Polska znów ma nadwyżkę handlową. Co ona oznacza?

Wróciliśmy do nadwyżek handlowych w polskim handlu zagranicznym towarami. We wrześniu nadwyżka była najwyższa od 2,5 roku. To jest objaw siły polskiego eksportu, ale też może być sygnał słabości popytu wewnętrznego.

We wrześniu saldo handlowe wyniosło 468 mln euro i było najwyższe od kwietnia 2017 r. To zasługa wzrostu eksportu aż o 9,3 proc. rok do roku, wobec wzrostu importu „tylko” o 4,3 proc. Dzięki wysokiemu wynikowi we wrześniu saldo handlowe w całym trzecim kwartale było na minimalnym plusie. Kiedy usuniemy z danych efekty sezonowe, to był to drugi z rzędu kwartał z dodatnim saldem handlowym (choć te szacunki mogą się jeszcze zmienić – NBP często weryfikuje dane).

Jak to interpretować? Kiedy spojrzymy na saldo handlowe jako jedynie odzwierciedlenie trendów w handlu zagranicznym, to zobaczymy w nim siłę polskiego eksportu – zaskakującą w obliczu słabości globalnego handlu. Jednocześnie uwagę zwraca słabsza dynamika importu, która może odzwierciedlać niższą dynamikę popytu na towary inwestycyjne.

Ale na saldo handlowe można spojrzeć też inaczej. Jest to główny komponent salda obrotów bieżących, które z kolei jest wynikiem różnicy między krajowymi oszczędnościami i inwestycjami (gdy te pierwsze są wyższe od drugich, saldo obrotów bieżących jest na plusie – i odwrotnie). Jak widać na wykresie, saldo handlowe poprawiało się w Polsce zwykle wtedy gdy słabły inwestycje (inwestycje są na wykresie zaprezentowane na odwróconej osi). Może więc rosnące saldo handlowe jest po prostu odzwierciedleniem słabości inwestycji?

Na przykład, żeby dobrze zobrazować opisywane zjawisko, w ostatnich miesiącach spadał w Polsce popyt na towary stalowe, mocno wykorzystywane przy inwestycjach budowlanych. Popyt spadał, bo inwestycje budowlane słabły. A że Polska jest dużym importerem towarów stalowych, więc saldo handlu nimi wyraźnie się poprawiło – dynamika importu spadła bardziej niż dynamika eksportu. Tak oto słabnący popyt inwestycyjny widać w saldzie handlowym.

Ale oczywiście to może nie być pełne wyjaśnienie sytuacji. Jak bowiem widać na wykresie, w ostatnich latach relacja między saldem handlowym a inwestycjami nieco się zmieniła – obie zmienne nie zawsze są ze sobą skorelowane. Dlaczego? Możliwe, że znacząca poprawa sytuacji finansowej gospodarstw domowych doprowadziła do wzrostu stopy oszczędności, który zniwelował wpływ inwestycji na wahania salda handlowego.  To by było pozytywne zjawisko.

Nie wyciągałbym zatem z danych o saldzie handlowym jednoznacznie pozytywnych lub negatywnych wniosków. Jest to raczej odzwierciedlenie wielu równoległych trendów, które obserwujemy w polskiej gospodarce.

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.


O Autorze:
Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
Bank centralny obniża prognozy PKB, podnosi prognozy inflacji

Narodowy Bank Polski przedstawił w środę wstępne wyniki projekcji inflacji, która jest zwykle dokumentem bardzo uważnie studiowanym przez analityków rynkowych. NBP przyznał, że gospodarka zwalnia nieco szybciej od wcześniejszych prognoz, a jednocześnie, że dynamika cen będzie wyższa. Ale wciąż bank centralny jest przekonany, że procesy rozwojowe i inflacyjne zmieniają się bardzo łagodnie.

Zmiany w projekcji widać na załączonym wykresie. Przede wszystkim, warto zauważyć, że NBP obniżył prognozę* wzrostu PKB na ten rok z 4,5 do 4,3 proc., co – biorąc pod uwagę dostępne dane – wskazuje na 4 proc. wzrost w drugiej połowie roku, wobec 4,6 proc. w pierwszej połowie. Winne mają być słabsze od oczekiwań inwestycje. Zaś w przyszłym roku wzrost ma być bliższy 3,5 niż 4 proc.

