Ile mogą kosztować Polskę i Europę amerykańskie cła na samochody

Istnieje ryzyko, że wojna handlowa prowadzona przez USA dotknie wkrótce bezpośrednio Unię Europejską. Międzynarodowy Fundusz Walutowy opublikował wczoraj badanie, które pokazuje, jak rozłożą się między kraje koszty związane z ewentualnymi cłami na sprzedaż towarów do USA. Polska należy do krajów … najmniej dotkniętych ewentualnymi amerykańskimi cłami. Choć trzeba pamiętać, że to badanie nie szacuje wielu istotnych efektów związanych z wojną handlową.

Ekonomiści MFW szacują, że 25 proc. cło na import samochodów i części do Stanów Zjednoczonych zaaplikowane łącznie dla wszystkich krajów świata obniżyłoby PKB Unii Europejskiej w krótkim okresie o 0,1 proc. Gdyby cła były nałożone tylko na UE, efekt byłby większy, choć nie dużo większy. Najbardziej dotknięte spośród krajów UE byłyby Niemcy, a później kolejno – Szwecja, Słowacja, Czechy, Włochy, Wielka Brytania, Belgia, Słowenia i Węgry. W tym szacunku Polska nawet nie jest wymieniana, jest daleko na liście.

Autorzy szacują też, jaki byłby efekt nałożenia ogólnego cła na cały import do USA w wysokości 5 proc. Wpływ na PKB UE wyniósłby -0,2 proc., a Polska znajduje się na … 19. miejscu wśród krajów UE pod względem siły wpływu.

Jeden z wielu powodów tej relatywnie niskiej ekspozycji jest taki, że Polska ma niższy od krajów rozwiniętych wkład własnej wartości dodanej do ogólnej wartości produkcji w branży motoryzacyjnej (i innych branżach). Na przykład, w ogólnej wartości polskiego eksportu samochodów i części, wartość dodana wytworzona w Polsce to ok. 48 proc., podczas gdy we Włoszech czy Niemczech jest to znacznie ponad 60 proc. Tłumacząc obrazowo i w dużym uproszczeniu te obliczenia, ze 100 euro wydanych na elementy aluminium, energię i wynajem hal, my wytwarzamy towar o wartości na poziomie niecałych 200 euro i wysyłamy dalej, a producenci włoscy czy niemieccy z tej samego wkładu tworzą towary o wartości zbliżonej do 300 euro. Więc te kraje rozwinięte tracą więcej w PKB (czyli wartości dodanej) niż Polska w warunkach negatywnego wstrząsu popytowego.

Te analizy są w pewnym sensie dla perspektyw polskiej gospodarki pocieszające. Polecam zresztą tę analizę nie tylko dlatego, że parę razy znajduje się w niej słowo „Polska”, ale przede wszystkim dlatego, że ciekawie pokazuje, jak wstrząsy popytowe rozchodzą się po łańcuchu dostaw między różnymi krajami.

Ale autorzy przyznają, że wielu pośrednich efektów wojny handlowej nie szacują – m.in. efektów obniżenia zaufania w gospodarce, co przełożyłoby się na inwestycje. Sądzę więc, że finalnie efekt ewentualnych amerykańskich ceł byłby istotnie wyższy niż wspomniane dziesiąte części punktu procentowego. Choć nie powinien być to sam w sobie cios, który doprowadzi europejską gospodarkę do recesji.

Wpływ 25 proc. cła na import samochodów i części do USA. Środkowy panel pokazuje wpływ na PKB poszczególnych krajów, w proc.
Autor: Ignacy Morawski

Analiza MFW : LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.

Wojna handlowa będzie falowała w rytm hossy i bessy

Wojna handlowa między Stanami Zjednoczonymi a Chinami rozkręca się. W piątek USA nałożyły cła na dużą grupę chińskich towarów, w poniedziałek Chiny odpowiedziały analogicznymi środkami, a USA zagroziły kolejną rundą ceł. Pod koniec tego tygodnia mija też termin, kiedy administracja Trumpa miała podjąć decyzję dotyczącą ceł na europejskie samochody – choć wiele wskazuje, że termin może zostać wydłużony. Rynki boją się o eskalację wojny, wczoraj indeks S&P500 zanotował największy od czterech miesięcy jednodniowy spadek.

Kiedy napięcia handlowe się zakończą? Prawdopodobnie wtedy, gdy amerykańska giełda wykaże jakieś oznaki większej reakcji na amerykański protekcjonizm. Na razie takiej reakcji specjalnie nie widać, co pokazuję na wykresie poniżej, porównując ścieżkę indeksu S&P500 i niemieckiego DAX od początku 2010 r. Jest to kontynuacja newslettera z minionego czwartku, gdy pisałem o tym, że Trump ciśnie Chiny do ściany, bo może, bo amerykańska gospodarka radzi sobie znacznie lepiej niż duże gospodarki przemysłowe. Tutaj wiać, jak różnie reagowały giełdy w USA i Niemczech na wojnę handlową. Wprawdzie w ostatnich dniach S&P mocno spadał, ale na razie, na tle historycznym, jest to bardzo mały ruch. Indeks wciąż jest niedaleko historycznych szczytów.

Zresztą nawet już w czasie poniedziałkowych spadków Trump sygnalizował, że jest gotów do rozmów z Chinami. Dowody są tylko anegdotyczne, ale wrażliwość amerykańskiego prezydenta na sygnały płynące z giełdy jest wysoka. Dlatego napięcie związane z wojnami nie prędko minie – będzie falowało, a ostatecznym falochronem może będzie … tylko giełdowa bessa. 

Indeksy giełdowe S&P500 i DAX od stycznia 2010 r. (przy ujednoliconym punkcie odniesienia)

Autor: Ignacy Morawski


Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.