest w mniejszym lub większym dołku, ale żaden duży kraj nie doświadcza takiego załamania produkcji jak Niemcy.

Jak wyjaśnić to zjawisko? Można podać cztery interpretacje. Pierwsze trzy mają charakter cykliczny, czwarte jest strukturalne.

Po pierwsze, możliwe jest, że ze względu na różnice w cyklu zamówień Niemcy szybciej weszły w recesję przemysłową niż inne kraje. Niemieckie firmy mają krótszy cykl zamówień niż np. firmy w Europie Środkowej, więc reakcja innych krajów wobec tego, co dzieje się w Niemczech, może być opóźniona. Ale to wyjaśnienie jest o tyle słabe, że dywergencja trwa już od 10 miesięcy – za długo, by wyjaśnić ją tylko cyklem zamówień.

Po drugie, możliwe, że specyfika obecnego cyklu dekoniunktury na świecie znacznie bardziej szkodzi niemieckiej gospodarce niż innym gospodarkom. Wynikać to może z faktu, że Niemcy bardziej niż inne kraje są skoncentrowane na produkcji dóbr inwestycyjnych. A spowolnienie na świecie dotyka właśnie głównie producentów dóbr inwestycyjnych. Niepewność wywołana wojną handlową nie przekłada się jeszcze na konsumpcję, ale przekłada się na decyzje firm dotyczące inwestycji – widać to na przykład w wyraźnym spowolnieniu inwestycji w maszyny i urządzenia przez firmy z USA i strefy euro. Ale to wyjaśnienie, choć brzmi atrakcyjnie, też ma słabości. Inwestycje w maszyny zwalniają, ale nie uległy załamaniu.

Po trzecie, możliwe jest, że kilka dużych rynków wschodzących, które są istotnymi odbiorcami niemieckich towarów, drastycznie zredukowało zamówienia na te towary ze względu na przywracanie równowagi handlowej i (szerzej) równowagi w bilansie płatniczym (jest to opóźniony efekt podwyżek stóp procentowych w USA). Dotyczy to głównie Turcji, ale może też występować na innych rynkach. Tylko czy kilka rynków wschodzących mogłoby niemieckim producentom wyrządzić aż takie szkody? I nie byłoby to widoczne w produkcji innych krajów?

Po czwarte, i to jest wyjaśnienie najbardziej ogólne, łączące wątki z poprzednich dwóch punktów, możliwe jest, że niemiecki model rozwojowy natrafił na poważne i długotrwałe bariery. Od 15 lat Niemcy znacznie bardziej niż inne europejskie kraje oparły swój rozwój na eksporcie. Jeszcze na początku lat 2000. eksport Niemiec w relacji do PKB był taki jak we Francji czy Włoszech, czyli ok. 25-30 proc.  Dziś eksport Niemiec sięga niemal 50 proc. w relacji do PKB (co oczywiście nie oznacza, że tworzy połowę PKB!), podczas gdy we Francji i Włoszech ta relacja ledwo przekracza 30 proc. Świat wchodzi w erę wojen handlowych, zwiększonej niepewności co do globalizacji i stabilności międzynarodowych łańcuchów dostaw. Niemcy na tych zmianach mogą stracić najbardziej i możliwe, że obserwujemy pierwsze tego przesłanki. Ale znów, to wyjaśnienie też nie pasuje do wszystkich elementów układanki. Rozjazd między produkcją w Niemczech i innych krajach zaczął się w połowie 2018 r., a niepewność odnośnie handlu i globalizacji zaczęła się dużo wcześniej.

Najbliższe półrocze przyniesie pewnie więcej odpowiedzi na pytanie o źródło słabości Niemiec.

Autor: Ignacy Morawski

Dane o produkcji przemysłowej Niemiec: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.

Samochodowe ożywienie w Niemczech po wielu miesiącach spadków
Dziś kontynuuję temat kondycji przemysłu na świecie, ponieważ napływa wiele ciekawych danych. Szczególnie z Niemiec. Dane o produkcji w tym kraju okazały się fatalne i doprowadziły niektórych ekonomistów do rewizji w dół prognoz dla niemieckiej gospodarki. Ale, podobnie jak wczoraj, zwracam uwagę, że są to dane za styczeń. Dane za luty pokazują już na przykład bardzo wyraźne odbicie w produkcji samochodów, wspierane normalizacją na rynku motoryzacyjnym po spadkach sprzedaży wywołanych zmianami regulacji emisyjnych.