Jednocześnie inflacja ma zbliżyć się w przyszłym roku do 3 proc., a w 2021 r. wciąż będzie średniorocznie przekraczać cel inflacyjny. To mała, ale ciekawa zmiana wobec poprzedniej projekcji, opublikowanej w lipcu. Na razie nie wiemy z czego wynika, bo szczegóły projekcji poznamy w przyszłym tygodniu (na pewno o tym napiszę), ale jedną z możliwości jest podwyżka płacy minimalnej i przez to wyższa presja płacowa. Prezes NBP parę miesięcy temu twierdził, że wpływ podwyżki płacy minimalnej na inflację będzie niemal niezauważalny – ale wiele analiz wskazuje na inny efekt. Warto będzie spytać w przyszłym tygodniu ekonomistów NBP, jak oni widzą tę zależność.

Te wszystkie rozważania mają oczywiście bardzo mały wpływ na oczekiwaną ścieżkę stóp procentowych w Polsce. Ani dziś, ani za miesiąc, ani pewnie za rok stopy procentowe się nie zmienią. Tak przynajmniej przekonuje prezes NBP Adam Glapiński. Jednocześnie prezes NBP powiedział, że jeżeli już stopy miałyby się w ogóle zmienić, to w dół, a nie w górę.

*Projekcja NBP jest prognozą warunkową, opartą na założeniu braku zmian stóp procentowych. Ponieważ jednak stopy procentowe prawdopodobnie nie zmienią się w przewidywalnej perspektywie, można utożsamić projekcję NBP z prognozą.

Baza danych ekonomicznych SpotData: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.


O Autorze:
Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
Recesja i hossa

Niemcy znajdują się na granicy recesji, będąc pod względem cyklicznym jedną z najsłabszych gospodarek strefy euro. A jednocześnie niemiecki indeks giełdowy DAX pnie się na kolejne szczyty. W ostatnich dniach osiągnął najwyższy poziom od maja 2018 r. Co mówi nam ta dywergencja? Czy rynek finansowy jest, dzięki bankom centralnym, bardziej odporny na wahania cykliczne? A może ten cykl nie jest wcale tak poważny, jak rysują go pesymiści?

Wzrost DAX jest o tyle istotny, że z niemieckiej gospodarki nie napłynęły jeszcze żadne optymistyczne dane – produkcja jest w recesji, PKB prawdopodobnie również, nastroje w biznesie są na dnie, nastroje konsumentów obniżają się. Ale inwestorzy na rynkach akcji są w optymistycznych nastrojach. Jedną przyczyną jest fakt, że wyniki finansowe firm nie były aż tak złe w tym roku jak oczekiwano. Inną przyczyną jest luzowanie polityki pieniężnej przez banki centralne, które obniża rentowności obligacji i podnosi zyskowność inwestycji w akcje. Wreszcie optymizm dodatkowo wzmocniły sygnały o nadchodzącej odwilży w wojnie handlowej między USA a Chinami.

Możliwe, że bankom centralnym udało się przekonać inwestorów, że nie dopuszczą do gwałtownej przeceny aktywów finansowych. Ktoś powie, że to pompowanie bańki. Może, ale ja patrzę na to inaczej. Ograniczanie fal pesymizmu, które same w sobie są niszczące, to duże osiągnięcie w zarządzaniu makroekonomicznym. Gospodarka może podlegać cyklicznym wahaniom, ale nie ma powodu, by przekładało się na fundamentalne oczekiwania długookresowe dotyczące poziomu dochodu.

Możliwe też, że obecna faza spowolnienia gospodarczego jest po prostu znacznie łagodniejsza od obaw – nie dotyka wszystkich sektorów, jest na razie ograniczona głównie do producentów dóbr inwestycyjnych i branż połączonych w łańcuchu dostaw z motoryzacją. Przechodzimy zwykłe wahnięcie cykliczne, wzmocnione zawirowaniami geopolitycznymi, a nie fundamentalną rekalibrację procesów rozwojowych.

