Popyt na samochody to ważny papierek lakmusowy koniunktury, więc śledzę te dane uważnie co miesiąc. W czerwcu sprzedaż aut bardzo wyraźnie odbiła, wpisując się w scenariusz szybszego od oczekiwań ożywienia gospodarczego. Widać na wykresie, jak samochody i nastroje konsumentów podążają ręka w rękę. Jeszcze daleko do poziomów przedkryzysowych. Ważne, że jesteśmy na dobrej ścieżce.
W czerwcu zarejestrowano w Polsce 35,8 tys. samochodów osobowych – podał instytut Samar, powołując się na dane Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców. Ja te dane jeszcze skorygowałem o czynniki sezonowe i zestawiłem – jak zwykle – z nastrojami konsumentów. Widać to na wykresie.
W czerwcu sprzedaż była już na poziomie niemal 90 proc. sprzedaży z lutego, co wskazuje, że większość strat z okresu lockdownu została nadrobiona. Trzeba jednak pamiętać, że początek roku był w Polsce wyjątkowo słaby pod względem nowych rejestracji, ponieważ zmiana przepisów dotyczących emisyjności aut sprawiła, że dealerzy sprowadzili więcej aut pod koniec 2019 r. Więc to dane ze stycznia i lutego to nie jest najlepszy punkt odniesienia. Korygując dane o ten efekt, sprzedaż w czerwcu była na poziomie ok. 80 proc. poziomu przedkryzysowego. To jest dobry wynik, bo w kwietniu był to zaledwie 35 proc., a w maju – 50 proc.
Trend jest dobry. Czy się utrzyma? Patrząc jak życie społeczne powoli wraca do normalności, można sądzić, że tak. Przemawia za tym przede wszystkim fakt, że sytuacja konsumentów jest lepsza od oczekiwań – stopa bezrobocia wzrosła tylko w umiarkowanym stopniu, a badania pokazują, że coraz mniej osób boi się utraty pracy. Połączenie normalnego jak na lato popytu z popytem odłożonym z poprzednich miesięcy może sprawić, że dynamiczne wzrosty będą kontynuowane.
Ale oczywiście ta normalność jest trochę dziwna, bo w tyle głowy każdy ma informację, że epidemia może w każdej chwili wrócić. Mówi o tym minister zdrowia, mówi wielu lekarzy. Tego nie można zlekceważyć. Strach wciąż jest za duży, by rynek samochodów – i gospodarka jako całość – wrócił trwale do 100 proc. do stanu przedkryzysowego. Po szybkim wyjściu z dołka i przejściu fali popytu odłożonego, rynek może znaleźć się na poziomie niższym niż przed kryzysem. Do czasu gdy o epidemii zapomnimy całkowicie lub przynajmniej gdy przestanie ona być traktowana jako istotne zagrożenie.
Powyższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.
O Autorze:
Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez „Rzeczpospolitą” i Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
|