W styczniu niemiecka produkcja przemysłowa spadła o 0,8 proc. w stosunku do grudnia, podczas gdy rynek oczekiwał wzrostu o 0,5 proc. Niektóre banki, jak Barclays (cytowany przez Financial Times) obniżyły przez to swoje prognozy dla niemieckiej gospodarki na pierwszy kwartał roku. Ale inni ekonomiści zwracają uwagę, że dane są pod bardzo mocnym wpływem spadku produkcji samochodów, który mógł być w dużej mierze przejściowy.

I rzeczywiście, dane od producentów pokazują, że w lutym produkcja samochodów bardzo mocno odbiła – w stosunku do stycznia wzrosła aż o 20 proc., czyli dwukrotnie więcej niż średnia zmiana między styczniem a lutym w ostatnich latach (są to dane nieodsezonowane, ale porównanie z analogiczną zmianą w poprzednich latach pokazuje istotność wzrostu).

Co więcej, dane o rejestracjach samochodów pokazują, że w ostatnich dwóch miesiącach wróciły one do długookresowego trendu wzrostowego, po kilku miesiącach spadków związanych z nowymi regulacjami emisyjnymi i zmianą oferty. Pokazuję to na wykresie poniżej.

Wniosek? W niemieckiej gospodarce nie jest tak źle, jak sugerują dane za styczeń. Nie znaczy to, że jest dobrze i że wzrost gospodarczy powrócił do poziomu sprzed 2018 r. Ale mamy kolejne sygnały ubijania dna przez cykl gospodarczy. 

Autor: Ignacy Morawski

Dane źródłowe o rejestracjach samochodów w Niemczech: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Udział Niemiec w polskim eksporcie najwyższy od 14 lat

To, że Niemcy są głównym partnerem handlowym Polski, jest faktem znanym od rozpadu ZSRR. Jednak wzrost udziału tego kraju w polskim eksporcie jest już zjawiskiem relatywnie nowym, które dużo mówi o ścieżkach awansu firm w Polsce w światowym systemie handlowym.

Według nowych danych GUS, w 2018 r. udział Niemiec w polskim eksporcie wyniósł 28,1 proc. i był najwyższy od 2005 r. Niemcy są nie tylko głównym partnerem, ale również partnerem coraz ważniejszym — trend wzrostu udziału tego kraju trwa od 2014 r. Wcześniej przez wiele lat udział Niemiec systematycznie malał (z ok. 35 proc. w drugiej połowie lat 90.). Dużo w ostatnich latach mówiło się o konieczności ekspansji polskich firm na nowych rynkach, w tym m.in. w Azji i Afryce, ale fakt jest taki, że udział najważniejszych kierunków sprzedaży rośnie i nie widać specjalnie rosnącej dywersyfikacji geograficznej. Nie znaczy to, że polskie firmy nie zdobywają nowych rynków, ale że nie jest to aktywność na tyle istotna, by zmienić wagę kierunków handlu zagranicznego. Jak wyjaśnić to zjawisko? Można podać co najmniej trzy powody.

Po pierwsze, niemiecka gospodarka była jedną z bardziej odpornych na wstrząsy finansowe dotykające Europę i rynki wschodzące w ostatnich pięciu latach — popyt z tego kierunku był po prostu silny.

Po drugie, niemieckie firmy bardzo intensywnie rozwijały łańcuchy dostaw w regionie Europy Środkowej w ostatnich latach, a proces ten nawet przybrał na sile po kryzysie finansowym, ponieważ region zachował wysoką stabilność makroekonomiczną w przeciwieństwie do południowych krańców Europy.

Po trzecie, dla wielu polskich firm ekspansja na świat przez niemieckich pośredników jest łatwiejsza niż bezpośrednie docieranie do klientów końcowych. Nie jest to zjawisko korzystne dla polskiej gospodarki, ponieważ w dostawach do klienta końcowego ukryta jest duża część marży realizowanej na sprzedaży, ale pozycja polskich firm w światowym systemie handlowym na razie nie jest bardzo mocna.

Rola polskiej gospodarki w światowej wymianie handlowej jest bardzo mocno związana z relacjami z Niemcami. Kraj ten jest dużym inwestorem w Polsce i regionie oraz pośrednikiem w sprzedaży produktów z regionu na świat. Natomiast dla Niemiec region jest istotnym zapleczem przemysłowym, pozwalającym tej gospodarce na utrzymanie bardzo wysokiej konkurencyjności międzynarodowej. Jest to więc układ korzystny dla obu stron.