Szkoda tylko, że w Polsce sytuacja jest zupełnie odwrotna. Gospodarka radzi sobie dobrze, a ceny akcji nie rosną. Szkoda dla inwestorów. Do tego tematu jeszcze powrócę.

Baza danych ekonomicznych SpotData: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.


O Autorze:
Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
Katastrofalny PMI. Czy jest sens się go bać?

Indeks koniunktury PMI dla polskiego przemysłu runął w październiku w skali dawno niewidzianej. Czy to oznacza twarde lądowanie polskiej gospodarki? Czy strach przed recesją się zmaterializował? Niekoniecznie.

W październiku PMI – budowany na podstawie ankiet wśród menedżerów zamówień w firmach przetwórczych – spadł do 45,6 pkt, wobec 47,8 pkt we wrześniu. Jest to najniższy poziom od czerwca 2009 r. Jak silny był to spadek widać na górnym panelu wykresu. Obecnie indeks znajduje się na poziomach, które w przeszłości towarzyszyły recesji w przemyśle i głębokiemu spowolnieniu w całej gospodarce.

Kluczowe pytanie, które trzeba zadać w takiej sytuacji, jest bardzo proste: co oznacza taki spadek ważnego indeksu koniunktury?

Historycznie wysoka korelacja między PMI a PKB (patrz drugi panel na wykresie) wskazuje, że może dziać się coś niepokojącego w polskim przemyśle i polskiej gospodarce. Nawet jeżeli ta korelacja jest dziś niższa niż kilka lat temu, to słabe nastroje w przemyśle są odczytywane powszechnie jako negatywny sygnał. Na podstawie Google Trends można zobaczyć, że Polacy już od dłuższego czasu obawiali się recesji, a teraz dane zaczynają dostarczać argumentów na potwierdzenie tych obaw.

Jednak nie wszyscy ekonomiści na rynku ufają indeksowi PMI jako skutecznemu sygnalizatorowi zmian koniunktury. Niektórzy wskazują, że ten indeks jedynie odzwierciedla zmiany które już zaszły w gospodarce, a jego właściwości wyprzedzające i sygnalizacyjne są niskie. I w tych opiniach jest dużo racji.

Zamiast szukać prostych korelacji, postawmy inne pytanie: czy zaskakujące spadki indeksu były w przeszłości związane z zaskakująco słabymi dynamikami PKB? Innymi słowy, czy PMI dostarcza nam nowe informacje, ponad to, co i tak wiemy o gospodarce? Okazuje się, że niekoniecznie tak jest. Żeby to pokazać, porównuję kwartalne zaskoczenia w PMI z kwartalnymi zaskoczeniami w PKB (patrz trzeci panel na wykresie). To porównanie pozwala lepiej odpowiedzieć na pytanie, czy po negatywnej niespodziance w PMI powinniśmy rewidować w dół prognozy dla PKB. Jak widać na dolnym panelu wykresu, właściwości sygnalizacyjne PMI mierzone w ten sposób są raczej słabe. Wniosek? Nie przejmujmy się zbytnio PMI’em.

To wszystko nie oznacza, że w gospodarce wszystko gra. Nasze modele w SpotData już od dawna sygnalizowały istotne spowolnienie PKB – pisałem o tym już w sierpniu, wskazując na obniżenie wzrostu gospodarczego poniżej 4 proc. jeszcze w tym roku. Już wiele miesięcy temu były sygnały wskazujące na trwające pogorszenie koniunktury. PMI tylko to potwierdza. Ale spadek tego indeksu wydaje się przesadzony w stosunku do tego, co faktycznie dzieje się w gospodarce.

 

Baza danych ekonomicznych SpotData: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.


O Autorze:

Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
 
Europa w marazmie, ale bez recesji

Zestaw słabych danych ze strefy euro opublikowanych w ostatnich dniach pokazuje, w jak mizernej kondycji jest ostatnio gospodarka europejska. Szczególnie niepokojące jest zatrzymanie spadku stopy bezrobocia. Ale nawet w tych informacjach można znaleźć promyk nadziei na przyszłość, nie wszystko wygląda bardzo źle.

