Jaki będzie wpływ epidemii na inflację

Wczoraj pisałem o tym, że epidemia COVID19 znacząco ograniczy wzrost gospodarczy w Polsce, a w negatywnym scenariuszu może doprowadzić do recesji. Rynki finansowe w poniedziałek wyceniły taki scenariusz, na giełdach doszło do potężnego tąpnięcia cen akcji. Dziś staram się odpowiedzieć – na  pytanie o wpływ tego zjawiska na inflację. Może on przebiegać w różnych kierunkach.

Zasadniczo moje spojrzenie na inflację jest następujące. Jeżeli epidemia będzie mocna, ale krótka, wywoła recesję, nawet głęboką, po której nastąpi w miarę szybkie ożywienie, wówczas wpływ na inflację będzie ujemny. Spadek popytu sprawi, że firmy będą obniżały ceny – widać to zresztą już na rynku kin w Polsce. Ponadto, na spadek inflacji wpłynie spadek cen surowców – widać to już na rynku ropy (choć spadek cen o 50 proc. w poniedziałek wynika bardziej z czynników podażowych). To będzie efekty widoczny w pierwszej fazie spowolnienia. I tego możemy oczekiwać w pierwszej połowie roku.

Wielu ekspertów jest przekonanych, że im mocniejszy będzie wstrząs gospodarczy, tym wspomniane efekty silniejsze – większy spadek inflacji. Ja jednak sądzę, że może być inaczej.

Jeżeli jednak epidemia będzie długotrwała i wywoła recesję, po której nastąpi stagnacja, wówczas jej wpływ na inflację może być dodatni. Banki centralne będą musiały zapewnić płynność gospodarce, w tym m.in. uruchomić linie kredytowe dla rządów (tak, wiem, dziś to nie jest zgodne z prawem, ale to się szybko może zmienić w negatywnym scenariuszu) lub wręcz przelewać bezpośrednio pieniądze gospodarstwom domowym. Odbywać się to będzie przy stłumionej podaży dóbr ze względu na zerwane łańcuchy dostaw i ograniczoną aktywność pracowników. Utrzymanie płynności przy znacząco mniejszej podaży oznaczać powinno wyższe ceny. Można na to też spojrzeć inaczej. Trwały spadek PKB oznacza masową niewypłacalność wielu firm i gospodarstw domowych. Obniżyć realny dług niewypłacalnych osób i podmiotów można tylko poprzez restrukturyzację lub inflację. Pierwsze wyjście w tak dużej skali będzie bardzo trudne.

Drugi scenariusz wciąż jest jeszcze odległy. Ale sądzę, że w ramach planowania kryzysowego rząd powinien szykować się na wszystkie scenariusze.

***

Na wykresie znajdą Państwo codzienną aktualizację krzywej epidemii w najważniejszych krajach. Widać, że we Włoszech sytuacja staje się dramatyczna – wczoraj rząd podjął decyzję o ograniczeniu ruchu ludności w całym kraju. Lekarze raportują w mediach, że muszą selekcjonować pacjentów w zależności od stanu zdrowia – tak jak w czasie wojny. W Korei sytuacja się wyraźnie poprawia, co pokazuje, że skuteczna polityka może szybko ograniczyć skalę epidemii. We Francji i Niemczech widać wzrost zachorowań, ale wolniejszy niż na tym samym etapie we Włoszech. Kolejne dni będą dla tych krajów kluczowe. Pokażą, czy środki przez nie stosowane wystarczają do ograniczenia skali epidemii (co byłoby bardzo pozytywne), czy też kraje te wchodzą na włoską ścieżkę.

 

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.

PB Forecast
O Autorze:
Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
 
Uderzenie epidemii w PKB będzie silne. Pytanie: jak długo?

Epidemia COVID19 powoduje coraz większe zakłócenia w aktywności gospodarczej i już wiemy, że nie tylko oddaliliśmy się od łagodnych scenariuszy makroekonomicznych, ale wręcz realizowany jest negatywny scenariusz. Szok jest ogromny, a niewiadoma polega teraz na tym, na ile część tego szoku pozostanie z nami na dłużej. W potoku negatywnych informacji można dopatrzeć się kilku pozytywnych zjawisk.

