Recesja kontra konsumenci

Światowa gospodarka zwalnia, ale tragedii na razie nie ma. Międzynarodowy Fundusz Walutowy opublikował swój półroczny raport o stanie światowej gospodarki, wskazując w nim, że wzrosła liczba ryzyk wiszących nad globalną koniunkturą, ale jednocześnie pokazując kilka pozytywnych zjawisk.

Raport „World Economic Outlook” (WEO) pod względem prognoz jest generalnie dokumentem zawsze opóźnionym wobec prognoz rynkowych, więc sama ocena gospodarki przez MFW nie ma aż tak wielkiego znaczenia. Natomiast sam raport jest zawsze bardzo ciekawym dokumentem, pełnym inspirujących danych, który czytam z niezmiennym zainteresowaniem. Jest to jedna z głębszych, powszechnie dostępnych analiz tego typu. Sądzę, że każda osoba żywo zainteresowana problemami koniunktury powinna go przeczytać.

Zwrócę dziś uwagę na dwa wykresy, które znajdują się w WEO, oba załączam wraz z linkiem do raportu.

Po pierwsze, MFW ocenia, że w najbliższym roku ryzyko głębokiego spowolnienia światowej gospodarki, które możnaby właściwie nazwać recesją (wzrost poniżej 2,5 proc., 10 percentyl historycznego rozkładu dynamik PKB), wzrosło z ok. 7,5 do ok 9 proc. Wzrost jest wyraźny, ale jednocześnie nie jest to raczej nic wielce niepokojącego. Takie ryzyko nie wykracza ponad to, co standardowo stanowi ryzyko szoków makroekonomicznych.

Po drugie, MFW pokazuje ciekawe dane, z których wynika, że dynamika światowych wydatków na inwestycje w maszyny i urządzenia spadła do zera, ale jednocześnie dynamika wydatków na trwałe dobra konsumpcyjne przyspieszyła. To sugeruje, że jak na razie konsumenci nie odczuwają spowolnienia w inwestycjach.

W mediach WEO opisywany jest w pesymistycznych tonach. Ale z tego raportu nie wynika, by obecne spowolnienie było czymś więcej niż cyklicznym wahnięciem, podobnym do tego z 2016 r. A odporność konsumentów na spowolnienie w sektorze inwestycyjnym wskazuje, że przeciętny obywatel świata może w ogóle tego spowolnienia nie widzieć.

Autor: Ignacy Morawski

Raport WEO: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.

MFW mniej wierzy w Polskę

Międzynarodowy Fundusz Walutowy nie wierzy, że Polska jest w stanie utrzymać wzrost gospodarczy powyżej 3 proc. w długim okresie. NBP przeciwnie – jego zespół analityczny uważa, że Polskę stać w dłuższym okresie na rozwój zbliżony do 3,5 proc. Kto ma rację?

MFW we wtorek opublikował swoje uaktualnione prognozy dla świata, w tym Polski. Prognozy zawierają scenariusz makroekonomiczny dla każdego kraju do 2024 r. MFW, tak jak każda instytucja prognozująca, został zaskoczony dobrym początkiem roku w polskiej gospodarce i podniósł prognozę wzrostu PKB na 2019 i 2020 rok odpowiednio do 3,8 proc. (z 3,5 proc.) i 3,1 proc. (z 3 proc.). Do podwyżki prognoz, w warunkach globalnego spowolnienia gospodarczego, przyczyniły się też, oprócz dobrych danych z gospodarki za styczeń i luty, nowe transfery społeczne zapowiedziane przez rząd.

Ciekawsza jest jednak ocena długookresowego potencjału gospodarki. MFW prognozuje, że już od 2021 r. wzrost gospodarczy w Polsce ustabilizuje się na poziomie 2,8 proc. I tej oceny nie zmienił w ostatnich rundach prognostycznych. To oznacza, że fundusz potraktował ostatnie kwartały bardzo wysokiego wzrostu w Polsce jako zjawisko przejściowe, nie wpływające na ocenę długookresowego potencjału rozwojowego kraju.