Okazją do spojrzenia na gospodarkę strefy euro z lotu ptaka i podsumowania najważniejszych trendów są dane Eurostatu o PKB, bezrobociu i inflacji.

PKB strefy wzrósł w trzecim kwartale o 1,1 proc. rok do roku, wobec 1,2 proc. w drugim kwartale. Trwa zatem spowolnienie gospodarcze, choć jesteśmy już prawdopodobnie na dnie cyklu – nie wygląda na to, by wzrost gospodarczy miał obniżyć się poniżej 1 proc. Koniunktura jest słaba, ale obawy przed recesją nie materializują się. Mimo fatalnych nastrojów w przemyśle, szczególnie w Niemczech, Europa Zachodnia jest w stanie osiągnąć wyraźnie dodatni wzrost gospodarczy. I to napawa pewnym optymizmem na przyszłość.

To, co jest niepokojące, to pogorszenie sytuacji na rynku pracy. Stopa bezrobocia zatrzymała wieloletni trend spadkowy. We wrześniu wyniosła w strefie euro 7,5 proc., co oznacza, że po raz pierwszy od niemal pięciu lat trzymiesięczna zmiana stopy bezrobocia wyniosła zero. A Europa bardzo potrzebuje spadku stopy bezrobocia, żeby zaleczyć rany po kryzysie finansowym. Niepokojące jest na przykład zatrzymanie trendy spadku bezrobocia w Hiszpanii, gdzie jest ono wciąż bardzo wysokie (14,2 proc.) i niemożliwe do utrzymania bez generowania napięć społecznych i politycznych.

Jednocześnie bardzo niska inflacja (0,7 proc. w październiku) pokazuje, jak mocno strefa euro nie wykorzystuje swojego potencjału gospodarczego. Tak niska inflacja to sygnał, że jest problem z popytem, a polityka pieniężna działa słabo. Gdyby jeszcze niska inflacja była zjawiskiem przejściowym, to możnaby nie zwracać na nią uwagi. Ale wiele wskazuje, że w strefie euro jest to problem chroniczny.

Utrzymywanie wysokiego bezrobocia i niskiej inflacji to błąd decydentów politycznych w Europie. Błąd wynikający z problemów z koordynacją polityk makroekonomicznych między krajami. Może po prostu jest to nieodzowny koszt istnienia zjednoczonej Europy – znajdywanie optymalnych rozwiązań zawsze trwa bardzo długo. 

Baza danych ekonomicznych SpotData: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.


O Autorze:

Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
 
Inwestycje w dół, konsumpcja na gazie – podsumowanie sytuacji w USA

Mamy już pierwsze kompleksowe dane z amerykańskiej gospodarki za trzeci kwartał. Jednocześnie amerykański bank centralny po raz kolejny obniżył stopy procentowe. Jest więc okazja, by podsumować najważniejsze trendy w największej gospodarce na świecie. Generalnie, widać spowolnienie i stąd obniżki kosztu pieniądza, ale zjawisk recesyjnych na razie nie ma – a to recesji najbardziej obawiał się rynek finansowy, gdy kilka miesięcy temu „odwrócił” krzywą dochodowości (więcej pisałem tutaj).

Szereg najważniejszych danych ze Stanów Zjednoczonych przedstawiłem na wykresie. Co jest na nim najważniejsze? PKB zwalnia, w ujęciu rok do roku* zwiększył się w trzecim kwartale o 2 proc., co było najwolniejszym wzrostem od końca 2016 r. Najważniejszym procesem generującym spowolnienie jest hamowanie inwestycji, które wzrosły tylko o 0,8 proc. rok do roku, najwolniej od czasów wielkiej recesji. Wraz z inwestycjami mocno hamuje import towarów, który w ujęciu rocznym wręcz minimalnie się obniżył (czego nie widać po zaokrągleniu). Łatwo dopatrzeć się w tych zmianach efektów wojny handlowej. Dla świata nie jest to pozytywne zjawisko, ponieważ pokazuje malejący popyt na towary sprzedawane do USA.