Włochy zamknęły w weekend część prowincji, które są sercem przemysłowym kraju – głęboka recesja w tym kraju jest oczywista. W recesji będzie prawdopodobnie cała strefa euro. Można założyć, że te i inne informacje, które napłynęły w ostatnich dniach, powinny powodować obniżenie prognoz dla PKB Polski na najbliższy kwartał o co najmniej 1 pkt proc. Pole do większych rewizji jest duże, na horyzoncie na pewno jawi się recesja również w naszym kraju. Później może dojść do szybkiego ożywienia, ale to będzie zależało od cyklu falowania epidemii.

Oto kluczowe informacje, które pojawiły się w ostatnich dniach i które mają wpływ na ocenę skutków społecznych i gospodarczych epidemii.

Po pierwsze, epidemia COVID19 generuje w widoczny sposób (przypadek Włoch) ogromne obciążenie systemu szpitalnego i przez to jest dużo większym obciążeniem społecznym niż sezonowe epidemie grypy. To też sprawia, że ograniczenia w ruchu ludności są i będą bardzo radykalne. Wprawdzie ogólna liczba zgonów z tytułu COVID19 jest mniejsza niż z powodu grypy (na razie), ale kluczowy jest fakt, że COVID19 powoduje potrzebę hospitalizacji dużo większej liczby osób. We Włoszech system ochrony zdrowia jest na granicy wydajności, brakuje łóżek, oddziały intensywnej terapii są tworzone prowizorycznie na korytarzach. To dzieje się w najbardziej rozwiniętych gospodarczo regionach Europy. Dla innych krajów priorytetem jest więc podjęcie radykalnych działań, które ograniczą ryzyko niewydolności systemów ochrony zdrowia. To zaś przekłada się na zamrożenie części aktywności społecznej i gospodarczej.

Po drugie, trzecia największa gospodarka strefy euro wchodzi w recesję, która będzie prawdopodobnie głębsza niż ta z czasów kryzysu finansowego 2009 r. Przynajmniej pod względem jednorazowego spadku PKB. Region Lombardii oraz 14 prowincji zostały zamknięte na miesiąc dla ruchu ludności, a obywatelom – szczególnie starszym – zaleca się pozostawanie w domach. Zamknięte są szkoły, muzea, baseny i ośrodki narciarskie. Regiony te odpowiadają za dokładnie 33 proc. PKB kraju. Zakładając, że spadek PKB w tych obszarach wyniesie w ciągu miesiąca 30 proc., to tylko efekty statyczne obniżą kwartalny PKB Włoch o 3 proc. A do tego dochodzi wpływ na inne regiony, inne restrykcje przyjmowane na innych obszarach oraz efekty dynamiczne (przekładanie się spadku w jednym kwartale na wyniki w kolejnym kwartale). Nie będzie wyolbrzymieniem jeżeli założymy, że włoski PKB spadnie w krótkim okresie o ok. 5 proc.  A to oznacza recesję w całej strefie euro. W takich warunkach wzrost gospodarczy w Polsce musi być wyraźnie niższy.

Po trzecie, w wielu dużych krajach epidemia dopiero się zaczyna – dotyczy to m.in. Stanów Zjednoczonych. Francja i Niemcy są zaś dopiero na początku ścieżki wznoszącej. Nie wiadomo, jak epidemia będzie się rozwijała, ale nawet jeżeli będzie podążała ścieżką chińską (szczyt zachorowań w okresie ok. dwóch tygodni od momentu, gdy liczba nowych przypadków przekracza 100 dziennie, później powolny spadek nowych infekcji przez kolejne parę tygodni), to ograniczenia w ruchu ludności potrwają do kwietnia. A to jest scenariusz w miarę optymistyczny, bo Chiny od wielu ekspertów zbierają pochwały za wyjątkowo efektywną walkę z chorobą. Można założyć, że nie wszystkie kraje poradzą sobie z tym tak szybko. Można też założyć, że w niektórych miejscach pojawi się konieczność stosowania tak radykalnych kroków, jakie zastosowały Włochy. Czeka nas zatem kilka-kilkanaście tygodni obniżonej aktywności gospodarczej i bardzo dużej niepewności.