Inaczej patrzy na to Narodowy Bank Polski, który zaledwie przed miesiącem publikował swoją projekcję dla Polski. Według analityków NBP, fakt, że Polska osiągnęła w minionych 8-10 kwartałach wzrost gospodarczy przekraczający 5 proc., przy jednoczesnym braku jakichkolwiek sygnałów przegrzewania gospodarki, oznacza, że Polska ma długookresowy potencjał rozwojowy wyższy od wcześniejszych szacunków. Wg NBP ten potencjał w najbliższych latach będzie wynosił ok. 3,6 proc. i jest wyższy niż bank szacował wcześniej.

Dylemat sprowadza się do odpowiedzi na pytanie, czy bardzo niska inflacja w Polsce była odzwierciedleniem niskiej luki popytowej (jak sądzi NBP) czy też nie do końca (jak sądzi MFW). Innymi słowy, czy przyspieszenie wzrostu miało trwały, podażowy komponent, czy też nie.

Odpowiedź na pytanie, kto ma rację, nie jest oczywiście łatwa. MFW słusznie wskazuje, że mijający impuls finansowania z funduszy europejskich oraz zmniejszenie napływu imigrantów może znacząco obniżyć długookresowy wzrost gospodarczy w Polsce. Z drugiej strony, odporność polskiej gospodarki na spowolnienie w Europie w ostatnich kwartałach, nawet w branżach nie związanych z inwestycjami publicznymi, może sygnalizować wyższy potencjał rozwojowy. Nie lekceważyłbym tego ostatniego sygnału. 

Autor: Ignacy Morawski

Baza danych MFW: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.

Presja na marże nie odpuści w 2019

Z perspektywy makroekonomicznej rok 2019 nie będzie się istotnie różnił od 2018. Sielanki jednak nie będzie, zwłaszcza dla małych i średnich firm.

Jest taki żart, że jeżeli ktoś szuka pracy, w której mógłby się utrzymać przez wiele lat pomimo systematycznych błędów, to powinien zostać ekonomistą lub meteorologiem. Dużo to mówi o społecznej percepcji prognoz ekonomicznych. Jest w tym sporo prawdy, ponieważ do prognoz rzeczywiście należy podchodzić z dużą dozą sceptycyzmu, patrzeć bardziej na całe spektrum niż pojedynczą prognozę. Dowodów na „mijanie się z prawdą” przez ekonomistów jest niestety dość dużo. W Stanach Zjednoczonych, a więc kraju o wiele bardziej rozwiniętej kulturze ekonomicznej, w ostatnich trzydziestu latach średni błąd prognozy PKB na rok kolejny wynosi 0,9 pkt. proc. — wynika z analizy Ignacego Morawskiego. To dużo. Dlatego o wiele ważniejsze dla czytającego prognozy powinny być nie konkretne wartości liczbowe, lecz kierunek i skala potencjalnych zmian. Warto również zwracać uwagę na scenariusze skrajne i ich potencjalne konsekwencje. Poza tym o wiele ważniejsze niż skupienie się na samych liczbach powinna być analiza jakości opisu gospodarki przez danego ekonomistę. Prognozowanie jest po prostu bardzo trudną sztuką i trzeba mieć to na względzie czytając, czego dany ekspert oczekuje.

Obecnie zdecydowana większość prognoz polskich ekonomistów zebranych przez SpotDatę jest podobna i różni się głównie w szczegółach. Generalny obraz jest taki, że rok 2019 będzie rokiem spowolnienia, choć dość łagodnego. Kontynuowane mają być dwa najsilniejsze trendy — wzrost konsumpcji napędzany korzystną dla pracowników sytuacją na rynku pracy oraz boom w budownictwie (mieszkaniowym i infrastrukturalnym) napędzany wzrostem zamożności, wykorzystaniem środków unijnych oraz realizację wielu publicznych programów infrastrukturalnych. Oba te trendy w tym roku mają mieć jednak słabszą moc — głównie ze względu na pogorszenie koniunktury u naszego największego partnera handlowego — strefy euro oraz nasilający się problem braku pracowników. Z kolei ze strony przedsiębiorców i opinii publicznej znacznie częściej dochodzą głosy o rosnących obawach przed nadchodzącym kolejnym wielkim kryzysem. Jasne, że taki scenariusz również jest możliwy, ale wydaje się, że mocno przeceniany. I choć ekonomiści nie są zbyt dobrzy w prognozowaniu recesji (wynika tak z prognoz rynkowych zbieranych od 20 lat przez „The Economist”) to tym razem brak jest istotnych powodów, by oczekiwań załamania w polskiej gospodarce. Najprawdopodobniej czeka nas powtórka z 2015/2016 r., czyli tylko nieznaczne pogorszenie koniunktury.

