Płace wyraźnie zwalniają. Koniunktura? PPK? Płaca minimalna?

Wynagrodzenia rosną w Polsce coraz wolniej. Wprawdzie ich nominalna dynamika wciąż jest wysoka, ale jest już znacznie niższa niż w pierwszej połowie roku, a po uwzględnieniu inflacji jest już nawet niższa niż długookresowy trend. Co się dzieje? Pierwsza intuicyjna odpowiedź jest taka, że to po prostu naturalny efekt spowolnienia gospodarczego. Ale w danych można też dostrzec efekt wprowadzenia pracowniczych planów kapitałowych. I możliwe też jest, że firmy szykują się na skokową podwyżkę płacy minimalnej.

W listopadzie przeciętne wynagrodzenie brutto w sektorze przedsiębiorstw wyniosło 5229 zł i było o 5,3 proc. wyższe niż przed rokiem. Są to dane obejmujące ok. 6 mln pracujących w firmach niefinansowych zatrudniających powyżej 9 osób. Lepszych na bieżąco nie mamy (na wykresie poniżej prezentuję trend – wyjaśniam to dalej).

Te 5,3 proc. to sporo. Ale pamiętajmy, że w pierwszej połowie roku średni wzrost wynosił niemal 7 proc. I rynek też nie oczekiwał aż takiego spowolnienia. A po uwzględnieniu inflacji, przeciętne realne wynagrodzenie wzrosło tylko o 2,6 proc., wobec 5 proc. w pierwszej połowie roku. I ten wskaźnik jest już poniżej długookresowego trendu, wynoszącego 3 proc. (mniej więcej tyle, ile wynosi w Polsce przeciętna dynamika wydajności pracy).

To spowolnienie płac może być efektem pogarszających się perspektyw popytu w gospodarce. Zarówno twarde dane ekonomiczne, jak i ankiety wśród przedsiębiorstw pokazują, że gospodarka zwalnia. W takiej sytuacji firmy mogą być mniej chętne do podwyżek wynagrodzeń. Normalne, cykliczne zjawisko. I tu możnaby zakończyć ten tekst, gdyby nie fakt, że interesująca jest reakcja firm na zmiany regulacyjne – wprowadzenie pracowniczych planów kapitałowych, które podnoszą koszty pracy po stronie pracodawców, oraz skokowe podniesienie płacy minimalnej .

PPK w dużych firmach weszło od lipca (w ramach programu pracodawcy muszą wpłacać dla pracownika 1,5-4 proc. jego pensji brutto, a dodatkowe 0,5-4 proc. płaci sam pracownik ze swojej pensji brutto; pracownik może się wypisać z programu). Są to firmy, które odpowiadają aż za 63 proc. łącznej kwoty wypłacanych wynagrodzeń w sektorze przedsiębiorstw! I co widzimy w danych? Trend płac, czyli zmiany wygładzone przez odjęcie krótkookresowych wahań i efektów sezonowych, wyraźnie spowolnił dokładnie od połowy 2019 r. Mimo że spowolnienie gospodarcze było odczuwalne już wcześniej, więc trudno znaleźć szczególny powód, dlaczego trend miałby się zmienić akurat w połowie roku.

Oczywiście można argumentować, że ten dowód jest dość miałki. Bo jest. Ale pamiętajmy, że rezygnacja z podwyżek po wprowadzeniu PPK byłaby zupełnie racjonalną decyzją firm i pracowników. Samo PPK stanowi rodzaj podwyżki dla pracownika – pracodawca wpłaca na konto pracownika pieniądze, które stają się jego prywatnymi aktywami i do których wcześniej nie miał on żadnego tytułu.

Jest też inna zmiana regulacyjna na horyzoncie – podwyżka płacy minimalnej od stycznia aż o 15,6 proc. Możliwe, że część firm wstrzymała podwyżki płac do nowego roku, wiedząc, że część pracowników dostanie regulacyjnie wyższe pensje, a części trzeba będzie je podnieść w reakcji na rewizję całej siatki płac. Z moich szacunków, czynionych na potrzeby jednego z projektów, które realizowaliśmy w SpotData, wynika, że podniesienie minimalnego wynagrodzenia w takiej skali jak w Polsce w 2020 r. podnosi dynamikę średniego wynagrodzenia o ok. 1 pkt proc. – choć biorąc pod uwagę, że w Polsce wciąż mamy rynek pracownika, ten efekt może być nieco większy. Może firmy robią na to miejsce.

Choć zatem płace zwolniły, to wkrótce mogą znowu przyspieszyć.

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.


O Autorze:
Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
Politycy obrazili się na małe firmy?