Po czwarte, informacje medyczne podawane przez WHO i pojawiające się badania naukowe wskazują, że skala epidemii nie musi być tak duża jak wskazywały pesymistyczne projekcje sprzed kilku-kilkunastu tygodni. Tę epidemię da się zatrzymać radykalnymi środkami, ona nie ma aż tak wysokich wskaźników rozprzestrzeniania jak grypa. Na przykład, WHO wskazuje, że zdecydowana większość infekcji roznosi się wśród rodziny, a nie w innych środowiskach (tutaj link do ciekawej opinii i danych). Niski jest też wskaźnik zachorowań bezobjawowych, które – wedle początkowych obaw – mogły wywoływać bardzo szybkie tempo rozprzestrzeniania.  Jest zatem szansa, że do maja w krajach rozwiniętych będzie już znacznie mniej zachorowań i aktywność społeczna wróci do jako takiej normy. Na taką możliwość wskazują dane z Azji (szczególnie Chin i Korei) gdzie udało się lub powoli się udaje zdusić epidemię. Gdyby Europa zareagowała szybko, najlepiej na poziomie UE, poprzez zamknięcie szkół, odwołanie wszystkich imprez masowych i jasne zalecenia dla obywateli by w miarę możliwości unikali większych zgromadzeń, to byłaby szansa na powtórzenie ścieżki azjatyckiej.

Ale jednocześnie projekcje pokazują, że wirus SARS-CoV-2, który odpowiada za chorobę COVID19, może zostać z nami na dłużej, że będzie powracał sezonowo (tutaj symulacja). A to z kolei oznacza, że istnieje ryzyko powrotu epidemii na jesieni lub zimą. Z tego powodu pewna część aktywności gospodarczej może być ograniczona na dłużej, bo generalnie większa będzie awersja do ryzyka wśród podmiotów gospodarczych i mniejsza skłonność do inwestowania. A zatem rozpowszechnione w analizach przekonanie o V-kształtnym cyklu (recesja i szybkie odbicie) może się nie sprawdzić.

Można też powoli rozważać, jakie długookresowe konsekwencje przyniesie epidemia. Wzrost stopy oszczędzania ostrożnościowego? Defragmentacja łańcuchów dostaw i ograniczenie globalizacji przemysłowej? Niższy wzrost produktywności? A może też wzmocnienie odporności organizacyjnej na gorsze pandemie? Postęp w medycynie? Zmiany w zachowaniach ludności sprzyjające niższej transmisji innych wirusów? Większe wydatki publiczne na inwestycje i przez to wyższy wzrost gospodarczy?

Mamy na horyzoncie niezliczoną liczbę scenariuszy. Na razie jednak wyzwaniem jest przejście na drugą stronę krzywej epidemii – a to będzie trudna droga.

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.

PB Forecast
O Autorze:
Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
 
Zielona rewolucja zaciska pasa

Unia Europejska już należy do obszarów o najbardziej radykalnych planach redukcji emisji gazów cieplarnianych. I bardzo możliwe, że jest to słuszne podejście – przyjęcie roli lidera może ustawić Europę o krok przed innymi na ścieżce, którą i tak obiorą wszyscy, a jednocześnie dać możliwość osiągnięcia przewag technologicznych. Ale taka polityka ma swoje koszty i dochodzimy do punktu, w którym tracę pewność, czy te koszty są dobrze bilansowane z korzyściami.

W tym tygodniu Komisja Europejska zarysowała harmonogram realizacji celu neutralności klimatycznej – czyli dojścia do zerowych emisji netto do 2050 r. Komisja zaproponuje nowy cel pośredni w zakresie redukcji emisji gazów cieplarnianych do 2030 r. – zmniejszenie emisji CO2 o 55 proc. zamiast 40 proc. Konsekwencją byłby prawdopodobnie m.in. wzrost ceny uprawnień do emisji gazów i tym samym praktyczny znacznie szybszy koniec energetyki opartej na węglu. Choć turbulencji biznesowych będzie dużo więcej.

Komisja reaguje na coraz silniejszą presję społeczną, aby zacieśniać cele w polityce klimatycznej. Pytanie tylko, czy to ma sens, jeżeli na razie UE nie weszła nawet na ścieżkę dotychczasowych celów? Emisje spadają wciąż za wolno. Problem z dostosowaniem ma energetyka (m.in. niemiecka), ostatnio też motoryzacja. A zaraz dojdzie do tego przemysł, budownictwo, szeroko pojęty transport. Co gorsze, to wszystko ma być osiągnięte bez strategicznego planu dla zwiększenia roli energii jądrowej, bez której technologicznie bardzo ciężko będzie osiągnąć założone cele.