Ale jednocześnie solidnie trzyma się konsumpcja, która rośnie w stabilnym tempie ok. 2,5 proc. To zjawisko widać w wielu krajach – konsumenci są w niezłych nastrojach i nie odczuwają pogorszenia koniunktury w przemyśle. Ta dywergencja między aktywnością produkcyjną i konsumpcyjną jest pewną niespodzianką i łagodzi pesymistyczny wydźwięk spowolnienia PKB.

Relatywna siła konsumpcji sprawia, że Fed nie jest chętny do bardziej odważnych obniżek stóp procentowych. W środę Fed obniżył stopy o 0,25 pkt proc. (przedział dla stopy funduszy federalnych został ustalony na 1,5-1,75 proc.), co tłumaczył słabością inwestycji i handlu międzynarodowego. Ale jednocześnie prezes Fed Jerom Powell zasygnalizował, że na razie nie jest gotowy do dalszych obniżek. Przynajmniej dopóki nie zaczną napływać gorsze dane z rynku pracy i na temat konsumpcji.

Nie chcąc jednak brzmieć zbyt jastrzębio, Powell wykonał też ruch na gołębią nóżkę. Zapowiedział, że bank centralny nie będzie w przyszłości podnosił stóp procentowych dopóki nie zobaczy bardzo wyraźnego wzrostu inflacji. To zapewnienie rynek potraktował jako formę zobowiązania, że cykl podwyżek nie rozpocznie się w przewidywalnej przeszłości. I to osłabiło dolara, mimo sygnalizowanej przerwy w obniżkach stóp procentowych. Na razie inflacja w USA jest wyraźnie poniżej celu Fed, a po kryzysie finansowym nie było ani jednego momentu, kiedy wzrost inflacji można było uznać za istotny. Paradoksalnie więc wydźwięk decyzji Fed może być lekko gołębi.

Pytanie, co dalej? Niektórzy ekonomiści wskazują, że bieżące indeksy koniunktury w USA wyglądają bardzo słabo i wskazują na kontynuację spowolnienia gospodarczego. Ale warto pamiętać, że indeksy koniunktury w tym cyklu wypadają zbyt pesymistycznie wobec faktycznych, realnych trendów w gospodarce. Kluczowe będą wszystkie wskaźniki dotyczące zachowań konsumentów. Dopóki te nie zaczną się istotnie pogarszać, nie ma powodu do nadmiernego pesymizmu.

* Dane podane są w ujęciu rok do roku, czyli inaczej niż zwykle podaje się w anglosaskich mediach – w ujęciu kwartał do kwartału i po zannualizowaniu (przeliczeniu na wartości roczne tak jak przelicza się odsetki bankowe). Taką formę prezentacji danych wybrałem ze względu na fakt, że w Polsce podaje się zwykle dane rok do roku.

Najważniejsze dane ze Stanów Zjednoczonych – kwartalne, do 3-go kwartału 2019 r.

Baza danych ekonomicznych SpotData: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.


O Autorze:

Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
 
Efekt Wallersteina, czyli jak Polska zyskuje na brexit i czy to może długo trwać

Brytyjska Izba Gmin podjęła we wtorek decyzję o organizacji w dniu 12. grudnia wyborów powszechnych, które mają rozstrzygnąć, jakie będą dalsze losy Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej – czy znajdzie się większość za poparciem układu o wyjściu kraju z UE, czy też raczej za przeprowadzeniem nowego referendum.

Efekt Wallersteina

Tymczasem pojawia się coraz więcej danych wskazujących na duże przepływy kapitału, jakie zostały skierowane do Polski w wyniku niepewności związanej z brexitem. Część firm rezygnujących z inwestycji na wyspach lokuje kapitał w Polsce. Wygląda na to, że gospodarczo na razie korzystamy na problemach Wielkiej Brytanii. Nie jest to zresztą pierwszy raz, kiedy jako kraj pół-peryferyjny korzystamy na kryzysie w tzw. centrum gospodarczym świata, awansując w różnych hierarchiach biznesowych. Nazwałbym to „efektem Wallersteina”, od nazwiska politologa Immanuela Wallersteina, który pisał, że kraje pół-peryferyjne mogą awansować głównie w momentach kryzysu centrum. Wątpię jednak, czy po wielu latach i uwzględnieniu wszystkich czynników finansowych i politycznych, Polska wciąż będzie beneficjentem brexitu.

