Podwyżka płacy minimalnej – to już byłaby rewolucja

Prawo i Sprawiedliwość w ramach kampanii wyborczej złożyło obietnicę, że do 2023 r. wynagrodzenie minimalne wzrośnie w Polsce do 4000 zł brutto, wobec 2250 zł obecnie. Czyli w ciągu niecałych czterech lat, najmniej zarabiający Polacy mają zarabiać tyle, ile jeszcze w 2014 r. (!) zarabiał przeciętny Polak. Generalnie obietnicami wyborczymi staram się zajmować rzadko, ale tu mamy do czynienia z partią, która ma bezpośrednie i natychmiastowe przełożenie na rząd i parlament, więc pomysł należy traktować serio.

Co ten pomysł oznacza? Byłaby to rewolucja. Taki poziom wynagrodzenia minimalnego (w relacji do przeciętnej płacy) nie funkcjonuje w żadnym kraju z grupy OECD, a taka skala podwyżek zdarzała się niezmiernie rzadko w innych krajach (może parę razy w ciągu ostatnich 30 lat i to w krajach o dużo niższym poziomie płacy minimalnej). Dość dobrze pokazuje to poniższy wykres. Mamy zatem do czynienia z pomysłem radykalnym i novum w polityce gospodarczej. O ile do tej pory rząd naśladował rozwiązania zachodnich państw dobrobytu, o tyle teraz chce zastosować rozwiązania niespotykane w innych krajach – wprowadzić kompresję płac brutto na niespotykaną skalę.

Czy to odwaga, utopia, czy całkowite szaleństwo? Ja nigdy przeciwnikiem podnoszenia płacy minimalnej nie byłem, ale sądzę, że przekraczamy Rubikon. Taka zmiana może skończyć się albo wysoką inflacją, albo słabszą aktywnością gospodarczą (upadłości firm, zwolnienia, niższe inwestycje). Badania pokazują (patrz podsumowanie MFW, str. 24.), że wzrost płacy minimalnej powyżej 40 proc. średniej może nieść więcej kosztów niż korzyści. Ambitna pod tym względem Europejska Karta Społeczna Rady Europy wskazuje na minimalny poziom 50 proc., choć kraje tego generalnie nie przestrzegają. A my mamy dojść do ok. 60 proc. I to bardzo szybko. Ostatnie 15 pkt proc. w relacji płacy minimalnej do średniej osiągaliśmy w 17 lat, kolejne 15 pkt proc. mamy osiągnąć w niecałe cztery lata.

Niektórzy argumentują, że dzięki wzrostowi płacy minimalnej firmy będą więcej inwestować w automatyzację i efektywność, i pewnie taki efekt wystąpi. Ale trudno uwierzyć, by przy takiej skali zmiany efekty pozytywne przeważyły nad negatywnymi. Dlatego też myślę, że koniec końców rząd będzie się z tego pomysłu wycofywał lub go istotnie modyfikował.

Autor: Ignacy Morawski

Więcej danych ekonomicznych: LINK

Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela.

Sprawdź na:  www.spotdata.pl/ogolna

Poniższy tekst pochodzi z newslettera Dane Dnia prowadzonego przez Ignacego Morawskiego, dyrektora centrum analiz SpotData. Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.