Dostępna wiedza wskazuje, że radykalizm w polityce klimatycznej jest potrzebny. Ale potrzebna jest też skuteczność. Warto zaostrzać cele jeżeli osiągnie się dotychczasowe. A na razie z tym jest problem. Za mocne zaciskanie pasa może spowodować w przyszłości rewoltę, jeżeli turbulencje gospodarcze przełożą się na zwolnienia pracowników i bezrobocie (sygnały takich zmian widać w motroryzacji).

Bez względu jednak na rozważania o sensie zmian, Polska musi je przyjąć jako fakt. Patrząc na układ sił politycznych, wydaje się prawdopodobne, że nowe cele w przyszłości będą przyjęte, a my nie będziemy mieli wielkiego wyboru. Czeka nas wiele głębokich rewolucji biznesowych, do których już dziś trzeba się szykować.

UWAGA

Wszystkich zainteresowanych bieżącą analizą zmian regulacyjnych, politycznych i gospodarczych w Europie Wschodniej (Białoruś, Rosja, Ukraina), zapraszam do bezpłatnego wypróbowania prenumeraty serwisu Makro Wschód, tworzonego przez Puls Biznesu i SpotData: https://oferta.pb.pl/forecast-makro-europa-wschodnia

Wszystkich zainteresowanych bieżącą analizą zmian regulacyjnych i politycznych w Brukseli i największych krajach UE oraz trendów makroekonomicznych w UE zapraszam do prenumeraty serwisu Makro UE, tworzonego przez Puls Biznesu i SpotData: https://www.pb.pl/subskrypcja/forecast-makro-ue

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.

PB Forecast
O Autorze:
Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
 
NBP prognozuje sielankowy scenariusz makro dla Polski

Wzrost gospodarczy pozostanie stabilny i relatywnie wysoki, a inflacja będzie się stopniowo obniżała. Taki scenariusz dla polskiej gospodarki rysują analitycy Narodowego Banku Polskiego w najnowszej projekcji inflacji. Projekcja to dość ważny dokument, uważnie analizowany przez rynek. Jak na razie władze banku centralnego nie specjalnie się też przejmują wpływem koronawirusa na polską gospodarkę, choć dostrzegają ryzyko i zapowiadają, że bank w razie czego jest gotowy do reakcji.

NBP przedstawił po środowym posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej wstępne wyniki swoich projekcji – dokładne pojawią się w przyszłym tygodniu. Najważniejsze wnioski pokazałem na wykresie poniżej. Wzrost gospodarczy ma być niższy od wcześniejszych oczekiwań, a inflacja wyższa. Ale jednocześnie zmiany nie są duże.

NBP prognozuje, że wciąż możliwe jest utrzymanie wzrostu PKB w Polsce powyżej 3 proc. w tym roku i w okolicach 3 proc. w przyszłym. Inflacja będzie wysoka w tym roku – wyższa niż górna granica celu NBP – ale jej trajektoria będzie spadkowa. W ciągu dwóch lat ma bez zmian stóp procentowych znaleźć się już poniżej celu NBP. Jest to obraz dość sielankowy – spokojny stabilny wzrost, bez dużych napięć inflacyjnych.

Ze słów prezesa banku Adama Glapińskiego wynika, że na razie stopy procentowe pozostaną bez zmian. Ale dostrzega on, że istnieje ryzyko gorszego scenariusza makroekonomicznego, czyli niższego wzrostu gospodarczego. I wtedy bank będzie reagował. Glapiński nie mówił tego wprost, ale obniżki stóp są jak najbardziej możliwe w razie głębszego hamowania gospodarki.

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.

PB Forecast
O Autorze:
Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
 
Fed tnie stopy procentowe, czekamy na NBP

Rezerwa Federalna Stanów Zjednoczonych obniżyła stopy procentowe na nadzwyczajnym posiedzeniu w reakcji na panikę finansową rozwijającą się w kontekście epidemii choroby COVID19. Inne duże banki centralne też już luzują politykę pieniężną lub do tego się szykują. Czy nasz Narodowy Bank Polski zrobi to samo? Jeżeli na świecie dojdzie do gwałtownego spowolnienia gospodarczego to tak i to w miarę szybko.

