Rozpoczęcie procedowania w Sejmie ustawy budżetowej na 2020 r. jest dobrą okazją, by wrócić do tematu, który parę razy już poruszałem – kwestii tzw. „zrównoważonego budżetu”. W tym momencie wiemy już, że to jest fikcja, budżet państwa nie jest zrównoważony. Czy to problem? Pewnie niewielki. Ale warto odnotować fakt, że pomijając jednorazowe wpływy powiększamy istotnie deficyt finansów publicznych.
Żeby dobrze zobrazować sytuację, Polska w Europie Środkowej plasuje się gdzieś między Czechami a Rumunią. Czechy słyną z wysokiej wiarygodności i ostrożności fiskalnej. Rumunia znana jest z jechania po bandzie i stymulowania fiskalnego gospodarki w momentach jej największej ekspansji. My jesteśmy krajem unikającym obu tych „skrajności”, na dobre i na złe.
Wprawdzie oficjalny deficyt budżetowy zaplanowany w ustawie wynosi zero. Ale jak pisałem przed dwoma miesiącami, rezygnacja z podwyżek podatków (i wprowadzenia wyższych wydatków) sprawiła, że osiągnięcie zerowego deficytu będzie możliwe tylko dzięki kreatywnej księgowości. I tak się stało. Część wydatków rząd po prostu wypchnął poza budżet, realizując je przez tzw. Fundusz Solidarnościowy, który miał służyć głównie wsparciu osób niepełnosprawnych. Dodatkowo zmienione zostały zasady księgowania zysku Narodowego Banku Polskiego, w taki sposób, by powiększyć kwotę wypłaty zysku z banku do budżetu (zysk NBP zawsze w większości trafia do budżetu).
Więc choć w budżecie deficyt wynosi zero, to w sektorze finansów publicznych, uwzględniającym wszystkie instytucje publiczne (wraz z samorządami), deficyt ma sięgnąć ponad 26 mld zł (1,2 proc. PKB). Jest to wynik liczony według metodologii UE. A kiedy odejmie się jednorazowe działania związane z opodatkowaniem transferu OFE na indywidualne konta emerytalne czy z dochodami ze sprzedaży praw do emisji CO2, to deficyt w finansach publicznych sięgnąć ma ok. 48 mld zł (2,2 proc. PKB).
W takiej sytuacji mówienie o zrównoważonym budżecie nie ma już większego sensu. Rząd musiał zrealizować formalnie zerowy deficyt, ponieważ do tego zmuszała go reguła fiskalna zaszyta w ustawie o finansach publicznych. Ale przeniesienie części wydatków do funduszu nie objętego dotychczas regułą fiskalną jest pierwszym krokiem do likwidacji tej reguły lub jej okrojenia. Ponieważ agencje ratingowe przywiązują do reguły fiskalnej dużą wagę, więc rząd będzie miał zagwozdkę jak sobie z nią poradzić. Na razie wybrał jej obejście.
Powiększenie deficytu w czasie spowolnienia gospodarki nie jest oczywiście czymś, co powinno budzić jakiś niepokój. Jednak każdy, kto przywiązuje wagę do znaczenia stabilnych reguł gry w gospodarce i polityce gospodarczej, musi czuć się zawiedziony takim potraktowaniem reguły wydatkowej. W długim okresie to nie będzie służyło stabilności finansów publicznych. Lubimy w Polsce Czechów, ale wciąż nie chcemy być jak Czesi.
Źródło danych ekonomicznych: LINK
Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.
Sprawdź na: www.spotdata.pl/ogolna
Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.
O Autorze:
Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.
|