Rząd i całe społeczeństwo stanie wkrótce przed koniecznością dokonania wyborów, które będą wiązały się z ogromnym ryzykiem – bez względu na podjętą decyzję. To będzie trochę jak chodzenie po górskiej grani po ciemku. Pierwsza decyzja dotyczy skali powiększenia długu publicznego w celu ratowania firm przed upadkiem. Druga decyzja będzie dotyczyła zakończenia tzw. lock-downu w warunkach niepewności dotyczącej ścieżki epidemii.
Jeżeli chodzi o ratowanie firm, to rząd powoli dopracowuje pakiet ratunkowy dla gospodarki. Z wypowiedzi wiceministra finansów Leszka Skiby wynika, że wydatki związane z tym pakietem sięgną ok. 60 mld zł (niecałe 3 proc. PKB). A do tego należy doliczyć naturalny w takiej sytuacji głęboki spadek dochodów sektora finansów publicznych (to może być drugie tyle).
Pytanie, czy to wciąż nie za mało? Na zachodzie coraz częściej mówi się o pakietach fiskalnych bardziej zbliżonych do 10 proc. PKB. Nie wliczając działań kredytowych po stronie banków centralnych i państwowych banków rozwoju. Sądzę, że w tym momencie jako scenariusz bazowy należy przyjąć bardzo głęboką recesję w drugim kwartale i ostrożne ożywienie w kolejnych kwartałach – z mocnym odbiciem dopiero na wiosnę 2021 r. Może być oczywiście lepiej lub gorzej, ale to jest chyba najbardziej racjonalne założenie. W takich warunkach potrzeba wsparcia fiskalnego ze strony rządu będzie większa niż to co obecnie jest zapowiadane.
Z drugiej strony, Polska jest krajem o niższej wiarygodności kredytowej i dla nas zadłużenie w długim okresie będzie niosło większe koszty. Moim zdaniem to nie powinno ograniczać skali zwiększania wydatków, ale rozumiem, że rząd na razie boi się bardziej odważnych deklaracji. Trwa testowanie gruntu.
Jeżeli chodzi o zakończenie lock-downu, to decyzja będzie jeszcze trudniejsza. Na razie konieczne jest wygaszenie obecnej fali epidemii by lepiej przygotować się na kolejną. Ale gospodarka nie może trwać długo w warunkach takiego zawieszenia jak obecnie. To będzie niosło gigantyczne koszty społeczne, w pewnym momencie wykraczające poza koszty samej epidemii – przyznają to nawet eksperci od zdrowia. Spadek PKB w obecnych warunkach może sięgać kilkudziesięciu procent (stają nie tylko punkty usługowe, ale powoli też fabryki), utrzymanie takiego stanu rzeczy przez więcej niż parę miesięcy (bardziej 1-3 niż 4-6) oznacza wstrząs większy niż Wielka Depresja na początku lat 30. XX wieku. Wprawdzie po tym wstrząsie powinno nastąpić dynamiczne odbicie (w przeciwieństwie do epizodów depresji), ale jeżeli wstrząs będzie trwał długo to zniszczone zostaną struktury organizacyjne niezbędne do takiego odbicia. Dlatego w pewnym momencie możemy stanąć przed wyborem: ratowanie życia versus ratowanie dobrobytu ludności.
Patrząc na liczbę raportowanych przypadków COVID-19, widać, że w ostatnich dniach nastąpiło pewne ograniczenie przyrostu. Może ono wynikać z faktu, że testuje się tylko najpoważniejsze przypadku lub z faktu, że przyrost nowych zachorowań zwalnia. Tego nie wiemy. Wielu statystyków uważa, że dane o raportowanych infekcjach są mało wiarygodne i na ich podstawie nie powinno budować się predykcji. Jednak z drugiej strony to na podstawie tych danych mogą być podejmowane decyzje polityczne o blokadach lub odblokowaniu ruchu ludności. Sądzę więc, że wciąż warto te dane śledzić, znając jednocześnie ich ograniczenia.
Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.
O Autorze:
Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
|