Fed obniżył stopy o 0,5 pkt proc., sprowadzając referencyjną stopę do przedziału 1,25-1,5 proc. Po raz pierwszy od jesieni 2008 r. Fed podjał decyzję o stopach procentowych poza standardowym terminem posiedzenia, które było zaplanowane na 18. marca. Decyzja była potrzebna z dwóch powodów. Po pierwsze, na rynkach finansowych rozwijała się panika związana z epidemią wspomnianego wirusa – a panika sama w sobie zagraża stabilności gospodarczej. Po drugie, i znacznie ważniejsze, bank centralny zasygnalizował w ten sposób, że użyje wszystkich dostępnych narzędzi by stabilizować gospodarkę. A tych narzędzi ma wbrew pozorom dużo.

Wobec takich działań banku centralnego wielu ekonomistów wysuwa krytykę opartą na argumencie, że polityka pieniężna nie może zwalczyć wirusa. Jest to oczywiście argument przewrotny, zmierzający do tego, że gdy ludzie wstrzymują zakupy z powodu strachu o wychodzenie z domu, to nie można nic na to poradzić przy pomocy narzędzi polityki pieniężnej.

Ja się jednak z taką argumentacją fundamentalnie nie zgadzam. Polityka pieniężna ma ogromną rolę do odegrania w razie niekontrolowanego rozwoju pandemii. Największym zagrożeniem w takim scenariuszu jest bowiem stabilność systemu finansowego – jeżeli firmy będą wstrzymywały płatności, to kryzys płynnościowy może przerodzić się w kryzys niewypłacalności. Bank centralny ma obowiązek, by ten element łańcucha – między niską płynnością a niewypłacalnością – rozerwać. Europejski Bank Centralny już zapowiedział, że jest gotów zasilać małe firmy w płynność, a to dopiero początek. Oczywiście w razie realizacji negatywnego scenariusza ogromną rolę będzie miała też do odegrania polityka fiskalna.

Można postawić pytanie, co teraz zrobi Narodowy Bank Polski? Bank znajduje się w kleszczach dwóch sprzecznych trendów – z jednej strony nadchodzącego spowolnienia gospodarczego, z drugiej strony rosnącej inflacji. Można jednak wyciągnąć lekcje z przeszłości. W ostatniej dekadzie Polska dwukrotnie wchodziła w głębokie spowolnienie wywołane globalnym kryzysem finansowym (raz amerykańskim, raz europejskim). W obu przypadkach wchodziliśmy w okres spowolnienia z wysoką inflacją. I w obu przypadkach inflacja w końcu mocno spadała, a bank centralny musiał ciąć stopy. Teraz będzie podobnie. Gdyby doszło do głębszego spowolnienia (podkreślam słowo „gdyby” – zasięg scenariuszy jest teraz bardzo szeroki), wówczas koszt pieniądza w Polsce będzie obniżany.

Dziś Rada Polityki Pieniężnej – organ NBP powołany m.in. do decydowania o stopach procentowych banku centralnego – kończy swoje comiesięczne posiedzenie. Konferencja prezesa Adama Glapińskiego będzie bardzo ciekawa.

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.

PB Forecast
O Autorze:
Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
 
Negatywne prognozy zawładnęły wyobraźnią

Niektórzy epidemiolodzy twierdzą, że wirus COVID-19 może zarazić kilkadziesiąt procent populacji każdego kraju, w którym się pojawi.  Tak twierdzi na przykład Marc Lipsitch, którego opinia została przytoczona przez The Atlantic. Do tej pory takie opinie były traktowane jako niszowe – scenariusz negatywny. Ale wczoraj dokładnie taką samą opinię wyraził tygodnik „The Economist”. Nie to, żebym traktował ten tygodnik jako eksperckie źródło analiz epidemiologicznych, ale to pokazuje, że negatywny scenariusz zaczyna być powoli traktowany jako scenariusz bazowy. I stąd potężna przecena akcji na giełdzie.

Na wykresie poniżej widać dzienny procentowy przyrost liczby zdiagnozowanych przypadków COVID-19. Poza Chinami liczba ta rośnie w tym momencie w tempie 20-30 proc. (dziennie!). Im dłużej będzie utrzymywał się wysoki przyrost, tym gorzej. Warto sobie wyobrazić, że dzienne tempo przyrostu na poziomie 20-30 proc. oznacza, że cała ludzkość byłaby zarażona do kwietnia/maja tego roku. To oczywiście jest niemożliwe, ale piszę o tym po to, by unaocznić, że niska liczba przypadków dziś nie jest istotna – liczy się tempo przyrostu. Ono poza Chinami niestety nie maleje.

