Przepotężna nadwyżka handlu towarami Polski

Polska gospodarka hamuje, ale poduszką bezpieczeństwa okazuje się relatywnie odporny na zawirowania zagraniczne eksport. Tak można interpretować ostatnie dane o bilansie płatniczym. W listopadzie Polska zanotowała potężną nadwyżkę w handlu towarami, właśnie dzięki kombinacji słabego importu i relatywnie mocnego eksportu. Patrząc na cały rachunek bieżący, czyli saldo dochodów z tytułu handlu towarami, usługami, płatności dywidend/odsetek i transferów pieniężnych, to bardzo dawno nie było ono tak wysokie w relacji do PKB.

Nadwyżka handlu towarami wyniosła w listopadzie 829 mln euro. To drugi w historii wynik po wrześniowych 830 mln euro*. Jest on zasługą mocnego spadku importu (4,5 proc. rok do roku) i tylko lekkiego spadku eksportu (1,1 proc. rok do roku). Kiedy z danych usuniemy wszystkie szumy, czyli odejmiemy sezonowości i weźmiemy średnią kroczącą, to zobaczmy, że dynamika importu zbliżyła się do zera, ale dynamika eksportu trzyma się solidnie powyżej 5 proc. Oczywiście sprzedaż zagraniczna rośnie nieco słabiej niż rok czy dwa lata temu, ale czego możemy oczekiwać przy potężnym spadku produkcji przemysłowej w Niemczech! Fakt, że przy niekorzystnych warunkach zewnętrznych polski eksport wciąż rośnie, jest godny docenienia.

Jak zinterpretować te dane? Słabość importu to odzwierciedlenie słabości akumulacji, czyli inwestycji i zapasów – firmy mniej kupują za granicą towarów inwestycyjnych oraz prawdopodobnie mniej towarów konsumpcyjnych do magazynów. Winne są kulejące inwestycje publiczne i prawdopodobnie zwalniające inwestycje prywatne. Możliwe jest też, że konsumpcja towarów wspierana przez nową rundę 500+ jest słabsza od oczekiwań.

Z kolei niezłe wyniki eksportu to po prostu odzwierciedlenie wysokiej konkurencyjności polskiego sektora przemysłowego. Otwierane są nowe fabryki inwestorów zagranicznych, a jednocześnie zamawiający w Europie mogą w czasie gorszej koniunktury szukać tańszych dostawców z Europy Środkowej.

Warto zwrócić uwagę, że całe saldo obrotów bieżących w relacji do PKB w ostatnich 12 miesiącach przekroczyło 0,6 proc. Ostatni raz taki wynik był zanotowany w 1995 r., a jesteśmy blisko przekroczenia tamtego poziomu (choć wtedy gospodarka funkcjonowała w innych warunkach, więc trudno o bezpośrednie porównania). Oznacza to w praktyce, że polska gospodarka jest na bieżąco uniezależniona od finansowania zagranicznego. To oznaka wysokiej odporności na wstrząsy w światowym systemie finansowym. Choć warto pamiętać, że jesteśmy krajem spłacającym dość wysokie zadłużenie zagraniczne – ktoś kto spłaca zadłużenie, musi notować nadwyżkę dochodów nad wydatkami. Dobrze wiec, że spłacamy, ale nie oznacza to, że staliśmy się nagle drugimi Niemcami, Szwajcarią, czy nawet Czechami (kraje te słyną z wysokich oszczędności i stabilności finansowej). Powoli.

*Trzeba pamiętać, że dane z bilansu płatniczego podlegają ex post mocnym rewizjom wynikającym z uzupełniana danych przez NBP 

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.


O Autorze:
Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
Moment wyczekiwania, co dalej ze stopą bezrobocia

Czekałem wiele miesięcy aż będę mógł napisać, że stopa bezrobocia w umęczonej kryzysami strefie euro spadła do rekordowo niskiego poziomu. Ale nie mogę tego zrobić, bo odsetek bezrobotnych zatrzymał się kilka dziesiątych punktu procentowego ponad historycznym minimum, osiągniętym na początku 2008 r.