Kilka dni temu Toyota poinformowała o zwiększeniu inwestycji w fabryki silników Polsce, a Puls Biznesu zinterpretował to jednoznacznie jako efekt brexitu – podobne fabryki koncern ma tylko w Walii. Czy ten jednostkowy przypadek może reprezentować szerzy trend? Jak najbardziej. Analitycy PKO Banku Polskiego pokazali niedawno, że Polska jest tym krajem UE, który najmocniej zwiększa swój udział w europejskich inwestycjach typu greenfield (nowe inwestycje). Wielka Brytania jest zaś tym krajem, który traci najbardziej. Autorzy opracowania zinterpretowali te dane jako sygnał przepływu inwestycji z wysp do Polski.  

Napływ azjatyckich inwestorów na polski rynek nieruchomości

Bardzo mocne przepływy kapitału wywołane zamieszaniem politycznym w Wielkiej Brytanii widać na rynku nieruchomości komercyjnych. Z raportu CEE Investment Report, opublikowanego przez Skanska, Colliers i Dentons (którego SpotData była współautorem) wynika, że w ostatnich latach nastąpił gigantyczny wzrost inwestycji azjatyckich na rynku biur, magazynów, czy centrów handlowych w naszym regionie. Wzrost jest interpretowany jako efekt m.in. niepewności związanej z londyńskim rynkiem nieruchomości – część azjatyckich inwestorów zdecydowała się na większą dywersyfikację aktywów. Dzięki temu Koreańczycy wyprzedzili po raz pierwszy Niemców na liście największych inwestorów na rynku nieruchomości w Europie Środkowej, co jest zaskakujące, biorąc pod uwagę znaczącą rolę funduszy z Niemiec na tym rynku.

Warto jednak pamiętać, że na razie są to tylko pierwsze elementy układanki. W kolejnych latach pojawią się kolejne, pewnie nieco ciemniejsze.

Ale korzystny okres może się zakończyć…

Jeżeli Wielka Brytania wyjdzie z UE, to wkrótce zmniejszy się budżet europejski dla Polski. On i tak spadnie, ale spadnie mocniej. Wielka Brytania odpowiada za ok. 12 proc. budżetu UE. Co gorsze, Polska stanie się jedynym dużym krajem UE znajdującym się poza strefą euro. Mocniejsza integracja UE wokół rdzenia euro nie będzie nam służyła, nawet jeżeli trudno takie efekty przełożyć na jakiekolwiek miary finansowe. Wreszcie trzeba pamiętać, że Wielka Brytania zawsze była orędownikiem liberalizacji rynków towarów i usług w UE, czyli budowy prawdziwie jednolitego rynku. Po jej wyjściu zwiększy się relatywna siła krajów takich jak Francja, które dążą raczej do większego protekcjonizmu. Dla Polski to nie będzie korzystne.

Polska ma to szczęście, że na wszystkich kryzysach świata zachodniego w ostatniej dekadzie zyskiwała. Wielki kryzys finansowy uruchomił masowy ruch banków w kierunku otwierania centrów operacyjnych w Europie Środkowej. To stworzyło ogromny popyt na dobrze płatne miejsca pracy. Kryzys strefy euro zwiększył rolę Polski w europejskim systemie przemysłowym – konkurencyjni dostawcy z Polski zyskali w łańcuchach dostaw zachodnich koncernów. A brexit uruchomił przepływy inwestycyjne, które w innym scenariuszu mogłyby do nas nie trafić.

Ale szczęście nigdy nie trwa wiecznie. Rozpad globalizacji, na której zyskiwaliśmy, w długim okresie jest dla nas zjawiskiem niebezpiecznym. 