To jest kluczowy wskaźnik do obserwacji – dzienne tempo przyrostu zdiagnozowanych przypadków. Baza danych pozwalających na taką obserwację znajduje się tutaj:

 https://github.com/CSSEGISandData/COVID-19

Dopóki tempo jest wysokie, dopóty panika wśród ludności będzie się rozprzestrzeniać. Pocieszający może być fakt, że poza Chinami wirus nie rozprzestrzenia się tak szybko jak na początku epidemii w Chinach – w związku z tym najbardziej negatywne prognozy dla jego trajektorii mogą się nie spełnić. Ale kluczowy będzie moment, kiedy tempo przyrostu zacznie wyraźnie spadać.

Przed bardzo negatywnymi scenariuszami dla gospodarki jesteśmy jeszcze daleko. Ale lekceważenie zagrożenia argumentem, że to wkrótce minie, wydaje się nieuzasadnione. Ryzyko poważnego załamania aktywności gospodarczej jest realne.

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.

PB Forecast


O Autorze:

Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
 

 

Rośnie oczekiwanie na reakcję banków centralnych na ryzyko recesji

Wyceny instrumentów finansowych zaczęły wyceniać obniżki stóp procentowych przez największe banki centralne świata, a także przez Narodowy Bank Polski. W Polsce wysoka inflacja zeszła w oczach inwestorów na dalszy plan – jeżeli epidemia COVID-19 wepchnie europejską gospodarkę w recesję, nawet przejściową, to banki centralne powinny i będą reagować. A Polska będzie podążać tropem wyznaczonym przez inne banki.

Oczekiwania na obniżki stóp widać na przykład po rentownościach obligacji skarbowych. W USA rentowności obligacji dwuletnich spadły do 1,16 proc., czyli wyraźnie poniżej stopy referencyjnej Fed (1,50-1,75 proc.). Kontrakty na stopę procentową Fed wyceniają już ponad 50 proc. prawdopodobieństwo, że stopa referencyjna do końca tego roku zostanie obniżona aż o 0,75 pkt proc.

W Polsce jeszcze w styczniu kontrakty na WIBOR wyceniały, że wysoka inflacja może pchnąć Radę Polityki Pieniężnej do podwyżki stóp. Teraz wyceniają już jedną obniżkę w ciągu roku.

Oczekiwania inwestorów są racjonalne. Dla światowej gospodarki pandemia może być wstrząsem płynnościowym. Banki centralne powinny na takie wstrząsy zdecydowanie reagować. To jest idealny przykład, kiedy polityka makroekonomiczna, służąca stabilizacji cyklu, powinna wchodzić do gry – nie tylko pieniężna, ale też fiskalna. Dlatego Niemcy zapowiedzieli, że mogą zawiesić regułę fiskalną zmuszającą rząd do bilansowania budżetu.

Nie wiadomo wprawdzie jeszcze jakie będzie faktyczna reakcja gospodarki na pandemię. Ale w tym momencie rynek wycenia, że jej ogniska będą się rozprzestrzeniać, a ruch ludności i towarów pozostanie ograniczony.

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.

PB Forecast
O Autorze:
Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
 
Bezrobocie już poniżej 3 proc., zaskakujący spadek

Pomimo wyraźnego spowolnienia gospodarki liczba zatrudnionych w Polsce rośnie, a stopa bezrobocia spada. Jest to zaskakujące, choć właściwie zbieżne z obecnymi trendami międzynarodowymi – bieżące spowolnienie generuje znaczące spadki aktywności w przemyśle, ale bez istotnego pogorszenia kondycji rynków pracy.

Stopa bezrobocia w Polsce, mierzona porównywalną między krajami metodą badań ankietowych, spadła poniżej 3 proc. w czwartym kwartale. A dokładnie wyniosła 2,9 proc. – podał GUS.  Jest to oczywiście pierwszy przypadek, gdy stopa bezrobocia znajduje się tak nisko. Widać to na wykresie. 