Pierwszy motor: konsumpcja

Konsens prognoz zakładane łagodne schodzenie z cyklicznej górki. I tak, PKB w 2019 r. ma nadal rosnąć, choć wolniej niż w 2018 r., i zbliżyć się do długoterminowego potencjału polskiej gospodarki, tj. 3,5-4 proc. — wynika tak z danych zbieranych od polskich instytucji finansowych przez SpotDatę. Głównym powodem spowolnienia ma być niższy wzrost konsumpcji prywatnej — w tym przypadku mediana prognoz wynosi 3,8 proc. Konsumpcja ma być napędzana nadal wysokim, chociaż nieznacznie niższym niż obecnie wzrostem realnego funduszu płac (sumy wypłacanych wynagrodzeń po uwzględnieniu inflacji) — z tym, że wynagrodzenia mają nadal szybko rosnąć, a zatrudnienie się ustabilizować. Wprowadzenie od połowy roku pracowniczych planów kapitałowych (PPK) w największych przedsiębiorstwach tylko w niewielkim stopniu wpłynie na zmniejszenie skali podwyżek płac. Stąd też po ok. 7,2 proc. wzroście płac w 2018, rok 2019 ma zakończyć się wzrostem o 7 proc. Zagrożeniem dla zatrudnienia (podaży pracy) jest potencjalny odpływ Ukraińców do Niemiec (szacunki mówią o nawet połowie z nich) oraz nasilający się problem demograficzny (obniżenie liczby aktywnych zawodowo i zwiększenie liczby emerytów).

Ewolucja prognoz PKB na 2019 wybranych instytucji finansowych zbieranych przez SpotData 

Drugi motor: inwestycje

W przypadku inwestycji ekonomiści również oczekują, że rok 2019 będzie nieznacznie gorszy niż 2018. O ile w minionym roku inwestycje wzrosły najprawdopodobniej o 7,4 proc., tak w obecnym mają wzrosnąć tylko o 5,4 proc. Przyczyn takiego stanu rzeczy należy szukać w inwestycjach infrastrukturalnych samorządów, których kumulacja nastąpiła tuż przed wyborami samorządowymi, a więc jesienią 2018 r. Stąd też rok 2019, pomimo że jest to rok wyborczy, będzie raczej stał pod znakiem słabszego niż dotychczas wzrostu inwestycji publicznych. Łagodzić te spadki ma oczekiwane rekordowe wykorzystanie środków unijnych (w obecnej perspektywie finansowej 2014-2020). Ekonomiści oczekują również utrzymania skali nakładów inwestycyjnych przez przedsiębiorstwa. Jest to o tyle ważne, że to przedsiębiorstwa mają największy udział w łącznych inwestycjach, sięgający 75-80 proc. Na boom inwestycyjny ze strony sektora prywatnego nie ma jednak co liczyć.