CEE Investment Report 2019 – Skanska, Colliers, Dentons, SpotData: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.


O Autorze:

Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
 
Gorzej w reklamie, gorzej w gospodarce?

Koniunktura w branży reklamowo-badawczej to jeden z niestandardowych wskaźników, które obserwuję w celu oceny bieżącej koniunktury w całej gospodarce. W końcu wydatki na reklamę i marketing generalnie powinny być bardzo mocno powiązane z inwestycjami, mimo że są rozliczane w innych miejscach sprawozdań finansowych i w inny sposób. Ostatnie odczyty wskaźnika koniunktury w branży reklamowej pokazują, że projekty rozwojowe firm w całej gospodarce chyba lekko kuleją.

Jak widać na wykresie, długookresowe powiązanie wskaźnika koniunktury w reklamie i realnych inwestycji w gospodarce jest bardzo wysokie. Oba wskaźniki poruszają się praktycznie równolegle, nawet jeśli w tym pierwszym jest więcej szumu i krótkookresowych zaburzeń. Cóż, jeżeli budujesz nową fabrykę, to musisz wprowadzić też budżet marketingowy towarzyszący sprzedaży nowego towaru.

Ostatni odczyt wskaźnika koniunktury – za październik – był ujemny. W przeszłości takim spadkom tego indeksu towarzyszyło też spowolnienie inwestycji. To nie znaczy, że teraz na pewno będzie podobnie, bo takie korelacje między wskaźnikami bywają niestabilne. Ale jest to wskazówka, że optymizm dotyczący projektów rozwojowych w firmach mógł w tym roku osłabnąć. Co mogło na to wpłynąć? Słabszy popyt zza granicy, czy informacje o skokowej podwyżce płacy minimalnej na pewno znajdują się na liście zmartwień firm, które mogły ograniczyć plany rozwojowe.

Dane o inwestycjach firm poznamy w listopadzie. Wtedy zobaczymy realnie, co się w ostatnich miesiącach działo z nakładami rozwojowymi.

Źródło danych w platformie SpotData: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.


O Autorze:

Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
 
Wzrost płacy minimalnej może ograniczać zatrudnienie

Firmy w wielu branżach zaczęły raportować nieśmiało chęć redukcji zatrudnienia. Najbardziej negatywna zmiana jest widoczna w handlu. Nie dostrzegam w tych danych symptomów jakiegoś poważniejszego wstrząsu na rynku pracy, są to raczej zmiany bardzo łagodne. Ale czy dużym nadużyciem byłoby zasygnalizowanie, że dane te pojawiły się tego samego dnia, gdy gigant odzieżowy LPP zakomunikował, iż skokowy wzrost płacy minimalnej jest dla niego największym wyzwaniem i skłania do optymalizacji sieci sklepów? Może inne firmy wskazują na to samo?

GUS co miesiąc podaje dane z ankiet prowadzonych wśród firm. To ciekawa kopalnia wiedzy o nastrojach wśród firm i jednocześnie baza zmiennych wykorzystywanych czasem przez ekonomistów do tworzenia modeli prognostycznych. Dane te można przeglądać w aplikacji SpotData (za darmo – tak jak w GUS).

Jedno z pytań dotyczy przewidywanej zmiany zatrudnienia, a różnica między odpowiedziami wskazującymi na wzrost i spadek daje wartość indeksu prognozowanego zatrudnienia. W wielu sektorach gospodarki ten indeks spadł w ostatnich miesiącach poniżej zera – stało się tak m.in. w przemyśle, transporcie i logistyce, budownictwie, czy handlu.

Ten ostatni sektor przykuł moją uwagę, ponieważ spadek indeksu zatrudnienia był tam wyjątkowy mocny – indeks znalazł się na najniższym poziomie od maja 2015 r. (patrz wykres). Obserwuję te indeksy od wielu lat i wiem, że z takich zmian często niewiele wynika. W danych tych jest wiele szumu, trochę jak w sondażach przedwyborczych. Ale jednak warto dostrzec, że wspomniany indeks w długim okresie dobrze koreluje się z dynamiką przeciętnej płacy w sektorze handlowym. Czyli opinie menedżerów i rzeczywiste zachowania firm są skorelowane. Co więcej, spadek indeksu ma fundamentalny sens. Gospodarka zwalnia, firmy czują niższą dynamikę popytu, a jednocześnie podaż pracy spada, co też przekłada się na prognozy zatrudnienia – część pracowników odchodzi i nie da się znaleźć na ich miejsce innych.