Te rekordy obserwujemy już od dłuższego czasu i nie ma w nich już nic nowego. Ale ciekawy jest fakt, że stopa bezrobocia spadła akurat w momencie głębszego spowolnienia gospodarki i w sytuacji, gdy powszechnie – łącznie z projekcjami NBP – oczekiwano jej stabilizacji lub nawet wzrostu. Dynamika PKB w ostatnim kwartale 2019 r. obniżyła się do 3,1 proc. (z 3,9 proc. w trzecim kwartale), czyli znacznie więcej niż w swoich projekcjach z listopada oczekiwał bank centralny. Ale jednocześnie stopa bezrobocia zachowała się dużo lepiej niż w projekcji. I co ciekawsze, jest to zasługa wzrostu zatrudnienia, a nie odpływu ludzi z zasobów siły roboczej na emeryturę.

Jak to wyjaśnić, co się dzieje? Jedna możliwość jest taka, że firmy kompletnie nie przejmują się spowolnieniem gospodarczym – traktują to jako zjawisko przejściowe. Druga możliwość, bardziej prawdopodobna, jest taka, że w obliczu problemów z dostępem do pracowników zatrudnianie jest obecnie znacznie ważniejsze niż kontrola kosztów, tym bardziej, że w warunkach wysokiej inflacji łatwiej jest przerzucać koszty na ceny.

W innych krajach widać zresztą podobne zjawisko. Niemcy doświadczają recesji w przemyśle i stagnacji gospodarki, a stopa bezrobocia ani drgnie. W innych krajach UE jest najczęściej stabilna lub spada. Rynki pracy są jak forteca dobrze chroniona przed recesyjnymi powodziami.

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.

PB Forecast
O Autorze:
Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
 
Inflacja przyrasta najszybciej od 2004 r.

Inflacja w Polsce wzrosła… Nie. Inflacja w Polsce skoczyła! Tak szybkiego przyrostu inflacji jak w ostatnich paru miesiącach nie widzieliśmy od połowy 2004 r., czyli momentu wejścia Polski do Unii Europejskiej.

Marek Belka, były prezes NBP, ostrzega  w wywiadzie dla BusinessInsider, że Polsce grozi stagflacja, czyli wysoki wzrost cen w warunkach niskiego wzrostu gospodarczego. Czy rzeczywiście takie niebezpieczeństwo ma wysokie prawdopodobieństwo materializacji? Nie sądzę, bo stagflacja to specyficzne zjawisko, które w historii występowało rzadko. Jeżeli już grozi nam jakieś niebezpieczeństwo, to że wysoka inflacja będzie czynnikiem pogłębiającym dołek koniunktury. Może „wyżreć” realne wynagrodzenia i tym samym obniżyć dynamikę konsumpcji. Może też w negatywnym scenariuszu doprowadzić do podwyżek stóp procentowych.

W styczniu inflacja wyniosła 4,4 proc. – podał wstępnie GUS (dane będą rewidowane w marcu). To oznacza, że w ciągu dwóch miesięcy wskaźnik ten wzrósł aż o 1,8 pkt proc. To najwyższy przyrost w tak krótkim okresie od czerwca 2004 r. Co więcej, i pewnie co gorzej, szybko rośnie tzw. inflacja bazowa, która nie uwzględnia cen żywności i energii, zależnych w dużej mierze od cen surowców. Ta miara inflacji, mająca mierzyć fundamentalne procesy cenowe, mogła przekroczyć 3,3 proc., co oznacza, że była najwyższa od wiosny 2002 r. Inflacja rośnie z trzech powodów: 1) jako reakcja na wysoki wzrost płac w minionych latach, 2) jako efekt zmian regulacyjnych (szczególnie na rynku wywozu odpadów), 3) jako efekt ograniczeń w produkcji żywności wywołanych zmianami pogody i zwierzęcymi epidemiami.

Dla obywateli szybko rosnące ceny są bardzo nieprzyjemnym zjawiskiem. Realne wynagrodzenia są przez to niższe, a to może przełożyć się na niższy wzrost konsumpcji i niższy wzrost gospodarczy.