Kluczową niewiadomą jest natomiast skala osłabienia globalnej i europejskiej gospodarki. Kiepskie dane z europejskiej gospodarki z drugiej połowy 2018 r., pierwsze oznaki słabości płynące z Chin czy rosnące ryzyka geopolityczne (Brexit, wojny handlowe) nie nastrajają pozytywnie i są trudne do policzenia. Przykładowo, według Łukasza Tarnawy, ekonomisty BOŚ Banku, podwyżka amerykańskich ceł na europejskie samochody do 25 proc. obniżyłaby tempo wzrostu niemieckiego PKB od 0,2 do 0,7 pkt. proc. W efekcie straty odnotowałyby polskie firmy uczestniczące w niemieckich łańcuchach produkcji (szczególnie polska motoryzacja, chemia, metalurgia). Jak na razie polski przemysł rósł tak, jakby spowolnienia w Europie nie odczuwał zbyt silnie — wydaje się jednak, ze rok 2019 nie będzie już tak łaskawy i produkcja przemysłowa będzie musiała zwolnić.

O wiele mniej ciekawe są prognozy inflacji i stóp procentowych. Ekonomiści oczekują kolejnego nudnego roku — inflacja w 2019 r. ma wzrosnąć tylko nieznacznie, do około 2,3 proc., co tylko utwierdzi RPP w utrzymywaniu stóp procentowych na obecnym 1,5-procentowym poziomie. Jednak już na 2020 r. badani przez SpotDatę ekonomiści zakładają podwyżki do 2 proc. Wbrew medialnym doniesieniom ceny w całej gospodarce nie będą rosnąć przesadnie szybciej — choć niektóre branże mogą mocno ucierpieć ze względu na podwyżki np. cen energii, gazu czy zbóż.

Ewolucja prognoz średniej inflacji CPI  w 2019 wybranych instytucji finansowych zbieranych przez SpotData 

 

Wpływ na przedsiębiorstwa

Z perspektywy makroekonomicznej rok 2019 nie będzie się istotnie różnił od 2018. Co jednak nie oznacza, że będzie spokojnie. Nasilać się będą mordercze dla niektórych firm procesy obniżania się marż. W ciągu ostatnich dwóch lat można było zauważyć, że przy niemożności przeniesienia rosnących kosztów na klientów (w postaci wyższych cen) firmy brały je na siebie. W konsekwencji prowadziło to do mocnych spadków marż. Obecnie prowadzenie tej strategii nie jest już w wielu branżach możliwe — zbliżają się one do ściany. Szczególnie narażone są spółki małe i średnie — przeważnie mniej wydajne niż te duże.

Dodatkowym problemem jest odpływ pracowników, którym MŚP nie są w stanie zapłacić tyle ile są w stanie zaoferować większe firmy. Stąd też nie dziwi rosnący odsetek upadłości i rozpoczynanych restrukturyzacji czy fala fuzji i przejęć w rozdrobnionych i niskomarżowych branżach (np. w przetwórstwie spożywczym).

Opisywane powyżej kwestie są doskonale widoczne po przeanalizowaniu wyników polskich spółek giełdowych z ostatnich trzech lat. Odsetek dużych (z przychodami powyżej 2 mld zł) spółek giełdowych przynoszących straty utrzymuje się od 2015 r. na poziomie około 8-10 proc. Natomiast wśród średnich (do 400 mln zł) widoczny jest wzrost z 15 proc. w 2015 roku do 27 proc. na koniec trzeciego kwartału 2018 r. To wszystko odbywa się w otoczeniu szybkiego wzrostu przeciętnych przychodów i zysków przedsiębiorstw. Widać więc, że już teraz mniejsze firmy nie wytrzymują konkurencji z dużymi.

Koniunktura w 2019 r. pozostanie więc generalnie dobra. Jednak pod płaszczykiem doskonałych wyników dla całej gospodarki kryją się branże, które mocno odczują dalszy wzrost kosztów. Stąd też trudny rok czeka np. branżę budowlaną, nawozową czy spożywczą. Rok 2019 może dla wielu firm stać pod hasłem: reformuj się albo giń. Wiele skorzystać mogą te firmy, które umiejętnie przejdą z modelu taniej siły roboczej na inny, oparty w większym stopniu na wyższej jakości, rozpoznawalności na europejskich rynkach co pozwoli na podniesienie marż.


Autor: Kamil Pastor, ekonomista SpotData

Tekst jest częścią dodatku specjalnego „Czytaj i zarabiaj”  do Pulsu Biznesu.