Rząd już wydał dużo na pomoc firmom. Czy może więcej?

Polska należy do krajów, które wydały relatywnie dużo pieniędzy publicznych na wspieranie firm i pracowników w trakcie kryzysu epidemicznego. Z nowych danych Międzynarodowego Funduszu Walutowego wynika, że w relacji do PKB polski rząd i instytucje od niego zależne wydały więcej niż średnio inne kraje Unii Europejskiej.

Czy to oznacza, że doszliśmy do ściany i w czasie drugiej fali epidemii nie będzie nas stać na podtrzymanie życia firm i wsparcie pracowników? Niekoniecznie – jest jeszcze miejsce w budżecie na kolejne programy pomocowe. Choć rząd ewidentnie sygnalizuje, że tych pieniędzy może być mniej niż w czasie pierwszego lockdownu.

Z Monitora Fiskalnego MFW wynika, że wsparcie budżetowe związane z COVID-19 sięgnęło w Polsce 6,7 proc. PKB, a wsparcie płynnościowe (preferencyjne kredyty publiczne) dla firm wyniosło 5 proc. PKB. Łącznie jest to ok. 250-300 mld zł. Analogiczne wartości dla UE wynoszą 3,8 proc. i 6,9 proc. PKB.  To oznacza, że wsparcie w postaci zwolnień/cięć podatkowych i dotacji było w Polsce wyraźnie wyższe niż w innych krajach (w relacji do wielkości gospodarki), a wsparcie płynnościowe – nieco niższe.

Kwoty wsparcia generalnie są potężne i podniosą wskaźniki zadłużenia publicznego do poziomów, które kiedyś były uznawane za niebezpieczne. Bez tworzenia wehikułów pozabudżetowych, Polska złamałaby konstytucyjny limit zadłużenia na poziomie 60 proc. PKB.

Ale wśród ekonomistów na świecie dominuje przekonanie, że w razie pogłębiania się kryzysu epidemicznego kraje powinny kontynuować politykę wysokiego długu publicznego. Symptomatyczna była niedawna wypowiedź Carmen Reinhart, głównej ekonomistki Banku Światowego, która zasłynęła badaniami nad szkodliwym wpływem długu publicznego na tempo rozwoju gospodarczego. Nawet ona uważa, że kraje powinny dalej się mocno zadłużać by ograniczać negatywne efekty kryzysu epidemicznego. „Najpierw martwisz się walką w wojnie, a potem zastanawiasz się, jak za nią zapłacić” – mówiła Reinhart w wywiadzie dla Financial Times. Przyznała jednocześnie, że słabsze kraje będą miały później problem ze spłacaniem długów i będą musiały je restrukturyzować.

Czy Polska jest takim słabszym krajem, który najpierw się zadłuży, a później będzie musiał płacić dużą cenę? Na pewno pouczający dla Polski powinien być przykład Węgier, które po 15 latach od transformacji wpadły w 2006 roku w kryzys fiskalny, który zablokował rozwój kraju na ok. dekadę (kryzys pogłębiany trudnymi warunkami globalnymi). Dla rynku wschodzącego takiego jak Polska wysokie zadłużenie stanowi duże wyzwanie. Ale jednocześnie warto pamiętać, że dług Polski wciąż jest relatywnie niski w stosunku do innych krajów, a tempo wzrostu gospodarczego wyższe. Co więcej, rynki finansowe na razie nie sygnalizują zaniepokojenia poziomem długu publicznego Polski.

Dlatego, gdy rząd stanie przed wyborem, czy wspierać firmy i pracowników, czy też dbać o niski deficyt budżetowy, to wciąż powinien wybierać to pierwsze.

PB Forecast

Powyższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.

O Autorze:

Ignacy Morawski

Ignacy Morawski, dyrektor centrum analiz SpotData

Ignacy Morawski jest pomysłodawcą projektu i szefem zespołu SpotData. Przez wiele lat pracował w sektorze bankowym (WestLB, Polski Bank Przedsiębiorczości), gdzie pełnił rolę głównego ekonomisty. W latach 2012-16 zdobył wiele wyróżnień w licznych rankingach, zajmując m.in. dwukrotnie miejsce na podium konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowanego przez „Rzeczpospolitą” i Narodowy Bank Polski. W 2017 roku znalazł się na liście New Europe 100, wyróżniającej najbardziej innowacyjne osoby Europy Środkowej, publikowanej przez „Financial Times”. Absolwent ekonomii na Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.