Znaleźliśmy się chyba w przełomowym momencie na ścieżce rozwoju polskiej gospodarki. Hołubione małe firmy znalazły się pod presją polityczną. Najważniejsi politycy wprost przyznają, że gwałtowna podwyżka płacy minimalnej, o której pisałem wczoraj, ma być bodźcem do skończenia z modelem rozwoju opartym o niskie płace. To są wprost słowa premiera Mateusza Morawieckiego, a wtórowała mu minister przedsiębiorczości Jadwiga Emilewicz. A przecież model rozwoju oparty o niskie płace cechuje niewątpliwie częściej firmy małe niż duże – tam się płaci mniej, tam jest więcej nieefektywności, mniej inwestycji. Nieprzypadkowo niektórzy ekonomiści interpretują radykalną podwyżkę płacy minimalnej jako próbę wymuszenia konsolidacji w sektorze przedsiębiorstw, czyli bodziec do łączenia się małych firm.

Wygląda to tak, jakby politycy obrazili się na małe firmy. Jakby te nie spełniały ich marzeń o wielkim „pchnięciu inwestycyjnym”. Wystarczy zresztą spojrzeć na dane, które pokazuję poniżej. Inwestycje w przeliczeniu na pracownika w firmach zatrudniających od 10 do 49 osób były w 2018 r. niższe niż w 2007 r. Przez ponad 10 lat małe firmy zredukowały inwestycje (!!!). W tym samym czasie inwestycje w przeliczeniu na pracownika w firmach zatrudniających powyżej 49 osób wzrosły o niemal jedną czwartą (też mało, ale więcej).

Te dane można interpretować oczywiście różnie. Możliwe jest, że jest w tym trochę iluzji statystycznej. W miarę upływu czasu w grupie małych firm zostają tylko te, które są mało efektywne, czyli też te, które mniej inwestują. Te bardziej dynamiczne szybciej awansują do grupy większych firm i dlatego statystyki pokazują słabe wyniki inwestycyjne w niższej grupie. Ale wątpię, czy to jest całe wyjaśnienie obserwowanej dywergencji inwestycyjnej między grupą małych i grupą większych firm. Bazując na różnych analizach można dojść do wniosku, że w Polsce istnieją bariery, które blokują rozwój małych firm – mogą to być utrudnienia w dostępie do finansowania, może być niepewność systemu podatkowego i duża skala szarej strefy, może to też być transformacja rynku pracy i problem z dostępem do pracowników (w Polsce od kilku lat trwa recesja demograficzna, spada liczba osób w wieku produkcyjnym).

Wróćmy do polityków. Ci wymarzyli sobie, że osiągniemy w Polsce bardzo wysoką stopę inwestycji. Słynny plan Morawieckiego zakładał, że udział inwestycji w PKB sięgnie 25 proc. (teraz wynosi ok. 19 proc.). Ich oczkiem w głowie były polskie MiŚe, czyli małe i średnie firmy kontrolowane przez krajowy kapitał – to one miały więcej inwestować. Ale klops. Nie inwestują. Więc teraz zamiast marchewki, czyli różnych ulg podatkowych i zachęt inwestycyjnych, nadchodzi kijek – potężna podwyżka płacy minimalnej, reklamowana jako zachęta do inwestowania w automatyzację. I pewnie część firm tak zareaguje. Ale wątpię, czy będzie to proces szybki i masowy. Rozwój gospodarczy to proces polegający na nauce, a ta trwa długo. Dziecku w trzeciej klasie nie każe się zdawać egzaminu szóstoklasisty i tak samo nie da się na małych firmach wymusić gwałtownej i szybkiej transformacji.

Może to nie firmy popełniły błędy, tylko politycy? Może po prostu źle definiowali instrumenty służące wsparciu tych firm? Popełniali błędy w polityce gospodarczej, nie widzieli efektów, a teraz sięgają po radykalne metody?

Jeżeli problemem jest w Polsce dostęp do finansowania, to nie można zarzynać rynku kapitałowego. Jeżeli problemem jest niepewność systemu podatkowego, to nie można gwałtownie dokręcać śruby kontroli podatkowych (patrz słynne interpretacje wsteczne prawa podatkowego, gdy firmy posiadające interpretacje podatkowe są zmuszane do dopłaty podatków). A jeżeli problemem jest dostępność pracowników, to nie można tak radykalnie podnosić płacy minimalnej, która wypchnie z rynku pracy część pracowników, a część przesunie do najbardziej efektywnych firm, odcinając mniej efektywnym firmom do nich dostęp.

Generalnie polityka nastawiona na bodźce do podnoszenia efektywności jest bardzo Polsce potrzebna. Nie było jej do tej pory. Koncentrowano się na mało efektywnych ulgach dla małych firm, a nie na bodźcach do wspierania najbardziej dynamicznych przedsiębiorstw. Ale jeżeli nie da się wwiercić śruby w ścianę, to może trzeba zamienić wiertło, a nie traktować ją młotem pneumatycznym.

Mam wrażenie, że politycy strzelili focha na małe firmy. A z fochów rzadko wychodzi coś dobrego.

Autor: Ignacy Morawski


Więcej danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.