Tak się stało nie tylko w strefie euro, ale też innych rejonach, również w Polsce. Wszędzie stopa bezrobocia stanęła w miejscu. Stoi nisko, ale już się nie zmienia – widać to na wykresie poniżej. Trwa moment wyczekiwania, co wydarzy się dalej. 

Gdyby stopa bezrobocia ruszyła się wyraźnie w górę, byłoby to jasny sygnał, że z gospodarką dzieje się coś niedobrego. Ale na razie nie widać żadnych objawów, by stopa bezrobocia w Europie miała rosnąć. Natomiast na pewno przydałby się jej dalszy spadek. Choć 7,5 proc. bezrobocia w strefie euro i 6,3 proc. w całej UE to mało na tle historycznym, ale to wciąż na tyle dużo, by wywoływać niepewność wśród pracowników i generować niepokoje społeczne. W USA, Japonii, Australii, Kanadzie stopa bezrobocia jest niższa. Europa ma jakąś dziwną akceptację dla wysokich stóp bezrobocia i niskiej inflacji – jest to zapewne pokłosie różnic politycznych odnośnie tego, jak z bezrobociem należy walczyć.

W Polsce stopa bezrobocia zatrzymała się na poziomie 3,2 proc. (jest to szacunek Eurostatu – dotyczy danych z badań ankietowych, tzw. metody BAEL) i raczej już nie powróci do spadków. Już na te spadku nie ma miejsca. Natomiast ciekawe jest pytanie, o ile może podbić stopę bezrobocia podwyżka płacy minimalnej i spowolnienie gospodarcze? Tego dowiemy się w ciągu kilku miesięcy. Ja sądzę, że zakończymy ten rok z lekko wyższą stopą bezrobocia niż obecnie.

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.


O Autorze:

Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
 
Nie ma zrównoważonego budżetu

Rozpoczęcie procedowania w Sejmie ustawy budżetowej na 2020 r. jest dobrą okazją, by wrócić do tematu, który parę razy już poruszałem – kwestii tzw. „zrównoważonego budżetu”. W tym momencie wiemy już, że to jest fikcja, budżet państwa nie jest zrównoważony. Czy to problem? Pewnie niewielki. Ale warto odnotować fakt, że pomijając jednorazowe wpływy powiększamy istotnie deficyt finansów publicznych.

Żeby dobrze zobrazować sytuację, Polska w Europie Środkowej plasuje się gdzieś między Czechami a Rumunią. Czechy słyną z wysokiej wiarygodności i ostrożności fiskalnej. Rumunia znana jest z jechania po bandzie i stymulowania fiskalnego gospodarki w momentach jej największej ekspansji. My jesteśmy krajem unikającym obu tych „skrajności”, na dobre i na złe.

Wprawdzie oficjalny deficyt budżetowy zaplanowany w ustawie wynosi zero. Ale jak pisałem przed dwoma miesiącami, rezygnacja z podwyżek podatków (i wprowadzenia wyższych wydatków) sprawiła, że osiągnięcie zerowego deficytu będzie możliwe tylko dzięki kreatywnej księgowości. I tak się stało. Część wydatków rząd po prostu wypchnął poza budżet, realizując je przez tzw. Fundusz Solidarnościowy, który miał służyć głównie wsparciu osób niepełnosprawnych. Dodatkowo zmienione zostały zasady księgowania zysku Narodowego Banku Polskiego, w taki sposób, by powiększyć kwotę wypłaty zysku z banku do budżetu (zysk NBP zawsze w większości trafia do budżetu).

Więc choć w budżecie deficyt wynosi zero, to w sektorze finansów publicznych, uwzględniającym wszystkie instytucje publiczne (wraz z samorządami), deficyt ma sięgnąć ponad 26 mld zł (1,2 proc. PKB). Jest to wynik liczony według metodologii UE. A kiedy odejmie się jednorazowe działania związane z opodatkowaniem transferu OFE na indywidualne konta emerytalne czy z dochodami ze sprzedaży praw do emisji CO2, to deficyt w finansach publicznych sięgnąć ma ok. 48 mld zł (2,2 proc. PKB). 