Z eksperckiego punktu widzenia sam fakt, że inflacja wyskoczyła tak wysoko nie powinien budzić nadmiernych emocji. Pamiętajmy, że przez bitych siedem lat (!) inflacja znajdowała się poniżej celu inflacyjnego NBP. W ekonomii i w bankach centralnych coraz częściej uważa się, że po bardzo długich okresach niskiej inflacji można pozwolić, by przez pewien czas była ona wyższa niż cel inflacyjny. Żyjemy w świecie generalnie bezinflacyjnym i parę miesięcy podwyższonej inflacji nie powinno wywoływać palpitacji serca i rozsądku. Firmy dzięki temu odbudowują marże, realne wynagrodzenia wracają do normalnego wzrostu po okresie stratosferycznych dynamik, pewne zjawiska po prostu się normalizują. I sama inflacja też się w końcu znormalizuje, bo hamująca konsumpcja i inwestycje ograniczą przyrost cen.

Natomiast uważnego monitoringu wymaga jedno istotne zjawisko – skłonność firm do wykorzystywania szumu wokół inflacji do szybszego podnoszenia cen. Firmom jest dużo łatwiej wprowadzać nowe cenniki, gdy całe społeczeństwo rozmawia o podwyżkach cen (a z mojego wąskiego doświadczenia wynika, że tak jest). Gdyby to zjawisko przybrało masowy charakter, wówczas groziłoby nam utrwalenie podwyższonej inflacji. W takich warunkach bank centralny będzie musiał podnieść stopy procentowe, nawet w warunkach spowalniającej gospodarki.

Pierwszy kwartał może wiele w tej kwestii wyjaśnić.

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.

PB Forecast


O Autorze:

Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
 

 

Rekordowa nadwyżka handlowa Polski – skąd się wzięła?

Na to zjawisko składają się dwa trendy, jeden pozytywny, drugi – negatywny. Bardzo mocny wzrost nadwyżki handlowej to z jednej strony efekt długookresowego wzrostu oszczędności w Polsce, a z drugiej strony silnego hamowania gospodarki w krótkim okresie.

W grudniu saldo handlowe wyniosło +224 mln euro. To wyjątkowe zjawisko, ponieważ zwykle w grudniu notowaliśmy deficyt handlowy. Gdy usuniemy z danych efekty sezonowe, to zobaczymy, że nadwyżka sięgnęła 750 mln euro i było najwyższa co najmniej od połowy lat 90., a możliwe, że nawet od początku transformacji (za lata 90. nie ma porównywalnych danych).   

Poprawa salda handlowego trwa w Polsce systematycznie od dekady i odbywa się falami. Niektórzy tłumaczą to rosnącą konkurencyjnością sektora eksportowego, ale lepsze jest inne wytłumaczenie – to efekt rosnącej stopy oszczędności, czyli relacji oszczędności do PKB. Ostatecznie całe saldo handlowe, powiększone o saldo transferów pieniężnych (np. płatności UE dla rolników) i saldo transferów dochodów (np. odsetek od obligacji), musi się równać różnicy między oszczędnościami a inwestycjami. Opisując to w bardzo dużym uproszczeniu, jeżeli jakiejś części produktu krajowego nie skonsumujemy ani nie odłożymy na później w formie środków przeznaczonych na przyszłą produkcję, to musimy to … wyeksportować. Jeżeli nie możemy, to kurs waluty dostosowuje się w taki sposób, byśmy mogli.

W Polsce konsumujemy coraz mniejszą część dochodu, który wytwarzamy. Jeszcze na początku lat 2000. konsumpcja stanowiła ok. 85 proc. PKB, dekadę później było to ok. 80 proc., a teraz jest to ok. 75 proc. Gdyby ten spadek udziału konsumpcji w PKB był rekompensowany inwestycjami, wówczas wpływ na saldo handlowe byłby niski. Ale nie jest. Udział inwestycji w PKB nie rośnie, a w długim okresie nawet się obniża. Więc wzrost oszczędności przy lekko malejącej stopie inwestycji daje trwałą poprawę salda handlowego. Jest to też czynnik wpływający na poprawę stabilności gospodarki.

Ale grudniowy skok salda to nie tylko efekt trendu długookresowego, ale też zmian krótkookresowych. Skok nadwyżki jest naprawdę imponujący. I wynika prawdopodobnie z osłabienia gospodarki w ostatnim kwartale roku. Dziś poznamy dokładne dane o PKB za czwarty kwartał, ale już wstępne dane za cały rok sugerowały, że doszło do wyraźnego hamowania gospodarki. W warunkach spowolnienia saldo handlowe Polski zwykle się poprawia.

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.

PB Forecast
O Autorze:
Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.