Najbardziej drażliwe pytanie dotyczy potencjalnego wpływu znacznego podniesienia płacy minimalnej na perspektywy zatrudnienia. Czy już to widać w deklaracjach firm? Wspomniane na początku słowa prezesa LPP są symptomatyczne. Nie powiedział, że to istotne wyzwanie – powiedział, że to największe (!) wyzwanie dla tej firmy. Jakub Borowski z Credit Agricole ocenia, że planowana przez rząd ścieżka płacy minimalnej już od 2020 r. przełoży się wyraźnie negatywnie na dynamikę zatrudnienia (opinia za opracowaniem w Parkiecie). Wszystko to z indeksem zatrudnienia układa się w spójną całość.

Źródło danych o wskaźnikach prognoz zatrudnienia w branżach: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.


O Autorze:

Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
 
Budownictwo rośnie wolniej, ale zdrowiej

W ostatnich dniach pojawiły się dwie ciekawe informacje z sektora budowlanego, które łącznie dobrze obrazują sytuację w jednej z najważniejszych dla gospodarki branż. Jedna informacja pokazuje, jak rośnie aktywność w sektorze. Druga – jak firmy walczą o marże, nauczone doświadczeniem ostatniej dekady, że zdobywanie kontraktów za wszelką cenę nie ma sensu.

Dane o produkcji budowlano-montażowej pokazują, że wzrosła ona we wrześniu o 7,6 proc., wobec wzrostu o 2,7 proc. w sierpniu. To nie jest wysoki odczyt na tle ostatnich paru lat, ale jednocześnie ważny wniosek z tych danych jest taki, że nie obserwujemy żadnego załamania w inwestycjach budowlanych. Rosną one wolniej, ale wciąż w całkiem niezłym tempie. I może rosną zdrowiej.

Druga ciekawa informacja jest już na poziomie mikro. Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad podała informację, że w przetargu na budowę części drogi S61 od Suwałk do granicy z Litwą otrzymała trzy oferty – wszystkie istotnie przekraczające założony budżet inwestorski. Ceny były od 15 do niemal 70 proc. wyższe od budżetu. Co jeszcze ciekawsze, wybrana do tego samego projektu w 2017 r. firma oferowała cenę o … 32 proc. niższą od obecnego budżetu inwestora. Z tamtą firmą GDDKiA musiała zerwać współpracę.

Nie jest to informacja w swoim rodzaju ani nowa, ani szokująca. Ale obrazuje ważne trendy w budownictwie, które trwają już od wielu miesięcy. Po pierwsze, firmy walczą o marże i nie są gotowe zabijać się o każdy projekt. Po drugie, ceny wyraźnie rosną. Efekty tych zjawisk opisywanych tu na poziomie mikro widać też na poziomie makro. W pierwszej połowie tego roku rentowność netto firm budowlanych wyniosła 2,9 proc., wobec 1,6 proc. przed rokiem i 2 proc. przed dwoma laty. Warto też zauważyć też, że liczba niewypłacalności w budownictwie w pierwszych dziewięciu miesiącach obniżyła się o 3,5 proc. rok do roku.

Jest tylko jedno miejsce, gdzie tej poprawy nie widać – giełda. Indeks WIG-Budownictwo spadł ostatnio do tegorocznego minimum. Giełda ma problem z reprezentatywnością, a ponadto inwestorzy mogą nie wierzyć, że poprawa marż i wzrost stabilności branży to trwałe zjawisko w obliczu nadchodzącego spowolnienia gospodarczego. Jest to jednak nieco odrębny temat, który postaram się poruszyć w innym momencie.

Źródło danych o produkcji budowlano-montażowej: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.


O Autorze:

Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.