Autor: Ignacy Morawski

Źródło danych o polskim handlu zagranicznym: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Z Niemiec wciąż napływają fatalne dane

Wróciłem po tygodniowym urlopie i jedna rzecz w gospodarce zupełnie się nie zmieniła. Z Niemiec wciąż napływają fatalne dane. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że w innych dużych krajach trendy gospodarcze nie są aż tak złe, można sądzić, że załamanie niemieckich wskaźników to jest do pewnego stopnia zjawisko wyizolowane w miejscu i czasie.

Zeszłotygodniowe dane Eurostatu pokazały, że sprzedaż detaliczna w Niemczech spadła aż o 2 proc. rok do roku, co jest najgłębszym spadkiem od stycznia 2010 r., gdy gospodarka mozolnie podnosiła się po kryzysie finansowym (są to obliczenia na podstawie danych wyrównanych sezonowo). Na wykresie poniżej widać, jak zaskakująco głęboki był grudniowy spadek. Dodać do tego należy informację urzędu Destatis o spadku produkcji przemysłowej w grudniu o 4 proc. rok do roku. Wszystko składa się w dość ponury obraz koniunktury w największej gospodarce Europy.

Jednak otoczenie Niemiec nie wygląda aż tak źle. Sprzedaż detaliczna w całej strefie euro wzrosła w grudniu o 0,6 proc. rok do roku, co oznacza, że poza Niemcami notowano całkiem solidne wzrosty. Nie ma jeszcze danych z przemysłu całej strefy euro, ale we Francji roczny spadek produkcji wyniósł 1,4 proc. – źle, ale nie jest to załamanie takie, jak w Niemczech.

Nie ma wątpliwości, że zarówno w Niemczech jak i w całej Europie trwa spowolnienie. Widać je również na innych kontynentach. Ostatnio wyraźnie gorsze były na przykład wskaźniki PMI w Japonii, Korei i Chinach.

Ale załamanie niemieckich wskaźników, które wygląda jak sygnał recesji, nie jest odzwierciedlane w danych z innych krajów.

Autor: Ignacy Morawski

Źródło danych o sprzedaży detalicznej w Niemczech i strefie euro: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

IFO spada jak kamień, DAX śmiało rośnie

Najważniejszy niemiecki indeks koniunktury spadł w lutym jak kamień. To wskazuje, że niemiecka gospodarka szura po dnie, choć do recesji wciąż jest jeszcze daleko. Jednocześnie tego samego dnia, kiedy IFO tąpnął, niemiecki indeks giełdowy DAX zanotował bardzo solidny wzrost. Rośnie zresztą tak już od paru tygodni. Możliwe, że spowolnienie gospodarcze w najbardziej uprzemysłowionych krajach, łagodząc obawy dotyczące podwyżek stóp procentowych w strefie euro i USA, okaże się dla stabilności światowej gospodarki zbawienne. Pisałem o takiej możliwości kilka dni temu.

W styczniu IFO obniżył się o 1,9 pkt, do 99,1 pkt, najniższego poziomu od niemal trzech lat. Tak mocny spadek w ciągu miesiąca zdarza się bardzo rzadko, ostatni raz miał miejsce niemal pięć lat temu, gdy europejska gospodarka zmagała się jeszcze z recesją. Niepokojące jest, że gwałtownie obniżył się subindeks IFO mierzący oczekiwania (cały indeks jest wypadkową pomiaru oceny sytuacji bieżącej i pomiaru oczekiwań). Spadł on ponad 3 pkt, co ostatni raz miało miejsce w sierpniu 2011 r., gdy na europejskich rynkach długu dochodziło do potężnych wstrząsów, stawiających Włochy i Hiszpanię na granicy niewypłacalności.

Czy będzie recesja w Niemczech?

 

Obecne odczyty IFO jeszcze nie wskazują na recesję. Są one zbieżne ze wzrostem PKB w granicach 1,5 proc. Wciąż można sądzić, że mamy do czynienia z mikrocyklem – wahaniami wokół długookresowego trendu wzrostowego. Ale coś mocno zgrzyta w niemieckiej gospodarce i na pewno uzasadnione jest pytanie, czy te zgrzyty nie przerodzą się w poważniejszą awarię?

Najgorszy wariant jest taki, że Niemcy dostają rykoszetem od spowalniającej gospodarki Chin, która z kolei ugina się pod ciężarem wojny handlowej. W lepszym wariancie przyczyną słabości gospodarki są w dużej mierze zjawiska przejściowe, takie jak zmiany standardów emisyjnych w przemyśle motoryzacyjnym czy problemy logistyczne wynikające z niskiego stanu wód na drogach śródlądowych.

