Jerzy Osiatyński i inwestorzy detaliczni dostrzegli ważną zmianę w polskiej gospodarce

Dwie różne informacje z poniedziałku pokazują jedno istotne zjawisko makroekonomiczne w Polsce, które stanowi dość drastyczny przełom w porównaniu z trendami historycznymi i którego skutki na ten moment wciąż trudno ocenić. Pisałem o nim wielokrotnie, ale jest okazja przyjrzeć mu się ponownie. Chodzi o trwały spadek realnej stopy procentowej poniżej zera.

Członek Rady Polityki Pieniężnej Jerzy Osiatyński powiedział w wywiadzie dla agencji Bloomberg, że podwyżki stóp procentowych w Polsce są mało prawdopodobne, nawet gdy inflacja wzrośnie powyżej celu NBP. Realne stopy procentowe – jego zdaniem – będą przez lata utrzymywały się na ujemnym poziomie. Przypomnę, że teraz referencyjna stopa NBP skorygowana o inflację (przybliżenie realnej stopy procentowej) wynosi mniej więcej -1 proc., a cały rok zakończy się pod tym względem największym minusem w historii.

A jednocześnie dane Ministerstwa Finansów pokazały rekordową sprzedaż detalicznych obligacji skarbowych – w październiku sprzedano papiery za 1,975 mld zł, a w strukturze dominowały obligacje indeksowane inflacją i zapewniające w miarę bezpieczny realny zysk. Trzeba przyznać, że Ministerstwo Finansów jest dla oszczędzających wyjątkowo hojne, dając im możliwość super bezpiecznej inwestycji z realną dodatnią stopą zwrotu. Pokazuje to też, że inwestorzy są bardzo racjonalni i dostrzegają istotne zmiany gospodarcze.

Jeżeli spadek realnej stopy procentowej jest trwały, to pojawiają się trzy bardzo istotne pytania dotyczące reakcji gospodarki.

Po pierwsze, czy będzie to generowało wzrost popytu na bardziej ryzykowne aktywa? Teoretycznie powinno tak się stać. Jeżeli oszczędzający nie są w stanie zarobić na bezpiecznym inwestowaniu (pomińmy tutaj ofertę MF dla uproszczenia), powinni skierować swoją uwagę na aktywa innego rodzaju. A wycena tych aktywów powinna odzwierciedlać trwałą zmianę kosztu finansowania. I już to się dzieje. Widać to na rynku nieruchomości, gdzie ceny silnie rosną. Dobrze by jeszcze było, gdyby rynek kapitałowy oferował inwestorom możliwość transparentnych i zrozumiałych inwestycji w papiery wartościowe perspektywicznych przedsiębiorstw.

Pytanie to można też skierować w stronę przedsiębiorstw. Czy będą inwestowały więcej w aktywa trwałe, skoro realny zwrot z takich inwestycji powinien być w dynamicznie rosnącej gospodarce średnio rzecz biorąc wysoki, a koszt alternatywny spada? Wg klasycznej teorii firmy tak powinny się zachować. Ale wiemy też przecież, że klasyczne teorie nie zawsze się sprawdzają (tak jak każda teoria).

Po drugie, czy spadek realnej stopy procentowej doprowadzi do wzrostu czy spadku stopy oszczędzania Polaków (stopa oszczędzania to udział dochodu, który nie jest przeznaczany na konsumpcję)? Efekty mogą być dwojakie. Z jednej strony, wedle klasycznego spojrzenia, niska realna stopa procentowa powinna wspierać konsumpcję i deprecjonować oszczędzanie. Ale z drugiej strony, jeżeli gospodarstwa domowe muszą więcej oszczędzać na emeryturę i mają ustalony docelowy poziom dochodu z oszczędności, który chcą uzyskać, to mogą zwiększyć stopę oszczędzania w reakcji na spadek realnej stopy procentowej. Ekonomiści na świecie coraz częściej rozważają taką możliwość – że gospodarstwa domowe reagują w niestandardowy sposób na zmiany realnej stopy procentowej.

Wchodzimy w nową erę. Zobaczymy co przyniesie.

Źródło danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.


O Autorze:
Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
Dlaczego pozwolenia na budowę mieszkań biją rekordy

Rynek mieszkaniowy nie wykazuje oznak żadnego spowolnienia. Wprawdzie w pierwszych miesiącach roku były widoczne sygnały osłabienia aktywności, ale wiosna przyniosła mocne dane. Dotyczy to liczby pozwoleń na budowę, rozpoczętych projektów, czy – od strony popytowej – przyznanych kredytów.

Dlaczego tak się dzieje? Spójrzmy na pozwolenia na budowę mieszkań. W maju ich liczba była rekordowa – 27 tys. Poprzedni rekord, z marca 2018 r., wynosił niewiele ponad 25 tys. Po usunięciu efektów sezonowych widać, że trend jest dość stabilny, a majowy skok można uznać jako odbicie po spadkach z późnej zimy. Ale ważne, że na razie trend się nie odwraca.

Jak widać na wykresie, kluczowym czynnikiem napędzającym rynek jest dobra sytuacja na rynku pracy. Liczba pozwoleń na budowę mieszkań jest niemal perfekcyjnie skorelowana z odsetkiem Polaków wskazujących, że relatywnie łatwo można znaleźć pracę. Ludzie kupują mieszkania wtedy, gdy czują się bezpiecznie finansowo. A deweloperzy reagują nowymi projektami.

Rynek mieszkaniowy odwróci się wtedy, gdy z rynku pracy nadejdą gorsze sygnały. Kiedy to będzie? Oby jak najpóźniej. Widać pewne oznaki spowolnienia gospodarczego, ale to na razie za mało by wywołać zwolnienia pracowników na szerszą skalę. Do tego dochodzi jeszcze pytanie o wpływ ewentualnego odpływu części imigrantów na rynek mieszkań. Jeżeli część Ukraińców wyjedzie z Polski, wówczas popyt na najem mieszkań może się obniżyć (zresztą ostatnio widać lekkie hamowanie dynamiki opłat za wynajem), a za tym pójdzie niższy popyt na mieszkania. Tu też widać pewne negatywne sygnały, ale wciąż na małą skalę. Autor: Ignacy Morawski

Źródło danych : LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.