W takiej sytuacji mówienie o zrównoważonym budżecie nie ma już większego sensu. Rząd musiał zrealizować formalnie zerowy deficyt, ponieważ do tego zmuszała go reguła fiskalna zaszyta w ustawie o finansach publicznych. Ale przeniesienie części wydatków do funduszu nie objętego dotychczas regułą fiskalną jest pierwszym krokiem do likwidacji tej reguły lub jej okrojenia. Ponieważ agencje ratingowe przywiązują do reguły fiskalnej dużą wagę, więc rząd będzie miał zagwozdkę jak sobie z nią poradzić. Na razie wybrał jej obejście.

Powiększenie deficytu w czasie spowolnienia gospodarki nie jest oczywiście czymś, co powinno budzić jakiś niepokój. Jednak każdy, kto przywiązuje wagę do znaczenia stabilnych reguł gry w gospodarce i polityce gospodarczej, musi czuć się zawiedziony takim potraktowaniem reguły wydatkowej. W długim okresie to nie będzie służyło stabilności finansów publicznych. Lubimy w Polsce Czechów, ale wciąż nie chcemy być jak Czesi.

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.


O Autorze:

Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
 
Europejski konsument zaskoczył optymizmem

W tym tygodniu pojawiły się dwie informacje czysto makroekonomiczne, które mogły wywołać spore zaskoczenie. Jedną opisałem wczoraj – to wyskok inflacji w Polsce, który nota bene został zlekceważony przez Radę Polityki Pieniężnej w jej środowym komunikacie. Ale jest też drugie ciekawe zaskoczenie – sprzedaż detaliczna w Europie. Ona rośnie, pięknie rośnie! Gdyby Europejczycy przywiązywali tyle wagi do konsumpcji, co Amerykanie, to negatywne opinie o stanie gospodarki na pewno nie byłyby aż tak rozpowszechnione.

W listopadzie sprzedaż detaliczna w strefie euro wzrosła o 2,2 proc. rok do roku (na podstawie danych odsezonowanych), czyli właściwie zgodnie z długookresowym trendem. Najciekawsze jest spojrzenie na zestawienie sprzedaży i produkcji przemysłowej. NIGDY nie zdarzyło się, by sprzedaż utrzymywała stabilne tempo wzrostu w czasie recesji produkcji. Nigdy od początku istnienia strefy euro. Ten zupełny brak przełożenia zawirowań w przemyśle na handel jest zaskakujący. Jest to zapewne efekt dobrej sytuacji na rynkach pracy krajów europejskich, a to z kolei wynika z wstrzemięźliwości firm przemysłowych w zwalnianiu pracowników.

Przeciętny konsument od recesji w światowym handlu towarami wciąż jest bardzo daleko.

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.


O Autorze:
Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
Inflacja wybiła w górę, ceny usług rosną najszybciej od 2001 r.

Nowy Rok rozpoczynamy bardzo mocnym akcentem cenowym. Inflacja w Polsce zaskakująco przyspieszyła w grudniu, a niektóre jej miary są blisko najwyższych poziomów od … 18 lat. Nie jest to dobra informacja. Wyraźny skok inflacji w Polsce może obniżyć dynamikę konsumpcji i tym samym PKB. Choć jest to właściwie naturalna reakcja gospodarki na bardzo szybki wzrost płac z ostatnich lat.

GUS podał wstępny odczyt inflacji za grudzień, z którego wynika, że wzrosła ona do 3,4 proc., wobec 2,6 proc. w listopadzie. Co najciekawsze, wzrost jest wiedziony nie wahliwymi cenami żywności, które często są odpowiedzialne za takie niespodzianki, ale cenami bazowymi, czyli kategoriami po odjęciu żywności i energii. Ze szczątkowych danych (pełne zostaną podane w połowie miesiąca) można wnioskować, że inflacja bazowa wyniosła ok. 3,2 proc., czyli mogła być najwyższa od kwietnia 2002 r. Dane podane przez Eurostat wskazują, że ceny usług rosły w Polsce w grudniu najszybciej od listopada 2001 r. 

Powód podwyżek cen to oczywiście opóźniona reakcja na wzrost płac oraz podwyżki niektórych cen regulowanych (np. wywóz śmieci). Można też zadać uzasadnione pytanie, czy firmy z wyprzedzeniem nie zareagowały na skokowy wzrost płacy minimalnej, który nastąpił w styczniu. Tego nie wiemy, bo mamy na razie za mało danych.

Ponieważ od 2020 r. rosną ceny energii elektrycznej, inflacja może na początku roku znacznie przekroczyć 4 proc. Spowolnienie realnych wynagrodzeń jest już w takiej sytuacji bardzo wyraźne i może negatywnie przełożyć się na konsumpcję. Tym samym inflacja pomaga sprowadzić gospodarkę z cyklicznej górki, dając jednocześnie firmom nieco oddechu – wzrost cen oznacza, że łatwiej przerzucają one koszty na ceny i tym samym odbudowują prawdopodobnie marże. 

Ekonomiści uznający lekko dodatnią inflację za pozytywne zjawisko zawsze wskazywali, że pozwala ona obniżyć realną dynamikę wynagrodzeń bez cięcia płac nominalnych, które jest praktycznie niemożliwe. I to właśnie teraz obserwujemy. Przy tak rozkręconej gospodarce, taka inflacja nie jest zjawiskiem szokującym.

Rada Polityki Pieniężnej w swoich projekcjach przewidywała, że inflacja na początku 2020 r. może przekroczyć 4 proc. A później, wedle tych projekcji, ma zacząć się obniżać. Sądzę, że w RPP pojawi się niepokój dopiero wtedy, gdy inflacja zbliży się do 5 proc. i/lub jeżeli nie zacznie spadać na wiosnę.

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.


O Autorze:

Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
 
Produkcja w Polsce wciąż odporna na niemiecką recesję

Dane o produkcji przemysłowej należą do najważniejszych miesięcznych wskaźników koniunktury (wysoko korelują się z PKB), więc kronikarski obowiązek zmusza do odnotowania wczorajszej publikacji w tej dziedzinie. Produkcja w Polsce rośnie wolno, ale przedstawiając ją na tle załamania produkcji w Niemczech, wygląda już znacznie lepiej. Można nawet dopatrywać się jakichś sygnałów lekkiego odbicia w Polsce po letnim dołku.

W listopadzie produkcja przemysłowa wzrosła o 1,4 proc. rok do roku, wobec wzrostu o 3,5 proc. w październiku. Trudno się tymi danymi zachwycać.

Ale jest kilka „ale…”. Tegoroczny listopad miał niską liczbę dni roboczych, a zeszłoroczny – wysoką. Jeden dzień roboczy to często ok. 1-2 pkt proc. w dynamice produkcji. Więc gdy uwzględnimy ten efekt, to dane rysują się nam już wyraźnie lepiej.

Co więcej, produkcja w Polsce nie reaguje jakoś wyraźnie na pogłębiające się załamanie w przemyśle niemieckim. Szacuję, że po usunięciu wspomnianych (i innych) efektów sezonowych samo przetwórstwo wzrosło w Polsce w listopadzie o 2 proc., podczas gdy w Niemczech spadało ostatnio w tempie przekraczającym 6 proc. rocznie. Polskie firmy mają dłuższy cykl zamówień niż niemieckie, więc ta reakcja może jeszcze przyjść. Ale z drugiej strony, widzimy ożywienie w przemyśle na świecie, które może pozytywnie przekładać się na polskich producentów.

Po fali rewizji w dół prognoz dla polskiej gospodarki nadszedł chyba moment lekkiego wyczekiwania – może przyszły rok nie będzie tak zły, jak się wydawało pesymistom.

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.


O Autorze:

Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
 
Płace wyraźnie zwalniają. Koniunktura? PPK? Płaca minimalna?

Wynagrodzenia rosną w Polsce coraz wolniej. Wprawdzie ich nominalna dynamika wciąż jest wysoka, ale jest już znacznie niższa niż w pierwszej połowie roku, a po uwzględnieniu inflacji jest już nawet niższa niż długookresowy trend. Co się dzieje? Pierwsza intuicyjna odpowiedź jest taka, że to po prostu naturalny efekt spowolnienia gospodarczego. Ale w danych można też dostrzec efekt wprowadzenia pracowniczych planów kapitałowych. I możliwe też jest, że firmy szykują się na skokową podwyżkę płacy minimalnej.

W listopadzie przeciętne wynagrodzenie brutto w sektorze przedsiębiorstw wyniosło 5229 zł i było o 5,3 proc. wyższe niż przed rokiem. Są to dane obejmujące ok. 6 mln pracujących w firmach niefinansowych zatrudniających powyżej 9 osób. Lepszych na bieżąco nie mamy (na wykresie poniżej prezentuję trend – wyjaśniam to dalej).

Te 5,3 proc. to sporo. Ale pamiętajmy, że w pierwszej połowie roku średni wzrost wynosił niemal 7 proc. I rynek też nie oczekiwał aż takiego spowolnienia. A po uwzględnieniu inflacji, przeciętne realne wynagrodzenie wzrosło tylko o 2,6 proc., wobec 5 proc. w pierwszej połowie roku. I ten wskaźnik jest już poniżej długookresowego trendu, wynoszącego 3 proc. (mniej więcej tyle, ile wynosi w Polsce przeciętna dynamika wydajności pracy).

To spowolnienie płac może być efektem pogarszających się perspektyw popytu w gospodarce. Zarówno twarde dane ekonomiczne, jak i ankiety wśród przedsiębiorstw pokazują, że gospodarka zwalnia. W takiej sytuacji firmy mogą być mniej chętne do podwyżek wynagrodzeń. Normalne, cykliczne zjawisko. I tu możnaby zakończyć ten tekst, gdyby nie fakt, że interesująca jest reakcja firm na zmiany regulacyjne – wprowadzenie pracowniczych planów kapitałowych, które podnoszą koszty pracy po stronie pracodawców, oraz skokowe podniesienie płacy minimalnej .

PPK w dużych firmach weszło od lipca (w ramach programu pracodawcy muszą wpłacać dla pracownika 1,5-4 proc. jego pensji brutto, a dodatkowe 0,5-4 proc. płaci sam pracownik ze swojej pensji brutto; pracownik może się wypisać z programu). Są to firmy, które odpowiadają aż za 63 proc. łącznej kwoty wypłacanych wynagrodzeń w sektorze przedsiębiorstw! I co widzimy w danych? Trend płac, czyli zmiany wygładzone przez odjęcie krótkookresowych wahań i efektów sezonowych, wyraźnie spowolnił dokładnie od połowy 2019 r. Mimo że spowolnienie gospodarcze było odczuwalne już wcześniej, więc trudno znaleźć szczególny powód, dlaczego trend miałby się zmienić akurat w połowie roku.

Oczywiście można argumentować, że ten dowód jest dość miałki. Bo jest. Ale pamiętajmy, że rezygnacja z podwyżek po wprowadzeniu PPK byłaby zupełnie racjonalną decyzją firm i pracowników. Samo PPK stanowi rodzaj podwyżki dla pracownika – pracodawca wpłaca na konto pracownika pieniądze, które stają się jego prywatnymi aktywami i do których wcześniej nie miał on żadnego tytułu.

Jest też inna zmiana regulacyjna na horyzoncie – podwyżka płacy minimalnej od stycznia aż o 15,6 proc. Możliwe, że część firm wstrzymała podwyżki płac do nowego roku, wiedząc, że część pracowników dostanie regulacyjnie wyższe pensje, a części trzeba będzie je podnieść w reakcji na rewizję całej siatki płac. Z moich szacunków, czynionych na potrzeby jednego z projektów, które realizowaliśmy w SpotData, wynika, że podniesienie minimalnego wynagrodzenia w takiej skali jak w Polsce w 2020 r. podnosi dynamikę średniego wynagrodzenia o ok. 1 pkt proc. – choć biorąc pod uwagę, że w Polsce wciąż mamy rynek pracownika, ten efekt może być nieco większy. Może firmy robią na to miejsce.

Choć zatem płace zwolniły, to wkrótce mogą znowu przyspieszyć.

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.


O Autorze:
Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
Chińska i amerykańska produkcja w górę

Dwie największe gospodarki świata – Chiny i Stany Zjednoczone – zwarte są w klinczu wojny handlowej. Ale dane przemysłowe napływające z tych krajów jakby dopasowały się do uroczystego momentu osiągnięcia pierwszego istotnego porozumienia w tej wojnie. Przemysł w obu krajach wykazuje lekkie ożywienie, co może być sygnałem wychodzenia cyklu przemysłowego z dołka.

Produkcja przemysłowa w Chinach wzrosła w listopadzie o 6,2 proc. rok do roku, najmocniej od czerwca. Jak widać na wykresie, letnio-jesienny dołek minął. Produkcja w Stanach Zjednoczonych spadła w listopadzie o 0,8 proc. rok do roku, co oznacza poprawę w porównaniu z październikiem (spadek o 1,3 proc.) i wynik wyraźnie lepszy od oczekiwań rynkowych. W przypadku USA ważniejsze niż ledwo widoczne odbicie w dynamikach rocznych jest odbicie w dynamikach miesięcznych – zmiana produkcji w listopadzie wobec października była najwyższa od dwóch lat.

Coraz więcej sygnałów układa się w obraz stopniowego ożywienia koniunktury przemysłowej na świecie w 2020 r. Do tego obrazu nie pasuje tylko jeden element: Europa. Tu dane wciąż są słabe, a ostatnie odczyty wskaźników PMI za grudzień były gorsze od oczekiwań. Może Europie pomoże wyjaśnienie krótkookresowych niepewności związanych z brexitem.

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.


O Autorze:
Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
Polska z coraz większą nadwyżką handlową

Żyjemy w czasach wojen handlowych, gdy nadwyżki handlowe znów, jak w dalekiej przeszłości, są traktowane przez niektóre kraje (hmm, proszę zgadnąć które) niemal jak dobro narodowe. Powinniśmy się więc może bardzo cieszyć, że mamy coraz większą nadwyżkę handlową. I rzeczywiście można w tej nadwyżce odnaleźć pozytywne zjawiska. Ale nie tylko.

NBP podał, że eksport towarów wzrósł w październiku o 4 proc., a import spadł o 0,1 proc. rok do roku. Nadwyżka handlowa wyniosła 440 mln euro. A patrząc na średnią za trzy miesiące po wyrównaniu sezonowym, będącą przybliżeniem krótkookresowego trendu, nadwyżka wyniosła 223 mln euro i była najwyższa od listopada 2011 r. Co jeszcze ciekawsze, saldo handlowe wyszło na plus w ujęciu sumy za 12 minionych miesięcy.

Pozytywnym zjawiskiem jest na pewno solidny wzrost eksportu. Rośnie on wyraźnie szybciej niż import krajów Unii Europejskiej, co oznacza, że producenci z Polski powiększają swój udział w rynkach unijnych oraz zwiększają sprzedaż na inne rynki. Polska maszyna eksportowa działa na wysokich obrotach.

Spójrzmy na to też inaczej. Polska w pierwszej dekadzie XXI wieku zaciągała duże zobowiązania zagraniczne, w postaci inwestycji bezpośrednich i portfelowych w naszym kraju. Suma netto aktywów i pasywów zagranicznych wszystkich podmiotów w Polsce stała się przez to wysoce ujemna. Teraz przyszedł czas spłacania zobowiązań. Wysoki eksport w tym pomaga, bowiem nadwyżka eksportu nad importem de facto prowadzi do obniżenia zobowiązań zagranicznych.

Ale porzućmy te rozważania długookresowe. Rosnąca nadwyżka handlowa to też objaw słabości importu i inwestycji. Jak już tłumaczyłem wielokrotnie, saldo obrotów bieżących, którego saldo handlowe jest głównym komponentem, jest tak naprawdę różnicą między krajowymi oszczędnościami a krajowymi inwestycjami. Wyraźna zmiana tego salda w górę oznacza, że albo rosną oszczędności albo słabną inwestycje. Patrząc na ostatnie dane z Polski, można przypuszczać, że mamy do czynienia z osłabieniem inwestycji (lub szerzej rzecz ujmując – akumulacji, do której, oprócz inwestycji, należą też zapasy). Można to też wyjaśnić w następujący sposób. Polska nie jest dużym producentem towarów inwestycyjnych, raczej je importujemy niż eksportujemy. Jeżeli przy solidnie rosnącej konsumpcji import jest tak słaby, to widocznie słabe są też inwestycje.

Możemy się więc z rosnącego salda handlowego i cieszyć i nim martwić. Wszystko zależy od perspektywy. Patrząc na długookresową stabilność gospodarki, nadwyżka cieszy. Patrząc na krótkookresowy cykl, nadwyżka martwi.

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.


O Autorze:
Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
Inflacja coraz wyższa, czekamy na zimowe zmiany cenników

Ceny w Polsce rosną niemal perfekcyjnie zgodnie z celem inflacyjnym. I to jest dobra wiadomość. Ale jednocześnie widać wciąż narastającą presję inflacyjną w usługach, wynikającą m.in. z wysokiego tempa wzrostu płac. Polska jest drugim po Litwie krajem UE z najwyższą dynamiką cen usług. To może być jeszcze przez pewien czas zjawisko bolesne dla konsumentów.

W listopadzie inflacja wyniosła 2,6 proc., wobec 2,5 proc. w październiku. Przypomnę, że cel, w pobliżu którego NBP powinien utrzymywać dynamikę cen konsumpcyjnych w długim okresie, wynosi 2,5 proc. Używając uproszczonego żargonu, inflacja znajdująca się w pobliżu celu oznacza, że gospodarka nie jest ani przegrzana, ani schłodzona. A mówiąc bardziej precyzyjnie, oznacza to, że gospodarka nie jest ani przeinwestowana, ani nie doświadcza nadmiernego bezrobocia (pewnie możnaby podać jeszcze kilka innych wyjaśnień, co w praktyce oznacza stabilna i umiarkowana inflacja – to wymienione na pewno zawiera w sobie uproszczenia).

Jednocześnie są obszary gospodarki, w których presja cenowa jest bardzo wysoka na tle historycznych trendów. Chodzi głównie o usługi. GUS podał, że w listopadzie ceny usług wzrosły aż o 5,3 proc., wobec 4,5 proc. w październiku. Na wykresie pokazuję dłuższy szereg pochodzący z Eurostatu, który stosuje nieco inne wagi. Z tych danych wynika, że ceny usług w listopadzie wzrosły o 4,8 proc., czyli praktycznie w tempie widocznym ostatni raz w szczycie przegrzania gospodarki w 2008 r. (wtedy gospodarka była ewidentnie przeinwestowana, co dotyczyło szczególnie nieruchomości – wielkość inwestycji znacząco przekraczała dostępne krajowe oszczędności, co generowało szybki wzrost zadłużenia zagranicznego).

Są dwa główne źródła wzrostu cen usług. Po pierwsze, jest to szybki wzrost płac – dlatego ceny rosną szybko tam, gdzie płace wykazują wysoką dynamikę i gdzie odczuwalne są niedobory pracowników. Dobrym przykładem są ceny usług lekarskich, które wzrosły w listopadzie o 6,1 proc. rok do roku. Po drugie, źródłem wzrostu cen usług są zmiany regulacyjne, dotykające szczególnie usługi komunalne. Wywóz śmieci jest średnio aż o jedną trzecią droższy niż przed rokiem, co wynika w dużej mierze ze zmieniających się zasad segregowania odpadów.

Bardzo ważne dla trendów inflacyjnych w Polsce w najbliższym roku będą pierwsze miesiące 2020 r. Wtedy wchodzą nowe cenniki w wielu obszarach gospodarki i będzie widać, czy na decyzjach firm i samorządów bardziej ciążą rosnące koszty czy spowolnienie gospodarcze. NBP prognozuje, że inflacja w pierwszym kwartale może zbliżyć się do 4 proc., choć później zacznie opadać. Ta prognoza późniejszego opadania oparta jest na przekonaniu, że ceny usług nie wzrosną skokowo na początku roku (wtedy efekt ich wzrostu byłby widoczny we wskaźniku inflacji przez cały rok). Będzie to więc dla trendów cenowych bardzo ważny moment.

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.


O Autorze:

Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.