Wiadomo, że spowolnienie trwające w Niemczech przełoży się najprawdopodobniej na złagodzenie tonu przez decydentów w Europejskim Banku Centralnym. Podwyżki stóp procentowych w tym roku raczej będą niemożliwe, a nie można wykluczyć łagodzenia polityki pieniężnej. Łagodniejsza postawa banków centralnych (w amerykańskim Fed widać to samo) może być pierwszym krokiem do ograniczenia skali spowolnienia na świecie. Wiele wskazuje na to, że to właśnie wyceniają rynki akcji w ostatnich tygodniach.

Indkes IFO na tle wzrostu PKB w Niemczech, dane kwartalne

    Autor: Ignacy Morawski


Źródło danych o PKB Niemiec: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Testy spalinowe mogły spalić europejską koniunkturę

W europejskiej gospodarce obserwujemy ewidentne spowolnienie, nie jest wykluczone, że niektóre duże kraje mogą doświadczyć technicznej recesji. Wyjaśnienie natury i przyczyn tego spowolnienia może pozwolić lepiej zrozumieć możliwe przyszłe trajektorie cyklu koniunktury. Wciąż więcej jest argumentów przemawiających za relatywnie łagodnym scenariuszem.

Przyczyny osłabienia przemysłowego

Wiele wskazuje, że jedną z ważnych przyczyn osłabienia przemysłowego w Europie jesienią 2018 r., widocznego we wskaźnikach PMI i dynamikach produkcji w dużych krajach, mogło być powolne dostosowanie rynku motoryzacyjnego do nowych norm testów spalinowych w samochodach osobowych. Przypomnę, że wszystkie nowe samochody sprzedawane od września 2018 r. muszą przechodzić testy spalania i emisji w nowych warunkach. Prowadzi to m.in. do bardziej wiarygodnych informacji dotyczących spalania paliwa przekazywanych klientom oraz ostrzejszej kontroli norm emisji. Czyżby rynek miał problemy z płynnym przejściem na nowe normy? Jak widać na wykresie poniżej, dynamika rejestracji nowych pojazdów na największych rynkach w Europie wyraźnie obniżyła się od września. Szczególną uwagę trzeba zwrócić na dwa zjawiska. Po pierwsze, po oczywistych dużych wahaniach na przełomie sierpnia i września, rynek utrzymał ujemną dynamikę do listopada lub nawet grudnia, czyli dość długo. Po drugie, w Niemczech i Francji, na dwóch największych rynkach strefy euro, trend od września jest wyraźnie inny niż przed wrześniem – spadki pod koniec roku nie mogą być wyjaśniane powolnym pogarszaniem się popytu konsumentów na samochody, ponieważ taki trend nie był widoczny wcześniej (co ciekawe, Polska jest jednym z krajów, gdzie dynamika rejestracji wróciła już ponad zero – ale nasz rynek w skali Europy mało waży).

Możliwe, że producenci mają większy problem ze spełnieniem wymogów konsumentów oraz norm emisyjnych w nowych warunkach testowych. Inna hipoteza to zmiana preferencji konsumentów po otrzymaniu nowych informacji o cechach pojazdów. Jak informują specjaliści z portali branżowych, dane o spalaniu paliwa w niektórych modelach mogły wzrosnąć nawet o ok. 30 proc. (!). Mogło mieć to przełożenie na zmiany preferencji, których producenci nie przewidzieli.

Dla europejskiej gospodarki jest to problem dość poważny, ponieważ motoryzacja to najważniejsza branża przemysłowa w Europie – odpowiada łącznie za ok. 1,5 proc. zatrudnienia, przy czym w Niemczech jest to aż 3 proc. Jest to branża mocno powiązana z innymi branżami w łańcuchach produkcji, m.in. z branżą chemiczną, czy tworzywową. Negatywne impulsy z motoryzacji mogą rozchodzić się po wielu segmentach sektora przemysłowego.

Plus w tej całej historii jest taki, że dostosowanie branży motoryzacyjnej do nowych norm powinno być mimo wszystko zjawiskiem relatywnie łagodnym i przejściowym. Nie jest to zjawisko takiej wagi jakim byłoby na przykład trwałe i wyraźne spowolnienie w Chinach. Jeżeli jest to istotny czynnik stojący za spowolnieniem przemysłu w Europie jesienią, to pewnie wkrótce powinniśmy zaobserwować poprawę nastrojów.

Autor: Ignacy Morawski

Źródło danych o rejestracji nowych samochodów: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna