Banki sygnalizują istotny spadek popytu na kredyt inwestycyjny

Koniec zeszłego roku był bardzo dobry pod względem inwestycji w gospodarce – tak przynajmniej wynika ze wstępnych danych GUS. Jednak coraz więcej sygnałów wskazuje, że to był tylko jednorazowy wyskok w trendzie osłabienia. Pokazują to na przykład wyniki ostatniej ankiety prowadzonej przez NBP wśród członków komitetów kredytowych banków. Widzą oni wyraźny spadek popytu inwestycyjnego wśród firm.

W czwartym kwartale ocena popytu na kredyt długoterminowy wśród dużych firm spadła do najniższego poziomu od niemal czterech lat. Co więcej, w przeszłości takie spadki zwykle sygnalizowały pogorszenie realnych inwestycji w gospodarce. Wszystko to widać na załączonym wykresie.

Ten wskaźnik jest o tyle istotny, że duże firmy odpowiadają za bardzo dużą część inwestycji w gospodarce. Jednocześnie analogiczny wskaźnik dla małych firm wygląda jeszcze gorzej – ocena popytu na kredyt w tej grupie jest najniższa od niemal 10 lat.

Spadek popytu na kredyt to zapewne naturalna reakcja firm na pogorszenie koniunktury, szczególnie na rynkach eksportowych – eksporterzy są bowiem grupą szczególnie aktywną inwestycyjnie.

Jednocześnie wskazałbym dwa zjawiska, które powinny łagodzić spadek inwestycji w tym roku. Po pierwsze, wyniki eksportu nie są wcale złe, nie uzasadniają głębokiej redukcji inwestycji. Po drugie, w przeciwieństwie do 2013 i 2016 r., kiedy występowały ostatnie dwa głębokie dołki inwestycyjne, tym razem nie ma przesłanek do prognozowania bardzo głębokiego cięcia inwestycji publicznych.

Od wyraźnego spowolnienia gospodarki nie uciekniemy, ale jednocześnie pesymizm odnośnie perspektyw na najbliższe miesiące może być przesadzony – również wśród komitetów kredytowych.

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.


O Autorze:
Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
 
Pięć obserwacji po wyroku TSUE w sprawie kredytów frankowych

Oczekiwany z napięciem na rynku finansowym, w mediach i w dużej liczbie gospodarstw domowych wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w sprawie kredytów frankowych był w dużej mierze zgodny z oczekiwaniami dłużników. TSUE wydał wyrok dla nich korzystny. Rozkręca się zatem trend niekorzystnego dla banków orzecznictwa sądów.

Rynek miał ogromny problem, by dobrze zidentyfikować konsekwencje wyroku. Widać to było po potężnych wahaniach cen akcji banków na giełdzie, które raz traciły, raz zyskiwały (patrz wykres).

Ponieważ sprawa jest bardzo skomplikowana, postanowiłem uporządkować moje spojrzenie na temat w pięciu kluczowych punktach.

Po pierwsze, wyrok TSUE był ważny, ale nie był rewolucyjny. Rewolucyjna jest generalna zmiana trendu w orzecznictwie sądów, widoczna już od wielu miesięcy. Bank ING szacuje, że o ile do 2018 r. zdecydowaną większość sprawy wygrywały banki, o tyle w 2019 r. w orzeczeniach pierwszej instancji znacznie częściej wygrywali dłużnicy.  A w kwietniu zapadł przed Sądem Najwyższym przełomowy wyrok, w którym SN dopuścił możliwość przewalutowania kredytów indeksowanych po kursie z dnia zaciągnięcia kredytu i zastosowanie do nich niskiej stawki LIBOR. W kraju dzieje się wiele ciekawszych rzeczy niż przed TSUE.

Po drugie, sam wyrok TSUE otwiera furtkę do anulowania niektórych umów kredytowych i z tego powodu jest korzystny dla dłużników. Wyrok wskazuje, że klienci mogą domagać się unieważnienia umowy kredytowej jeżeli znajduje się w niej nieuczciwy zapis, bez którego inne zapisy umowy nie mają sensu. Sąd nie może uzupełniać umowy by ratować bank przed gigantyczną stratą na danej umowie. W praktyce, jeżeli sąd uzna, że tabela kursów stosowana przez bank była nieuczciwa, wówczas upaść może cała umowa – sąd nie ma prawa wstawiać do umowy nowych zapisów, np. tabeli kursów NBP. Anulowanie umowy może być korzystne dla wielu dłużników, ale nie dla wszystkich. Anulowanie umowy jest też oczywiście bardzo kosztowne dla banków, bo przerzuca na nie cały koszt deprecjacji złotego w ostatnich latach.

Po trzecie, TSUE nie otworzył sądom furtki do opcji przewalutowania kredytu frankowego po kursie z dnia zaciągnięcia kredytu i przy zastosowaniu stawki LIBOR. W tej sprawie (niewiążąca) opinia TSUE jest sprzeczna z tym, co zasądził niedawno polski Sąd Najwyższy. TSUE stwierdza, że zastosowanie opcji przewalutowania i zostawienia LIBORu może być niezgodne z polskim prawem, choć ocena pozostaje w gestii sądów krajowych. Wygląda na to, że TSUE zostawił sądom dwie opcje w sytuacji, gdy te dopatrzą się nieuczciwych zapisów w umowach i uznają, że bez tych zapisów umowa nie może istnieć: albo mogą one całkowicie anulować umowę, albo – jeżeli dłużnik tego chce – zostawić całą umowę w mocy.

Po czwarte, wyrok (i towarzyszący mu rozgłos) na pewno przyczyni się do wzrostu liczby spraw sądowych, ale nie da się określić w tym momencie, jak mocno wzrośnie odsetek spraw wygrywanych przez dłużników. Przede wszystkim, trzeba pamiętać, że w wielu sprawach sądy w ogóle nie dopatrywały się nieuczciwych zapisów w umowach – takich spraw wyroki Sądu Najwyższego czy TSUE w ogóle nie dotyczą. Nie da się określić a priori, ile będzie takich przypadków. Związek Banków Polskich szacuje, że do tej pory ok. 90 proc. prawomocnych (!) wyroków wygrywały banki. Nawet jeżeli trend w pierwszych instancjach się odwrócił w tym roku, to do pełnego zwrotu jeszcze jest daleka droga.

Po piąte, najbliższe sześć-dwanaście miesięcy będzie kluczowe dla określenia skali ryzyka dla gospodarki i sektora bankowego związanego z procesami sądowymi, a skala ta będzie ujawniać się stopniowo przez kolejne wyroki i orzeczenia. Najważniejsze będą dane na temat tego, jaką część wyroków wygrywają dłużnicy, a jaką banki, oraz jaka za tym stoi argumentacja. Czarne scenariusze wskazują, że gdyby klienci masowo uszyli do sądów i wygrywali sprawy, to w ciągu kilku lat straty banków mogłyby przekraczać 50 mld zł. To byłby wstrząs o znaczeniu dla całej gospodarki, bo oznaczałby deprecjację waluty i prawdopodobne ograniczenie akcji kredytowej przez banki. Ale to jest bardzo czarny scenariusz, który można traktować jako skrajny. Bardziej realne jest, że dłużnicy wygrają jakąś część spraw, ale nie większość. Ponadto, w sytuacji, gdy sprawy zaczęłyby przybierać obrót niebezpieczny z makroekonomicznego punktu widzenia, możliwa będzie interwencja ustawowa, która rozstrzygnie problem w sposób łączący interesy dłużników i banków. Interwencja taka będzie znacznie łatwiejsza niż w przeszłości, będzie można ją motywować wyrokami sądów, co praktycznie niweluje możliwość pozywania Polski przez banki przed trybunałami arbitrażowymi na arenie międzynarodowej.

Agencja ratingowa Moody’s szacowała przed wyrokiem, że straty banków na procesach mogą potencjalnie sięgnąć ok. 20 mld zł. Jeżeli tak, to będzie to bardzo bolesne dla banków, w gospodarce może być czynnikiem ograniczającym wzrost gospodarczy, ale raczej nie czymś, co wywoła poważniejsze turbulencje makroekonomiczne.

Autor: Ignacy Morawski


Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.